Skocz do zawartości
Nerwica.com

nefretete1

Użytkownik
  • Postów

    134
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez nefretete1

  1. Ubiegły rok nie był dla mnie dobry. Rozpadł mi się związek, popadłam z tego powodu w depresję, totalny dół i czarną dziurę. Wiele miesięcy dochodziłam do siebie, dziś jakby trochę lepiej, ale do ideału dużo brakuje. Na wiele rzeczy ten rok otworzył mi oczy, wiele też zrozumiałam i wiele się nauczyłam- w końcu człowiek uczy się na błędach. Ten rok się dopiero zaczął, mam kilka planów, ale czy da je się zrealizować, tego nie wiem, chęci są, a jak wyjdzie czas pokarze. Mam tylko nadzieję, że nie będzie powtórki i w tym roku nowi ludzie, którzy staną na mojej drodze nie będą wyrachowanymi bez tupetu patafianami, którzy z premedytacją wykorzystają moją dobroć.

  2. stracilam jedyna osobe, ktora mnie kochala i akceptowala. myslalam, ze to bedzie trwac zawsze. nie sadzilam, ze kiedys bede dla niej obca, ze nie bedzie wyznawac mi milosci i za mna tesknic.

     

    też kiedyś tak myślałam, że to będzie trwało zawsze i że to jest koniec świata, że tej miłości już nie ma...

    i tak łatwo nie było się z tego wyleczyć (zwłaszcza jak się ma dużo dobrych wspomnień - mój były zadbał oto, żeby nasze ostatnie wspólne dni były nasączone złymi wspomnieniami).

     

    .......

    Doskonale Was rozumiem bo mi się to samo przytrafiło. Przykre jest tylko to, że będąc w związku kilka ładnych lat i poświęcić całą siebie dla tego jednego, jedynego ( jak wtedy myślałam), na koniec człowiek zostaje potraktowany jak kompletne zero. Bardzo boli, że druga osoba nie rozumie,że ja nie byłam ze skały i swoje uczucia miałam. Nigdy nikomu nie życzyłam źle, ale myślę,że ten dupek zostanie dokładnie tak samo potraktowany przez kogoś jak potraktował mnie. A w zasadzie życzę mu, żeby do ostatniego dnia swojego nędznego życia był samotny jak palec i nie ranił już innych. Ale chociaż to nauczyło mnie jednego- że nie warto kochać i wierzyć w miłość, bo i po co, żeby znowu zostać zranionym kolejny raz?

  3. Ale miłością nie można też sobie wszystkiego tłumaczyć. Właśnie takich kobiet nie mogę zrozumieć? One same się dają wykorzystywać jakimś gnojom.

    Nie rozumiem tego, jak kobiety mogą kochać, kryminalistów, psycholi, damskich bokserów? Takie tłumaczenie jest głupie. Miłość to nie jest wszystko w życiu. Ludziom, niektórym tylko tak się wydaje, ale to jest złudzenie...Ja np. nie poświęciłbym wszystkiego dla jakieś głupiej miłości. Nie byłbym takim głupkiem. Gdybym był z dziewczyną, bardzo ją kochał (choć nigdy nie zaznałem tego uczucia od nikogo) a ona zrobiłaby mi wielkie świństwo, wykorzystała, zraniła, to próbowałbym się odkochać od takiej dziewczyny i tyle.

    Nie chciałbym kochać takiej dziewczyny, i to nie byłoby żadnym wytłumaczeniem "że skoro jest miłość, to nie ma żadnych granic, zasad, moralności". Tylko głupi ludzie tak się tłumaczą. Oprócz miłości, jeszcze ważne są zasady, wartości, honor. O ile ktoś ma w sobie takie wartości.

    Racja, nikt nas nie poszanuje jak same się szanować nie będziemy...
  4. Ja to się dziwie, niektórym kobietom, że są aż tak naiwne i dają się wykorzystywać takim typom, z którymi się wiążą. Słyszałem nie jedną opinie na temat kobiet, jak również o tym czytałem, że "wiele kobiet się związuje z niewłaściwymi facetami, ponieważ one boją się zostać same".

    Każdy się boi samotności, ale związek, wcale nie daje gwarancji na "brak samotności". To może być taka sama samotność, jak w przypadku, gdy nie jest się z nikim. I takie kobiety desperacko szukają związków z byle jakimi typami tylko po to, by z kimś były, a potem cierpią w takich związkach, są samotne. Ja tego nie pojmuję...One, przynajmniej po części, same są sobie winne, bo pchają się do "toksycznych związków" i dają się wykorzystywać. Co to za kobiety, które nie szanują siebie, własnego zdania? Psują sobie opinie wobec innych.

    A jak słyszy się o "przemocy wobec kobiet", to w różnych audycjach, psychologowie, terapeuci, krytykują takie kobiety, bo same się na to godzą. I taka jest prawda.

     

     

     

    Prawda. Ja też wpakowałam się w toksyczny związek z tym,że uświadomiłam to sobie po czasie, jak mnie rzucił, a raczej odstawił w perfidny sposób. Z małą różnicą, ja go kochałam i nie pchałam się w ten związek żeby z kimś po prostu być. Kochałam go cały czas, brnęłam ślepo rok po roku w to bagno, coraz bardziej i z coraz większą miłością. A on żerował na moich uczuciach, w każdy możliwy sposób, emocjonalny, finansowy. Zawsze to ja byłam winna jego zdaniem każdej naszej kłótni, a ja z goryczą przełykałam ślinę i myślałam, może ma rację, i zawsze się obwiniałam. I tak brnęłam i brnęłam, lata uciekały... Nie bił mnie, nigdy nie podniósł ręki, za to psychicznie świetnie mu wychodziło znęcanie się nade mną. Minęło kilka miesięcy od rozstania, a ja się ciągle zastanawiam na ile to była miłość, a na ile wyrachowanie z jego strony. Tej odpowiedzi już nie uzyskam... Odchorowałam to bardzo, przejrzałam na oczy, ale uczuć nie potrafię wymazać, nie jestem skałą- czuję i tęsknię za nim, a nawet dalej go kocham...

  5. Nie jestem w stanie na dzień dzisiejszy dać odpowiedzi na 100 %. Szefowa mi takowej też dać nie chce. Niestety jest to sezon urlopowy i boi się że nie będzie komu robić. Jest jeszcze opcja że wyjechałabym prosto z pracy ale nie wiem czy moja ekipa na mnie poczeka. Postaram się w poniedziałek/ wtorek przycisnąć szefówkę o konkretną odp.

     

     

     

    Znam ten ból, urlopy i nigdy nic nic nie wiadomo. Ja mam dokładnie taką samą sytuację w pracy. Mam nadzieję,że w służbie zdrowia jednak nie pracujesz? A swoją drogą przyda się pomoc medyczna na zlocie w razie czego :lol: ?

×