Skocz do zawartości
Nerwica.com

rybor

Użytkownik
  • Postów

    36
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez rybor

  1. Dawno mnie już tu nie było. Nadal jestem w odosobnieniu od żony, choć Ona wiele robi abym wrócił. Wczoraj odbyliśmy poważną telefoniczną rozmowę na temat nurtującego nas problemu związanego z jej zaburzeniem relacji typu borderline. Oczywiście żona nie uświadamia sobie, że ma prawdopodobnie te zaburzenie. Odniosłem malutki sukcesik; po raz pierwszy żona nie przerywała mi jak ja mówiłem, zresztą i ja zastosowałem to samo. Mówiłem "ja" , nie oceniałem tego co mówiła, tylko mówiłem jak ja się z tym czuję. Był to całkiem nowy sposób rozmowy między nami, który do tej pory nie był stosowany, z dość prozaicznego powodu: jak w naszej rozmowie "dotykałem" problemu naszej wzajemnej relacji - żona natychmiast przerwała z reguły mowiąc; to nie tak, i zaczynała swój wywód. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jak wrócę do domu, to wróci stare tzn; to co było dotychczas.

  2. Dawno mnie już tu nie było. Nadal jestem w odosobnieniu od żony, choć Ona wiele robi abym wrócił. Wczoraj odbyliśmy poważną telefoniczną rozmowę na temat nurtującego nas problemu związanego z jej zaburzeniem relacji typu borderline. Oczywiście żona nie uświadamia sobie, że ma prawdopodobnie te zaburzenie. Odniosłem malutki sukcesik; po raz pierwszy żona nie przerywała mi jak ja mówiłem, zresztą i ja zastosowałem to samo. Mówiłem "ja" , nie oceniałem tego co mówiła, tylko mówiłem jak ja się z tym czuję. Był to całkiem nowy sposób rozmowy między nami, który do tej pory nie był stosowany, z dość prozaicznego powodu: jak w naszej rozmowie "dotykałem" problemu naszej wzajemnej relacji - żona natychmiast przerwała z reguły mowiąc; to nie tak, i zaczynała swój wywód. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jak wrócę do domu, to wróci stare tzn; to co było dotychczas.

  3. rybor, No tak wiem, że nie może ale zawsze możesz sam podejść do psychologa, porozmawiać może coś Ci podpowie? :(

    Wiesz, ja też tak uważałam i też tak mówiłam jak Twoja żona. Do teraz nie wierzę,że mam urojenia, kiedy jestem w stanie silnego wzburzenia i wszystko biorę do siebie

    Nie przejmuj się, będziesz zdrowa. Młoda jesteś i taka zostań. Ja i moja Żona to chyba już seniorzy, choć ja się czuję dużo młodziej. Nie, nie oglądam się za kieckami. Pomimo wieku wierzę, że nam sie uda, jak nie całkowite wyjście z problemu, to choć na tyle zdefiniowanie go przez moją Żonę, że dalsze wspólne bycie będzie łatwiejsze.

  4. rybor, :( to może weź ją podstępem do tego psychologa? ....

    Żaden lekarz ani psycholog nie chce (lub nie może) leczyć, jeżeli nie ma zgody pacjenta/klienta. Specyfiką (jedną ale nie jedyną) tego zaburzenia u mojej Żony jest tzw; silny system zaprzeczeń: "ja nie mam problemu", "mnie to nie dotyczy", "ja jestem zdrowa, to ty się lecz", "nie jestem wariatką, aby pojść do psychologa".

  5. rybor, Kurcze, nie wiem nie jestem lekarzem, nie umiem Ci pomóc :(( ale może trzeba by było pomyśleć, żeby Twoja żona poszła do lekarza albo do psychologa na rozmowę? Myślisz,że jest to możliwe,żeby się zgodziła??? I Tobie życzę Wesołych i radosnych Świąt mimo wszystko

    Na każdą wzmiankę z mojej strony, aby "coś" robić w ramach poprawy naszej wzajemnej relacji, zawsze słyszałem: że to ja powinienem się leczyć a nie Ona. Owszem podjąłem kilka prób: Spotkania Weekendowe organizowane przez kościół, Spotkania poweekendowe (raz w miesiącu), wizyta u psychologa. W trakcie obopólnej wizyty u psychologa, w momencie jak Żona usłyszała, że trzeba podjąć się uczestnictwa w grupie psychoterapeutycznej - kategorycznie oświadczyła, że już tu więcej nie przyjdzie. Tak samo "skasowała" uczestnictwo w spotkaniach poweekendowych, bo "prowadzący byli za młodzi" aby znać się na problemach małżeńskich.

  6. To przecież dobrze :) grunt to zacząć się dogadywać :)

     

    No właśnie zacząć się dogadywać !? Wczoraj w ramach chrześcijańskiego obowiązku pomogłem dla żony w świątecznych zakupach przez to, że Ona złożyła zamówienia w różnych sklepach a ja te zakupy poodbierałem i zawiozłem do domu (mieszkamy poza miastem). Następnie razem pojechaliśmy do kościoła. Po mszy Żona zaproponowała abyśmy pojechali do innej miejscowości na obiado/kolację na pizzę. Propozycja została przyjęta. Przez to stworzył się większy przedział czasowy, aby wspólnie pogadać o nurtującym nas problemie. Żona uważa, że jak mnie na drugi dzień po ataku (wyzwiska,pomówienia, wygłaszane tonem nie znoszącym sprzeciwu, wieczorową porą w czasie układania się do snu) przeprosiła telefonicznie, a ja na Jej pytanie; czy Jej wybaczam - uzyskała pozytywną odpowiedź - uznała, że nic się nie stało a przynajmniej, jak już Jej wybaczyłem, to powinienem natychmiast wrócić do domu (po wieczornym incydencie opuściłem dom). I jak by nic się stało, zająć się świątecznymi porządkami, pomocą przy przygotowaniu świąt (dla trzech osób - rodziny ani gości nie zapraszamy już od kilkunastu lat - bo tego sobie nie życzy Żona). W trakcie rozmowy wielokrotnie upewniała się prosząc o potwierdzenie, że jest "pierwszą osobą" po Bogu w moim życiu. Po uzyskaniu potwierdzeń, żądała "odpowiedniego" traktowania Jej, a nie zajmowania się np; rodziną (siostra bądź córka). Ogromnym wysiłkiem woli opanowywała się aby nie wybuchnąć, gdy ja wyrażałem inne zdanie na temat kontaktów z rodziną. Po powrocie z obiado/kolacji, usilnie prosiła abym pozostał w domu. Ja powiedziałem Jej, że nie po to wyszedłem z domu, aby już wrócić. Powiedziałem też, że potrzebuję więcej czasu na odstresowanie się po ostatnim Jej wybuchu i nie mam zamiaru ponownie przeżyć podobnego. Ponadto - być może się mylę, ale moim zdaniem Żona nie pozbyła się destrukcyjnego zachowania się w relacji ze mną, tylko je silnie tłumi, chcąc koniecznie uzyskać efekt mojego powrotu do domu, a dla siebie zapewnienia poczucia bezpieczeństwa.

    P.s.

    Dla wszystkich nieborderów ( i borderów) Wesołego Alleluja, mokrego zajączka, smacznego jajeczka i najważniejsze; Spokojnych Świąt we wzajemnych relacjach.

  7. rybor, no to teraz musisz być konsekwentny.

    Dzięki za Twój głos i wsparcie. Mam to wsparcie i z innej strony. Sam sobie powtarzam, że tym razem muszę w swym postanowieniu wytrzymać.

     

    -- 17 kwi 2014, 09:22 --

     

    To przecież dobrze :) grunt to zacząć się dogadywać :)

    No właśnie zacząć się dogadywać !? Wczoraj w ramach chrześcijańskiego obowiązku pomogłem dla żony w świątecznych zakupach przez to, że Ona złożyła zamówienia w różnych sklepach a ja te zakupy poodbierałem i zawiozłem do domu (mieszkamy poza miastem). Następnie razem pojechaliśmy do kościoła. Po mszy Żona zaproponowała abyśmy pojechali do innej miejscowości na obiado/kolację na pizzę. Propozycja została przyjęta. Przez to stworzył się większy przedział czasowy, aby wspólnie pogadać o nurtującym nas problemie. Żona uważa, że jak mnie na drugi dzień po ataku (wyzwiska,pomówienia, wygłaszane tonem nie znoszącym sprzeciwu, wieczorową porą w czasie układania się do snu) przeprosiła telefonicznie, a ja na Jej pytanie; czy Jej wybaczam - uzyskała pozytywną odpowiedź - uznała, że nic się nie stało a przynajmniej, jak już Jej wybaczyłem, to powinienem natychmiast wrócić do domu (po wieczornym incydencie opuściłem dom). I jak by nic się stało, zająć się świątecznymi porządkami, pomocą przy przygotowaniu świąt (dla trzech osób - rodziny ani gości nie zapraszamy już od kilkunastu lat - bo tego sobie nie życzy Żona). W trakcie rozmowy wielokrotnie upewniała się prosząc o potwierdzenie, że jest "pierwszą osobą" po Bogu w moim życiu. Po uzyskaniu potwierdzeń, żądała "odpowiedniego" traktowania Jej, a nie zajmowania się np; rodziną (siostra bądź córka). Ogromnym wysiłkiem woli opanowywała się aby nie wybuchnąć, gdy ja wyrażałem inne zdanie na temat kontaktów z rodziną. Po powrocie z obiado/kolacji, usilnie prosiła abym pozostał w domu. Ja powiedziałem Jej, że nie po to wyszedłem z domu, aby już wrócić. Powiedziałem też, że potrzebuję więcej czasu na odstresowanie się po ostatnim Jej wybuchu i nie mam zamiaru ponownie przeżyć podobnego. Ponadto - być może się mylę, ale moim zdaniem Żona nie pozbyła się destrukcyjnego zachowania się w relacji ze mną, tylko je silnie tłumi, chcąc koniecznie uzyskać efekt mojego powrotu do domu, a dla siebie zapewnienia poczucia bezpieczeństwa.

    P.s.

    Dla wszystkich nieborderów ( i borderów) Wesołego Alleluja, mokrego zajączka, smacznego jajeczka i najważniejsze; Spokojnych Świąt we wzajemnych relacjach.

  8. To przecież dobrze :) grunt to zacząć się dogadywać :)

    Tak myślałem. Cholera. Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać. Moja żona jest osobą o skrajnych emocjach (prawdopodobnie typu Borderline) i już nie raz zgadzała się na moje propozycje zrobienia "coś" w kierunku poprawy naszej wzajemnej relacji. Tym razem zrobiłem to na piśmie, choć zachodzi prawdopodobieństwo, że i tak ta umowa nie będzie przestrzegana. Tyle tytułem wyjaśnienia. A mój problem z pisaniem tu, to jak to zrobić, aby wszystkie wypowiedzi/wątki były w jednym ciągu/temacie: Jak źyć z osobą o zaburzonych emocjach typu Borderline ?.

  9. Witam.

    W czwartek wręczyłem mojej żonie nową umowę pt; Moje granice. Za około 2 godziny otrzymałem sms-ową odpowiedź. Słuchajcie , kopara mi opadła, oczy dostały wytrzeszczu, a odpowiedź: TAK, wyrażam zgodę na wszystko! :shock:

  10. Z domu lawina sms-owo telefoniczna pod hasłem: Wróć kochanie. Jakże miły, zeby nie powiedzieć wręcz aksamitny głos, błagająco-proszący, że teraz już będzie lepiej i ..... no wiesz nie gniewaj się. A ja smsy zablokowałem i rozmowy na komórkę również. Po prostu potrzebuję teraz odcięcia się od tych cyklicznie powtarzających się jej wybuchów.

     

    -- 09 kwi 2014, 20:03 --

     

    Dzień dobry wieczór.

    Czyżby wszyscy nieborderzy poszli spać ? A może właśnie u Was "miodowy miesiąc" z waszymi borderkami ? Ja, jak narazie zaczynam dochodzić do siebie po ostatnim wybuchu mojej małżonki.

     

    -- 09 kwi 2014, 20:06 --

     

    -- 09 kwi 2014, 20:03 --

     

    Dzień dobry wieczór.

    Czyżby wszyscy nieborderzy poszli spać ? A może właśnie u Was "miodowy miesiąc" z waszymi borderkami ? Ja, jak narazie zaczynam dochodzić do siebie po ostatnim wybuchu mojej małżonki

     

    -- 09 kwi 2014, 20:09 --

     

    -- 09 kwi 2014, 20:03 --

     

    Dzień dobry wieczór.

    Czyżby wszyscy nieborderzy poszli spać ? A może właśnie u Was "miodowy miesiąc" z waszymi borderkami ? Ja, jak narazie zaczynam dochodzić do siebie po ostatnim wybuchu mojej małżonki

     

    -- 09 kwi 2014, 20:17 --

     

     

    Dzień dobry wieczór.

    Czyżby wszyscy nieborderzy poszli spać ? A może właśnie u Was "miodowy miesiąc" z waszymi borderkami ? Ja, jak narazie zaczynam dochodzić do siebie po ostatnim wybuchu mojej małżonki

     

    Czyżby wszyscy spią? A ja się morduję i nie wiem jak pisać w tym wątku tak, aby nie zakładać nowego tematu. Ktoś wie jak to robić ?

  11. Poczekam w takim razie na Twoją szerszą wypowiedź. :)

    Ten cytat dał mi do myślenia,dziękuję.

     

    Ależ ja się nigdzie nie wybieram! Zapałałam do forum miłością od pierwszego napisania :)

    Cieszę się, że jesteś. Jedziemy jakby na "jednym wózku" - rozstałem się (seperacja) ze swoją chyba borderką. po jej ostatnim "wyskoku" na pograniczu szału - po prostu wyszedłem z domu. I ja (chyba naiwny) nadal wierzę, że mogę dla niej pomóc w przezwyciężeniu tej "dolegliwości". W przyszłym tygodniu, jak się pojawię w domu, wręcze jej "nową" umowę na dalsze wspólne życie. Oto jak ona wygląda:

    „Ustalenie granic i egzekwowanie ich przestrzegania

    nie jest samolubne.

    To normalne i potrzebne działanie”.

     

     

     

    MOJE GRANICE

     

     

    Mam prawo do:

     

    • wsparcia emocjonalnego, otuchy i życzliwości z Twojej strony ,

     

    • bycia wysłuchanym przez Ciebie i do otrzymania grzecznej odpowiedzi pełnej szacunku,

     

    • posiadania własnej opinii, nawet jeśli Ty masz odmienne zdanie,

     

    • uznania prawdziwości moich uczuć i doświadczeń,

     

    • życia wolnego od ciągłych zarzutów, obwiniania, krytyki i oceniania,

     

    • życia wolnego od przemocy emocjonalnej i ewentualnie fizycznej,

     

    • posiadania własnego „terytorium” ( drugi pokój, garaż, miejsce na posesji oddalone od domu ), na które to pod żadnym pozorem nie będziesz wkraczać,

  12. Powiedzcie mi jedno. Powinnam czuć się winna,.......

    NIE !!! Nie powinnaś się czuć ! Wybij se to z głowy ! Odpowiedź na Twój post wymaga szerszej mojej wypowiedzi, ale teraz nie mam czasu, ale już niebawem tu wrócę. Na teraz , na już, co można było ewentualnie zrobić to:

    " ...Próby wypełnienia emocjonalnej czarnej dziury wewnątrz osoby dotkniętej borderline przypominają próby wypełnienia Wielkiego Kanionu za pomocą pistoleciku na wodę - z tą różnicą, że Wielki Kanion ma dno.

    Welcome to Oz.".

    p.s. Kasiowa! Nie odchodź, bądź tu z nami nieborderami.

  13. mój, owszem. Chociaż nie do końca. osoba BPD raczej drąży aż uzyska oczekiwaną reakcję, więc szał takiej osoby zawsze jest nie tylko jej problemem ale też i partnera.

    Dziękuję, że jesteś. Bo to, co chce border osiągnąć, to jakby wiem. Mnie jako niebordera interesuje kwestia jak zareagować, aby nie dać się ponieść emocjom.

  14. Poważne rozmowy*

     

    szukamy dla siebie przestrzeni

    przepychamy łokciami argumenty

    podnosimy głos

    żeby zaakcentować swoje racje

     

    trudno o miejsce na kompromis

    gdy w dyskusjach

    światopogląd jest tak silny

     

    a jednak

    puszczamy do siebie oko

    gdy w rozmowie

    tematem przewodnim

    jest dobro i zło

    zostawiamy miejsce na podteksty

     

    świat jest jednocześnie

    taki duży i taki mały

     

    za duży dla mnie samej

    za mały

    dla nas dwojga

    * z tomiku „Inspiruje mnie życie” 2014

    a. Jolanta Sztejka

     

    Piękny wiersz i jakże trafiający w to. co mi w duszy gra.

    Jolu ogromne dzięki.

  15. Poważne rozmowy*

     

    szukamy dla siebie przestrzeni

    przepychamy łokciami argumenty

    podnosimy głos

    żeby zaakcentować swoje racje

     

    trudno o miejsce na kompromis

    gdy w dyskusjach

    światopogląd jest tak silny

     

    a jednak

    puszczamy do siebie oko

    gdy w rozmowie

    tematem przewodnim

    jest dobro i zło

    zostawiamy miejsce na podteksty

     

    świat jest jednocześnie

    taki duży i taki mały

     

    za duży dla mnie samej

    za mały

    dla nas dwojga

    * z tomiku „Inspiruje mnie życie” 2014

    a. Jolanta Sztejka

     

    Piękny wiersz i jakże trafiający w to. co mi w duszy gra.

    Jolu ogromne dzięki.

  16. wtedy to ja bym dopiero szału dostała :P nic nie wkurza tak jak brak emocji i chłodna racjonalność :P

    To nie jest brak emocji. To jest ochrona przed wpadnięciem np; w nerwicę. A jeźeli dostajesz szału, to już to jest Twój problem.

  17. bittersweet, dobrze domyślam się, że Twoja żona nie otrzymała diagnozy borderline?

    Dobrze.

    Na jakąkolwiek propozycję do żony, popracowania nad naszymi relacjami - nie odmiennie słyszę, że jest zdrowa, a leczyć się to ja powinienem

  18. ..... Na początku szokowało mnie jak po ataku i doprowadzeniu mnie na skraj mojej wytrzymałości po chwili przychodziła jak gdyby nigdy nic i pytała np. co na obiad. Tonem spokojnym, zwyczajnym..... zdziwiona , czego ja od niej chcę, przecież nic się nie stało.

    Wypisz, wymaluj, to samo u mnie. Po słownym ataku, wyjściu z pokoju (jej) a po krótkim momencie powrót do tego pokoju gdzie jestem ja i .... cała w "skowronkach" trilllu, trilllu, uśmiechnięta i pytanie do mnie: co jesteś taki nachmurzony, smutny, stało się coś ? Zamurowało mnie i przez dłuższą chwilę nie wiedziałem co odpowiedzieć. Gdy wreszcie wydusiłem z siebie, co jest powodem mojego smutku - usłyszałem: że ja to już tak zawsze, tylko bym wywoływał awanturę w domu !

     

    -- 31 mar 2014, 14:44 --

     

    Zapraszam do poczytania wątku: Poezja - zamieszczonego dziś przeze mnie. Nie wiem dlaczego moderator przerzucił ten wątek do działu; Inne - poezja. Pomyślałem sobie, że jak utworzę nowy wątek np; kuchnia szykowana przez borderkę - to moderator to przerzuci do kulinariów? A jak utworzę wątek wypróżnianie się borderki do przerzut nastąpi do WC ?

     

    -- 31 mar 2014, 15:01 --

     

    POEZJA wróciła, ale nie do borderów a do Depresji. Nie mniej wiecie, gdzie szukać, zapraszam.

     

    -- 02 kwi 2014, 13:11 --

     

    Poezja znowu :wyparowała", tym razem do Literatury. Czyżby tu pracujący moderatorzy nie mieli nic innego do roboty, tylko z uporem godnym lepszej sprawy - przerzucać coś, co moim zdaniem idealnie pasuje do założonego przeze mnie tematu?

  19. Od wielu ostatnich lat ( teraz przyszła mi taka myśl – od czasu jak Żona przeszła na emeryturę) sytuacja konfliktowa miedzy nami nasiliła się do tego stopnia, że ja ustępując Żonie (bo zawsze jakby ma rację) czyniłem sobie krzywdę.

    A ustępowałem dla “świętego spokoju” dla spokoju, który jak mi się wydawało, jest nam potrzebny. Dziś wiem, że nie rozwiązane nasze wzajemne relacje na drodze obustronnych ustępstw (kompromis), a jakby przeze mnie uznawane za rozwiązane – dały o sobie znać w postaci niemiarowej akcji serca i pomocy w szpitalu na OIOM–ie i to dwakroć. Po drugim pobycie w którym Żona uczestniczyła, bo razem tam pojechaliśmy – na wypisie usłyszałem od lekarza prowadzącego: “że następnym razem o ile doprowadzę się do takiego stanu (stres) – to albo nie zdążę dojść, albo nie zdążą mnie dowieźć do szpitala”. To zabrzmiało jak wyrok, od którego nie ma odwołania. Oczywiście natychmiast o tej diagnozie poinformowałem Żonę i co – ano nic. Przecież Żony to nie dotyczy, bo jest zdrowa, a oni napewno się pomylili, bo Ona wie lepiej, co mi jest potrzebne a co nie. A najlepiej Mężu to nie stresuj się.

    Słuchaj mnie we wszystkim i będzie dobrze

  20. Od wielu ostatnich lat ( teraz przyszła mi taka myśl – od czasu jak Żona przeszła na emeryturę) sytuacja konfliktowa miedzy nami nasiliła się do tego stopnia, że ja ustępując Żonie (bo zawsze jakby ma rację) czyniłem sobie krzywdę.

    A ustępowałem dla “świętego spokoju” dla spokoju, który jak mi się wydawało, jest nam potrzebny. Dziś wiem, że nie rozwiązane nasze wzajemne relacje na drodze obustronnych ustępstw (kompromis), a jakby przeze mnie uznawane za rozwiązane – dały o sobie znać w postaci niemiarowej akcji serca i pomocy w szpitalu na OIOM–ie i to dwakroć. Po drugim pobycie w którym Żona uczestniczyła, bo razem tam pojechaliśmy – na wypisie usłyszałem od lekarza prowadzącego: “że następnym razem o ile doprowadzę się do takiego stanu (stres) – to albo nie zdążę dojść, albo nie zdążą mnie dowieźć do szpitala”. To zabrzmiało jak wyrok, od którego nie ma odwołania. Oczywiście natychmiast o tej diagnozie poinformowałem Żonę i co – ano nic. Przecież Żony to nie dotyczy, bo jest zdrowa, a oni napewno się pomylili, bo Ona wie lepiej, co mi jest potrzebne a co nie. A najlepiej Mężu to nie stresuj się.

    Słuchaj mnie we wszystkim i będzie dobrze

  21. rybor, słyszę to nawet od mojego borderka, ale jak to się ma w momencie ataku, gdy skupiony jest tylko we mnie?

    Ja do swojego bordera mówię - ok., możemy porozmawiać pod warunkiem, że nie będziesz na mnie krzyczeć. O ile to nie skutkuje - wychodze do innego pokoju/kuchni/łazienki, bądź na zewnątrz pomieszczeń. Zanim wyjde mówię stanowczo - jak się uspokoisz - natychmiast wrócę i możemy pogadać o tym, co ciebie boli.

×