rybor
-
Postów
36 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez rybor
-
-
Dawno mnie już tu nie było. Nadal jestem w odosobnieniu od żony, choć Ona wiele robi abym wrócił. Wczoraj odbyliśmy poważną telefoniczną rozmowę na temat nurtującego nas problemu związanego z jej zaburzeniem relacji typu borderline. Oczywiście żona nie uświadamia sobie, że ma prawdopodobnie te zaburzenie. Odniosłem malutki sukcesik; po raz pierwszy żona nie przerywała mi jak ja mówiłem, zresztą i ja zastosowałem to samo. Mówiłem "ja" , nie oceniałem tego co mówiła, tylko mówiłem jak ja się z tym czuję. Był to całkiem nowy sposób rozmowy między nami, który do tej pory nie był stosowany, z dość prozaicznego powodu: jak w naszej rozmowie "dotykałem" problemu naszej wzajemnej relacji - żona natychmiast przerwała z reguły mowiąc; to nie tak, i zaczynała swój wywód. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jak wrócę do domu, to wróci stare tzn; to co było dotychczas.
-
rybor, No tak wiem, że nie może ale zawsze możesz sam podejść do psychologa, porozmawiać może coś Ci podpowie?
Wiesz, ja też tak uważałam i też tak mówiłam jak Twoja żona. Do teraz nie wierzę,że mam urojenia, kiedy jestem w stanie silnego wzburzenia i wszystko biorę do siebie
Nie przejmuj się, będziesz zdrowa. Młoda jesteś i taka zostań. Ja i moja Żona to chyba już seniorzy, choć ja się czuję dużo młodziej. Nie, nie oglądam się za kieckami. Pomimo wieku wierzę, że nam sie uda, jak nie całkowite wyjście z problemu, to choć na tyle zdefiniowanie go przez moją Żonę, że dalsze wspólne bycie będzie łatwiejsze.
-
rybor, to może weź ją podstępem do tego psychologa? ....
Żaden lekarz ani psycholog nie chce (lub nie może) leczyć, jeżeli nie ma zgody pacjenta/klienta. Specyfiką (jedną ale nie jedyną) tego zaburzenia u mojej Żony jest tzw; silny system zaprzeczeń: "ja nie mam problemu", "mnie to nie dotyczy", "ja jestem zdrowa, to ty się lecz", "nie jestem wariatką, aby pojść do psychologa".
-
rybor, Kurcze, nie wiem nie jestem lekarzem, nie umiem Ci pomóc ( ale może trzeba by było pomyśleć, żeby Twoja żona poszła do lekarza albo do psychologa na rozmowę? Myślisz,że jest to możliwe,żeby się zgodziła??? I Tobie życzę Wesołych i radosnych Świąt mimo wszystko
Na każdą wzmiankę z mojej strony, aby "coś" robić w ramach poprawy naszej wzajemnej relacji, zawsze słyszałem: że to ja powinienem się leczyć a nie Ona. Owszem podjąłem kilka prób: Spotkania Weekendowe organizowane przez kościół, Spotkania poweekendowe (raz w miesiącu), wizyta u psychologa. W trakcie obopólnej wizyty u psychologa, w momencie jak Żona usłyszała, że trzeba podjąć się uczestnictwa w grupie psychoterapeutycznej - kategorycznie oświadczyła, że już tu więcej nie przyjdzie. Tak samo "skasowała" uczestnictwo w spotkaniach poweekendowych, bo "prowadzący byli za młodzi" aby znać się na problemach małżeńskich.
-
To przecież dobrze :) grunt to zacząć się dogadywać :)
No właśnie zacząć się dogadywać !? Wczoraj w ramach chrześcijańskiego obowiązku pomogłem dla żony w świątecznych zakupach przez to, że Ona złożyła zamówienia w różnych sklepach a ja te zakupy poodbierałem i zawiozłem do domu (mieszkamy poza miastem). Następnie razem pojechaliśmy do kościoła. Po mszy Żona zaproponowała abyśmy pojechali do innej miejscowości na obiado/kolację na pizzę. Propozycja została przyjęta. Przez to stworzył się większy przedział czasowy, aby wspólnie pogadać o nurtującym nas problemie. Żona uważa, że jak mnie na drugi dzień po ataku (wyzwiska,pomówienia, wygłaszane tonem nie znoszącym sprzeciwu, wieczorową porą w czasie układania się do snu) przeprosiła telefonicznie, a ja na Jej pytanie; czy Jej wybaczam - uzyskała pozytywną odpowiedź - uznała, że nic się nie stało a przynajmniej, jak już Jej wybaczyłem, to powinienem natychmiast wrócić do domu (po wieczornym incydencie opuściłem dom). I jak by nic się stało, zająć się świątecznymi porządkami, pomocą przy przygotowaniu świąt (dla trzech osób - rodziny ani gości nie zapraszamy już od kilkunastu lat - bo tego sobie nie życzy Żona). W trakcie rozmowy wielokrotnie upewniała się prosząc o potwierdzenie, że jest "pierwszą osobą" po Bogu w moim życiu. Po uzyskaniu potwierdzeń, żądała "odpowiedniego" traktowania Jej, a nie zajmowania się np; rodziną (siostra bądź córka). Ogromnym wysiłkiem woli opanowywała się aby nie wybuchnąć, gdy ja wyrażałem inne zdanie na temat kontaktów z rodziną. Po powrocie z obiado/kolacji, usilnie prosiła abym pozostał w domu. Ja powiedziałem Jej, że nie po to wyszedłem z domu, aby już wrócić. Powiedziałem też, że potrzebuję więcej czasu na odstresowanie się po ostatnim Jej wybuchu i nie mam zamiaru ponownie przeżyć podobnego. Ponadto - być może się mylę, ale moim zdaniem Żona nie pozbyła się destrukcyjnego zachowania się w relacji ze mną, tylko je silnie tłumi, chcąc koniecznie uzyskać efekt mojego powrotu do domu, a dla siebie zapewnienia poczucia bezpieczeństwa.
P.s.
Dla wszystkich nieborderów ( i borderów) Wesołego Alleluja, mokrego zajączka, smacznego jajeczka i najważniejsze; Spokojnych Świąt we wzajemnych relacjach.
-
rybor, no to teraz musisz być konsekwentny.
Dzięki za Twój głos i wsparcie. Mam to wsparcie i z innej strony. Sam sobie powtarzam, że tym razem muszę w swym postanowieniu wytrzymać.
-- 17 kwi 2014, 09:22 --
To przecież dobrze :) grunt to zacząć się dogadywać :)No właśnie zacząć się dogadywać !? Wczoraj w ramach chrześcijańskiego obowiązku pomogłem dla żony w świątecznych zakupach przez to, że Ona złożyła zamówienia w różnych sklepach a ja te zakupy poodbierałem i zawiozłem do domu (mieszkamy poza miastem). Następnie razem pojechaliśmy do kościoła. Po mszy Żona zaproponowała abyśmy pojechali do innej miejscowości na obiado/kolację na pizzę. Propozycja została przyjęta. Przez to stworzył się większy przedział czasowy, aby wspólnie pogadać o nurtującym nas problemie. Żona uważa, że jak mnie na drugi dzień po ataku (wyzwiska,pomówienia, wygłaszane tonem nie znoszącym sprzeciwu, wieczorową porą w czasie układania się do snu) przeprosiła telefonicznie, a ja na Jej pytanie; czy Jej wybaczam - uzyskała pozytywną odpowiedź - uznała, że nic się nie stało a przynajmniej, jak już Jej wybaczyłem, to powinienem natychmiast wrócić do domu (po wieczornym incydencie opuściłem dom). I jak by nic się stało, zająć się świątecznymi porządkami, pomocą przy przygotowaniu świąt (dla trzech osób - rodziny ani gości nie zapraszamy już od kilkunastu lat - bo tego sobie nie życzy Żona). W trakcie rozmowy wielokrotnie upewniała się prosząc o potwierdzenie, że jest "pierwszą osobą" po Bogu w moim życiu. Po uzyskaniu potwierdzeń, żądała "odpowiedniego" traktowania Jej, a nie zajmowania się np; rodziną (siostra bądź córka). Ogromnym wysiłkiem woli opanowywała się aby nie wybuchnąć, gdy ja wyrażałem inne zdanie na temat kontaktów z rodziną. Po powrocie z obiado/kolacji, usilnie prosiła abym pozostał w domu. Ja powiedziałem Jej, że nie po to wyszedłem z domu, aby już wrócić. Powiedziałem też, że potrzebuję więcej czasu na odstresowanie się po ostatnim Jej wybuchu i nie mam zamiaru ponownie przeżyć podobnego. Ponadto - być może się mylę, ale moim zdaniem Żona nie pozbyła się destrukcyjnego zachowania się w relacji ze mną, tylko je silnie tłumi, chcąc koniecznie uzyskać efekt mojego powrotu do domu, a dla siebie zapewnienia poczucia bezpieczeństwa.
P.s.
Dla wszystkich nieborderów ( i borderów) Wesołego Alleluja, mokrego zajączka, smacznego jajeczka i najważniejsze; Spokojnych Świąt we wzajemnych relacjach.
-
rybor, skąd wiesz,że ma zaburzenia osobowości?zdiagnozowali jej to?leczy się?
Czy ja napisałem, że wiem? Ja napisałem, że prawdopodobnie ma!
-
To przecież dobrze :) grunt to zacząć się dogadywać :)
Tak myślałem. Cholera. Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać. Moja żona jest osobą o skrajnych emocjach (prawdopodobnie typu Borderline) i już nie raz zgadzała się na moje propozycje zrobienia "coś" w kierunku poprawy naszej wzajemnej relacji. Tym razem zrobiłem to na piśmie, choć zachodzi prawdopodobieństwo, że i tak ta umowa nie będzie przestrzegana. Tyle tytułem wyjaśnienia. A mój problem z pisaniem tu, to jak to zrobić, aby wszystkie wypowiedzi/wątki były w jednym ciągu/temacie: Jak źyć z osobą o zaburzonych emocjach typu Borderline ?.
-
Witam.
W czwartek wręczyłem mojej żonie nową umowę pt; Moje granice. Za około 2 godziny otrzymałem sms-ową odpowiedź. Słuchajcie , kopara mi opadła, oczy dostały wytrzeszczu, a odpowiedź: TAK, wyrażam zgodę na wszystko!
-
Z domu lawina sms-owo telefoniczna pod hasłem: Wróć kochanie. Jakże miły, zeby nie powiedzieć wręcz aksamitny głos, błagająco-proszący, że teraz już będzie lepiej i ..... no wiesz nie gniewaj się. A ja smsy zablokowałem i rozmowy na komórkę również. Po prostu potrzebuję teraz odcięcia się od tych cyklicznie powtarzających się jej wybuchów.
-- 09 kwi 2014, 20:03 --
Dzień dobry wieczór.
Czyżby wszyscy nieborderzy poszli spać ? A może właśnie u Was "miodowy miesiąc" z waszymi borderkami ? Ja, jak narazie zaczynam dochodzić do siebie po ostatnim wybuchu mojej małżonki.
-- 09 kwi 2014, 20:06 --
-- 09 kwi 2014, 20:03 --
Dzień dobry wieczór.
Czyżby wszyscy nieborderzy poszli spać ? A może właśnie u Was "miodowy miesiąc" z waszymi borderkami ? Ja, jak narazie zaczynam dochodzić do siebie po ostatnim wybuchu mojej małżonki
-- 09 kwi 2014, 20:09 --
-- 09 kwi 2014, 20:03 --
Dzień dobry wieczór.
Czyżby wszyscy nieborderzy poszli spać ? A może właśnie u Was "miodowy miesiąc" z waszymi borderkami ? Ja, jak narazie zaczynam dochodzić do siebie po ostatnim wybuchu mojej małżonki
-- 09 kwi 2014, 20:17 --
Dzień dobry wieczór.
Czyżby wszyscy nieborderzy poszli spać ? A może właśnie u Was "miodowy miesiąc" z waszymi borderkami ? Ja, jak narazie zaczynam dochodzić do siebie po ostatnim wybuchu mojej małżonki
Czyżby wszyscy spią? A ja się morduję i nie wiem jak pisać w tym wątku tak, aby nie zakładać nowego tematu. Ktoś wie jak to robić ?
-
Poczekam w takim razie na Twoją szerszą wypowiedź. :)
Ten cytat dał mi do myślenia,dziękuję.
Ależ ja się nigdzie nie wybieram! Zapałałam do forum miłością od pierwszego napisania :)
Cieszę się, że jesteś. Jedziemy jakby na "jednym wózku" - rozstałem się (seperacja) ze swoją chyba borderką. po jej ostatnim "wyskoku" na pograniczu szału - po prostu wyszedłem z domu. I ja (chyba naiwny) nadal wierzę, że mogę dla niej pomóc w przezwyciężeniu tej "dolegliwości". W przyszłym tygodniu, jak się pojawię w domu, wręcze jej "nową" umowę na dalsze wspólne życie. Oto jak ona wygląda:
„Ustalenie granic i egzekwowanie ich przestrzegania
nie jest samolubne.
To normalne i potrzebne działanie”.
MOJE GRANICE
Mam prawo do:
• wsparcia emocjonalnego, otuchy i życzliwości z Twojej strony ,
• bycia wysłuchanym przez Ciebie i do otrzymania grzecznej odpowiedzi pełnej szacunku,
• posiadania własnej opinii, nawet jeśli Ty masz odmienne zdanie,
• uznania prawdziwości moich uczuć i doświadczeń,
• życia wolnego od ciągłych zarzutów, obwiniania, krytyki i oceniania,
• życia wolnego od przemocy emocjonalnej i ewentualnie fizycznej,
• posiadania własnego „terytorium” ( drugi pokój, garaż, miejsce na posesji oddalone od domu ), na które to pod żadnym pozorem nie będziesz wkraczać,
-
Powiedzcie mi jedno. Powinnam czuć się winna,.......
NIE !!! Nie powinnaś się czuć ! Wybij se to z głowy ! Odpowiedź na Twój post wymaga szerszej mojej wypowiedzi, ale teraz nie mam czasu, ale już niebawem tu wrócę. Na teraz , na już, co można było ewentualnie zrobić to:
" ...Próby wypełnienia emocjonalnej czarnej dziury wewnątrz osoby dotkniętej borderline przypominają próby wypełnienia Wielkiego Kanionu za pomocą pistoleciku na wodę - z tą różnicą, że Wielki Kanion ma dno.
Welcome to Oz.".
p.s. Kasiowa! Nie odchodź, bądź tu z nami nieborderami.
-
mój, owszem. Chociaż nie do końca. osoba BPD raczej drąży aż uzyska oczekiwaną reakcję, więc szał takiej osoby zawsze jest nie tylko jej problemem ale też i partnera.
Dziękuję, że jesteś. Bo to, co chce border osiągnąć, to jakby wiem. Mnie jako niebordera interesuje kwestia jak zareagować, aby nie dać się ponieść emocjom.
-
Szanowni Poeci - zapraszam do działu Inne - Poezja
-
Szanowni Poeci - zapraszam do działu Inne - Poezja
-
Poważne rozmowy*
szukamy dla siebie przestrzeni
przepychamy łokciami argumenty
podnosimy głos
żeby zaakcentować swoje racje
trudno o miejsce na kompromis
gdy w dyskusjach
światopogląd jest tak silny
a jednak
puszczamy do siebie oko
gdy w rozmowie
tematem przewodnim
jest dobro i zło
zostawiamy miejsce na podteksty
świat jest jednocześnie
taki duży i taki mały
za duży dla mnie samej
za mały
dla nas dwojga
* z tomiku „Inspiruje mnie życie” 2014
a. Jolanta Sztejka
Piękny wiersz i jakże trafiający w to. co mi w duszy gra.
Jolu ogromne dzięki.
-
Poważne rozmowy*
szukamy dla siebie przestrzeni
przepychamy łokciami argumenty
podnosimy głos
żeby zaakcentować swoje racje
trudno o miejsce na kompromis
gdy w dyskusjach
światopogląd jest tak silny
a jednak
puszczamy do siebie oko
gdy w rozmowie
tematem przewodnim
jest dobro i zło
zostawiamy miejsce na podteksty
świat jest jednocześnie
taki duży i taki mały
za duży dla mnie samej
za mały
dla nas dwojga
* z tomiku „Inspiruje mnie życie” 2014
a. Jolanta Sztejka
Piękny wiersz i jakże trafiający w to. co mi w duszy gra.
Jolu ogromne dzięki.
-
wtedy to ja bym dopiero szału dostała nic nie wkurza tak jak brak emocji i chłodna racjonalność
To nie jest brak emocji. To jest ochrona przed wpadnięciem np; w nerwicę. A jeźeli dostajesz szału, to już to jest Twój problem.
-
bittersweet, dobrze domyślam się, że Twoja żona nie otrzymała diagnozy borderline?
Dobrze.
Na jakąkolwiek propozycję do żony, popracowania nad naszymi relacjami - nie odmiennie słyszę, że jest zdrowa, a leczyć się to ja powinienem
-
..... Na początku szokowało mnie jak po ataku i doprowadzeniu mnie na skraj mojej wytrzymałości po chwili przychodziła jak gdyby nigdy nic i pytała np. co na obiad. Tonem spokojnym, zwyczajnym..... zdziwiona , czego ja od niej chcę, przecież nic się nie stało.
Wypisz, wymaluj, to samo u mnie. Po słownym ataku, wyjściu z pokoju (jej) a po krótkim momencie powrót do tego pokoju gdzie jestem ja i .... cała w "skowronkach" trilllu, trilllu, uśmiechnięta i pytanie do mnie: co jesteś taki nachmurzony, smutny, stało się coś ? Zamurowało mnie i przez dłuższą chwilę nie wiedziałem co odpowiedzieć. Gdy wreszcie wydusiłem z siebie, co jest powodem mojego smutku - usłyszałem: że ja to już tak zawsze, tylko bym wywoływał awanturę w domu !
-- 31 mar 2014, 14:44 --
Zapraszam do poczytania wątku: Poezja - zamieszczonego dziś przeze mnie. Nie wiem dlaczego moderator przerzucił ten wątek do działu; Inne - poezja. Pomyślałem sobie, że jak utworzę nowy wątek np; kuchnia szykowana przez borderkę - to moderator to przerzuci do kulinariów? A jak utworzę wątek wypróżnianie się borderki do przerzut nastąpi do WC ?
-- 31 mar 2014, 15:01 --
POEZJA wróciła, ale nie do borderów a do Depresji. Nie mniej wiecie, gdzie szukać, zapraszam.
-- 02 kwi 2014, 13:11 --
Poezja znowu :wyparowała", tym razem do Literatury. Czyżby tu pracujący moderatorzy nie mieli nic innego do roboty, tylko z uporem godnym lepszej sprawy - przerzucać coś, co moim zdaniem idealnie pasuje do założonego przeze mnie tematu?
-
Jutro idę na grupę edukacyjno - terapeutyczną. Szukam wsparcia w umiejętności radzenia sobie podczas bycia razem z prawdopodobną borderką.
-
Od wielu ostatnich lat ( teraz przyszła mi taka myśl – od czasu jak Żona przeszła na emeryturę) sytuacja konfliktowa miedzy nami nasiliła się do tego stopnia, że ja ustępując Żonie (bo zawsze jakby ma rację) czyniłem sobie krzywdę.
A ustępowałem dla “świętego spokoju” dla spokoju, który jak mi się wydawało, jest nam potrzebny. Dziś wiem, że nie rozwiązane nasze wzajemne relacje na drodze obustronnych ustępstw (kompromis), a jakby przeze mnie uznawane za rozwiązane – dały o sobie znać w postaci niemiarowej akcji serca i pomocy w szpitalu na OIOM–ie i to dwakroć. Po drugim pobycie w którym Żona uczestniczyła, bo razem tam pojechaliśmy – na wypisie usłyszałem od lekarza prowadzącego: “że następnym razem o ile doprowadzę się do takiego stanu (stres) – to albo nie zdążę dojść, albo nie zdążą mnie dowieźć do szpitala”. To zabrzmiało jak wyrok, od którego nie ma odwołania. Oczywiście natychmiast o tej diagnozie poinformowałem Żonę i co – ano nic. Przecież Żony to nie dotyczy, bo jest zdrowa, a oni napewno się pomylili, bo Ona wie lepiej, co mi jest potrzebne a co nie. A najlepiej Mężu to nie stresuj się.
Słuchaj mnie we wszystkim i będzie dobrze
-
Od wielu ostatnich lat ( teraz przyszła mi taka myśl – od czasu jak Żona przeszła na emeryturę) sytuacja konfliktowa miedzy nami nasiliła się do tego stopnia, że ja ustępując Żonie (bo zawsze jakby ma rację) czyniłem sobie krzywdę.
A ustępowałem dla “świętego spokoju” dla spokoju, który jak mi się wydawało, jest nam potrzebny. Dziś wiem, że nie rozwiązane nasze wzajemne relacje na drodze obustronnych ustępstw (kompromis), a jakby przeze mnie uznawane za rozwiązane – dały o sobie znać w postaci niemiarowej akcji serca i pomocy w szpitalu na OIOM–ie i to dwakroć. Po drugim pobycie w którym Żona uczestniczyła, bo razem tam pojechaliśmy – na wypisie usłyszałem od lekarza prowadzącego: “że następnym razem o ile doprowadzę się do takiego stanu (stres) – to albo nie zdążę dojść, albo nie zdążą mnie dowieźć do szpitala”. To zabrzmiało jak wyrok, od którego nie ma odwołania. Oczywiście natychmiast o tej diagnozie poinformowałem Żonę i co – ano nic. Przecież Żony to nie dotyczy, bo jest zdrowa, a oni napewno się pomylili, bo Ona wie lepiej, co mi jest potrzebne a co nie. A najlepiej Mężu to nie stresuj się.
Słuchaj mnie we wszystkim i będzie dobrze
-
rybor, słyszę to nawet od mojego borderka, ale jak to się ma w momencie ataku, gdy skupiony jest tylko we mnie?
Ja do swojego bordera mówię - ok., możemy porozmawiać pod warunkiem, że nie będziesz na mnie krzyczeć. O ile to nie skutkuje - wychodze do innego pokoju/kuchni/łazienki, bądź na zewnątrz pomieszczeń. Zanim wyjde mówię stanowczo - jak się uspokoisz - natychmiast wrócę i możemy pogadać o tym, co ciebie boli.
Zgoda 3
w Zaburzenia osobowości
Opublikowano
Dawno mnie już tu nie było. Nadal jestem w odosobnieniu od żony, choć Ona wiele robi abym wrócił. Wczoraj odbyliśmy poważną telefoniczną rozmowę na temat nurtującego nas problemu związanego z jej zaburzeniem relacji typu borderline. Oczywiście żona nie uświadamia sobie, że ma prawdopodobnie te zaburzenie. Odniosłem malutki sukcesik; po raz pierwszy żona nie przerywała mi jak ja mówiłem, zresztą i ja zastosowałem to samo. Mówiłem "ja" , nie oceniałem tego co mówiła, tylko mówiłem jak ja się z tym czuję. Był to całkiem nowy sposób rozmowy między nami, który do tej pory nie był stosowany, z dość prozaicznego powodu: jak w naszej rozmowie "dotykałem" problemu naszej wzajemnej relacji - żona natychmiast przerwała z reguły mowiąc; to nie tak, i zaczynała swój wywód. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jak wrócę do domu, to wróci stare tzn; to co było dotychczas.