Skocz do zawartości
Nerwica.com

niepokorny aniołek

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez niepokorny aniołek

  1. Witam,

    czy ktos ma metode - jak nie robic sie czerwonym ?

    Pamietam od zawsze, w szkole podczas odpowiedzi robiłam sie cała goraca , czerwona na twarzy i w takim momencie nie potrafiłam sie skupic na tym co mowie. Myslałam , jejku co zrobic , wszyscy patrza i sie smieja....

    Zostało mi to do dzis i jest to dla mnie coraz wiekszy koszmar!

    Robie sie czerwona jak kogos spotkam, jak ktos mi mrugnie, usmiechnie sie , jak przypomne sobie o czyms w pracy ( o czym wczesniej zapomniałam ) , jak mnie szef zawoła itd.

    Nie wiem wtedy jak sie zachowac , czy spotkało kogos cos podobnego i jak sobie z tym radzicie ?

    Moj psychiatra zapisał prozac ale jest tak sobie po tym leku ;-(

    Hmmm.... swego czasu miałam podobnie.Może nie dotyczyło to szkoły,ale bardziej tego gdy sobie o czymś przypomniałam.O czymś dla mnie wstydliwym,trudnym,gdy ktoś na mnie zbyt długo patrzył(zwłaszcza chłopcy),gdy się zdenerwołałam a nie chciałam uzewnetrznić swoich emocji w postaci słów.Wiem,że :oops: jest okropne.Ja starałam się nie patrzeć na ludzi,którzy prowokowali mnie do tego,że się czerwienię albo odchodziłam od nich jeśli nadarzała się taka okazja.Wiem jednak,że Tobie może być trudno,bo pracujesz.Mimo wszystko trzymam kciuki.
  2. a ja mam dość dziwny problem, mam zaledwie, a może już 17 lat. I prawie cały czas mi się nic nie chce, powiedzielibyście, że to lenistwo, ale czasami naprawdę chce to zrobić, lecz czuję, że nie mam siły i mimo chęci, nie chce mi się. Ech.. nie wiem cy to depresja, bo nawet nie mam aż tak złego humoru..:(
    Hmm...to zależy czego nie chce Ci się robić.Jeżeli nie możesz spać lub odwrotnie śpisz za dużo,nie masz ochoty jeść lub jesz za dużo to może to być depresja.Często towarzyszy temu niechęć do wyjścia z domu,do szkoły,pokazania się ludziom,czy zrobienia nawet najprostszej czynności.Nie bardzo jednak rozumiem, co pojmujesz pod pojęciem zły humor,bo jeśli smutek i przygnębienie trwające dłużej niż dwa tygodnie, to może już to coś znaczyć.Zwykle jednak ludzie nazywają depresją lub wręcz nadłużywają tego słowa w przypadku drobnych niepowodzeń,które szybko mijają i nie pozostawiają po sobie większego śladu.
  3. a ja wiem co zrobię.

    poddaję się.

    po tylu latach bezowocnej walki,

    po prostu się poddaję.

    leki będę brać, muszę jakoś funkcjonować,

    ale nic więcej nie da się zrobić.

    godzę się z losem.

    widocznie tak ma wyglądać moje życie.

    jestem zmęczona ciągłym użeraniem się ze sobą.

    nie mam już siły.

    chyba zdążyłam już "zrosnąć się" ze swoim smutkiem,

    strachem i tymi wszystkimi uczuciami,

    które mnie opanowały.

    nie wiem jak można żyć inaczej,

    więc nie ma sensu walczyć

    Nie jestem pewna czy poddanie się ma sens.Też często o tym myślę,miałam chwile zwątpienia i buntu w mojej depresji i podczas wychodzenia z niej.Ja nie zawsze godziłam się z losem.Walczyłam,przegrywałam ,traciłam wiarę i znowu podchodziłam do wyzwań.Teraz jestem juz z tym wszystkim coraz bardziej pogodzona.Jedyne co pozostało we mnie to żal i niepewność o jutro.

  4. Strasznie długo nie było mnie na forum.Przepraszam :oops: Pewnie każdy pomyślał sobie,ze już z tego wyszłam,że niepokornego aniołka nic już nie męczy,że zrobiłam się egoistką i zapomniałam o Was.No nic...przestanę się rozwodzić bo zbanowana zostanę.Ostatnio wcale tak superowo nie jest.Ciągle jakieś powody do dołowania się wynajduję i są one tak błahe,że ech szkoda gadać :-| .Na terapii wstydzę się o tym powiedzieć,bo nie wiem jak to zostanie odebrane,mamie nie z tego samego powodu.Piszę więc czasem do koleżanek,katuję sie nauką byle zapomnieć.Kiedyś było też katowanie się muzyką i wierszami,ale teraz nie mam na to czasu.Dodatkowo jakiś czas temu bałam się ,że ta cała depresja sprzed dwóch lat znowu mnie dopada,bo znowu chciało mi się cały czas spać, zmuszałam się do różnych czynności i było też trochę tak,że nie umiałam się zdecydować czego chcę.Ale to tylko chwilowe,na szczęście.Tylko głupio mi ,że zamartwiam się ciągle sobą.Chciałabym z tym skończyć.Wiem,że muszę być wyczulona na zmiamy w moim organiźmie,ale czasami chyba rzeczywiście przesadzam.Proszę o jakąś radę.Jak Wy sobie z tym radzicie?Z góry dziękuję wszystkim za odpowiedzi.

  5. Od pewnego czasu mam swoje malutkie sposoby na gorszy nastrój

    Tu chcę się z Wami nimi podzielić.

    1.Terapia indywidualna i grupowa

    2.Rozmowa z mamą,babćmi

    3.Spotkania z koleżankami ze szkoły podstawowej

    4.SMS-y,gg,e-maile z ludźmi poznanymi kiedyś,którzy przeżyli podobne sytuacje

    5.Spacer

    6.Basen

    7.Cykanie zdjęć

    8.Muzyka(tylko nie polecam w chwilach smutku refleksyjnej;nakręca jeszcze bardziej)

    9.Książka

    10.Poezja

    11.Rower

    12.Konie

    13.Odkurzanie,mycie naczyń

    14.W najgorszym wypadku nauka :lol:

    Mam nadzieję,ze komuś się przydadzą a lista będzie powoli uzupełniana.

  6. Myślę że dobrze trafiłaś.

     

    Czasem w życiu jest tak że wszystko jest wspaniale, a czujesz się jakby ciagle działo sie (lub zaraz zaczeło) coś strasznego.....- jakby czyjeś spojżenie miało siłę noża, a każde, nawet najmniejsze odstępstwo od tego co sobie zaplanujesz urastało do tragedii i powodowało ból , czesto fizyczny.

     

    Mogę Ci tylko doradzić wytrwanie w leczeniu.

     

    Może sie okazać że wszystko to po nim nie minie, ale na pewno bedzie lepiej niż teraz

    Kornel jakbyś wyjął mi to z ust.Rzeczywiście cały czas się staram,ale czasami wątpię.Męcze się,denerwuję,nawet płaczę :cry: .Po prostu panikuję. :? Nie wiem co to jest.Lekarz prowadzący powiedział,że to obiawy nerwicowe.Sama nie wiem.Szok po depresji dwubiegunowej był ogromny a teraz jeszcze to,ale cały czas się kontroluję.Mam podporę w mamie,terapeutach i rówieśnikach z grupy terapeutycznej.Sama też wiele rzeczy sobie tłumaczę.Na moment pomaga,ale taka walka z samą sobą nie jest łatwa,ale wierzę,że wszystko będzie dobrze. ;)

     

     

    Ale wiem ze bez tego nie dam rady, predzej czy pozniej pojde na terapie. Mam ogromne oparcie w rodzinie. To oni mnie na uszy sciagneli z tamtego swiata. I chwala im za to :). I ze znosza mnie nawet wtedy, gdy nie podnosze sie z lozka. Z rowiesnikami gorzej, przyjaciele tylko wiedza, ale wiem ze tego nie rozumieja. Tzn. chcieliby, ale nie sa w stanie. Sama bym nie byla, gdybym tego nie doswiadczyla, wiec nie winie ich. Napisalas ze Ty sie nie kryjesz, ja wrecz przeciwnie, izoluje sie. nigdzie nie wychodze. wiem ze to nieodbrze, ale czasami nie jestem w stanie ruszyc sie z domu.Wiesz, ja też się kryłam :oops: ,leżałam tylko w łóżku dwa lata temu,rodzice mnie nie rozumieli :cry: ,ale teraz mi pomagają zwłaszcza mama :D .Z tatą gorzej.Mam do niego większy dystans. :? Nie to,że się go boję,ale stoi między nami jakiś niewidzialny mur.Pomagał mi za co jestem mu wdzięczna.

     

     

     

    Ale wiem ze bez tego nie dam rady, predzej czy pozniej pojde na terapie. Mam ogromne oparcie w rodzinie. To oni mnie na uszy sciagneli z tamtego swiata. I chwala im za to :). I ze znosza mnie nawet wtedy, gdy nie podnosze sie z lozka. Z rowiesnikami gorzej, przyjaciele tylko wiedza, ale wiem ze tego nie rozumieja. Tzn. chcieliby, ale nie sa w stanie. Sama bym nie byla, gdybym tego nie doswiadczyla, wiec nie winie ich. dziekuje za gratulacje:) powodzenia i usciski :* :)
    Fallen muszę Ci powiedzieć,że tez się kryłam.Przez wiele dni nie wstawałam z łóżka.Rodzice mnie nie rozumieli.Jak bowiem ich córka,może mieć depresję,dlaczego nie chce chodzić do szkoły :?: A teraz mam małe wahania nastroju.Zmęczenie,ale i siłę.Ufam mojej mamie.Zwierzam się jej.Poznałam wiele osób,co nie przeczę do łatwych zadań nie należało.Dorosłych i rówieśników.Dorosłym mówię o sobie,gdy mi ciężko.Do rówieśników jak mam czas dzwonię i SMS-uję.Nie jest ze mną źle.Czasami tylko jest chwila słabości.

    Dziękuję za gratulacje.Miło mi.

  7. Ja wszystkim,którzy mają urodzinki w najbliższym czasie składam najserdeczniejsze życzonka.Trudno mi być na forum,bo przez niemalże cały tydzień jestem w szkole i nijak nie mogę skorzystać z netu.Tylko w weekendy jestem na forum.Przede wszystkim chcę życzyć sił w walce z lękami,optymizmu,dużo cierpliwości dla siebie i swoich problemów,radości,przyjaciół tych najprawdziwszych.Wolnego czasu i miłości zarówno od rodziny jak i innych ukochanych osób.

    A co do tego kiedy ja mam urodziny, to już miałam w dzień służby zdrowia(no tak sie złożyło,że to 7 kwietnia)i w tym roku wkroczyłam w świat dorosłych.(18-stka)

  8. doskonale Cie rozumiem...

    teraz jestem w maturalnej. choruję. i nie mam juz sił.

    dopiero pazdziernik a ja juz miesiac opusciłam...

    a najgorsze jest to, ze nie wiem jak będzie wyglądało moje życie za dwa dni.

    Fallen,wierzę że nie jest Ci łatwo.Mi też nie było.Decyzja rodziców o pozostawieniu mnie na drugi rok była lekkim szokiem.Myślałam:"Zapomnę,dostanę dwóję,nie będą mie lubić,odwrócą się".I tak spiralka się nakręcała.Ale zdałam.Przeszłam z dobrym wynikiem.Mówiąc nieskromnie otrzymałam też stypendium Prezesa Rady Ministrów i stypendium szkolne.Wierzę,że i Tobie się uda.Nie piszesz jednak czy masz oparcie w terapeutce/terapeucie,rodzicach,rówieśnikach.To bardzo ważne.Ja początkowo chowałam się za parawanem książek,bo chciałam udowodnić i zasłużyć na szacunek innych,na miłość rodziców,na ich pochwały.(Jestem najstarsza i mam 5 młodszego rodzeństwa).Teraz zmieniłam się trochę.Już się nie kryję,częściej przebywam z rówieśnikami i jest dobrze.Fallen proszę korzystaj z pomocy gdzie tylko sie da.Pracuj ,nie poddawaj się,mów o swoich obawach i lękach.Wiem,ze to trudne,bo sama wiele razy to przechodziłam(masa psychologów,terapeutów,ppedagogów),ale ktoś mi powiedział mądre zdanie:"Tylko od Ciebie zależy jak będziesz pracować i co wyniesiesz z terapii".Gorąco pozdrawiam i trzymam kciuki.
  9. Długo zwlekałam, żeby komuś powiedzieć,ale teraz jest już łatwiej.Wszystko zaczęło się w wieku 15 lat.Nawet 13.Wtedy to po raz pierwszy trafiłam do psychologa.Powód-zaniepokojenie mamy tym,że nie mam przyjaciół :( .Rzeczywiście.Minął wrzesień a ja tylko w książkach,przemykałam bokiem i najczęściej pozostawałam sama w klasie.Ciężko było.Nawet,gdy ktoś mi powiedział komplement doszukiwałam się jakiegoś podtekstu.To było okropne.Dodatkowo strasznie rywalizowałam o to by być najlepsza w klasie.Efekt był taki,że uczyłam się do 9 wieczór i wstawałam wcześnie nawet o 5 nad ranem i do 7 się jeszcze uczyłam.Koszmar,prawda.Bałam się oceny,krytyki.Wszystko musiało być na bardzo dobrze.Nie przekonywało mnie,że mogę być z czegoś gorsza.Potem doszedł stres.Zaczęła się depresja.Byłam leczona ambulatoryinie.Pomogło, ale do czasu.Przyszedł okres liceum.Na wakacje odstawiłam lek(po konsultacji z doktor).Po wakacjach zaczął sie dramat.Nikt nie rozumiał co się ze mną dzieje.Odmówiłam chodzenia do szkoły.W październiku znalazłam się w szpitalu z diagnozą fobii szkolnej,potem depresji,wreszcie czegoś o wiele gorszego,bo choroby afektywnej dwubiegunowej.(Ktoś kto to przeżył zrozumie, jakie to ciężkie przeżycie :x ).Teraz mam ogromne lęki(no właśnie czy to depresja,nerwica,czy taka już moja osobowość :?: )m.in.boję się dotyku ze strony chłopaka,mimo iż nikt nie skrzywdził mnie tzw."złym dotykiem".Po prostu ciągle ktoś z dorosłych wpaja mi,że mam czas,że nie powinnam się związywać,a ja już nie wiem co mam o tym sądzić.Gdy idę ulicą kule się w sobie.Zdaje mi się ,że każdy na mnie patrzy,ocenia,jak wyglądam,chodzę,zachowuję się.Nawet wśród osób,które lepiej znam boję się pokazać jaka jestem,tylko dlatego,że boję się krytyki.Gdy coś powiem do rówieśników,gdy schudnę(co mi się ostatnio zdarzyło :lol: )to często sto razy się zastanawiam,jak oni to odebrali,robię sobie wyrzuty i dopóki nie wyjaśnię swoich wątpliwości chodzę niespokojna.Nawet zbicie niechcący talerza powoduje u mnie to,że czuję się głupio i obwiniam się.Proszę,jeśli ktoś ma podobnie niech podzieli się uwagami.Będę wdzięczna.Dodam tylko,że cały czas jestem w terapii,uczę się w II LO,chociaż rocznikowo powinnam być w maturalnej,ale żyję,staram się żyć tak jak inni.

×