Skocz do zawartości
Nerwica.com

7SeptemberNerw

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez 7SeptemberNerw

  1. Terapia nie wszystko rozwiąże. Pomoże Ci tylko radzić sobie z nieśmiałością. Dostaniesz kilka tabsów i pa pa. A w głębi serca szukasz jak każdy po prostu akceptacji i RÓWIEŚNIKÓW. A tego Pan/i terapeuta Ci nie zapewni.

    Moja rada: terapia a potem idź na studia. Kręcą cię samochody ? To szukaj studiów nawet na końcu Polski.

    Piszesz, że kończysz 19 lat. Co będziesz robić jak większość znajomych zajmie się swoim życiem ? Już teraz wspominasz, że często wykręcasz się od spotkań z nimi. Uwierz mi potem zostaje często tylko "Cześć" na ulicy. A tak na Uczelni zawsze z kimś złapiesz kontakt. Akademik, potem wspólne wynajęcie mieszkania z osobami o podobnych pasjach. Tylko ucz się czegoś co sprawia, że twoje serce bije szybciej. A nie przespane noce przy książce będą czymś, co po latach będziesz wspominał z rozrzewnieniem. Imprezy nawet nudne to zawsze imprezy. Zobaczysz wtedy, że nie każdy to "kozak" i nikt nie jest "ideałem". Na koniec. Wg mnie nie jesteś pesymistą tylko realistą. Oceniasz "na chłodno" swoje życie. Nie można całe życie okłamywać się i wszystko podpinać pod depresję. Po prostu jedni są życiowymi szczęśliwcami, drudzy natomiast pechowcami. Ty możesz być przeciętniakiem. Ale szczęśliwym. Nie wymagaj od siebie za dużo. Rób to co chcesz i to co czujesz. A reszta sama się ułoży. Życzę powodzenia. :uklon:

  2. Nie wiem jaki jest twój kontakt z matką, ale wydaje mi się że jesteś trochę od niej uzależniony. Nie bierz tego do siebie, lecz wydaje mi się że jesteś jeszcze za mało dojrzały emocjonalnie. Z matką zawsze jest silna więź, ale nie zawsze to dobrze na nas wpływa. To jest takie trochę nasze koło ratunkowe. Wystarczy tylko twoja wzmianka o powrocie, zaczyna się popieranie decyzji przez tę druga stronę, a potem pakujesz walizkę i wracasz. Nie chcę się wtrącać, ale przemyśl to. Spróbuj ograniczyć np.: rozmowy z rodziną do 2-3 telefonów w tygodniu. Zobacz wtedy, czy dalej będziesz tak mocno tęsknił. Może uzmysłowienie sobie, że jesteś już dorosłym facetem coś da. Wyobraźmy sobie, że jedziemy do pracy np.: na Alaskę gdzie byłby problem z telefonem. Nie ma telefonów i jesteśmy zdani na siebie i osoby tam obecne. Czy damy radę ? :D Wiem, że nic nie jest proste, ale zawsze warto próbować.

  3. Jak czujesz się tak bardzo źle to wracaj do Polski. Na moje oko po przeczytaniu twojego postu stwierdzam, że nie nadajesz się na życie poza Polską. Na marginesie nie nazywaj nikogo w ten sposób w jaki nazwałeś. Wytrzymaj ile możesz i wracaj do Polski. Tylko uwierz mi tutaj nie jest łatwiej. Ludzie są podli, ulice też brudne, niepewność jutra. Tylko, że w Polsce przynajmniej otrzymasz lepszą pomoc. Jakaś psychoterapia może leki.

    Wozisz nierozwiązane problemy ze sobą. To główny problem. Odnoszę wrażenie, że nie jesteś szczęśliwy sam ze sobą. Czasami trzeba nauczyć się żyć samotnie. Jak się tego nauczysz, ktoś się pojawi. Masz dopiero 23 lata :105::105: życie przed tobą. Na wszystko przyjdzie czas. Pocieszę cię inni maja gorzej. Są przed 30-stką. Też nigdy nikogo nigdy nie mieli. Nie mają przyjaciół itd. Mają chwile, a nawet miesiące bóli, dołów itp. Czują się zmęczeni. Straconymi chwilami i goniącym czasem.

    Kiedy pojawia się myśl, że to już koniec nagle pojawia się błysk w sercu. Denerwuje, kłuje, razi chcesz go stłamsić. Wiesz co to jest ? To Nadzieja.

    Jej ci życzę. :uklon:

  4. Ale skąd to przypuszczenie, że jak ktoś jest brzydki, to zostanie obdarzony prawdziwą miłością? Oczywiście, osoby brzydkie, nieatrakcyjne też są w związkach, ale czy to oznacza, ze akurat oni doznają tej prawdziwej miłości? Niektórzy tak, a niektórzy pewnie nie.

    A co do poprzednich wątków, to bądźmy realistami. Uroda cholernie pomaga. We wszystkim - chyba że pracuje się w samotności przy komputerze i nie wychodzi z domu. W każdym miejscu, w pracy, w sytuacji towarzyskiej osoba ładna ma lepiej, a jeśli jeszcze ma poczucie humoru i jest choć trochę inteligentna, to może wiele.

    Wielu brzydkich siedzi cicho, bo się wstydzi albo po prostu nie ma akurat nic do powiedzenia. Albo w ogóle nie wychodzą do ludzi, bo nie mają gdzie ani jak.

    I rozumiem też niechęć do strojenia się i makijażu, jeśli ogólnie ma się kiepskie mniemanie o swoim wyglądzie. Mam podobnie.

    Podpisuje się pod tym :uklon: A jeszcze jak do tego dojdzie lęk, fobia społeczna albo nerwica...to nic nie jest takie proste jak się wydaje.

  5. Nigdy nie mogę przyzwyczaić się do życia tutaj, w obcych miejscach moja samoocena rośnie i mam ogromną chęć rozwoju.

    Mój mózg poza moim miejscem zamieszkania pracuje na o wiele lepszych obrotach, a gdy jestem u siebie, mam "traumę powrotu do domu".

    Mam dokładnie to samo.

  6. Najbardziej mnie wkurza to że tyle ludzi wyjeżdza . Przecież niemall połowa Polaków jest za granicą . Czytając taki artykuł na ten temat aż się przykro zrobiło

    Pamiętajmy też o tym, że są też ludzie którzy nie wyjechali z Polski tylko i wyłącznie z przyczyn ekonomicznych. Szukali po prostu swojego miejsca na ziemi. Można zarabiać w Polsce nawet 10 tys. zł i być nieszczęśliwym. Można lubić pierogi, ale komuś może lepiej posmakował włoski makaron lub fasolka na śniadanie hihi :mrgreen:

    Szkoda, że te "wstrętne" papierki tak bardzo wpływają na ludzkie losy :bezradny:

  7. Życie to paradoks. Ludzi, którzy w pewnym sensie kochają ten kraj wyjeżdżają za chlebem i tęsknią. A ci co nie chcą tutaj żyć, są do tego zmuszeni. Bierz moją wypłatę tu w Polsce, a ja pojadę za ciebie tam ;) Zazdroszczę ci tego pobytu w Anglii.

    W pewnym sensie bardzo dobrze Cię rozumiem. Tęsknisz za domem, a okoliczności zmusiły cię do wyjazdu. Spróbuj otworzyć się na ludzi. Może poznasz kogoś. Najlepiej jak się ma czas zapisać się na jakieś zajęcia. Można też biegać, zwiedzać okolice itp. Wszystko tylko zależy od tego gdzie mieszkasz i ile godz. spędzasz w pracy.

    Ile można tak wytrzymać ? Uwierz mi można. Musisz podejść do tego wyjazdu jak do zadania. Napisz sobie na kartce swój główny cel albo marzenie. Potem określ czas potrzebny do jego realizacji. Zawieś kartkę na ścianie. Zawsze kiedy będziesz wracał do domu będzie ona przed twoimi oczami. Będziesz wiedział po co tam jesteś. Twój pobyt tam przecież nie będzie trwał wiecznie. Tęsknisz?! Początki są trudne. Sądzę, że większość wyjeżdżających przez to przechodziła.

    Hmmm...Wydaje mi się, że za często wpadasz na fejsa. Tylko się tym dobijasz. ;)

    Ale to tylko mój punkt widzenia, mogę się mylić.

  8. Ja juz Ci napisalem. Nie ma takiej mozliwosci zebys sie z tym pogodzil skoro tego pragniesz. Nie ma i ch.j.

    Dobitnie, ale zabawnie to wyszło. :D

    Odnośnie tematu. Można godzić się z nią przez jakiś czas, ale nie przez całe życie. To co jest gdzieś głęboko i tak kiedyś dojdzie do głosu.

    Nic nie da zajmowanie się czymś innym, stawianie kolejnych celów. Zawsze czegoś będzie nam brakować. W pewnym momencie osiągniemy wszystko co chcemy i co wtedy ?

    Mi brakuje. Od 15 roku życia czekam na kogoś, mimo że on nadal nie pojawia się w moim życiu. Czekam. To nie jest szczeniacki romantyzm, który karze nam czekać na księcia/księżniczkę z bajki. To nie o to chodzi. To taka dziwna tęsknota, za kimś kto w tej samej sekundzie życia, patrzy w okno w tym samym momencie co ty...

    Nie potrafię tego głębiej wyjaśnić, dziwne uczucie hihi :105:

  9. Może szatan mnie naprawdę opętał i dlatego nie mogę przekroczyć progu kościoła bez natrętnych myśli?

    Poczytaj badania. Dziwnym trafem "opętania" najczęściej spotykają ludzi wierzących. A co z ateistami. Są już na tyle źli, że nikt nie chce ich duszy. Nie. Wyznanie nie ma nic wspólnego z tym, kto jest jakim człowiekiem.

    Po prostu opętanie to tylko i wyłącznie ciężka choroba psychiczna. :angel:

    Ktoś kiedyś powiedział "Rodzinie lepiej przyznać się do tego,że ktoś z jej członków jest opętany niż chory psychicznie." Choroba to napiętnowanie. A tego w tym kraju nikt nie chce.

     

    Wg mnie natrętne myśli nt kościoła mogą być związane z jakimś ukrytym urazem do tej instytucji. ;) Lecz to tylko moje zdanie. Nie jestem specjalistą.

  10. Czy Wy też macie problem z wyrażeniem swoich myśli drugiej osobie? Ja gdy z kimś rozmawiam, czuję blokadę, trudno mi często sklecić sensowne zdanie.

     

    Mam to samo. Kiedyś istniał u mnie dosłownie słowotok. :blabla: A dziś. Palnę nie raz coś od rzeczy. :brawo:

     

    Ja się strasznie wstydzę, że nie pracuję (praca=ludzie),

    Jakbym czytała o sobie. Na dodatek czuje presje. Innym się udaje ! A Tobie nie ?

    Czy ktoś z was kto ma fobię społeczną ma takie dolegliwości: lęk, bóle i zawroty głowy, nudności, bóle brzucha, drżenie rąk i nóg, uczucie gorąca, występujące to wszystko w jednym czasie? Czy to są objawy fobii społecznej (lub po prostu nerwicy lękowej)?

    Mi to wygląda na nerwice. Ale poczytaj w objawach w wątkach o NN.

     

     

    Jeżeli chodzi o fobię. Od kilku lat denerwuje się nawet jak robię zakupy, nie mówię już nawet o tym że jak np: kasjerka spogląda na mnie trochę dłużej robię się sztywna jak kołek, a głowa zaczyna mi dziwnie drgać. Spuszczona głowa to u mnie podstawa. Skąd to się wzięło i kiedy zaczęło oraz czy to są oznaki fobii ? Nie mam pojęcia.

  11. Kiedyś wierzyłam w Boga. A teraz sama nie wiem. U mnie jakby wiara w Boga przeszła po lekach. Wiara w to, że jest się wyjątkowym, że On się mną opiekuje. Myślę czasami o jakiejś energii, ale nie przypomina ona Gandalfa z WP. Po prostu jasna i ciemna, taka czysta energia. Temat nie do ogarnięcia przez ludzki umysł.

×