Skocz do zawartości
Nerwica.com

OceanSoul

Użytkownik
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez OceanSoul

  1. I tak wychodzi na to samo, bo skoro te osoby mają zaburzenia jakieś czy są podatniejsi na coś, to po prostu żeby łatwiej było w określaniu takich osób to nazwało się to "syndromem DDA/DDD", co nie oznacza od razu wyroku jakiegoś ani choroby... Istnieją zaburzenia konkretne, a nie samo DDA czy DDD samo w sobie.

     

    No chyba, że ktoś chce używać tych nazw do usprawiedliwiania siebie, to wtedy jest co innego - jestem DDD więc tak już mam i koniec, dostosujcie się do mnie :roll:

  2. OceanSoul wszystko jest kwestią wyboru.całe zycie opiera sie na wyborach.tylko ze czlowiek nie jest systemem zamknietym, jest nieskonczonym kontinuum, ktore moze dowolnie sie modulowac w obrebie swoich cech wrodzonych, jak i asymilowac cechy otoczenia. jakie towarzystwo wybiera Twoj luby? jakie ma wyksztalcenie?

    czy jestes pewna ze wybiera wolnosc od alko?

    tak samo jak dziedziczy sie czyjs charakter, tak samo mozna odziecziczyc sklonnosc do alko..ale to co sie z tym zrobi to juz personalna wojna z samym sobą.

    usilnie starasz sie dowieść ze nie jest dziedziczny..ale gdybys tak bardzo byla pewna, ze Twoj men nie pojdzie w slady rodzica nie rozkminialabys tego tematu, a juz na pewno nie staralabys sie wszystkich o tym przekonac...

    pokaz mi choc jednego DDa ktory jest dziadkiem i przez cale swoje zycie nie popadl w alko..

     

    raz piszesz jedno, a raz drugie...

    Nikogo nie staram się przekonać do niczego, nie udowadniam że to nie jest dziedziczne, tylko w ramach dyskusji pokazuję inne zdanie i wypowiedzi, a Ty teraz znowu zmieniasz swoje zdanie na ten temat i wmawiasz mi, że ja coś na siłę udowadniam - to nie ma sensu

     

    Załozyłam wątek, bo chciałam wypowiedzi osób, które z doświadczenia własnego mogą coś powiedzieć o tym. I z którymi mogę porozmawiać o tym. I na tym chce się skupić tutaj.

  3. jest bardziej podobny do matki czy do ojca? czy jego matka piła? jego ojciec jest podobny do swego ojca czy do matki raczej?

     

    Mówi, że do matki. I ona nie piła.

     

    -- 22 sie 2013, 19:59 --

     

    Dodaje jeszcze skopiowaną wypowiedź z forum medycznego:

     

    "Nie jest to prawda. Dr Musiał pisze tak: „Nie udowodniono wpływu czynników genetycznych jako predyspozycji do alkoholizmu. To jest wybór człowieka, mogą mieć tutaj wpływ czynniki modulujące w postaci środowiska”. A Patronikus tak: „Nikt się nie rodzi alkoholikiem. Aczkolwiek możliwe jest odziedziczenie sekwencji warunkujących wyższą podatność na uzależnienie od etanolu. Czynnik środowiskowy odgrywa tutaj znaczącą rolę. Czynnikiem takim jest oczywiście nadużywanie alkoholu w wieku dorosłym ale również jego częste spożywanie przez matkę podczas ciąży, wtedy dziecko często rodzi się z alkoholowym zespołem płodowym (FAS). Geny jednak o wszystkim nie przesądzają, to że ktoś ma odziedziczone skłonności nie znaczy, że na pewno będzie alkoholikiem. Jeśli będzie stronił od nadużywania etanolu choroba nie rozwinie się” I obaj mają rację.

     

    Źródło: Psychiatria w praktyce. Podręcznik dla lekarzy specjalizujących się w psychiatrii i lekarzy innych specjalności. M. Jarema. Medical Education, Warszawa 2011, ISBN: 978-83-62510-06-1; http://emedicine.medscape.com/article/285913-overview#a0199"

  4.  

    wracajac do glownego tematu. pytanie-kim jest jego ojciec/matka, kim dziadkowie. to Ci odpowiem na pytanie czy bedzie taki sam....

     

    Nie znam jego rodziny jeszcze, wiem tylko że jego ojciec jest a dziadek był alko.. tyle tylko wiem póki co.

     

    Moja babcia od strony mamy była palaczką, potem rzuciła, fanatycznie religijna - moja matka papierosa nigdy nie zapaliła, w ogóle jest zupełnie inna od swojej matki. Brat dziadka był alkoholikiem, pozostali bracia nie.

     

    Piszesz, że z przeszłości nie wynika, jakimi jesteśmy - po co więc pytasz, jaką on ma rodzinę? ;)

    Przeszłość nas kształtuje, żeby się zmienić najpierw trzeba pogrzebać w przeszłości i ją uporządkować w sobie.

  5. Generalnie to wierzę, że mając świadomość problemu to już połowa sukcesu - a druga to ciężka praca nad sobą, nie ma zmiłuj

    Myślę, że świadomość to 25% sukcesu, a 75% to chęci i praca.

     

    To może inaczej - świadomość i samodzielne "poprawianie siebie" to połowa sukcesu :) a druga to ciężka praca i jak trzeba to pomoc kogoś z zewnątrz (co nadal równa się ciągłej pracy nad sobą)

  6. eura28, bo najgorzej gdy ktoś nie ma świadomości.. Ja stosunkowo niedawno odkryłam ten temat DDA/DDD, toksycznych relacji - ale już widzę, jak sama świadomość tego pomaga mi lepiej nawet rozumieć siebie i sprawia, że widzę nad czym muszę pracować, które zachowania są "obronne" czy wynikające z przeszłości..

    Miałam ostatnio takie myśli, czy może moi rodzice też są DDD - ojciec raczej na pewno, sądząc po jego zachowaniu. Sęk w tym, że gdyby powiedzieć mu o tym, to by człowieka w najlepszym wypadku wyśmiał ;)

     

    Generalnie to wierzę, że mając świadomość problemu to już połowa sukcesu - a druga to ciężka praca nad sobą, nie ma zmiłuj. Przeszłości nie zmienimy, ale siebie i teraźniejszość można. A rodzin idealnych nie ma..

  7. zima, akurat ja się nie zgodzę z Tobą, że terapia jest bezcelowa, bo gdyby tak było, to nie byłoby rzeszy ludzi, którzy jednak po terapii uporali się ze sobą i zmienili się na lepsze. Czasami sami sobie nie damy rady pomóc tak, jak z pomocą kogoś z zewnątrz. Człowiek czasem zupełnie inaczej reaguje, gdy usłyszy dokładnie to samo co myśli od obcej osoby, przynosi to wiekszy skutek.

  8. Pytanie teraz tylko, co "krzywi" dziecko bardziej - rozwód rodziców, ale taki po którym dziecko jest normalnie traktowane przez dwójke rodziców, którzy dbają o nie, tylko nie żyją razem.. Czy "pełna" rodzina, w której rozwód już dawno powinien być, bo rodzice się nie dogadują, kłócą ale tylko są (bo dziecko, bo pieniądze, bo cos jeszcze).

  9. Nie no, u mnie to nawet nie ma o czym gadać, bo bardzo króciutko, 2 miechy... No ale ja już tak mam, wpojone mega poważne patrzenie na wszelkie związki (czego skutkiem do tej pory był ich brak..). Dlatego nawet nie można mówić o jakiś sygnałach od niego, bo to dopiero początki..

  10. Generalnie to w niczym tak naprawdę nie ma reguł, bo życie czarno-białe nie jest..

    Zastanawiają mnie tylko te statystyki wszędzie, że właśnie dzieci alkoholików są czterokrotnie bardziej narażone na bycie też alkoholikiem.. Ale w statystykach to rożnie bywa zawsze.

     

    Co do genów - czytałam, że alkoholizmu nie dziedziczy się jako takiego, tylko ewentualnie skłonność do uzależnień :) A to już można kontrolować w jakiś sposób, jeżeli się chce - może taki mój troche inny przykład, no ja w towarzystwie popalam fajki, zdarzało się bardzo często (rodzice totalnie anty, zero papierosów), i czasami jak byłam sama to miałam myśli "zapaliłabym sobie..". No ale przez to, że widzę, że mnie ciągnie i mogę w to wpaść - sama nie kupię sobie paczki, i ograniczam palenie w towarzystwie.

     

    Czasem mam właśnie takie mysli przez to, że może faktycznie takie DDD-DDA czy inne kombinacje tego nie mogą się udac... A potem z drugiej strony przychodzi myśl, że ktoś "normalny" nie zrozumiałby moich odchyłów czasami, na pewno byłoby mu ciężej.. A tak, jak obie strony będą chciały, to chyba łatwiej będzie im się razem zmieniać..

    Ale może jestem zbytnią optymistką....

     

    -- 08 sie 2013, 23:26 --

     

    Generalnie to w niczym tak naprawdę nie ma reguł, bo życie czarno-białe nie jest..

    Zastanawiają mnie tylko te statystyki wszędzie, że właśnie dzieci alkoholików są czterokrotnie bardziej narażone na bycie też alkoholikiem.. Ale w statystykach to rożnie bywa zawsze.

     

    Co do genów - czytałam, że alkoholizmu nie dziedziczy się jako takiego, tylko ewentualnie skłonność do uzależnień :) A to już można kontrolować w jakiś sposób, jeżeli się chce - może taki mój troche inny przykład, no ja w towarzystwie popalam fajki, zdarzało się bardzo często (rodzice totalnie anty, zero papierosów), i czasami jak byłam sama to miałam myśli "zapaliłabym sobie..". No ale przez to, że widzę, że mnie ciągnie i mogę w to wpaść - sama nie kupię sobie paczki, i ograniczam palenie w towarzystwie.

     

    Czasem mam właśnie takie mysli przez to, że może faktycznie takie DDD-DDA czy inne kombinacje tego nie mogą się udac... A potem z drugiej strony przychodzi myśl, że ktoś "normalny" nie zrozumiałby tych odchyłów czasami, na pewno byłoby mu ciężej.. A tak, jak obie strony będą chciały, to chyba łatwiej będzie im się razem zmieniać..

    Ale może jestem zbytnią optymistką....

  11. a ja tu widze relacje opartą na zaleznosci.

    autorka postu ocenia swoja rodzine jako dysfunkcyjna i wikla sie w zwiazek z mężczyzną, ktorego ojciec jest alko.

    DDA i DDD to nie moze sie udac.

    masz wątpliwości, czyli nie wszystko do konca jest w porzadku, moze otrzymujesz od swojego chlopaka sygnaly o mozliwosci powtorzenia historii rodzinnej.

    trzeba patrzec na rodzinę, bo na tej podstawie mozna wyciągnąć wiele wniosków na przyszłość.

    autorko, podejmujesz ryzyko. zycie jest krótkie.

    zresztą, myślę że powinnas pomysleć o wyprowadzce z domu.

     

    Wyprowadzka będzie możliwa dopiero, jak będę mogła sama się utrzymać, póki co raczej nie wchodzi to w grę...

    Moje wątpliwości wynikają z nasłuchania się od matki, że faceta należy oceniać przede wszystkim przez pryzmat rodziny, sluchałam tego całe życie od małego, dlatego teraz to wraca ciągle...

     

    Dlaczego uważasz, że DDA i DDD nie ma w ogóle żadnych szans? Uważasz, że należy od razu się skreślać z tego powodu?

  12. Peter_Pan, fajna historia, ze mną jest podobnie.

    Tata opowiadał, że nie cierpiał jak dziadek strasznie wiele kopcił papierosów. Mimo to jak podrósł to sam zaczął.

    Tłumaczyłem kuzynce, która krytykowała tatę za palenie, że "wujek" też w jej wieku był wrogiem tytoniu, a potem i tak powtórzył jego los.

     

    Więc nigdy nic nie wiadomo.

     

    No ale z drugiej strony każdy może zacząć palić/pić.. W sumie może faktycznie to bardziej zależy od człowieka i jego podejścia/samoświadomości niż z góry założonych schematów..

    Jedyne co mnie martwi, to to, że ponoć dzieci alkoholików mają większe szanse na bycie alkoholikiem w przyszłości... ponoć czterokrotnie większe..

  13. Ważne jest wsparcie, bo wydaje Ci się pewnie, że jeśli zrobisz coś wbrew woli Twojej mamy, to będzie zła. To jest to poczucie winy też. Ale nie jesteś sama. Na pewno nie tylko ja miałam takie "perypetie" i zwycięsko z nich wyszłam. Tobie też się uda. :)

     

    Nawet nie wydaje mi się, ja to wiem, że byłaby zła :) Wprost mi dała do zrozumienia raz, że jak mi doradza to w domyśle jest "więc masz tak zrobić jak ja chcę". Ale pierwszy krok, czyli zauważenie problemu z nią już za mną i samodzielne naprawianie się :)

    Kafka - wiem, wiem że to potrzeba kontroli, przejawia się u mnie nie tylko w tym :)

     

    No ale to trochę osobny temat, relacja z moją mamą :) Pocieszyliście mnie trochę w związku z tą rodziną mojego chłopaka, może przestanę aż tak to demonizować i realnie oceniać sytuacje..

  14. No mam 21 lat. Wiem, malutko.

    Trochę za bardzo wybiegam w przyszłość myślami, ale już tak mam, że chciałabym wiedzieć wszystko od razu jak będzie, czy coś ma sens czy nie ma, itp.. No i cały czas mam to poczucie winy wobec niej, ciąglę się boję, że jak coś mi w zyciu nie wyjdzie, to będzie mi to wypominać.. No ale z tym to na bank muszę iść do psychologa i coś z tym zrobić porządnie, bo póki co sama probuję się "naprawiać" i mamę przyzwyczajać, że to moje zycie - tak jak Ty delikatnie puszczam czasem coś bokiem, robię swoje, ale samemu to ciężko jest..

  15. mnie właśnie psycholog wówczas nauczył radzić sobie z takimi reakcjami rodzicielki. Tzn, mam swój rozum, ale wiadomo, że samemu czasem opracowywanie wyjścia z sytuacji jest cieżkie, a tu osoba z zewnątrz mogła na trzeźwo spojrzeć na moje relacje i coś mi doradzić, nie zmuszając przy tym do niczego.

     

    A jakie teraz masz stosunki z mamą? Tzn wypomina Ci, jak coś Ci nie pójdzie, że np. ona mówiła że tak będzie itp, czy już się nauczyła, że to Twoje decyzje i ich skutki? Bo ja ciągle się boję, że mama będzie mną kierować takimi reakcjami właśnie, mimo nawet terapii (bo jak kiedyś jej powiedziałam, że chcę iśc do psychologa to mnie wyśmiała, że mam iść i niech mi on powie, że ona nic takiego złego nie robi i jest normalną matką itp..)

     

    A już najbardziej się boję jej reakcji o moim chłopaku, jeżeli to wyjdzie kiedyś, bo już wiem, że to będzie piekło.. Już teraz miałam preludium, gdy tylko wyszło, że on nie jest wierzący, a ja tak - to zaraz było "to po cholere w to wchodzisz, jak ty będziesz dzieci wychowywać z takim, będziesz sie męczyc jak ja, moja ta znajoma (i masa przykładow)", kiedy do małżeństwa z kimkolwiek hoho i jeszcze dalej...

     

    Musi być dobrze, w końcu musi :)

  16. Poza tym, jaki jej błąd miałabyś powtórzyć? Wiadomo, że świadomie nie wpakujesz się w nic takiego. Uważam, że niektóre rzeczy wychodzą dopiero po pewnym stażu w związku i nie sposób jest ich przewidzieć. Co więcej, sztuką jest radzenie sobie w takiej sytuacji, kiedy już z kimś jesteś i coś złego się dzieje. A na moje oko Twoja mama tylko tak mówi, że nie będzie Ci pomagać. Zależy też w jakim kontekście to powiedziała, ale moja generalnie mówiła to samo i koniec końców i tak pomaga mi, gdy mam jakiś problem, nieważne jakiej natury. W końcu jestem jej córką. Mama na pewno bardzo Cię kocha, nie do końca zdaje sobie sprawę ze szkodliwości słów, jakie Ci wpaja. Moja często powtarzała w odniesieniu do związków, że ten i ten facet "są jak Twój ojciec", co oczywiście nie było prawdą, ale jednak mimo wszystko potrafiła takie rzeczy mówić. Kilka szczerych rozmów o popełnianiu błędów jakoś naprostowało sytuację.

     

    -- 06 sie 2013, 20:34 --

     

    Poza tym, terapia też z tego typu rzeczami pomogła mi się uporać.

     

    No właśnie wg niej powtórzenie jej błędu, to wpakowanie sie w związek nie patrząc na rodzinę i wybranie faceta takiego, jak ojciec.. Skutek taki, że do tej pory byłam sama (nie licząc jednego pseudo-związku, ktory szybciej się skończył niż zaczął), bo po prostu się bałam i poza tym mam typowy lek przed bliskością itp.. No i patrzenie na każdego faceta w kategoriach "czy on się nadaje na mężą" - też właśnie przez to gadanie wieczne.. A teraz, gdy w końcu poczułam coś więcej (nie miłość, bo to jeszcze nie to), ale COŚ do jakiegos faceta, to sie okazało, ze z rodziny alkoholowej..

    Po prostu wiem, że gdyby teraz mama o tym wiedziala to bylby wrzask, kazania i rozkaz zerwania z nim - na 100% taka reakcja by była.

     

    Wiem, że mama mnie kocha - powiedziałabym, że nawet za bardzo, bo naczytałam się o toksycznych rodzicach i u niej właśnie to jest - nie kocha ojca, więc przelała to na mnie, tylko że takie kochanie za bardzo, nadopiekuńczość i to wszystko z tym związane robi więcej szkód niż pożytku czasami.. A np. rozmawiać ze mną o moich problemach czy po prostu o mnie, moich odczuciach nigdy nie potrafiła, i chyba nie interesowało jej zbytnio nigdy co czuję, bo ona wie lepiej co jest dla mnie dobre..

     

    No dlatego ja właśnie wiem, że obowiązkowo muszę iść na terapię, ale póki co jestem w mieście rodzinnym i musze przeczekać wakacje :)

  17. No właśnie to wszystko przez to, że się nasłuchalam "patrz na rodzine, twój facet będzie jak jego ojciec" a już o takich problemach to zawsze bylo, że to patologia, że nienormalne i że dzieci alkoholików też piją, jak nie teraz to w przyszlości na 100%...

    Ale bzdury. To jest po prostu złe, że przez pryzmat rodziny, dziecko też skazuje się z góry na niepowodzenie.

     

    No właśnie mama cały czas tym tlumaczy sobie swoje beznadziejne małżeństwo - że wiedziała, że u taty w rodzinie nie jest kolorowo i to zbagatelizowala. A ja mam teorię, że samo to to pikuś, tylko widocznie umknęło jej wiele szczegółów u samego taty - no samo to, że jedyny raz dał jej kwiaty tuż przed ślubem, gdy prawie miało do niego nie dojść - to już dla mnie jest dziwne.. No ale ona wie swoje, zrzuciła calą winę na jego rodzinę i na to, że on się maskował ponoć... Nie znam nawet wielu szczegółów o ich związku przed ślubem, bo nie mówi o nich, tylko zawsze jeden tekst: "płakał mi, że nie chce takiej rodziny, a ja uwierzyłam" i dlatego tak tłukli mi do glowy takie teksty... Plus "nie powtórz mojego błędu, bo nie dam rady jeszcze Tobie pomagać"....

  18. No właśnie to wszystko przez to, że się nasłuchalam "patrz na rodzine, twój facet będzie jak jego ojciec" a już o takich problemach to zawsze bylo, że to patologia, że nienormalne i że dzieci alkoholików też piją, jak nie teraz to w przyszlości na 100%...

     

    Nie zależy mi na tym, żeby był abstynentem, tylko właśnie przez te teksty i przez nieudane małżeństwo mamy (a co za tym idzie, kazania na temat przyszłego faceta - mimo że do tej pory go nie było nawet) jestem strasznie przewrażliwiona...

  19. Albo znacie przykłady, że syn wcale nie musi być taki, jak ojciec?

    no oczywiście, że tak chociażby facetów ode mnie z terapii, którzy nie dość, że nie zostali alkoholikami to dodatkowo walczyli ze swoimi odchyłami w związku z byciem DDA

     

    mówienie, że córka jest jak matka, a syn jak ojciec to duże uproszczenie, tak samo mówi się np o dziedziczeniu figury co jest kompletną bzdurą, bo ja np mam figurę po rodzinie ze strony ojca

     

    A są całkowitymi abstynentami, czy piją, ale po prostu z umiarem? :) Ten temat jest dla mnie nowy, nie miałam nigdy styczności z alkoholizmem..

    Wiem, że uproszczenie, to jest generalizacja straszna, czego ja nie lubię strasznie.. No ale jednak wbili mi te teksty tak do głowy, że siedzą ciągle we mnie.

  20. No on abstynentem nie jest, pije że tak powiem normalnie jak na faceta i studenta, ale ogarnia sytuację.. Raz tylko powiedział mi, że przesadził (wtedy mnie nie było), za to w przeszłości wiem, że więcej pił (wcześnie zaczął, starsza siostra go wkręciła w starsze towarzystwo) - teraz twierdzi, że przez to że sie wyszalał nie szaleje jak inni w naszym wieku.

    No ale właśnie widzę, że chyba nawet gorszym problemem jest syndrom DDA, bo dopiero od jakiegos czasu sama widzę, jak moje zaburzenia przeszkadzały i przeszkadzają w życiu i jak dominują nad moim zachowaniem.. Obowiązkowo idę na terapie..

    Tylko chyba i tak będzie ciągle mi towarzyszyła myśl "czy ten zwiazek ma jakiś sens".

×