Skocz do zawartości
Nerwica.com

ann21

Użytkownik
  • Postów

    102
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez ann21

  1. Ja nie zaczelam byc ze swoim partnerem do poki nie dowiedzialam sie istotnych o nim rzeczy. To nie jest takie hop siup. Co prawda z czasem ludzie sa ze sobą szczęśliwi albo i nie. Ja np. Bardzo się pomylilam. Kazdy popelnia bledy. A ludzie zaczynaja ze soba byc jesli czuje ze zaczyna istniec jakies uczucie zwane miloscia (rzekomo) ktore poznuej zmienia się moim zdaniem w zwyczajne przyzwyczajenie.

  2. Witam

    Chodzi o to ze mam dziwne lęki. Natomiast nie dość ze mam problemy ze snem , to w nocy non stop wstaje do łóżeczka mojego dziecka i patrze czy oddycha. Czasem pól nocy potrafię siedzieć i trzymać go za rączkę żeby wiedzieć ze nic mu nie jest. Jak już uda mi się zasnąć tez budzę się żeby sprawdzić czy wszystko w porządku.

    Inny problem polega na tym ze mam jakieś urojenia typu ze w łóżeczko które kupiliśmy ( używane ) umarło może jakieś dziecko... panicznie boje się ze może się coś przez to stać. Ciągle wydaje mi się ze ktoś chodzi na około domu. Mam jakieś dziwne paranoje. Boje się wyjść wieczorem na ogród bo boje się ze zaatakuje mnie jakieś zwierze. Albo ze ktoś mnie obserwuje.

     

    Czy jest ktoś kto potrafi mi pomóc w tej sprawie?

  3. Witam

    Chodzi o to ze mam dziwne lęki. Natomiast nie dość ze mam problemy ze snem , to w nocy non stop wstaje do łóżeczka mojego dziecka i patrze czy oddycha. Czasen pol nocy potrafie siedziec i trzymac go za raczke zeby wiedziec ze nic mu nie jest. Jak juz uda mi się zasnac tez budze sie zeby sprawdzic czy wszystko w porzadku.

    Inny problem polega na tym ze mam jakies urojenia typu ze w lozeczku ktore kupilismy ( uzywane ) umarło moze jakies dziecko... panicznie boje sie ze moze sie cos przez to stac. Ciągle wydaje mi sie ze ktoś chodzi na okolo domu. Mam jakies dziwne paranoje. Boje sie wyjsc wieczorem na ogrod bo boje się ze zaatakuje mnie jakies zwierze. Albo ze ktos mnie obserwuje.

     

    Czy jest ktos kto potrafi mi pomóc w tej sprawie?

  4. .. niby dzisiejszy dzien minal tak "prawie" normalnie, nawet udalo mi sie wyjsc samej z domu na pol godziny. Nie wiedziałam ze chodzenie po parku bez celu moze byc tak fajne. Zastanowilam się wtedy nieco nad swoim życiem i tak naprawde nie mam zadnych celow, zadnych priorytetow, poza dzieckiem nic w tym zyciu nie mam. Szkole ledwo skonczylam... nie mam pracy, ani mieszkania. .. ciągle na wynajmie. Nawet faceta nie mam normalnego. Zadnych pasji ani zainteresowan. Taka czysta wegetacja. Zycie z dnia ba dzień i coraz wieksza pustka. Czuje ze popadam w jakas otchłań nicości.

  5. Gdyby cie szczerze kochal to moim zdaniem nie zachowywal by się w ten sposob. Milosc nie polega na ranieniu kogos nam bliskiego. Moim zdaniem sam powinien udac sie do psychiatry bo takie zachowanie nie jest normalne. Najbardziej w całej sytuacji cierpisz ty. Sama wladnie jestem w trakcie ucieczki z toksycznego zwiazku. Wirm ze to nie jest latwe odejsc tak z dnia na dzień od kogoś kogo się kocha, ale trzeba czasem pomyslec o sobie. Mysle ze terapia dobrze ci zrobi.

  6. Płaczę codziennie, po prostu każdego dnia i nie przynosi mi to żadnej ulgi, czuje że spadam w coraz większy dół i że nie wygrzebie się już niego. Codziennie chodzę z podpuchniętymi od płaczu oczami - to jedyne co z tego mam. Chciałabym zapanować nad tym wszystkim, nad łznami, nad swoim życiem... lecz nie potrafię. CHCĘ WRESZCIE POCZUĆ ULGĘ.

  7. Juz nie raz uslyszalam ze nic nie robie. Ze czym ja moge byc zmeczona skoro siedzę w domu. Coraz wiecej o tym wszystkim mysle i chyba z kazda chwila jestem silniejsza w swoim postanowieniu - chce odejsc! Potrzebuje tylko troche czasu by odłożyć jakie kolwiek pieniadze. Zeby mieć za co zyc na poczatku. Dostalam namiar ba psychologa. .. jutro zadzwonię umówić się na wizyte. Moze to mnie odrobine wzmocni. Wiem ze będzie ciezko... nawet bardzo, ale to chyba będzie lepsze nizeli obydwoje z moim synkiem mamy się meczyc. (Uswiadomil mi to dzisiejszy, kolejny policzek)

  8. Juz nie raz uslyszalam ze nic nie robie. Ze czym ja moge byc zmeczona skoro siedzę w domu. Coraz wiecej o tym wszystkim mysle i chyba z kazda chwila jestem silniejsza w swoim postanowieniu - chce odejsc! Potrzebuje tylko troche czasu by odłożyć jakie kolwiek pieniadze. Zeby mieć za co zyc na poczatku. Dostalam namiar ba psychologa. .. jutro zadzwonię umówić się na wizyte. Moze to mnie odrobine wzmocni. Wiem ze będzie ciezko... nawet bardzo, ale to chyba będzie lepsze nizeli obydwoje z moim synkiem mamy się meczyc. (Uswiadomil mi to dzisiejszy, kolejny policzek)

  9. mojanati Masz racje to nie jest takie proste - tak po prostu spakowac swoje rzeczy i odejsc do nikad z dzieckiem na rekach, nie majac przy sobie nawet pensa. I ten strach, ze sobie nie poradze, ze zostane samotna matka, ze moje dziecko nie bedzie mialo "taty". Gdyby to bylo takie proste juz dawno zakonczyla bym ta farse. Ciagle naiwnie wierze ze moze stanie sie cud i wkoncu zauwazy ze cos jest nie tak. Nie powiem, kiedy probowalam odejsc, mowilam mu o tym, ze nie chce byc nikim, ze chce miec normalne zycie itp. zmienial sie na chwile, co prawda na bardzo krotka. Moze jakas terapia by nam troche pomogla, ale boje sie odezwac na ten temat, wiem ze reakcja moze byc rozna. Od wysmiania po agresje i rekoczyny. Niby chce zeby moj synek mial tate, ale z drugiej strony nie chce zeby patrzyl na to wszystko i za dobrych kilkanascie lat tez napisal na forum ze czul sie nie kochany przez wlasnego ojca... to wszystko jest bez sensu. Moze gdybym miala prace, pewnie bylo by mi latwiej, wiedzac ze mam jakies swoje pieniadze i z czego zyc. Boje sie chwili, ze moge nie miec na jedzenie czy pieluszki dla malenstwa. Boze i wlasnie stad bieze sie u mnie ta pieprzona depresja, sama nie wiem co byloby lepsze, milion mysli, a tak naprawde nie robie nic w kierunku zeby bylo lepiej. Nie trudno w takiej sytuacji popasc w paranoje.

  10. mojanati Masz racje to nie jest takie proste - tak po prostu spakowac swoje rzeczy i odejsc do nikad z dzieckiem na rekach, nie majac przy sobie nawet pensa. I ten strach, ze sobie nie poradze, ze zostane samotna matka, ze moje dziecko nie bedzie mialo "taty". Gdyby to bylo takie proste juz dawno zakonczyla bym ta farse. Ciagle naiwnie wierze ze moze stanie sie cud i wkoncu zauwazy ze cos jest nie tak. Nie powiem, kiedy probowalam odejsc, mowilam mu o tym, ze nie chce byc nikim, ze chce miec normalne zycie itp. zmienial sie na chwile, co prawda na bardzo krotka. Moze jakas terapia by nam troche pomogla, ale boje sie odezwac na ten temat, wiem ze reakcja moze byc rozna. Od wysmiania po agresje i rekoczyny. Niby chce zeby moj synek mial tate, ale z drugiej strony nie chce zeby patrzyl na to wszystko i za dobrych kilkanascie lat tez napisal na forum ze czul sie nie kochany przez wlasnego ojca... to wszystko jest bez sensu. Moze gdybym miala prace, pewnie bylo by mi latwiej, wiedzac ze mam jakies swoje pieniadze i z czego zyc. Boje sie chwili, ze moge nie miec na jedzenie czy pieluszki dla malenstwa. Boze i wlasnie stad bieze sie u mnie ta pieprzona depresja, sama nie wiem co byloby lepsze, milion mysli, a tak naprawde nie robie nic w kierunku zeby bylo lepiej. Nie trudno w takiej sytuacji popasc w paranoje.

  11. Tak... ale jesli juz zdecydowalabym sie odejsc to nie chce zostac w UK sama. Eh w sumie to sama nie wiem co i jak mam robic. Dziekuje za linki. Napewno je przesledze. Koniecznie muszę znalesc i udac się do specjalisty bo niestety to wszystko odbija się na moim dziecku. Ono rozumie więcej niz nam sie wydaje. Nie chce zeby cierpialo. Przecież to on jest najwazniejszy i o jego dobrze powinnam myslec. MUSZE OSTRO WZIASC SIĘ W GARSC

  12. Tak... ale jesli juz zdecydowalabym sie odejsc to nie chce zostac w UK sama. Eh w sumie to sama nie wiem co i jak mam robic. Dziekuje za linki. Napewno je przesledze. Koniecznie muszę znalesc i udac się do specjalisty bo niestety to wszystko odbija się na moim dziecku. Ono rozumie więcej niz nam sie wydaje. Nie chce zeby cierpialo. Przecież to on jest najwazniejszy i o jego dobrze powinnam myslec. MUSZE OSTRO WZIASC SIĘ W GARSC

  13. Probowalam odejsc. Powstrzymuje mnie kilka rzeczy takich jak brak wsparcia ze strony rodziny. Nie mialabym przez to dokad pojsc. A kolejna sprawa to fakt ze jestesmy od niego zalezni finansowo. Ja nie pracuje ze wzg na dziecko. Przez co tez jestem negowana bo on twierdzi ze nie wiem nic ns temat utrzymania rodziny ani na temat jakiej kolwiek pracy. Nie mam zadnych ale to absolutnie zadnych znajomych. Zrezygnowalam z nich bo nie akceptowal zadnej mojej znajomej. Wolalam zerwac kontakty niz słuchać i tolerowac jeho docinki na kazdym kroku. Bylo mi zwyczajnie wstyd. Boje sie takich miejsc jak domy samotnej matki itp.

×