Skocz do zawartości
Nerwica.com

Agorek 123

Użytkownik
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Agorek 123

  1. Z tego co piszesz jesteś bardzo mądrą i rozsądną dziewczyną więc jestem niemal pewny, że Twoje kłopoty się wkrótce skończą.

    Gdzieś tam wyczytałem, że ludzie obarczeni podobnymi problemami jak my ,mają duszę artysty bo mają ponad przeciętnie rozwiniętą wyobraźnię i to ona płata nam różne figle.

    Coś w tym musi być, ponieważ ja po czterdziestu latach zacząłem rzeźbić i w tej chwili jest to moje źródło utrzymania, zresztą bardzo przyzwoite a nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.

    Więc jak widzisz nie ma takiego złego co by na dobre nie wyszło i co nas nie zabije to nas wzmocni !!!!

    Od kilku lat zajmuję się fotografią,wstawiam je na kilka portali a sprawia mi to dużą przyjemność oraz wypełnia wolny czas.

    http://pedrozo1.fotogalerie.pl/ Jak masz ochotę to możesz zajrzeć .

    Pozdrawiam i musi być dobrze ...

  2. Z tego co piszesz jesteś bardzo mądrą i rozsądną dziewczyną więc jestem niemal pewny, że Twoje kłopoty się wkrótce skończą.

    Gdzieś tam wyczytałem, że ludzie obarczeni podobnymi problemami jak my ,mają duszę artysty bo mają ponad przeciętnie rozwiniętą wyobraźnię i to ona płata nam różne figle.

    Coś w tym musi być, ponieważ ja po czterdziestu latach zacząłem rzeźbić i w tej chwili jest to moje źródło utrzymania, zresztą bardzo przyzwoite a nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.

    Więc jak widzisz nie ma takiego złego co by na dobre nie wyszło i co nas nie zabije to nas wzmocni !!!!

    Od kilku lat zajmuję się fotografią,wstawiam je na kilka portali a sprawia mi to dużą przyjemność oraz wypełnia wolny czas.

    http://pedrozo1.fotogalerie.pl/ Jak masz ochotę to możesz zajrzeć .

    Pozdrawiam i musi być dobrze ...

  3. kizzzzu28, Posłuchaj mnie uważnie ,szczerość to najważniejszy warunek w drodze do prawidłowej diagnozy, przynajmniej wobec psychiatry.Skoro dostałaś tylko tabletki uspakajające na pewno nie powiedziałaś mu prawdy,ponieważ te objawy leczy się silnymi środkami psychotropowymi i tylko to gwarantuje zatrzymanie choroby i wyraźną poprawę.Po tym co na początku napisałaś choroba na którą cierpisz jest już w bardzo zaawansowanym stadium i trzeba ją jak najszybciej zatrzymać,po co masz się męczyć no i im później tym gorzej,dłużej będzie trwała rehabilitacja.

    Nie wstydź się i idź do specjalisty z poradni refundowanej przez NFZ, ponieważ leczenie będziesz miała za darmo a za te pieniądze dostaniesz bardziej nowoczesne leki o mniejszych skutkach ubocznych.Ja wydaję na leki 100 zł miesięcznie.

    Ja też do końca myślałem, że sam poradzę sobie z tą chorobą i szkoda mi teraz tej męczarni którą niepotrzebnie przeszedłem.Podobnie jak Ty wstydziłem się tego i ukrywałem przed innymi nawet przed żoną do czasu kiedy leki zaczęły działać bo dopiero wtedy tak naprawdę uwierzyłem, że to psychika mi wysiadła.Kiedy poczułem się dobrze w nosie miałem co inni pomyślą sobie o mojej chorobie bo raz, że czułem się zdrowy i silny to jeszcze leki w jakimś stopniu wytłumiły moje emocję. Dzisiaj śmieję się z mojej choroby i nie mam problemu aby rozmawiać o niej z kimkolwiek , jestem szczęśliwy, że coś mi pomogło i to jest najważniejsze.

    Dolegliwości żołądkowe powinny ustąpić wraz z ustępowaniem choroby, ponieważ żołądek najbardziej jest narażony kiedy wysiada psychika. Mnie też ciągle bolał żołądek i brałem na to różne środki ale od dawna jest już super .

    Pozdrawiam i liczę, że szybko i odważnie podejmiesz odpowiednią, ponieważ chodzi tutaj o twoje życie,jesteś jeszcze bardzo młoda.

  4. kizzzzu28, Posłuchaj mnie uważnie ,szczerość to najważniejszy warunek w drodze do prawidłowej diagnozy, przynajmniej wobec psychiatry.Skoro dostałaś tylko tabletki uspakajające na pewno nie powiedziałaś mu prawdy,ponieważ te objawy leczy się silnymi środkami psychotropowymi i tylko to gwarantuje zatrzymanie choroby i wyraźną poprawę.Po tym co na początku napisałaś choroba na którą cierpisz jest już w bardzo zaawansowanym stadium i trzeba ją jak najszybciej zatrzymać,po co masz się męczyć no i im później tym gorzej,dłużej będzie trwała rehabilitacja.

    Nie wstydź się i idź do specjalisty z poradni refundowanej przez NFZ, ponieważ leczenie będziesz miała za darmo a za te pieniądze dostaniesz bardziej nowoczesne leki o mniejszych skutkach ubocznych.Ja wydaję na leki 100 zł miesięcznie.

    Ja też do końca myślałem, że sam poradzę sobie z tą chorobą i szkoda mi teraz tej męczarni którą niepotrzebnie przeszedłem.Podobnie jak Ty wstydziłem się tego i ukrywałem przed innymi nawet przed żoną do czasu kiedy leki zaczęły działać bo dopiero wtedy tak naprawdę uwierzyłem, że to psychika mi wysiadła.Kiedy poczułem się dobrze w nosie miałem co inni pomyślą sobie o mojej chorobie bo raz, że czułem się zdrowy i silny to jeszcze leki w jakimś stopniu wytłumiły moje emocję. Dzisiaj śmieję się z mojej choroby i nie mam problemu aby rozmawiać o niej z kimkolwiek , jestem szczęśliwy, że coś mi pomogło i to jest najważniejsze.

    Dolegliwości żołądkowe powinny ustąpić wraz z ustępowaniem choroby, ponieważ żołądek najbardziej jest narażony kiedy wysiada psychika. Mnie też ciągle bolał żołądek i brałem na to różne środki ale od dawna jest już super .

    Pozdrawiam i liczę, że szybko i odważnie podejmiesz odpowiednią, ponieważ chodzi tutaj o twoje życie,jesteś jeszcze bardzo młoda.

  5. Agorek 123, Twój wpis jest chyba lekko bez sensu... mojanati po prostu się boi leczenia

    No może źle się wyraziłem ale chodziło mi o to, że jeżeli choroba tak naprawdę da po D-e ale tak naprawdę, nie ma wtedy znaczenia co przyniesie ulgę terapia czy leki a najlepiej to i to i jeszcze iść do kościoła po natchnienie.

    I czego tu się wstydzić, tego to już zupełnie nie rozumiem, że jestem chory i walczę o własne życie ?

    Ja właśnie często ostatnio rozmawiam o własnej chorobie gdyż wysiada mi pamięć krótka i strasznie jestem senny oraz trudno mi się skupić na mojej pracy i o dziwo wszyscy to rozumieją a 50% chodzi do psychiatry .

  6. Agorek 123, Twój wpis jest chyba lekko bez sensu... mojanati po prostu się boi leczenia

    No może źle się wyraziłem ale chodziło mi o to, że jeżeli choroba tak naprawdę da po D-e ale tak naprawdę, nie ma wtedy znaczenia co przyniesie ulgę terapia czy leki a najlepiej to i to i jeszcze iść do kościoła po natchnienie.

    I czego tu się wstydzić, tego to już zupełnie nie rozumiem, że jestem chory i walczę o własne życie ?

    Ja właśnie często ostatnio rozmawiam o własnej chorobie gdyż wysiada mi pamięć krótka i strasznie jestem senny oraz trudno mi się skupić na mojej pracy i o dziwo wszyscy to rozumieją a 50% chodzi do psychiatry .

  7. gdyby za niepracowanie dawali pieniądze chociaż te 2 tys zł netto no i ludzie tak krzywo nie patrzyli na nie pracującego faceta to nawet nie myślałbym o tym żeby zawodowo pracować. Praca to tylko stres, zapierdol lub nuda, nie wiem jak dla ludzi praca może być sensem życia czasami chciałbym się cofnąć do czasów łowiectwa- zbieractwa wtedy nie było żadnej etatowej pracy i żyło się z tego co się upolowało, znalazło.

    Właściwie takie czasy też by mi odpowiadały bo lubię polować tylko boje się, że zwierzyny mogło by zabraknąć :D

  8. gdyby za niepracowanie dawali pieniądze chociaż te 2 tys zł netto no i ludzie tak krzywo nie patrzyli na nie pracującego faceta to nawet nie myślałbym o tym żeby zawodowo pracować. Praca to tylko stres, zapierdol lub nuda, nie wiem jak dla ludzi praca może być sensem życia czasami chciałbym się cofnąć do czasów łowiectwa- zbieractwa wtedy nie było żadnej etatowej pracy i żyło się z tego co się upolowało, znalazło.

    Właściwie takie czasy też by mi odpowiadały bo lubię polować tylko boje się, że zwierzyny mogło by zabraknąć :D

  9. A co jest złego w nie pracowaniu ?

    Ja jeszcze trzy lata temu miałem większe problemy bo myślałem, że przez pracę się wykończę.

    Spałem góra po cztery godziny a nieraz wcale bo nie mogłem doczekać się do rana.

    Teraz jest już w normie bo przyplątała mi się agorafobia i leki które na nią biorę pomogły i na to.

    Życie jest jak rzeka nie staraj się płynąć pod prąd ...

  10. A co jest złego w nie pracowaniu ?

    Ja jeszcze trzy lata temu miałem większe problemy bo myślałem, że przez pracę się wykończę.

    Spałem góra po cztery godziny a nieraz wcale bo nie mogłem doczekać się do rana.

    Teraz jest już w normie bo przyplątała mi się agorafobia i leki które na nią biorę pomogły i na to.

    Życie jest jak rzeka nie staraj się płynąć pod prąd ...

  11. Po jakim czasie terapia powinna zacząć przynosić efekty?

    Nie wiem, może mnie po prostu życie przerasta ostatnio ze względu na ilość problemów. Po prostu mocno męczę się ze sobą - naprawdę mocno. Nie chciałam brać leków, ale może to będzie jednak lepsze rozwiązanie niż tak się męczyć. Ja tylko zawsze się bałam, że jak się zacznie brać leki to potem trudno przestać. No i poza tym terapia to terapia - może pomóc, a zaszkodzić nie powinna, a leki - to już takie przyznanie się trochę do swojej choroby. Wtedy już ludzie inaczej zaczynają patrzeć.

    Przed chwilą rozmawiałam z moja siostrą i wymieniałam jej ile to osób znam, które się leczą lub leczyły psychiatrycznie i że niektóre są całkiem normalnymi, świetnymi ludźmi. Ona mi powiedziała, że obracam się w dziwnym towarzystwie, bo ona nikogo takiego nie zna.

    Wiesz co, Ty nie masz czym się martwić bo nie jesteś chora skoro masz takie dylematy :bezradny:

  12. Po jakim czasie terapia powinna zacząć przynosić efekty?

    Nie wiem, może mnie po prostu życie przerasta ostatnio ze względu na ilość problemów. Po prostu mocno męczę się ze sobą - naprawdę mocno. Nie chciałam brać leków, ale może to będzie jednak lepsze rozwiązanie niż tak się męczyć. Ja tylko zawsze się bałam, że jak się zacznie brać leki to potem trudno przestać. No i poza tym terapia to terapia - może pomóc, a zaszkodzić nie powinna, a leki - to już takie przyznanie się trochę do swojej choroby. Wtedy już ludzie inaczej zaczynają patrzeć.

    Przed chwilą rozmawiałam z moja siostrą i wymieniałam jej ile to osób znam, które się leczą lub leczyły psychiatrycznie i że niektóre są całkiem normalnymi, świetnymi ludźmi. Ona mi powiedziała, że obracam się w dziwnym towarzystwie, bo ona nikogo takiego nie zna.

    Wiesz co, Ty nie masz czym się martwić bo nie jesteś chora skoro masz takie dylematy :bezradny:

  13. Cześć kizzzzu28 !

    Mam 53 lata .Właśnie przed chwilą przeczytałem Twój wpis,który przypomniał mi objawy mojej własnej choroby,zdiagnozowanej przez psychiatrę jako agorafobia.

    Tak mocno jak Ciebie moja własna wyobraźnia zaczęła mnie oszukiwać dopiero po 40-ce i przez to kupę czasu straciłem zanim trafiłem do psychiatry.

    Najpierw był internista kilka razy, który leczył mnie jakimiś ziołami ale w końcu kiedy zaczął się trochę ze mnie podśmiewać a jego terapia nic nie dawała postanowiłem iść do kardiologa.

    W jednym tygodniu miałem robione trzy razy EKG ale nic nie wykazało a ja co wieczór żegnałem się z życiem i byłem pewien że umrę na serce,cała lewa strona drętwiała mi aż po koniuszki palców.

    Budziłem się w środku nocy i wpadałem w panikę dlaczego się obudziłem,musiałem wychodzić na świeże powietrze ale im głębiej oddychałem tym było gorzej.

    Żołądek mnie bolał praktycznie cały czas brałem różne leki ,trochę pomagały.

    Kiedy tylko znalazłem się w mieście a mieszkam na obrzeżach Łodzi zaczynały się zawroty głowy,duszności i ból w splocie słonecznym,jazda komunikacją miejską to bardzo duże wyzwanie jeżeli nie było tłoku.

    W kulminacyjnym dla mnie momencie nie mogłem już jeździć i chodziłem po dziesięć kilometrów żeby coś załatwić.W marketach ciężko mi było coś kupić gdyż miałem przez cały czas wrażenie, że zaraz zemdleje i wszyscy zwrócą na mnie uwagę,nie mogłem się skupić na zakupach,kręciło mi się w głowie - koszmar

    Podobnie było we wszystkich urzędach gdzie trzeba było czekać. Poczułem się jak osaczone zwierzę a najśmieszniejsze jest to, że rozważałem wszystkie choroby tylko psychikę.

    Ja który od pewnego czasu odnosiłem same sukcesy,w pracy miałem trzykrotnie wyższą pensję od pozostałych pracowników,w domu super wszystko zaplanowane na kilka miesięcy do przodu,kochająca żona,dzieci jak z podręcznika.

    W wieku 40-stu lat rozprawiłem się z chorobą alkoholową i nikotyną co jeszcze bardziej utwierdzało mnie w tym, że co jak co ale psychikę mam wzorową.

    Parę lat zajęło mi zanim poszedłem do gastrologa na gastroskopie bo wiedziałem jak to wygląda i się po prostu jej bałem ale nie była ona potrzebna na szczęście.Pan doktor po krótkim wywiadzie,nawet nie wiem czy pięciominutowym stwierdził, że muszę się zgłosić do psychiatry i on mi pomoże.

    Moje zaskoczenie było ogromne ale nie miałem powodu by mu nie wierzyć i po jakiś trzech miesiącach kiedy znowuż dostałem w kość udałem się do spółdzielni lekarskiej, żeby zapisać się do psychiatry.

    Dalsza część przebiegu mojej choroby jest w innym miejscu tego forum więc nie ma sensu żebym to pisał jeszcze raz, podam Ci odnośnik do tego tekstu albo skopiuję i wkleję to tutaj.

    Pamiętaj, że nie jesteś sama a skoro trafiłaś już do psychiatry to najgorsze jest już za Tobą i od teraz będzie tylko lepiej,jednak nie myśl, że obędzie się to bez wyrzeczeń i trwa to długie lata.

    Pozdrawiam

     

    -- 14 mar 2013, 20:28 --

     

    Cześć !

    Pierwszy raz zajmuję głos na tym forum chociaż leczę agorafobię już piąty rok .Chorobę psychiczną zdiagnozował u mnie gastrolog do którego poszedłem leczyć wrzody na szczęście urojone.Wcześniej byłem u lekarza pierwszej pomocy z objawami choroby serca ale po dwóch EKG i wizycie u kardiologa moja teoria upadła.Ale przecież Wy to wszystko znacie ...

    Leczenie rozpocząłem u psychiatry w spółdzielni a ponieważ za każdą wizytę płaciłem 75 zł dwa razy w tygodniu przepisał mi on lek Anafranil podobno najlepszy a na pewno najtańszy bo wtedy po złotówce

    Zacząłem od jednej tabletki i chociaż ostrzegał mnie, że to silny lek następnego dnia strasznie się przestraszyłem kiedy nie mogłem trafić tyłkiem na krzesełko.Męczarnia trwała około półtora tygodnia a później to już norma czyli lekkie otępienie,duża potliwość która mi strasznie dokuczała ponieważ pracuje fizycznie ale i ustępujące powoli stany lękowe.Po około pół roku głównie ze względu na obciążenie finansowe przeniosłem się do placówki finansowanej przez NFZ.Tam Pan psychiatra nota bene kierownik placówki strasznie się zdziwił. że przyjmuję anafranil i określił go jako lek prymitywny z wieloma negatywnymi objawami Przepisał mi wtedy Lexapro i po około dwóch tygodniach poczułem, że chociaż na chorobę wpływał bardzo podobnie to faktycznie poza lekkim otępieniem nie posiadał wobec mnie innych skutków ubocznych i nawet powróciłem do uprawiania sexu z pozytywnym finałem :great:

    Początkowo brałem 10-kę i przy przy stosowanym objawowo Zomirenie, co by się nie uzależnić, dało się już żyć .Po roku poczułem się dobrze do tego stopnia ,że postanowiłem dalej leczyć się sam odstawiając Lexapro a pozostając objawowo przy Zomirenie , przecież wiedziałem kiedy mniej więcej wystąpią lęki więc brałem go wcześniej.

    Powrót choroby nastąpił dopiero po 1/2 roku ale za to o wiele silniejszy i całe szczęście, że przez cały ten czas chodziłem do poradni i miałem leki.Pierwsze dwa tygodnie były prawdziwym koszmarem ,ponieważ leki zintensyfikowały lęki jeszcze bardziej i z olbrzymim trudem je przetrwałem ale przynajmniej nie mam teraz zakusów co by przerwać kurację.

    Po jakimś czasie, ponieważ lęki całkowicie nie zniknęły i musiałem wspomagać się Zomirenem mój psychiatra podjął decyzję o zwiększeniu dawki do dwóch tabletek po 10 mg . Po tym zabiegu lęki zupełnie ustąpiły bez żadnych skutków ubocznych po około dwóch miesiącach a było to około trzech lat temu.Przez ten czas Zomiren zupełnie odstawiłem a nie lubiłem go brać bo bardzo mnie przytłumiał a z Lexapro przeszedłem na Depralin,Escitil i ostatnio od półtora roku Aciprex, głównie ze względów ekonomicznych.Zmiany tych leków następowały bez żadnych skutków ubocznych,praktycznie niezauważalnie.Choroba zupełnie ustąpiła, do tego stopnia, że w ubiegłym roku zrobiłem Prawo Jazdy w wieku 52-ch lat na co straciłem już zupełnie nadzieję.

    Od ubiegłego roku zauważyłem u siebie wzmożona senność bo spałem po około 10-ęć godzin i jeszcze dwie godziny zajmowało mi dobudzenie oraz kłopoty z pamięcią krótką a ponieważ prowadzę własną działalność jest to dla mnie nader uciążliwe.W tym roku objawy się jeszcze nasiliły,może to być też zmęczenie zimowe ale postanowiłem, że bardziej nacisnę mojego doktora co by coś zaradził.

    Zaproponował mi dwie drogi , powrót do sprawdzonego Lexapro, ponieważ te wszystkie zamienniki wcale nie muszą być takie same a już na pewno Acipreks jest trochę słabszy, bądź spróbowanie nowego leku dla mnie pod nazwą Axyven 75 mg który ponoć ma trochę poprawiać nastrój . Dzisiaj wziąłem drugą tabletkę nowego leku i na razie nie jest źle ale jestem przygotowany na złe samopoczucie przez kilka dni.Po siedmiu dniach mam przejść na 150 mg i wtedy zobaczymy czy pozostaniemy parą oraz pokładane nadzieje się ziszczą.

    Pozdrawiam Was wszystkich i życzę rychłego powrotu do zdrowia. Agorek 123

  14. Cześć kizzzzu28 !

    Mam 53 lata .Właśnie przed chwilą przeczytałem Twój wpis,który przypomniał mi objawy mojej własnej choroby,zdiagnozowanej przez psychiatrę jako agorafobia.

    Tak mocno jak Ciebie moja własna wyobraźnia zaczęła mnie oszukiwać dopiero po 40-ce i przez to kupę czasu straciłem zanim trafiłem do psychiatry.

    Najpierw był internista kilka razy, który leczył mnie jakimiś ziołami ale w końcu kiedy zaczął się trochę ze mnie podśmiewać a jego terapia nic nie dawała postanowiłem iść do kardiologa.

    W jednym tygodniu miałem robione trzy razy EKG ale nic nie wykazało a ja co wieczór żegnałem się z życiem i byłem pewien że umrę na serce,cała lewa strona drętwiała mi aż po koniuszki palców.

    Budziłem się w środku nocy i wpadałem w panikę dlaczego się obudziłem,musiałem wychodzić na świeże powietrze ale im głębiej oddychałem tym było gorzej.

    Żołądek mnie bolał praktycznie cały czas brałem różne leki ,trochę pomagały.

    Kiedy tylko znalazłem się w mieście a mieszkam na obrzeżach Łodzi zaczynały się zawroty głowy,duszności i ból w splocie słonecznym,jazda komunikacją miejską to bardzo duże wyzwanie jeżeli nie było tłoku.

    W kulminacyjnym dla mnie momencie nie mogłem już jeździć i chodziłem po dziesięć kilometrów żeby coś załatwić.W marketach ciężko mi było coś kupić gdyż miałem przez cały czas wrażenie, że zaraz zemdleje i wszyscy zwrócą na mnie uwagę,nie mogłem się skupić na zakupach,kręciło mi się w głowie - koszmar

    Podobnie było we wszystkich urzędach gdzie trzeba było czekać. Poczułem się jak osaczone zwierzę a najśmieszniejsze jest to, że rozważałem wszystkie choroby tylko psychikę.

    Ja który od pewnego czasu odnosiłem same sukcesy,w pracy miałem trzykrotnie wyższą pensję od pozostałych pracowników,w domu super wszystko zaplanowane na kilka miesięcy do przodu,kochająca żona,dzieci jak z podręcznika.

    W wieku 40-stu lat rozprawiłem się z chorobą alkoholową i nikotyną co jeszcze bardziej utwierdzało mnie w tym, że co jak co ale psychikę mam wzorową.

    Parę lat zajęło mi zanim poszedłem do gastrologa na gastroskopie bo wiedziałem jak to wygląda i się po prostu jej bałem ale nie była ona potrzebna na szczęście.Pan doktor po krótkim wywiadzie,nawet nie wiem czy pięciominutowym stwierdził, że muszę się zgłosić do psychiatry i on mi pomoże.

    Moje zaskoczenie było ogromne ale nie miałem powodu by mu nie wierzyć i po jakiś trzech miesiącach kiedy znowuż dostałem w kość udałem się do spółdzielni lekarskiej, żeby zapisać się do psychiatry.

    Dalsza część przebiegu mojej choroby jest w innym miejscu tego forum więc nie ma sensu żebym to pisał jeszcze raz, podam Ci odnośnik do tego tekstu albo skopiuję i wkleję to tutaj.

    Pamiętaj, że nie jesteś sama a skoro trafiłaś już do psychiatry to najgorsze jest już za Tobą i od teraz będzie tylko lepiej,jednak nie myśl, że obędzie się to bez wyrzeczeń i trwa to długie lata.

    Pozdrawiam

     

    -- 14 mar 2013, 20:28 --

     

    Cześć !

    Pierwszy raz zajmuję głos na tym forum chociaż leczę agorafobię już piąty rok .Chorobę psychiczną zdiagnozował u mnie gastrolog do którego poszedłem leczyć wrzody na szczęście urojone.Wcześniej byłem u lekarza pierwszej pomocy z objawami choroby serca ale po dwóch EKG i wizycie u kardiologa moja teoria upadła.Ale przecież Wy to wszystko znacie ...

    Leczenie rozpocząłem u psychiatry w spółdzielni a ponieważ za każdą wizytę płaciłem 75 zł dwa razy w tygodniu przepisał mi on lek Anafranil podobno najlepszy a na pewno najtańszy bo wtedy po złotówce

    Zacząłem od jednej tabletki i chociaż ostrzegał mnie, że to silny lek następnego dnia strasznie się przestraszyłem kiedy nie mogłem trafić tyłkiem na krzesełko.Męczarnia trwała około półtora tygodnia a później to już norma czyli lekkie otępienie,duża potliwość która mi strasznie dokuczała ponieważ pracuje fizycznie ale i ustępujące powoli stany lękowe.Po około pół roku głównie ze względu na obciążenie finansowe przeniosłem się do placówki finansowanej przez NFZ.Tam Pan psychiatra nota bene kierownik placówki strasznie się zdziwił. że przyjmuję anafranil i określił go jako lek prymitywny z wieloma negatywnymi objawami Przepisał mi wtedy Lexapro i po około dwóch tygodniach poczułem, że chociaż na chorobę wpływał bardzo podobnie to faktycznie poza lekkim otępieniem nie posiadał wobec mnie innych skutków ubocznych i nawet powróciłem do uprawiania sexu z pozytywnym finałem :great:

    Początkowo brałem 10-kę i przy przy stosowanym objawowo Zomirenie, co by się nie uzależnić, dało się już żyć .Po roku poczułem się dobrze do tego stopnia ,że postanowiłem dalej leczyć się sam odstawiając Lexapro a pozostając objawowo przy Zomirenie , przecież wiedziałem kiedy mniej więcej wystąpią lęki więc brałem go wcześniej.

    Powrót choroby nastąpił dopiero po 1/2 roku ale za to o wiele silniejszy i całe szczęście, że przez cały ten czas chodziłem do poradni i miałem leki.Pierwsze dwa tygodnie były prawdziwym koszmarem ,ponieważ leki zintensyfikowały lęki jeszcze bardziej i z olbrzymim trudem je przetrwałem ale przynajmniej nie mam teraz zakusów co by przerwać kurację.

    Po jakimś czasie, ponieważ lęki całkowicie nie zniknęły i musiałem wspomagać się Zomirenem mój psychiatra podjął decyzję o zwiększeniu dawki do dwóch tabletek po 10 mg . Po tym zabiegu lęki zupełnie ustąpiły bez żadnych skutków ubocznych po około dwóch miesiącach a było to około trzech lat temu.Przez ten czas Zomiren zupełnie odstawiłem a nie lubiłem go brać bo bardzo mnie przytłumiał a z Lexapro przeszedłem na Depralin,Escitil i ostatnio od półtora roku Aciprex, głównie ze względów ekonomicznych.Zmiany tych leków następowały bez żadnych skutków ubocznych,praktycznie niezauważalnie.Choroba zupełnie ustąpiła, do tego stopnia, że w ubiegłym roku zrobiłem Prawo Jazdy w wieku 52-ch lat na co straciłem już zupełnie nadzieję.

    Od ubiegłego roku zauważyłem u siebie wzmożona senność bo spałem po około 10-ęć godzin i jeszcze dwie godziny zajmowało mi dobudzenie oraz kłopoty z pamięcią krótką a ponieważ prowadzę własną działalność jest to dla mnie nader uciążliwe.W tym roku objawy się jeszcze nasiliły,może to być też zmęczenie zimowe ale postanowiłem, że bardziej nacisnę mojego doktora co by coś zaradził.

    Zaproponował mi dwie drogi , powrót do sprawdzonego Lexapro, ponieważ te wszystkie zamienniki wcale nie muszą być takie same a już na pewno Acipreks jest trochę słabszy, bądź spróbowanie nowego leku dla mnie pod nazwą Axyven 75 mg który ponoć ma trochę poprawiać nastrój . Dzisiaj wziąłem drugą tabletkę nowego leku i na razie nie jest źle ale jestem przygotowany na złe samopoczucie przez kilka dni.Po siedmiu dniach mam przejść na 150 mg i wtedy zobaczymy czy pozostaniemy parą oraz pokładane nadzieje się ziszczą.

    Pozdrawiam Was wszystkich i życzę rychłego powrotu do zdrowia. Agorek 123

  15. Witam

    Trafiłem na to forum w związku z agorafobią z którą borykam się od wielu lat ale od pięciu ją leczę i nie jest źle.

    Też jestem alkoholikiem lecz nie piję już prawie 13-cie lat i tyle samo nie palę, rzuciłem te nałogi równocześnie jednego dnia po moich imieninach które trwały kilka dni.

    Najgorszy był pierwszy rok, ponieważ założyłem sobie, że już się nigdy nie napiję ale zupełnie w to nie wierzyłem a mózg pracował jeszcze po staremu.

    Miałem wszywkę na osiem miesięcy a przynajmniej tak mi powiedział lekarz którego znalazłem w gazecie ale nie sprawdzałem tego. Wcześniej od kilku lat próbowałem przestać pić i miałem przerwy miesięczne,

    dwumiesięczne a nawet ostatnią półroczną jednakowoż podczas tych prób zawsze myślałem o alkoholu i nie wierzyłem tak naprawdę w sukces.

    Po tej przerwie półrocznej kiedy wróciłem do picia zrozumiałem, że sam nie dam rady i musi mi ktoś pomóc.Poszedłem do przychodni od uzależnień oraz do AA .Po wywiadzie tu i tu zdecydowałem się, że spróbuję w przychodni gdzie dawali tabletki już nie pamiętam nazwy,tylko dlatego że mieszkałem i pracowałem pod miastem więc uczęszczanie na spotkania AA miałbym bardzo utrudnione.

    Tabletki dostałem do domu, ponieważ nie mogłem tam się stawiać co drugi dzień i brałem je regularnie przez około 3-y miesiące,to był jakiś sposób bo wypicie dwóch piw podczas kuracji było sukcesem gdyż strasznie podnosiło się ciśnienie i wydawało mi się iż zaraz eksploduję.

    Po trzech miesiącach jakaś imprezka (chyba wesele) na której wypadało być a ponieważ spodziewałem się tam alkoholu nie brałem tabletek od tygodnia,popiłem ale bez agonii i znowuż uwierzyłem, że można pić bezpiecznie.Jak to się skończyło wszyscy wiecie.

    Byłem zmotywowany i od dłuższego czasu myślałem ,że picie jest bardzo złe, że przegrywam a do dzisiaj nie nauczyłem się przegrywać,że mam żonę która mnie kocha i strasznie cierpi ,że mam dzieci które się mnie boją,że mam fajne hobby wędkarstwo.Po nocach marzyłem, że już nie piję i że ja im wszystkim pokażę jaki jestem silny oraz ,że nie jestem ofiarą losu tak jak im się wydaje .

    Po pół roku spróbowałem znowuż tym razem z wszywką i się udało nie piję do dzisiaj ale dopiero po roku uwierzyłem w to, iż mogę nie pić już nigdy.

    Co ciekawsze tak się wcześniej zaprogramowałem tym negatywnym myśleniem o alkoholu, że wcale mnie do niego nie ciągnęło i nie ciągnie po dziś dzień.

    Żeby nie myśleć o piciu rzuciłem się w wir pracy którą zresztą bardzo lubię pod każdą postacią oraz w wędkarstwo które jeszcze bardziej zacząłem intensyfikować oraz pielęgnować.

    Każdą zbędną złotówkę kiedyś przepijaną lokowałem teraz w hobby co by mnie nie kusiło i we wszystkie wolne chwilę byłem na rybach, praktycznie nie było czasu na picie a nawet na myślenie o nim.

    Rok mi minął jak z bata strzelił i przez ten czas wszystko mi się poukładało w życiu ( ciąg sukcesów w domu , pracy ) ale co dużo ważniejsze w głowie,zacząłem myśleć kategoriami i priorytetami z czasów bez alkoholu.

    W wędkarstwie osiągnąłem stan upojenia tzn. łowię bardzo dużo i na najlepszym możliwym sprzęcie a przynęt mam tyle ( uprawiam spining ),że zabierając ich czwartą część ledwo je dźwigam.

    Od trzech lat zacząłem też fotografować bowiem będąc na rybach niejednokrotnie widzi się ,szczególnie rano ,niesamowite widoki które postanowiłem uwiecznić oraz publikować na różnych portalach foto.

    Napisałem u Was tych kilka słów nie po to żeby się pochwalić bo już od dawna mi na tym nie zależy,to było mi potrzebne na początku,tylko po to żeby Ci wszyscy którzy próbują skończyć z tym nałogiem uwierzyli, że to jest naprawdę możliwe tylko trzeba ciągle próbować i chwytać się wszystkich możliwych sposobów aż się w końcu uda bo warto .

    Dobrze też jest ciągle myśleć o negatywnych aspektach picia tej substancji aż w końcu nasz mózg się odpowiednio zaprogramuje jak komputer i wtedy będzie nam o wiele łatwiej to rzucić.

    Znaleźć sobie jakieś hobby co by nie mieć wolnego czasu i pielęgnować je w sobie aż stanie się prawie nałogiem.

    Pozdrawiam Was wszystkich ! Jeśli kogoś zmotywuje mój wpis bądź chociaż trochę pomoże,będę bardzo szczęśliwy.

  16. Witam

    Trafiłem na to forum w związku z agorafobią z którą borykam się od wielu lat ale od pięciu ją leczę i nie jest źle.

    Też jestem alkoholikiem lecz nie piję już prawie 13-cie lat i tyle samo nie palę, rzuciłem te nałogi równocześnie jednego dnia po moich imieninach które trwały kilka dni.

    Najgorszy był pierwszy rok, ponieważ założyłem sobie, że już się nigdy nie napiję ale zupełnie w to nie wierzyłem a mózg pracował jeszcze po staremu.

    Miałem wszywkę na osiem miesięcy a przynajmniej tak mi powiedział lekarz którego znalazłem w gazecie ale nie sprawdzałem tego. Wcześniej od kilku lat próbowałem przestać pić i miałem przerwy miesięczne,

    dwumiesięczne a nawet ostatnią półroczną jednakowoż podczas tych prób zawsze myślałem o alkoholu i nie wierzyłem tak naprawdę w sukces.

    Po tej przerwie półrocznej kiedy wróciłem do picia zrozumiałem, że sam nie dam rady i musi mi ktoś pomóc.Poszedłem do przychodni od uzależnień oraz do AA .Po wywiadzie tu i tu zdecydowałem się, że spróbuję w przychodni gdzie dawali tabletki już nie pamiętam nazwy,tylko dlatego że mieszkałem i pracowałem pod miastem więc uczęszczanie na spotkania AA miałbym bardzo utrudnione.

    Tabletki dostałem do domu, ponieważ nie mogłem tam się stawiać co drugi dzień i brałem je regularnie przez około 3-y miesiące,to był jakiś sposób bo wypicie dwóch piw podczas kuracji było sukcesem gdyż strasznie podnosiło się ciśnienie i wydawało mi się iż zaraz eksploduję.

    Po trzech miesiącach jakaś imprezka (chyba wesele) na której wypadało być a ponieważ spodziewałem się tam alkoholu nie brałem tabletek od tygodnia,popiłem ale bez agonii i znowuż uwierzyłem, że można pić bezpiecznie.Jak to się skończyło wszyscy wiecie.

    Byłem zmotywowany i od dłuższego czasu myślałem ,że picie jest bardzo złe, że przegrywam a do dzisiaj nie nauczyłem się przegrywać,że mam żonę która mnie kocha i strasznie cierpi ,że mam dzieci które się mnie boją,że mam fajne hobby wędkarstwo.Po nocach marzyłem, że już nie piję i że ja im wszystkim pokażę jaki jestem silny oraz ,że nie jestem ofiarą losu tak jak im się wydaje .

    Po pół roku spróbowałem znowuż tym razem z wszywką i się udało nie piję do dzisiaj ale dopiero po roku uwierzyłem w to, iż mogę nie pić już nigdy.

    Co ciekawsze tak się wcześniej zaprogramowałem tym negatywnym myśleniem o alkoholu, że wcale mnie do niego nie ciągnęło i nie ciągnie po dziś dzień.

    Żeby nie myśleć o piciu rzuciłem się w wir pracy którą zresztą bardzo lubię pod każdą postacią oraz w wędkarstwo które jeszcze bardziej zacząłem intensyfikować oraz pielęgnować.

    Każdą zbędną złotówkę kiedyś przepijaną lokowałem teraz w hobby co by mnie nie kusiło i we wszystkie wolne chwilę byłem na rybach, praktycznie nie było czasu na picie a nawet na myślenie o nim.

    Rok mi minął jak z bata strzelił i przez ten czas wszystko mi się poukładało w życiu ( ciąg sukcesów w domu , pracy ) ale co dużo ważniejsze w głowie,zacząłem myśleć kategoriami i priorytetami z czasów bez alkoholu.

    W wędkarstwie osiągnąłem stan upojenia tzn. łowię bardzo dużo i na najlepszym możliwym sprzęcie a przynęt mam tyle ( uprawiam spining ),że zabierając ich czwartą część ledwo je dźwigam.

    Od trzech lat zacząłem też fotografować bowiem będąc na rybach niejednokrotnie widzi się ,szczególnie rano ,niesamowite widoki które postanowiłem uwiecznić oraz publikować na różnych portalach foto.

    Napisałem u Was tych kilka słów nie po to żeby się pochwalić bo już od dawna mi na tym nie zależy,to było mi potrzebne na początku,tylko po to żeby Ci wszyscy którzy próbują skończyć z tym nałogiem uwierzyli, że to jest naprawdę możliwe tylko trzeba ciągle próbować i chwytać się wszystkich możliwych sposobów aż się w końcu uda bo warto .

    Dobrze też jest ciągle myśleć o negatywnych aspektach picia tej substancji aż w końcu nasz mózg się odpowiednio zaprogramuje jak komputer i wtedy będzie nam o wiele łatwiej to rzucić.

    Znaleźć sobie jakieś hobby co by nie mieć wolnego czasu i pielęgnować je w sobie aż stanie się prawie nałogiem.

    Pozdrawiam Was wszystkich ! Jeśli kogoś zmotywuje mój wpis bądź chociaż trochę pomoże,będę bardzo szczęśliwy.

×