Skocz do zawartości
Nerwica.com

niebieskie.niebo

Użytkownik
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez niebieskie.niebo

  1. Samotni ludzie to więksi wojownicy niż Aleksander Wielki :smile: Samotnośc samotnościa , wszystko byłoby ok gdyby nie to że siedze kilkanascie godzin przy kompie :twisted:

    To nie siedź ;]

  2. Ludzi nie zmienisz, zresztą pewnie sam po poparzyłbym na ciebie "krzywo", ale co z tego? Powinnaś się się wtedy do mnie pogardliwie uśmiechnąć albo pokazać fakasa :) Bo czy to moja sprawa? Nie. Ludzie myślą różne rzeczy, mówią różne rzeczy. Pewnie ty również kogoś oceniałaś nie raz pochopnie. Taka nasza niewdzięczna natura. Więc sama wiesz czego musisz się nauczyć, innego wyjścia nie widzę.

  3. Paweł93, zalecałabym wizytę u psychoterapeuty

    :) Odpowiedź na wszystko. Jestem cipką - idź do psychoterapeuty. Mam raka - idź do psychoterapeuty. Może powinniście zainstalować tu jakiegoś bota, który by każdemu kto założył wątek, odpisywał - idźcie do psychologa albo do psychoterapeuty ;D Po co się wysilać?

  4. Chcesz mieć dziewczynę to zacznij coś działać w tym kierunku. NIC w życiu co jest dobre nie przychodzi łatwo . Trzeba być twardym, dbać o siebie i o bliskich, a na resztę mieć wyjebane. Jak ktoś ci mówi, że jesteś śmieciem to powiedz mu, że spierdalał i tyle, nawet jeśli mówi to twój ojciec. Takich pizd co lubią sobie podreperować swoje niskie ego jest pełno i spotkasz ich w chuj dużo. Więc albo wyrobisz sobie tarcze wyjebki na takich przychlastów, albo będziesz wiecznie płakał bo jakiś frajer cie obrazi.

     

    Walnij się w twarz, popatrz czy coś tam jeszcze masz pomiędzy nogami, jeśli tak to na pewno znajdziesz w sobie siłę, żeby przezwyciężyć to całe gówno. Wielu się udało.

  5. Jeśli już będzie desperacko samotni to może cie sobie zawsze stworzyć tulpe. Ludzie są chujami, więc pozostaje taka tulpa, która nie wbije wam noża w plecy jak będziecie słabi ;]

  6. Jakbym miał się sam diagnozować to wyszło, że mam z 10 zaburzeń ;p Opisy są tak skonstruowane, że pasują do na prawdę wielu ludzi, więc jeśli ktoś podejrzewa, że coś ma to powinien udać się do dobrego psychiatry lub psychologa. Podkreślam dobrego bo w tej branży pracuje tyle patałachów i osób z własnymi problemami, że szok :shock: Jak to jeden psycholog pisał, że u niego kupa ludzi na studiach sama miała depresje, nerwice, zaburzenia seksualne. Jak taki ktoś ma kogoś dobrze wyleczyć skoro sobie sam ze sobą nie radzi?

     

    -- 21 maja 2013, 12:48 --

     

    Z resztą z psychologią jest wiele problemów. Nikt np. nie zmierzył jej realnej skuteczności. Jeden naukowiec wysunął tezę, że duża część wyleczeń z depresji nie jest zasługą psychologów, ...a czasu ;] Żeby byc dobrym psychologiem to dość, że trzeba mieć błyskotliwy, przenikliwy umysł to jeszcze wysoki socialskill i poziom empatii. Takie combo jest rzadkie i o ile w prostych, banach przypadkach większość psychologów coś tam pomoże, to przy bardziej skomplikowanych, większość leży i kwiczy.

     

    Podobała mi się książka k-pax. Główny bohater leczył w prosty sposób skomplikowane schorzenia, bo je rozumiał. Uważam, że siła leży w prostocie. Jak słyszę, że o takich patologiach jak pięcioletnia terapia nie przynosząca żadnych długotrwałych rezultatów to mnie krew zalewa.

     

    -- 21 maja 2013, 12:48 --

     

    Jakbym miał się sam diagnozować to wyszło, że mam z 10 zaburzeń ;p Opisy są tak skonstruowane, że pasują do na prawdę wielu ludzi, więc jeśli ktoś podejrzewa, że coś ma to powinien udać się do dobrego psychiatry lub psychologa. Podkreślam dobrego bo w tej branży pracuje tyle patałachów i osób z własnymi problemami, że szok :shock: Jak to jeden psycholog pisał, że u niego kupa ludzi na studiach sama miała depresje, nerwice, zaburzenia seksualne. Jak taki ktoś ma kogoś dobrze wyleczyć skoro sobie sam ze sobą nie radzi?

     

    -- 21 maja 2013, 12:48 --

     

    Z resztą z psychologią jest wiele problemów. Nikt np. nie zmierzył jej realnej skuteczności. Jeden naukowiec wysunął tezę, że duża część wyleczeń z depresji nie jest zasługą psychologów, ...a czasu ;] Żeby byc dobrym psychologiem to dość, że trzeba mieć błyskotliwy, przenikliwy umysł to jeszcze wysoki socialskill i poziom empatii. Takie combo jest rzadkie i o ile w prostych, banach przypadkach większość psychologów coś tam pomoże, to przy bardziej skomplikowanych, większość leży i kwiczy.

     

    Podobała mi się książka k-pax. Główny bohater leczył w prosty sposób skomplikowane schorzenia, bo je rozumiał. Uważam, że siła leży w prostocie. Jak słyszę o takich patologiach jak pięcioletnia terapia nie przynosząca żadnych długotrwałych rezultatów to mnie krew zalewa.

  7. niebieskie.niebo, podajesz przykłady ekstremalne, takich ludzi nie ma zbyt wielu i nie są żadnym wzorem do naśladowania. osiągnęli sukces, a nie każdemu zależy na sukcesie. gdyby każdy się wzorował na Jobsie to mielibyśmy mnóstwo niespełnionych frustratów. Sztuką jest być sobą i odnaleźć swoje powołanie, a nie porównywać się do innych.

     

    Na swojej drodze próbowałam różnych rzeczy i szukałam można powiedzieć intensywnie. mieszkałam w 3 różnych miastach w różnych częściach Polski, studiowałam na 3 uczelniach wyższych i w jednej szkole policealnej, w sumie 4 różne kierunki/specjalności, do tego wydałam kilka tys złotych na różne mniej lub bardziej przydatne kursy, łącznie z czytaniem fotograficznym, psychografologią i szkoleniem psów. nie mam sobie nic do zarzucenia bo nie siedziałam na dupie marząc że nagle wszystko się odmieni tylko szukałam. chodziłam do psychologów, doradców zawodowych i wypełniałam testy. żadne z moich działań nie dało mi wiatru w skrzydła, nie miałam wizji rozwoju w żadnej dziedzinie. i o tym jest mój wątek. próbowałam, szukałam, nie znalazłam, jestem załamana, ale bez sensu jest przyznawać, że jestem do niczego. tak o sobie myślę, że się do niczego nie nadaję, wywnioskowałam na podstawie moich doświadczeń, ale nie mam zamiaru się poddawać, bo może za miesiąc, może za 2 lata, przeczytam artykuł w gazecie, spotkam na ulicy człowieka, albo mnie olśni pod prysznicem i znajdę swoją "działkę", w której się będę realizować. To, że nie będę drugim Jobsem nie znaczy, że nie zasługuję na szacunek i zrozumienie.

     

    3 razy zmienianie miejsca zamieszkania też jest ryzykiem, tym bardziej że miałam 1 walizkę i 0 znajomych w nowym mieście. rzucanie studiów też jest ryzykiem. tak samo wyciąganie paru tys zł na kursy, po których wszystko mogło się potoczyć inaczej, ale nie wyszło.

     

    ...nawet na kursie hipnozy byłam.

    A ile trwała twoja najdłuższa terapia? Ukończyłaś wszystkie te kursy i studia? Może jesteś ekstremalnym przypadkiem słomianego zapału? Interesujesz się czymś np. 5lat?

  8. Tylko, że oni na prawdę szukali.

     

    trudno zakładać, że tylko oni.

    Prawda jest taka, że jeśli chcesz na prawdę szukać to musisz zaryzykować - może się to skończyć albo dobrze albo źle. Można też wieść raczej spokojne i pozornie bezpieczne życie takie jakie ja chcę i większość.

     

    Chcesz zarabiać naprawdę dużo pieniędzy - trzeba ryzykować. Nie słyszałem o przypadku, że ktoś dorobił się sam majątku nie ryzykując.

    Chcesz poznać świat - ktoś cię może po drodze zabić, zgwałcić, okraść - to też ryzyko.

    Chcesz zostać sportowcem -trzeba się temu całkowicie poświęcić to też bardzo duże ryzyko, bo co się stanie jeśli nie osiągniesz sukcesu?

    Chcesz na prawdę poznać siebie - możesz się dokopać do jakiegoś gówna, może się okazać, że nie jesteś aż taki dobry jak myślałeś itp, możesz też ześwirować

     

    Stallone chciał zostać aktorem, ale miał sparaliżowaną część twarzy i nikt go nie chciał. Był tak biedny, że sprzedał biżuterie swojej żony, a ona gdy się o tym dowiedziała to go rzuciła. Na końcu musiał sprzedać swojego kochanek psa. Jednak wpadł na pomysł na scenariusz gdy oglądał walkę Muhammada Aliego - film miał się nazywać rocky. Nikt tego nie chciał, poza jedną firmą. Stallone podał jednak jeden warunek - ma zagrać główną rolę. Nie zgodzili się. Chcieli za to dać więcej kasy za scenariusz, on się nie zgadzał. I tak to trwało, aż w końcu zgodzili się, ale dali mu mało kasy. Co zrobił po tym stallone? Oczywiście chciał odkupić swojego psa. Stał pod sklepem, gdzie go sprzedał, kilka dni aż spotkał nowego właściciela. Odkupił swego psa za kilkadziesiąt tysięcy dolców i drugoplanowa rolę tego gościa w filmie.

     

    -- 20 maja 2013, 12:02 --

     

    miał farta, miał talent i intuicję, spotkał odpowiednich ludzi, jak raz udało mu się wejść na odpowiednią drogę to już złapał się tego i nie odpuścił pomimo trudności. widać że miał wizję i uparcie dążył do realizacji. bo widział w tym SENS. i to mu dawało napęd.

    czego jeszcze nie rozumiesz? my nie mamy takiej wizji, nie odkryliśmy talentów i nie widzimy sensu. a tego właśnie chcemy i szukamy. z pasją się czemuś poświęcać.

    Widzisz to różni się nasze postrzeganie - on sobie wszystko stworzył sam jak przedsiębiorca czy artysta i używał ludzi jako narzędzi, którzy pomogą mu zrealizować jego wizję. Prawda jest taka, że on by się wszędzie odnalazł jak nie w apple to np. w pixarze przy produkcji bajek albo jeszcze gdzieś indziej. To był typ człowieka, który sam przecierał szlaki, a nie liczył, że ktoś czy coś za niego to zrobi.

     

    -- 20 maja 2013, 12:26 --

     

    Nawet Budda sporo ryzował opuszczając królewski pałac i ruszając w świat, żeby odnaleźć własną duchową drogę. Popełnił tez błąd idąc w kierunki ascezy i umęczenia ciała, co było popularne w jego czasach. O mały przypłaciłby to swoim życiem.

  9. Chodzi mi o to, że Jobs też szukał i błądził, miał po prostu farta że znalazł. My jesteśmy na etapie szukania swojej "działki". Każdemu się czasem wydaje że jest do niczego i nie ma żadnych umiejętności, albo próbuje wielu rzeczy i ciągle nie może trafić. I co z tego? Nie każdy musi znaleźć sens życia przed 30.

    Nie miał farta. Jak go wywalili z apple [ z własnej firmy ;)] to rozkręcił następny biznes, który okazał się nie wypałem. Równolegle pomógł finansowo pixarowi i stał się jego szefem. Ten facet nie miał żadnych wyspecjalizowanych umiejętności, był na skrzyżowaniu technologi i sztuki. Miał jednak talent w manipulowaniu innymi i niesamowitą intuicję. Też był strasznie chwiejny emocjonalnie, potrafił się rozpłakać jak ktoś go pojechał i potrafił doprowadzić innych do płaczu. Miał córkę do której nie chciał się przyznać, udawał, że to niego i twierdził, że jego dziewczyna się puszczała, był wybuchowy.

     

    Jak się interesujesz życiem duchowym idź w tę stronę i tyle. Nie masz rodziny i pewnie większych zobowiązań, więc jesteś wolna. Jedź to Azji z jakąś grupą, może tam odnajdziesz to czego tak bardzo szukasz.

  10. Interesuje się życiem niezwykłych ludzi i ostatnio czytałem biografię Jobsa. Facet również szukał swojego miejsca w życiu jak był młody; brał LSD, interesował się buddyzmem ZEN, był nawet w jakieś sekcie. Pojechał do Azji w poszukiwaniu sensu. Niczego nie znalazł. Jego pasją i sensem okazało się tworzenie produktów, które są amazing.

     

    Jakiś gościu interesował się nlp, pua i tak dalej, poszedł na studia psychologiczne i teraz jest jednym z najlepszych Coachów w Polsce.

     

    Ja się interesuje informatyką, filozofią i ogólnie pojętymi historiami i chciałbym iść w tym kierunku. Jeśli mi się nie uda to moje zainteresowania pozostawię jako hobby i tyle.

     

    Jednak nie każde życie kończy się dobrze chociażby autentyczna historia z filmu into the wild, gdzie chłop zginął z powodu swojej głupoty i braku przygotowania. Inni osiągają jakiś sukces, ale nie potrafią sobie dalej poradzić ze sobą i wpadają w nałogi. Ja mogę skończyć jako no-life bez żadnych perspektyw i szans - cholernie mnie to dołuje, ale jest prawda, a przed nią nie warto uciekać.

     

    -- 20 maja 2013, 10:33 --

     

    Po pierwsze tacy się urodziliśmy i tacy jesteśmy, nie musimy nikomu niczego udowadniać i mamy prawo żyć po swojemu.

    Nie każdy musi wyjeżdżać do dżungli i udowadniać coś całemu światu. Ja np nie czuję potrzeby robienia niezwykłych rzeczy, bo mam w dupie ten świat, dla mnie niezwykłe będzie pogłębienie medytacji lub opanowanie technik oddychania albo jak zacznę regularnie biegać i nikomu nic do tego co robię ze swoim czasem. Naukowcem też nie każdy może zostać, jest coś takiego jak predyspozycje zawodowe i niestety jak ktoś u siebie ich nie widzi to się nie może rozwijać zawodowo. Poza tym nie każdy ma ochotę całe życie świrować i w 100% się czemuś poświęcać, jak to Amerykanie mają w zwyczaju. My normalnie żyjemy w polskiej rzeczywistości i znaczną część czasu poświęcamy na pracę lub jej szukanie.

    No to o co ci chodzi? Sama sobie odpowiedziałaś na swoje pytanie w temacie.

     

    Ktoś tam pisał, że życie to droga. Nie zgadzam się, raczej przypomina labirynt albo las, które można skończyć na pierdyliard sposobów. Fajnie jest to ukazane w filmie efekt motyla.

  11. Doskonalę rozumiem o co wam chodzi, jesteście romantykami. Szukacie tego nieuchwytnego sensu życia, czegoś czemu moglibyście poświęcić życie, coś co dawałoby by wam kopa i szczęście. Dlatego są ludzie np. w USA, którzy powiedzieli fuck you cywilizacja i mieszkają w dżungli. Część poświęciła swoje życie nauce, inni sztuce, a jeszcze inni rozwoju duchowemu. Więc co was powstrzymuje? Nie wierzę, że przez tyle lat szukaliście tego czegoś i nic nie znaleźliście. Albo tylko udajecie albo walicie głową w mur z nadzieją, że za tym murem jest jakiś raj.

     

    Niezwykli ludzie robią niezwykle rzeczy, a wy co zrobiliście skoro uważacie się za tych lepszych?

  12. niebieskie.niebo,
    Nie chodzi o to samo. Cel sobie sam wyznaczam i nie muszę go osiągnąć. Sens to jest pytanie dlaczego, a cel gdzie i jak. Smith pyta się Neo dlaczego, a on odpowiada bo tak wybrałem. Neo nie potrzebował sensu.

     

    sens to jest pytanie dlaczego? hehe no właśnie a 'dlaczego' to inaczej w 'jakim celu'? :)

     

    i sens nie musi być metafizyczny to już wcześniej zauważyłem, że koniecznie tak to postrzegacie dlatego są nieporozumienia, bo np. ja zupełnie o czymś innym pisałem.

    Czyli sensem życia jest śmierć bo to jej cel. Problem solved.

     

    Wiem, że wielu używa słowa cel zamiast sensu, nawet tak jest na wiki, ale uważam, że to nie jest do końca to samo. Np. idę sobie gdzieś, celem może być samo chodzenie, ale nie musi mieć to sensu. Po prostu sobie idę.

     

    Sens życia oznacza, że zostałeś po coś stworzony i to jest ważne. Cel natomiast sobie sam wyznaczam, nie musi mieć to żadnego sensu, nie muszę go osiągnąć. Mogę całe życie rozwiązywać i zawiązywać swoje sznurówki. Jaki jest w tym sens? Żaden.

  13. ;)

     

    ok ok nie drążmy już tematu.

     

    wracając do głownego to wydaje mi się, że piszecie o dwóch różnych sprawach, szukanie sensu, kojarzy się niektórym z koniecznie czymś mistycznym, więc negują te osoby ten sens a jednocześnie same gdzieniegdzie wplątują jakieś "plany na życie", "wiedzę co należy ze swoim życiem robić" itp. zwroty.

     

    tym samym choć oficjalnie przecząc sami przyznają autorce rację o istnieniu pewnych potrzeb.

    Można przez całe życie szukać ideału i nigdy go nie znaleźć albo zaakceptować rzeczywistość i czerpać z niej przyjemność. Ja sensu nie potrzebuje, ale jakiegoś celu. Chciałbym iść z przyjaciółmi się upić i robić głupoty, potem znaleźć sobie dziewczynę z którą czułbym się dobrze. Chciałby zajmować się czymś czego bym nie nienawidził i mieć na tyle wolnego czasu i pieniędzy, żeby móc pielęgnować swoje hobby. Chciałbym raz na jakiś gdzieś sobie pojechać, podróżować. Chciałbym mieć jakieś wyzwania. To by mi wystarczyło, aż za bardzo.

  14. chamstwo i ocenianie mojego życia. skąd wiesz może już naszła mnie chęć na rodzinę i dziecko ale z jakichś powodów tego nie mam? nie wiem jakim prawem komentujesz moje życiowe wybory, moja sprawa czy i kiedy będę miała dzieci a takie chamskie uwagi o końcu daty ważności zostaw dla swojej dziewczyny/żony jak będziesz ją wymieniał na młodszy model.

    Widzisz może na tym polega twój problem? Nigdzie nikogo nie obraziłem, nie oceniałem. To tak jakby powiedzieć do 30 letniego prawiczka, że jest 30 letnim prawiczkiem albo do mnie, że jestem strasznym tchórzem i jeśli coś z tym nie zrobię to źle wyląduje. To jest zwyczajnie prawda. Można siebie okłamywać, wmawiać sobie, że jesteś wiecznie młody, że wszystko da się naprawić, ale prawda jest taka, że czas to najbardziej wartościowa rzecz w życiu.

  15. Ja w życiu nie chcę być matką.

    a ja bym chciała, ale po pierwsze nie mam z kim - nie pójdę na imprezę i nie złapię frajera na dziecko tylko dlatego, że zbliżam się do 30, a po drugie choruję na hashimoto i żeby w ogóle utrzymać ciążę musiałabym zacząć brać leki zanim w nią zajdę, niebieskie.niebo, następnym razem pomyśl zanim coś napiszesz.

    Co mam pomyśleć? To jest najszczersza prawda. Oczywiście można siebie okłamywać, ale to niczego nie zmienia.

     

    -- 19 maja 2013, 19:46 --

     

    niebieskie.niebo, żebyś się nie zdziwił, ja mam 40 lat i pogląd mi się nie zmienił tej kwestii od wielu lat, żadnego rozmnażania się

    Przecież nie pisałem, że wszyscy ;)

  16. ej, bez przesady z tymi stereotypami o tym, że każda kobieta chce być matką i żoną, to akurat nie jest prawda.

    Jasne, że są takie jednostki, ale większość jednak chce mieć potomstwo. Facet może na upartego spłodzić potomka nawet w wieku 50 lat. A u kobiety po 30 ryzyko jakiś problemów z ciążą czy z dzieckiem z roku na rok coraz bardziej rośnie. Kobiecy organizm jest ogólnie trwalszy od męskiego, ale w tej dziecinie mężczyźni mają przewagę.

×