Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zagubiony88

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Zagubiony88

  1. Zagubiony

     

    Co do wyjazdu to nie byłabym pewna czy to dobre wyjście .Ja włąśnie to zrobiłam,tyle,że oficjalnie ,nic nie ukrywałąm a wreeęcz przeciwnie musiałam(chciałam) powiedzieć ,żeby uniknąć niedomówień.Zrobiłam to właśnie po to,żeby uciec od tego wszystkiego w okół a teraz bardzo często żałuje ,tęsknie mimo wszystko za wszystkim.Czasami aż mnie roz... jak o tym pomyśle...

     

    Tylko sądzę że będzie mi łatwiej żyć wiedząc że jestem daleko od nich wszystkich, niż żyjąc tu i teraz wiedząc o tym że każdy jest obok a tak naprawdę na innej planecie. Bezradność powoduję u mnie agresje, a tak będzie łatwiej się pogodzić z tym że jest jakaś naturalna przeszkoda a nie wyimaginowana, tak jak jest niby teraz.

  2. Zagubiony Jestem na podobnym etapie .Też stopniowo tracę kontakt ze wszystkimi przyjaciółmi,znajomymi...Też tłumaczę sobie ,że to moja wina,że to moje zachowanie do tego doprowadza .Niby nie bezpodstawnie ,niby zdaję sobie sprawę z własnego zachowania,ale jednak gdzieś w podświadomości jest jakiś żal do nich.Osoba,która chciała i pomagała mi(której zawdzięczam wiele... i mimo wszystko nic tego nie zmieni )najbardziej a ,która wcale nie była przyjacielem też nagle zaczęła mieć dosyć .Wieczne pretensje o każde odezwanie itp.Kiedy z bólem postanawiałam i próbowałam zrywać kontakt miała pretensje o to .Momentami frustracja mnie roznosiła bo z wdzięczności byłam gotowa robić wszystko czy chciałam tego czy nie.Czy to dla mnie dobre czy nie byle tylko dla Niej było dobrze ,tak jak Ona chce ,ale i tak zawsze było źle.Cyba dopiero teraz pomału relacje zacynają wyglądać normalnie czyli po środku tego co było .A prawdziwi przyjaciele ? co z tego ,że mogłam liczyć zawsze na nich pod względem finansowym itp. jak z moje problemy z samą sobą po prostu bagatelizowali ,ignorowali,nie dowierzali i do dziś tak jest z tym,że niektórzy odwracają się co raz bardziej,unikają kontaktu.Żal ,żalem,ale nie dramatyzuje bo nic na siłę ,co mi po narzucaniu się.A sama samotność ? Dziś to dla mnie coś strasznego,boję się jej a jutro już jej pragnęi dobrze mi z nią...

     

    To jest podobnie jak u mnie. Z częścią znajomych sam zerwałem kontakt bo miałem tego już dość że jak coś chcieli to znali adres a jak ja potrzebowałem drobną rzecz to były do mnie o to pretensje że coś od nich chce. Tych tzw. znajomych mi nie brakuje, tylko nie radze sobie z takimi sytuacjami że po 3 latach dobrej 'przyjaźni' ktoś bez słowa,bez powodu zmienia się o 360stopni. Już tak raz było że przez prawie miesiąc czasu nie mieliśmy kontaktu tzn. co jakiś czas próbowałem zadzwonić,napisać sms ale byłem traktowany jak śmieć w lesie. Po tym było wiadomo 'przepraszam itp.'.Później jakoś zaczęliśmy znowu mieć relacje jak wcześniej ale to nie trwało długo i znowu było to samo. Mam żal do tej osoby bo była mi cholernie potrzebna pewnego razu bo tylko na nią mogłem liczyć, była to sytuacja kryzysowa(nie chodzi o pieniądze)byłem olany. Po miesiącu dostałem sms z przeprosinami itp. ale dopiero dziś do mnie dotarło że to była gra. Było to te dwa miesiące temu. Ta gra trwa do dziś i nie wiem czy pomimo tego że cholernie lubię tą osobę i jest mi najbliższa jestem w stanie zatrzeć żal o to, nie chcę więcej zawieść się na kimś komu ufam. Nie chce udawać tak jak to robiłem bardzo dawno temu że jest wszystko dobrze i na nowo zamknąć się w sobie. Chciałem to wszystko naprawić żeby było jak kiedyś ale nie jestem w stanie tego zrobić gdy ta druga osoba tego nie chce i ciągle w coś gra. Na razie jakoś sobie radzę chociaż prawie każdego dnia ktoś rzuca mi kłody pod nogi. Dziś postanowiłem że jak mi się uda wyjadę za granice na stałe nie mówiąc nic nikomu o tym bo i tak nic i nikt mnie tu nie trzyma.

  3. To akurat miało znaczenie tylko dla mnie bo wcześniej przestawali się odzywać ale po tym wszystkim obwiniałem się że to moja wina i tak jest do tej pory. Wszystko za co się biorę się pierdzieli i nie ważne jak będę się starać. Jakieś dwa tyg temu spotkałem 'przyjaciółkę' i się jej wprost spytałem czemu przez ponad rok czasu się nie odzywała, odpowiedź dostałem "tak jakoś wyszło".

  4. Mój problem polega na tym, że zwyczajnie nie mam do kogo gęby otworzyć. Aktualnie jestem bez szkoły, pracy, studiów, nic, zero. Dopiero w październiku pójdę na studia. A pracy nie ma żadnej, nawet zasranych ulotek nie dadzą mi roznieść. W domu też najczęściej nikogo nie ma. Co więcej, mieszkam na totalnym zadupiu, nie można zwyczajnie wyjść do miasta, ale w mieście i tak znajomych nie mam, bo powyjeżdżali. Na zadupiu też znajomych nie mam. A ci, co się porozjeżdżali, to i tak było ich tylko kilku na krzyż, i to w sumie koledzy a nie przyjaciele.

     

    Nie wytrzymam tu do października. Idę płakać.

     

    Nie wiem czy mogę powiedzieć że mam podobnie. Przez ostatnie dwa lata jest bardzo fajne. Zmarł mój Tato, straciłem wszystkich znajomych a nie dawno mój jedyny przyjaciel którego miałem zaczął w coś ze mną grać. Gdy chciałem się dowiedzieć o co chodzi w delikatny sposób, przestał się odzywać. Po jakimś czasie się odezwał i po chwili na nowo grał w coś. Prace mam ale chcę ją zmienić nerwowo już nie wytrzymuję w niej. Mieszkanie mam ale mieszkam w nim sam. Nie mam z kim pogadać nawet o pierdołach, wkurza mnie to i non stop jestem wściekły. Na dodatek mam takie szczęście w życiu że chciał bym mieć pecha zamiast takiego szczęścia. Tłumacze sobie to wszystko tak że 'Każdy ma tyle w życiu na ile zasłużył'.

×