Skocz do zawartości
Nerwica.com

slideshow

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez slideshow

  1. Masz świadomość DDD, to zrób coś z tym, jak odbierasz postawę swych rodziców wobec Ciebie. Dobrze wiesz, że jest to urojone w pewnym sensie. Można każdemu coś takiego powiedzieć, kto ma nerwicę, deprechę etc. i nic to nie da i nie o to w sumie chodzi. Ale znam pewną osobę, która ma podobną sytuację do Ciebie, lecz bardziej DDA. Wg mnie trzeba tłuc rodzicom do "usranej" o sytuacji. Rodzinę też trzeba wychowywać, a fakt, że rodzice są starsi nie oznacza, że są mądrzejsi. Sam swoim tłukę codziennie, żeby tego, czy tamtego nie robili, bo to daje odwrotny efekt i nie spowoduje, że poczuję się lepiej, a jaki jest sens w tym, żeby do tego dążyli? I tak wg nich robią dobrze. Wiecznie słyszę - depresja? Leń jesteś!!! Super po prostu. Zmień swoje nastawienie do nich, na ich zmianę nie zawsze można liczyć, ale można też próbować.

  2. Tytuł jak najbardziej prowokacyjny, bo jest dokładnie odwrotnie. Ciekawi mnie, co macie do powiedzenia.

    Jak walczyć o swoje zdrowie gdy:

    - jest się alkoholikiem i palaczem (15 lat codziennie piję i to niemało)

    - rzuciło się pracę (niemoc i wkurzenie na naprawdę dobrą robotę z dużą swobodą)

    - rzuciło się ukochaną (strach przed zmianami, ślubem i przed tym, że mam wysokie libido, a ona normalne i w życiu nie będę happy, bo tyle rozwodów, a bez niej nie jestem happy, jak się okazuje - too late but love still exist)

    - brak ubezpieczenia i brak możliwości rejestracji (nie stawiłem się, to mam zakaz na parę miechów)

    - ma się deprechę, która narasta od 3 lat i doprowadza do szału (nawet nie widzę sensu w zrobieniu sobie kanapki)

    - serce wali od rana do wieczora, jak młot (nerwica permanentna)

    - ma się długi

    - totalna niemoc i brak chęci, by podnieść rękę

    - nienawidzi się swojej gęby

    - ma się problemy zdrowotne (niektóre przez alko)

     

    Mogę tak wymieniać i napisać wypracowanie na kilka stron a4.

    Dno totalne. Zaraz wyląduję na ulicy, masakra.

    Nawet próbując stanąć na nogi wykonując zlecenia na zasadzie wolnego strzelca - dupa. Nie mogę po prostu. Tracę kolejną szansę.

    W ciągu 2 lat rozpitoliłem do cna swoje życie i już nie chce mi się ciągnąć kolejnego dnia.

    Jak człowiek popełnia wyłącznie same błędy dzień w dzień maltretując swoje ciało i umysł alkoholem, to co można zrobić?

    Jeść nie mogę, myśleć nie mogę, a zawód mój wymaga twórczego podejścia (teraz, jak nie mam roboty, to wymaga i organizacji). I nie mówię o sklejaniu mebli.

    Może mój styl pisemnej wypowiedzi wyda się komuś nieco niepoważny, ale taki już mam.

    W życiu nie spodziewałem się, że z gościa, któremu przy tak leniwym charakterze trafiały się kiedyś dobre rzeczy (może przesadzam, ale i robota w zawodzie i kierownictwo i prześliczna kobieta sukcesu u boku i własna chatka w końcu) stanę się wrakiem na własne życzenie i wszystko spieprzę. Choć teraz już nawet nie wiem od czego się zaczęła ta zabawa w sabotaż własnego życia.

    Niemniej jednak piszę do Was, bo jeśli można czuć się gorzej niż ja, to chętnie pogadam z kimś, kto wskaże mi drogę i nie będzie to kolejne - leć do psychiatry i zjedz xanaxu.

    Nawet mnie na to nie stać w tym momencie, bo pod kreską i to grubą.

     

    Od jutra nie piję. Mówię to szczerze dwusetny raz. I 200x było to szczere, tylko nic z tego nie wyszło.

    Przepiłem już niezłą chatę i zrobiłem z siebie kretyna po pijaku tyle samo razy, co powtarzałem, że koniec.

     

    Ciśnie mi się retoryczne pytanie na usta: dlaczego ludzie sami sobie robią krzywdę?

     

    Pozdrawiam.

  3. sniezka - piąty dzień. Zero spania. Nie mogę spać teraz już z wielu powodów. Jestem alkoholikiem, mam jakieś lęki i nerwice, rzuciłem kobietę, którą kocham, mam jakieś dziwne napady, że jak z nią gadałem ost, to 5 min normalnie i później chamskie wypominanie przeszłości (1,5 roku po rozstaniu(, rzuciłem pracę, która dawała mi wiele możliwości. Jednym słowem zniszczyłem wszystko i teraz siedzę sam w domu od 4 miesięcy. Punkt wyjścia tuż przed 30-tką. :/ Dodatkowo przez te 5 dni dopiero teraz zjadłem pierwszy posiłek, bo mi nic nie mogło przejść. Tragedya ;)

  4. Witam, świeżak jestem i właśnie nie śpię 5-ty dzień, zero snu. Czasami w ciągu dnia mi się zachce spać i nawet jak się położę, to tylko leżę. Teraz funkcjonuję dosyć dobrze, ale zaczynam odczuwać chmurkę przed oczyma. Dodam, że dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, jak wiele zaburzeń mi się objawiło. Nigdy się nie leczyłem z niczego. Do tej pory po prosty zawaliłem wszystko, co miałem zawalić, co dało nieco do myślenia. Jednakże ten brak snu chwilowo najbardziej doskwiera. Nigdy nie zdarzyło mi się aż takie zaburzenie snu. Zaczynam "bać" się nocy, bo znowu będzie leżenie ze stukającym jak młot sercem. Cóż możecie poradzić na początek? Jeśli możecie...

×