Skocz do zawartości
Nerwica.com

domciok13

Użytkownik
  • Postów

    29
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez domciok13

  1. Już wam mówię:)

    @Victta,

    Uświadomiła mi jak wiele jest we mnie żalu, to na pewno,z każdym kolejnym zamknięciem pewnego epizodu nie potrafiłem wybaczyć, nie potrafiłem przestać myśleć, aż zostawało to w podświadomości, wiem ,że tak było ponieważ gdy szczerze sam się ze sobą rozliczyłem i powiedziałem : "czas najwyższy wybaczyć, bo sam utopię się w żalu" to wszystko odeszło (związane z sytuacją z którą miałem problem) weźmy na tapetę miłość, miłość której sam/a nie pozwolisz odejść z Twojego stanu świadomości zacznie Ci ciążyć w wyniku czego pojawią się inne problemy, to jest jak algorytm ,w którym pojawi się wartość błędna, wynik i ciąg będzie błędny, a nawet może doprowadzić do upadku systemu, tak jak w programie komputerowym, tak jak w organiźmie gdy powiedzmy zabraknie pewnych składowych to jest szansa ,że pojawią się komórki nowotworowe, ale ad rem. Gdy zacząłem wybaczać to wszystko stało się prostsze, oczywiście zostały jeszcze przekonania światopoglądowe np. te odnoszące się do porządku świata, nie potrafiłem zrozumieć dlaczego tak mało jest rodzin, które żyły by w szczęściu i stabilizacji, ale zaraz zrozumiałem, że to nie będzie dla mnie podwalina by żyć w takim trybie jak inni, że ja nie będę potrafił i miał warunków do stworzenia swojego ideału rodziny. Co do chorób to zrozumiałem ,że są, były i będą, czego wcześniej nie mogłem pojąć. Można powiedzieć ,że kolejny raz wybaczyłem, wybaczyłem i podałem rękę życiu. Zobaczyłem jak wiele nerwica mi dała ,ale to nie było darmowe, odbierała mi piękne momenty ,które jeszcze każdy z nas w swoim życiu będzie miał, tylko musimy zejść z tej ścieżki, mówię wam, byłem jednym z was, może nawet miałęm gorzej, cały czas dziwie się ,że dałem radę bo ogrom strachu był kosmiczny. Jeszcze dodatkowo wszyscy mówili mi bym się ogarnął i poszedł do pracy, ale praca w tamtym okresie by mnie zabiła, jednak zacząłem wychodzić do ludzi, bardzo powoli, niczym pies ,który przeżył w życiu horror i teraz ma ograniczone zaufanie, z podkulonym ogonem ,niepewnie ,ale podchodziłem, można powiedzieć, że myślałem o starym sobie, szczęśliwym, epikurejczyku, który cieszył się ulubioną herbatą, ciastkiem, powietrzem, i tak bardzo marzyłem o tamtym życiu ,że postanowiłem pójść na tego gigantycznego demona, mając tylko siekierkę, ale to właśnie takie założenie odsuwało mnie od pomysłu wcześniejszej walki o siebie, miałem zbyt mało pewności siebie, dlatego zacząłem to zmieniać. Może jestem mało merytoryczny ale to wynika z tego ,że tak wiele chciałbym powiedzieć, tak wielu z was chciałbym pomóc, myślę nawet o zorganizowaniu jakiegoś spotkania w Warszawie, by z wami porozmawiać w rzeczywistości, bo to tak jakby być nielicznym, ocalonym ale mieć siłę by ocalić innych, i choć wielu powiedziałoby "stary, skoro wyszedłeś z tego to żyj własnym życiem, nie ryzykuj nawrotu" to odpowiem "nic nie ryzykuje, jej nigdy nie było i ona już nie wróci ,drzwi zamknięte na jakiekolwiek wewnętrzne dramaty" , wiem jak żyłem wcześniej i nic w moim życiu i na świecie się specjalnie nie zmieniło. Tylko moja świadomość. Z tą "nerwicą" powiedzmy ,że to umówne określenie na nasze egzystencjalne dolegliwości, jest tak, jak z zakładaniem butów, uczysz się zakładać buty bo nie chcesz pobrudzić stóp, bo w zimę odpadły by Ci stopy, ale też bo taki jest ludzki zwyczaj, z nerwicą jest tak samo, jak już zaczynamy myśleć o tym wszystkim co się dzieje wokół nas to zaczynamy troche koloryzować, bo czlowiek z natury lubi ubrawiać, nawet nie obejrzymy się za siebie a już zaczynamy tym żyć, bo to staje się przyzwyczajeniem. Ponadto nerwica na pewno uświadomiła mi ,że w moim życiu, i tu być może się powtórzę, nic się nie zmieniło, tylko świadomość, często iluzoryczne spojrzenie na świat. Wiem ,że wiele w życiu złego może mnie spotkać, ale idę pełną parą w to co będzie, bądź co bądź, życie jest piękne i trzeba być szczęśliwym,

    więc jeśli znajdę chętnych to się spotkam z przyjemnością w Warszawie;)

    Jeśli jakieś pytania są to proszę )

  2. Tak, racja, wszystko zalezy od tego jak bardzo chcesz o siebie walczyc, ja czesto powtarzalem "mam depresje, mam nerwice" , to bylo moje wytlumaczenie, ale wystarczy bardzo chciec, zaczac mowic "nie mam nerwicy, nie mam depresji" i zaczac cos robic, wychodzic, przelamywac lęki siłą, u mnie agrofobia doszła do takiego momentu ,że gdy widziałem ludzi np w sklepie to chciałem przed nimi uciekać panicznie, albo zakrywać twarz by jej nie widzieli, ponadto czulem ze jestem zdeformowany jakos ,trudno to wytlumaczyc, ale powiedzialem basta! i koniec, potem bylo juz lepiej.

  3. Raczej uświadomienie sobie ,że są rzeczy bez których człowiek może żyć, zaspokojenie swojego pragnienia uświadomieniem sobie ,że ta osoba gdzieś jest, bo jest, tylko trzeba dojść do wniosku ,że szukanie na siłe może zaowocować tylko poznaniem partnerki która dla nas nie jest tą jedyną a jedynie substytutem który pomaga nam w tym pragnieniu miłości przetrwać. Twój kolega musi zmienić tok rozumowania, tok pojmowania rzeczywistości, wiem bo sam tak miałem, "normalny" człowiek aż tak desperacko miłości nie szuka, ale człowiek ,który tej miłości miał mniej w przeszłości już może jej pożądać, bo to jest tak ,że im dłużej nie pijemy tym nam się bardziej chce, ale zaspokoić możemy się łykiem wody, bo to zawsze lepsze niż nic. Tylko na jak długo?

    Jego problem z tego co widzę, może być rozwiązany tylko przez poznawanie niestety nowych kobiet, ale tutaj też uważam ,że ma związek to z tym ,że ma niską samoocenę, a tylko poznawanie nowych ,co raz nowszych partnerek, którym się podoba, lub w jakikolwiek sposób zdobywa pozwala mu podbudować na krótko swoje ego. Być może był niedoceniany w przeszłości?

  4. Nie leczyłem się u psychologa, mówili mi to, co często już wiedziałem, więc nie było sensu, po kolejnej wizycie stwierdziłem, że sam wiem lepiej i zacząłem walkę na własną rękę, u mnie akurat problemem był jakiś niedosyt miłości, nie rozumienie sensu życia, i śmierci. Tak najprościej ujmując, ponadto wiele osób w trakcie depresji (praktycznie 99%) "przyjaciół" odeszło ode mnie, ale nie egzystencjalnie:) tylko z mojego otoczenia.

  5. Tyle tego się nazbierało ,że nie wiem od czego zacząć, więc może na początku powiem ,że od początku mimo ciężkiej choroby ,niejednej, bo zaczęło się od depresji , przez hipochondrię do nerwicy, w najgorszym moim okresie te choroby współgrały ze sobą, mimo to wyszedłem z nich bez szwanku, powiem więcej, jestem wdzięczny za to co mnie spotkało, jestem bardziej zdystansowany, gruboskórny, ostrożniejszy, i mógłbym tak wymienić jeszcze wiele korzyści które przyszły mi z choroby. Jeśli masz nerwicę i to czytasz to musisz wiedzieć jedno, nieważne jak wiele osób powie Ci ,że nie można wyjść z nerwicy, to Ja, żywy dowód, mówię Ci ,że da się, ale to wymaga wiele pracy i pozytywnego myślenia, a co najważniejsze, załatwienia spraw na których nerwica bazuje i którymi się żywi.

    Po pierwsze, załatw swoje sprawy, które leżą Ci na sercu, które podświadomie niepozwalają Ci spać, doszedłem do wniosku ,że nerwica jest tak na prawdę swego rodzaju alarmem ,który mówi "ciąży mi pare spraw, chcę je rozwiązać by spać spokojnie- pomóż mi, będę Cię straszyła by Cię motywować, mam nadzieję ,że wystraszę Cię tak mocno ,że wkońcu je rozwiążesz i zobaczysz, że życie nawet przed nerwicą nie było tak piękne jakie będzie gdy się jej pozbędziesz."

    W trakcie załatwiania spraw, bardzo ważne jest by wracać fizycznie, i psychicznie do momentów ,które sprawiały nam wielką frajdę, organizm wszystkie je pamięta i uwierz mi ,gdy będziesz je robić, będziesz czuł znajomy zapach, zapach szczęścia i beztroski, może zabrzmi to niepoważnie, ale jeżeli jako dziecko frajdę sprawiało Ci bawienie się w piaskownicy, zrób to, idź do piaskownicy i chociaż posiedź w niej, przeżuć trochę piasku, zrób babkę. Jeśli gotowanie sprawia Ci radość, rób to ,gotuj jak najwięcej.

    Zapachy. Jeśli masz perfumy których przestałaś używać, a używałaś gdy byłaś szczęśliwa, rozpyl je w całym domu. Rysuj, maluj, kolorami! Nie odcieniami czerni!. Słuchaj muzyki, której słuchałaś jak byłaś szczęśliwa. Spędź dzień wracając do tych rzeczy, a gwarantuje Ci, że odetchniesz. Wiem co mówię, miałem taką nerwicę jak stąd do najdalszej planety w układzie słonecznym, sam podziwiam się ,że przetrwałem to. Ba , to dla mnie wręcz niemożliwe. Napady lęków miałem takie ,że czułem jakbym umierał, (gaz w płucach, zero oddechu, po prostu zamieranie. Zacząłem od prostych kroków (dodam, że z nerwicy wychodziłem sam, bez leków, bez większego wsparcia innych, wręcz z wieloma przeciwnikami) ponadto wykryto u mnie w trakcie nerwicy chorobę, naszczęście szybka reakcja i jej nie ma, i właśnie w trakcie trwania tej choroby pomyślałem sobie , kurde, skoro mimo tych przeciwności losu nadal stoje na dwóch nogach, to mój organizm na bank jest na tyle silny by wyjść z tego bagna. Bałem się wszystkiego, śmierci - panicznie, nowotworów panicznie, w sumie to już miałem nawet agrofobie :) , zresztą, nie było fobii której bym nie miał. Pamiętam jak zobaczyłem umierającego na nowotwór Pana, automatycznie dostałem takiej paniki ,że czułem jakbym miał umrzeć ze strachu, mimo to jestem Zwycięzcą (hehe:P). Jestem żywym dowodem na to ,że można wyjść nawet z najgorszego bagna psychicznego, jednak nie radzę brać leków, po prostu otumaniają:) lepiej napić się wódki!;) albo wina:)

    Jestem jednym z was, tzn byłem.

    Miałem wszystkie wasze objawy, nie mówiąc ,że nieraz położyłbym się na oddziale, by mnie leczyli z niewiadomo czego:) jeśli macie pytania to piszcie, nie miałem czasu by napisać więcej.

    Pamiętajcie. Da się.

  6. Hej,

    Dziś objawy zaczynają przechodzić same siebie, paliłem 4,5 roku i nagle bolą mnie plecy i klatka (tam gdzie miałem nerwobóle) oczywiście uważam, że jest to nowotwór płuc z przerzutami, wcześniej coś z jelitami było nie tak, dlaczego tak sądzę? bo te dziwne bóle (choć nie bolą, ale są uciążliwe) wątpię by wiązały się ze zmianą łóżka miękkiego na twarde, ja już kochani zacząłem żegnać się ze światem, myślę czy nie żegnać się z rodziną, mam 22 lata, ale w środku czuję się jak 80 latek, psycholog powiedział mi ,ze nie boje się smierci ale życia, a ja boje się tego ,że nie zdążę pokochać właściwej osoby, że nie zdążę dać rodzinie tyle miłości ile bym chciał , że nie zdążę się pożegnać z nimi, wątpię, że ktoś z forum tutaj miał tyle objawów somatycznych tak realnych i dokuczliwych jak ja, czasem bóle ustępują ale rzadko, czuję jakby te kości się rozrastały albo coś, może rosnę jeszcze, chociaż to dziwne, patrzę na małe dzieci i myślę sobie: są takie szczęśliwe, mają całe życie przed sobą a moje się kończy, nie wiem ile jeszcze tak dam rade, ale byc moze zaszyje i bede czekal na koniec, bole kosci poprzedil nagle zmieniony tryb zycia, od siedzenia caly czas w domu do aktywnosci fizycznej,

     

    Czy ktos na prawde mial takie jazdy jak ja?

    mama oczywiscie kaze brac tabletki, ale ja mam 22 lata, i nie chce truc sie tabletkami, a moze znacie jakies mega bezpieczne i nietoksyczne?

     

    A. Dodam ,że jak wytężę gałki oczne i zrobię to kilka razy szybko to zasłony które mam się jakby ruszają, nie wiem czy to normalne, ale boje się,że to guz uciskający na mózg powoduje

  7. Witam, długo mnie niebyło, sama nie wiem dokładnie kiedy tu pisałam po raz ostatni chyba coś koło 2008 lub 2009?

    Cierpiałam wtedy okrutnie na hipochondrię z objawami depresji i wewnętrznego lęku, miałam wszelakie choroby, ale wszystko to odbywało się w mojej głowie i tylko w niej. Z czasem z pomocą leków (permazyna +fluoksytyna przez okres około 4 miesięcy) udało mi się zażegnać objawy i zapomniałam o całej sprawie, aż do 23 grudnia tego roku, kiedy to nerwica zaatakowała mnie niespodziewania albo raczej ja nie skojarzyłam.

    2 tygodnie przed świętami pojawił się globus histericus (absolutnie nie w moim mniemaniu- w moim rak, później powiększony języczek, który opada bezwładnie do gardła;) później powiększone migdały, później na pewno jakiś guz....) który puścił po 2 dnia i zaczęło się zapalenie gardła, najpierw leczenie lekami przeciw wirusowymi, zero efektu zaś globus się pojawił, włączony został antybiotyk, gdyż byłam przekonana, że lekarka źle mnie leczy i przegapiła zapalenie opon mózgowych, ale zamiast poprawy objawy niepokojące nasilały się łącznie ze zesztywnieniem karku, które to jest jednym z objawów z.o.m.r., aż w noc poprzedzającą wigilię nerwica rzuciła mnie totalnie i dosłownie na kolana, pierwszy atak przyszedł niespodziewania, obudziłam się w środku noy zlana potem i z dziwnych uczuciem spętania, dostałam tak wielkich mdłości i zawrotów głowy, że nie wiem jak dotarłam do łazienki, wymioty nie ustępowały, zawroty głowy nasilały się, czułam moje zimne ciało i pot na całym ciele, ale jednocześnie płonęłam od środka, ataków takich miałam do rana jeszcze 3 i 2 rano, po czym ostatkiem sił z pomocą mężą (dziękuję mu za trzeźwe myślenie) udałam się do lekarza, który orzekł nerwicę lekowo-napadową.

    Dostałam hydroxyzynę 10mg, którą się posiłkuję do dzisiaj.

    W poniedziałek byłam na wizycie u mojej Pani psychiatry, przepisała mi systemical + nadal hyzdroxyzynę bo dobrze na mnie działa, nie otępia a tłumi ataki paniki i uczucie lęku, jutro mam 1 wizytę u psychoterapeuty, jednak nie zdecydowałam się na wzięcie leku Systemical, jak mnie nachodzą zawroty głowy, które stanowią dla mnie największy problem gdyż zwalają mnie totalnie z nóg, biorę 1 tabletkę hydro.. i przechodzi. Dzisiaj jestem bez tabletki, co jakiś czas zakręci mi ię w głowie, ale przechodzi, albo zaczyna mnie palić jedna stopa :shock: , lub zaczyna mnie palić w buzi :shock: , ale objawy przechodzą, tłumaczę sobie, że jestem chora, mam prawo tak się czuć, że jestem bezpieczna i jakoś do przodu.

    Wiem co to znaczy totalny bark kontroli nad ciałem i tego najbardziej się boję, dlatego na wszelki wypadek posiadam w domu jedno opakowanie antydepresantów, ale postaram się jak najdłużej wytrzymać bez leków.

    Nie wiem czy dobrze rozumuję, ale do póki nie mam glabusa histericusa to chyba ten stres jest w jakiś sposób opanowany i takie drastyczne ataki nie powinny się pojawiać, oczywiście wiem, że ataki nie muszę być poprzedzone globusem, ale tak bardzo próbuję się ratować, tłumaczyć :( cały czas się łudzę, że to przez długotrwały stres, no bo dzisiaj czuję się najnormalniej w świecie, czasem coś tam jeszcze próbuje ta nerwica dać znać o sobie, ale nie ma we mnie lęku, jestem spokojna.

    Więc witam ponownie, gdyby ktoś chciał coś dodać od siebie, to proszę śmiało, każdy punkt widzenia jest ważny, bo możemy nie dostrzegamy rzeczy które dostrzegają inni.

    Hej, doskonale Cie rozumiem, ja np dzis wymacalem zbiorowisko zyl w okolicach wezlow pachwinowych, a balem sie ,ze to wezly, ja juz nie moge normalnie zyc... Czuje ,ze kolejnym waznym etapem mojego zycia moze byc tylko koniec, fatalnie sie czuje. Kazdy ma z nas inne lęki i obawy, ja mam juz chyba najgorsze, nowotworowe.
  8. Ja mam bole w kosciach, ale nie wiem czy to nie przez lozko, oczywiscie przeczytalem ,ze to nacisk nowotworow, bole nie sa nie do zniesienia, ale sa tępe i nieprzyjemne.Jak zapalenie chrzastek, czy kosci, cos takiego, uwazam, ze odkrylismy jakis zmysl odpowiadajacy za symulacje psycho somatyczną i teraz potrafimy wywolywac objawy, wprowadzac organizm w stan hiperaktywnosci neurologicznej, dlatego wszystko odczuwamy lepiej i mocniej.

  9. no mam mam , a teraz przeczytalem na dobranoc ze bole zeber moge wskazywać na zmiany nowotworowe, super,

    nie wiem czy to wynika ze zmiany łóżka, ale ten ból trwa juz tydzien, tzn zmiana lozka wygladala tak: moje lozko w domu rodzinnym na ktorym spalem poltora roku a potem u siostry ponad miesiac na twardym, czyli z miekkiego na twarde,dziwne, dziwny ten bol, pewnie umre:( teraz na prawde odczuwam ucisk nowotworow na zebra, palilem 4,5 roku nie zaciagajac sie, pewnie od tego:(

  10. dajcie spokoj, ja nie wiem czy po zmianie lozka czy ze stresu bola mnie plecy, tzn to nie jest jakis nie wiadomo jaki bol ale raz mnie bolalo po lewej stronie a raz po prawej dolnej tylnej czesci zeber, nie wiem czy to po zastrzykach domiesniowych czy dlatego ze przez miesiac zmienilem lozko z miekkiego na twarde,boje sie bardzo:( zyje w takim lęku ,ze szkoda gadac:( rodzina mnie nie rozumie, za 10 minut nowy rok a mi sie chce mdlec ze strachu:((

  11. 2,5 roku leczyłem się na depresje i w gruncie rzeczy wyszedłem z niej sam, niestety przy depresji miałem nerwicę i hipochondrię, nerwicę lękową oczywiście, zostały mi teraz dwie koleżanki na "imprezie" ,których za nic w świecie nie mogę się pozbyć...

    Z moich objawów to:

    Bóle głowy (choć nie jakieś tragiczne, bardziej tępe i osowiałe, dodatkowo kłucie delikatne w różnych jej częściach)

    Bóle brzucha ostatnio od pół roku i jelit (też bardziej tępe, bardziej takie jakby jelita dawały o sobie znak, codziennie o 2 rano ewentualne gazy a raczej zbieranie się ich w jelitach, najczęściej prawa lub lewa strona)

    Bóle kości po zmianie łóżka, miesiąc musiałem spać na twardym, drogim i rzekomo dobrym materacu u siostry, w boku mnie tak połamało ,że szkoda słów,

    Dodatkowo oczywiście masa innych bóli gdzie każdy równa się nowotwór, czasami czuję jakby śmierć za mną stała i robiła sobie ze mnie żarty, ale to nie jest śmieszne, dwa razy myślałem ,że zemdleję, zrobiłem się blady,

    chodzę do psychologa, ale dłużej tak nie wytrzymam, lekarz z gigantycznym doświadczeniem powiedział mi "Jeśli chcesz wydać kasę w błoto to rób sobie markery, wg mnie żadnych ku temu powodów nie ma"

    Ale ja czuje się najmądrzejszy, jakbym pozjadał rozumy i najbardziej wiedział co mi dolega:(

    Błagam, niech ktoś pocieszy dobrym słowem, ew podobnymi doświadczeniami, bo ja już nie daję rady...strach jest taki silny...a od czasów wyleczenia depresji nie potrafię płakać, choć czasem bardzo chcę:( boje się ,że te objawy są łączone, i mam przerzuty już na wszystko możliwe,

    Błagam o pomoc:(

    D

    p.S. dodatkowo ostatnio miałem mgłę w oczach ale nie wiem czy to nie od soczewek, które przeschły bo były po terminie, a dzisiaj miałem jakby drgawki, jak gdyby ktoś mną delikatnie potrząsał, ja chyba wariuję...

  12. Od roku boli mnie w klatce piersiowej, odkad przezylem najgorsze dni w zyciu.

    Teraz w stanach strachu, paniki i nerwow bole powracaja, czasem z rana, w roznych okolicach klatki piersiowej, a rzadko bo rzadko ale nawet w lopatce.

    Ostatnio odeszla mojej kolezanki mama umarla na raka pluc, miala takie same objawy, pale od 3 lat niecalych nie zaciagajac sie do pluc aczkolwiek kiedy nachodzi mnie strach zaczynam panikowac, robilem morfologie ,bylem u lekarzy i mowia ,ze jestem zdrowy jak ryba i odsylaja do psychologow, kiedy mam i tez bardzo rzadko dobre dni to zapominam o bolu i w sumie nawet nie pamietam czy mnie bolalo caly dzien ale musi to byc bardzo spokojny "lajtowy dzien" w inne gdy ide spac i boli mnie klatka piersiowa ,mysle ,ze bez powodu i wtedy zaczyna sie panika, boje sie ,ze odejde wczesnie:( prosze o pomoc, mial tak jak ja ktos?

    Bardzo prosze o wpisy,

    pozdrawiam kochani.

    D

     

    p.s. dodam ,ze przez pol roku bycia w depresji nie jadlem wcale prawie ,tylko palilem i pilem napoje typu Coca-Cola, Sprite itp. Moze mam niedobor witamin czy cos...sam juz nie wiem:(

×