Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szałwia

Użytkownik
  • Postów

    67
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Szałwia

  1. 19 minut temu, Szczebiotka napisał:

    Zgłosiłam się do lekarza żeby mu powiedzieć co się dzieje, bo miałam mega jazdy. Myślałam że to tylko na początku póki się organizm nie przyzwyczai. Ale moje dolegliwości bardzo się nasilały, było to między innymi mega pocenie się, jakby drgawki, uczucie ciągłego zimna, bóle i zawroty głowy, plamienia, bóle jajników, a nawet wymioty i nudności miałam, wysypke itp. Lekarz powiedział po sprawdzeniu jeszcze raz jakie leki biorę (wtedy między innymi brałam parogen) powiedział że mam odstawić tabletki antykoncepcyjne. Nie było schodzenia stopniowo, od razu przestałam je brać. Kilka dni jeszcze odczuwałam te skutki ale minęło.

    Ja umówiłam się do lekarki na środę i jeśli zdecyduje, że powinnam odstawić Atywię to z chęcią tak zrobię, ale to to byłby 12 dzień cyklu i bardzo boję się je tak nagle odstawiać :( . Pociesza mnie to że u Ciebie mimo nagłego odstawienia anty te negatywne skutki po prostu minęły. A nie rozwaliło Ci to gospodarki hormonalnej, nie miałaś po tym odstawieniu problemów z cyklami? :( Z dolegliwości które wymieniasz też mam ciągłe uczucie zimna, słaby apetyt, wieczorami trochę mdłości. Byłam pewna że to po prostu minie po 4-5 dniach ale nasilają się te nastroje lękowo-depresyjne. Dzisiaj rano poryczałam się właściwie bez powodu, a nie pamiętam nawet kiedy ostatnim razem płakałam... Wygląda na to że połączenie hormonalej anty i paro to u mnie totalny niewypał. 

  2. 11 minut temu, Szczebiotka napisał:

    Hej. Ja tak miałam i kilka innych rzeczy. Ogólnie mega źle to znosiłam 😮💨 niestety musiałam odstawić tabletki anty, do tego mój lekarz ginekolog mi powiedział że leki które biorę i tak osłabiają działanie antykoncepcyjnych więc nie ma sensu ich brać bo tylko rozwalam sobie układ hormonalny i lepiej pomyśleć o spirali nie hormonalnej.

    A po ilu dniach odstawiłaś anty? Boję się że jak odstawię je nagle przed zakończeniem opakowania to organizm jeszcze bardziej zwariuje 😕 już się naprawdę dobrze czułam i super znosiłam schodzenie z paro. Na antykoncepcję hormonalną zdecydowałam się tylko dlatego, by przesunąć okres o kilka dni by nie wypadł mi w wyjazd za kilka tygodni 😕  nie mam siły na nic, płakać mi się chce, boję się kolejnych dni, do tego mam parę innych typowych skutków ubocznych antyków jak np. plamienie. szczerze gdybym wiedziała że będzie tak źle to w ogóle nie zaczynałabym antyków, wolę już męczyć się z okresem na wakacjach

  3. Mam pytanie do kobiet, które przy leczeniu się paroksetyną zaczęły brać antykoncepcję hormonalną. Jak się czułyście? Od miesiąca jestem na paro 10mg, zmierzam już do całkowitego odstawienia. 9 dzień biorę też Atywię Daily i jest źle, czuję się prawie tak jak przed braniem paroksetyny. Drażliwość, depresyjne myśli, lęki, dziś pół nocy nie spałam. Czuję się tak mniej więcej od 4-5 dni. Najchętniej odstawiłabym od razu tę anty w cholerę... któraś z Was też tak miała? :(

  4. Jestem już po wizycie. Dostałam receptę na kilka opakowań parogenu, ale ustaliłyśmy z lekarką, że skoro przy zmniejszeniu dawki nie pojawił się nawrót leków tylko somaty, mogę spróbować schodzić z paro jeśli chcę. Na razie wracam do dawki 20 mg żeby się ustabilizować (chociaż te zawroty głowy i zaburzenia widzenia zaczęły mi powoli mijać), później będę się przymierzać do schodzenia na 15 i 10 mg.

  5. Niedługo mam wizytę u psychiatry, ale jakiś czas temu podliczyłam sobie że do tego czasu nie starczy mi tabletek. Musiałam więc zrobić coś głupiego czyli drastycznie zmniejszyć sobie dawkę żeby nie zostać na tydzień w ogóle bez leków. Od tygodnia biorę ćwiartkę zamiast 30 mg. No i jest jakiś dramat, skutki uboczne wskoczyły mi tak jak nie było nawet na początku leczenia. Mega zawroty głowy, zaburzenia widzenia jakby poklatkowane widzenie i mózg nie nadążał za tym na co patrzę, od tego ciągle mnie mdli. Jeśli chodzi o lęki czy stany depresyjne to o dziwo nic, ale te somatyczne objawy są mocno upierdliwe. Wiem że mdłości i zawroty głowy to najczęściej wymieniane skutki uboczne w ulotce Parogenu, ale muszę się upewnić. Też Was tak trzepało przy sporych zmianach dawki? 😕

  6. Ja jestem już od miesiąca na dawce 30 mg. Miałam nawrót lęków przed wyjazdem za granicę i około tydzień przed tym wyjazdem zwiększyłam dawkę z 20 do 30 mg. Kilka pierwszych dni było jakby pogorszenie, później się uspokoiło i miałam wrażenie, że wyższa dawka już zaskoczyła. Wyjazd udał się super, zero lęków, stresów. Po powrocie kilka dni ok i nagle jakby znowu. Nie kumam czemu, bo jedyny stresor z ostatnich tygodni już za mną, powinien być totalny luz (nic się w moim życiu nie pozmieniało), poza tym już miesiąc jestem na dawce 30 mg, więc powinno być ok? Pod koniec września mam wizytę i opowiem wszystko lekarce. Zastanawiam się czy zaproponuje mi dawkę 40 mg. Trochę mnie to przeraża szczerze mówiąc, to już 2 tabletki i nigdy nie brałam takiej dawki:( Wracają mi od tego depresyjne myśli, czuję się jak nieudacznik któremu nawet mocny antydepresant przestaje pomagać (?). A jeszcze kilka miesięcy temu serio rozważałam powolne zmniejszanie dawki, bo Parogen super działał i myślałam, że mogę przymierzać się od odstawiania.

  7. 4 minuty temu, chester napisał:

    Na 30 od tygodnia. Jako doświadczony pacjent mam wejść szybko na 40 mg😑

    Ale dobrze na razie nie jest. Długo czekałaś na działanie? Tyłaś? Byłaś senna? Na mnie najlepiej działała wenlafaksyna, ale przestała. 

     

     

    Powiem Ci, że gdy zaczęłam brać, zadziałała bardzo szybko (trzeci czy czwarty dzień) chociaż nie wiem na ile to był efekt placebo, bo dobrze wiem, że czas rozkręcania się tych leków to kilka tygodni. No ale z drugiej strony byłam tego świadoma i nie nastawiałam się na cuda w pierwszych dniach, a tu taka zmiana. 

     

    Gorzej było gdy po kilku miesiącach fajnego działania 20 mg pojawiło się trochę stresów w moim życiu i lekarka poleciła mi przejść na 30 mg. Chyba wtedy miałam jakieś kilkudniowe pogorszenie, ale to było ponad 3 lata temu, słabo pamiętam.

     

    Co do tycia, to przytyłam łącznie około 8kg, ale przed Parogenem miałam niedowagę spowodowaną lękami i problemami z jedzeniem.  Przez pierwsze tygodnie na tym leku były też uciążliwe zaparcia 🙈 Senność i takie lekkie przymulenie też. Pamiętam to dziwne ale wtedy wspaniałe uspokajające uczucie, jakbym była w bańce do której lęki i schizy nie mają dostępu. Budziłam się też nad ranem, ale bez napadów paniki jak to bywalo wcześniej, po prostu regularnie się wybudzałam i nie mogłam już zasnąć. To też się unormowało po kilku tygodniach. Stałą wagę trzymam około 2 lata, jest w normie.

     

    Osobiście mogę polecić Parogen, wyciągnął mnie z ciężkich zaburzeń lękowych i stanów depresyjnych. Dzięki temu lekowi mogłam znowu jeździć komunikacją miejską, podróżować, wychodzić do ludzi, normalnie jeść i spokojnie spać. Czasem w jakichś sytuacjach lęki lekko się odzywały, ale radziłam sobie. Na Parogenie w przeciągu tych kilku lat udało mi się dwukrotnie zmienić pracę i normalnie w niej funkcjonować, wyjechać za granicę, przeprowadzić się. Takie zmiany w życiu i idące za nimi emocje byłyby dla mnie nie do przejścia w czasach najgorszego samopoczucia.

     

    Z antydepresantów brałam wcześniej tylko Sertagen, chyba około roku i z tego co pamiętam, to był dość łagodny lek. Nie pamiętam dawki, chyba była dość niska, bo szału nie zrobił.

     

    Powodzenia, czekaj cierpliwie aż parogen zaskoczy 🙂

     

     

  8. Biorę Parogen 4 rok. Jakiś czas dość krótko brałam 30mg, około 2 lata jestem na 20 mg. Kilka dni temu zwiększyłam znowu dawkę do 30mg. Po jakim czasie poczuliście poprawę po zwiększeniu dawki? Nie pamiętam jak to było ostatnim razem, a mam teraz dużo nerwów...czekam aż większa dawka zaskoczy. Do tej pory parogen sprawował się super, praktycznie zero lęków.

  9. Dzięki za odp. Objawami grypowymi bezpośrednio po szczepionce w ogóle się nie przejmuję. Ale teraz minęły około 3 tygodnie od szczepionki i mam nawrót objawów nerwicy, a wcześniej też 2-3 tygodnie po prawdopodobnym przejściu covida miałam pogorszenie...czytałam że covid może nasilać zaburzenia lękowe. może szczepienie też? nie wiem czy dopatrywać się tu związku. biorę normalnie leki, dotąd sprawowały się super (myślałam nawet o powolnym odstawianiu!), teraz taki zjazd...zastanawiam się czy nie podwyzszyć dawki parogenu do 30mg. kiedyś na początku tyle brałam przez jakiś czas, a od około 2 lat jestem na 20mg.

  10. Od 4 lat przyjmuję Parogen na nerwicę lękową i depresję. Lek mi pomaga, generalnie nie mam już napadów lęku. W maju tego roku przeszłam kwarantannę. Mieszkałam z osobą która zachorowała na COVID. Ja nie zrobiłam sobie testu, nie wiem czy też przechorowałam. Około 2 tygodnie po zakończeniu kwarantanny zupełnie bez żadnego powodu nastąpił u mnie nawrót objawów. Depresyjne myśli, uczucie niepokoju i napięcia, strach przed przyszłością... czułam, że Parogen hamuje te objawy ale i tak to był niełatwy czas. Po około tygodniu wszystko minęło. Reszta czerwca i lipiec OK. W połowie lipca zaszczepiłam się Johnsonem. 2 dni miałam objawy grypowe (objawów ze strony psychiki - 0) i spokój. A od kilku dni mam powtórkę z rozrywki, tzn. kolejny nawrót lęków. Zastanawiam się, czy ten wcześniejszy nie był spowodowany przejściem COVIDa, a obecny szczepionką. Czy ktoś miał podobnie? Czytałam sporo o tym, że koronawirus może spowodować, że układ nerwowy także szaleje, a osoby które cierpią na depresję/zaburzenia lękowe mają pogorszenie, ale sama już nie wiem.

  11. Ogólnie jak dla mnie to nurt, w którym się cały czas przerzuca ciężar za jakość terapii na pacjenta, nawet podtrzymanie kontaktu, masz sobie gadać, a terapeuta się łaskawie odniesie zadając pytania. Jak nie gadasz, twój problem, ewentualnie zacznie roztrząsać, co znaczy milczenie. Terapeuta nieustannie tropi twój "opór", jak nie ma rezultatów, to twoja wina. Są też stałe interpretacje pewnych zachowań niezależne od osoby. Spóźnisz się - to znaczy że ostatnia terapia poruszała istotne problemy, o których nie chcesz rozmawiać, a już na pewno jest w tym jakieś znaczenie, chcesz czegoś uniknąć. Nie chcesz o czymś rozmawiać - to znaczy, że na pewno jest to bardzo istotne. Poza tym terapia się koncentruje na dzieciństwie i na rzeczach, których zrozumienie nic nie zmieni w twoim aktualnym życiu, pomijając to czy interpretacje są słuszne. Zakłada się, że we wszystkim co robisz są ukryte motywy i naprawdę dążysz do czegoś innego niż ci się wydaje. Takie rozbicie podmiotowości. Terapia nie podsuwa żadnych pozytywnych wartości, które mogłyby być motywacją do zmiany.

     

    Idealnie oddałaś moje uczucia do terapii psychodynamicznej na którą uczęszczam i od jakiegoś czasu biję się z myślami czy nie zmienić jej na behawioralno-poznawczą. Męczy mnie milczenie terapeutki, to że ja nadaję ton i tempo wizytom, oczekuję bardziej aktywnego podejścia z jej strony. Poza tym to ciągłe wracanie do dzieciństwa i wydarzeń sprzed lat, mam wrażenie że zamiast iść do przodu i uczyć się zmieniać to tylko pogrążam się w przeszłości. Co do interpretacji, na jednej z pierwszej wizyt nie miałam portfela - zapomniałam go w ogóle rano zabrać. Bez związku z terapią i cały dzień byłam przez to zła bo nie miałam przy sobie biletu miesięcznego, dokumentów i kasy na planowane zakupy. Terapeutka zinterpretowała to jako zdarzenie symboliczne i moje wahania/obawy przed zaczęciem terapii.

  12. Od jakiegoś czasu mam nową pracę, sam ten fakt spowodował u mnie nawrót objawów i ogólny stres. Ostatnio nasiliło się coś czego już dawno nie miałam, tzn napady lęku w miejscach publicznych z dala od domu. Denerwują mnie dojazdy do pracy i z domu, koło godziny w jedną stronę. Pocą mi się wtedy ręce, jest mi niedobrze i mam chęć ucieczki do domu jak najszybciej. Czekam na wizytę u psychiatry...a leków już kilka lat nie brałam :(

  13. Od paru lat cierpię na zaburzenia na tle nerwowym które objawiają się głównie problemami żołądkowymi: silne mdłości, trudności z jedzeniem, bóle brzucha. Jestem w trakcie terapii psychodynamicznej (od ponad roku), na którą przyszłam też z innymi problemami - niska samoocena, obwinianie się o wszystko, stany depresyjne, trudności w kontaktach z ludźmi. Terapia czasem pomagała, czasem nie, myślę jednak że z przewagą na tak.

     

    Ostatnio przechodzę stresujący okres w zyciu i oczywiście pojawił się nawrót objawów. Nie mogę normalnie funkcjonować, tzn jeść, spać, później lęk się nakręca i boję się gdy nadchodzi wieczór że objawy znowu się powtórzą albo boję się gdzieś wyjść, zresztą wiecie dobrze jak to jest. No i mam wątpliwości czy jestem na dobrej terapii, bo bardzo potrzebuję pracować nad objawami i umieć je oswoić, a mam wrażenie że terapeutka w ogóle mi w tym nie pomaga. Gdy mówię że np miałam w tym tygodniu nasilenie objawów i je opisuję, to ona analizuje że pewnie odczuwam dużo ukrytej złości i chce to drążyć, albo pyta się co moim zdaniem to symbolizuje (to że objawy skupiają się właśnie na jedzeniu) albo zasypuje mnie takimi odkrywczymi twierdzeniami jak "tymi lękami zabiera sobie pani przyjemność w życiu", "dlaczego pani sobie to robi". Budzi to we mnie coraz większą złość na nią i frustrację, zwłaszcza że oczywiście chodzę do niej prywatnie i wydaję na wizyty ciężką kasę. Ja dobrze zdaję sobie sprawę że te objawy biorą się z mojej psychiki i głowy, ale w sytuacji gdy jestem cała rozdygotana od powtarzających się napadów paniki, to potrzebuję umieć nad nimi zapanować i o tym rozmawiać. Przecież do tego służy także terapia, nie tylko leki, prawda? A to co słyszę od mojej terapeutki kojarzy mi się z sytuacją gdybym przyszła do lekarza ze skręconą kostką a on zamiast mi pomóc uśmierzyć ból, zaczął analizować jak to się stało że tę kostkę skręciłam i dlaczego, a w ogóle co to może symbolizować.

     

    No nie wiem jak to jasno wyrazić. Wiem że moje objawy biorą się z lęku i napięcia, ale gdy są takie silne to rozgrzebywanie tego co może się za nimi kryć, tylko pogarsza sprawę bo dalej czuję sie wobec nich bezradna. Czytałam że w terapii behawioralno-poznawczej na którą przychodzą nerwicowcy, psycholog skupia się właśnie na tym jak sprawić by pacjent przestał się bać objawów, czy to bóle serca, IBS czy mdłości. Np. robi się tabelki i wspólnie analizuje w jakich sytuacjach objawy się pojawiają, co się wtedy czuje, co się może stać itd i rozmawia się o tym jak zmienić te utarte schematy myślowe i wyrwać z błędnego koła. Oczywiście upraszczam, ale chyba ogólnie tak to wygląda? Zastanawiam się czy nie powinnam zmienić terapii (chociaż sama myśl o nowym terapeucie mnie przeraża). Będę wdzięczna za rady. Jaka terapia najlepiej pomogła Wam na zaburzenia psychosomatyczne?

  14. Od paru lat zmagam się z nerwicą lękową, raz jest lepiej, raz gorzej. Chodzę na terapię, w dużym stopniu mam już lęki oswojone ale ostatnio przechodzę bardziej stresujący okres w życiu (zmiana pracy) i trochę się nasiliły. Problem dotyczy jednak czego innego. Rok temu zaczęłam biegać. Idzie mi całkiem nieźle, mam już na koncie parę drobnych sukcesów (np. udało mi się przebiec półmaraton). Biegam regularnie i tak jak do tej pory radziłam sobie dobrze tak teraz jest gorzej. Parę razy zdarzyło mi się że tuż po skończonym treningu dostałam ataku paniki (które objawiają się u mnie głównie silnymi mdłościami, tzn to jest najgorszy aspekt i tego zawsze się najbardziej boję). Nie wiem czemu, bo jak napisałam biegam od roku i nie miałam wcześniej takich objawów, zwłaszcza że na początku męczyłam się dużo bardziej niż teraz. To trochę tak jakby silny wysiłek odblokowywał te moje lęki które wychodzą na powierzchnię pod postaciami napadów paniki :/ Tyle się mówi o tym jak na zakończenie treningu w organizmie szaleją endorfiny i człowiek czuje się szczęśliwy, a u mnie po wysiłku zaczyna być gorzej niż przed...Czy ktoś ma podobnie? Nie wiem, może organizm kojarzy objawy zwykłego wysiłku fizycznego z atakami paniki (kołatanie serca, pocenie się, osłabienie). Jak sobie z tym radzić? Nie chcę rezygnować z biegania, to że w ogóle tyle biegam pomogło mi na moją kiepską samoocenę, wcześniej też nie znosiłam tego źle...

  15. Mam wrażenie że tylko ja mam takie problemy tzn chodzi mi o bliskie otoczenie. Wszyscy są otwarci, wyluzowani tylko po mnie pewnie widać że jestem spięta i się ode mnie odsuwają.

    Przerabiam to od dawna z terapeutką i boję się że nigdy nie pozbędę się tego myślenia.

  16. Mam pogorszenie, konkretnie okropny tydzień.

    Myślałam że przezwyciężyłam lęki społeczne i jest w miarę ok, ludzie w pracy mnie lubią. Od paru dni mam wrażenie że wszystko to sobie wmawiałam. Tak naprawdę nikt tam mnie nie lubi, ci co są mili to z jakiejś litości, bo czują że nie wypada im docinać komuś otwarcie. Mam wrażenie że nikt mnie nie szanuje i wszyscy widzą we mnie jakąś ofiarę, kogoś kogo nie warto w ogóle szanować. Roztrząsam każdą drobnostkę, czy to że ktoś nie odpowiedział na moje "cześć" to dlatego że mnie nie lubi czy też nie ma to nic wspólnego ze mną. Nawet jak było dobrze miałam problem z powiedzeniem czegoś do grupy na forum, teraz to już w ogóle mnie to przeraża. Wróciły strasznie negatywne myśli na swój temat, wręcz nienawiść, poczucie że jestem brzydka i odpychająca. Jest mi strasznie źle i potrzebuję z kimś porozmawiać :(

×