Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wjesiekke

Użytkownik
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Wjesiekke

  1. Dlaczego bym nie uczestniczył ? Po prostu chodzę, bo wiem, że te spotkania jakoś rozwijają emocjonalnie. Mam kontakt z emocjami innych ludzi, uczę się tego, jacy ludzie mogą być dziwni (na różne sposoby) :), jak reagują, etc. Nie piszę tego pod kątem krytyczności, lecz z punktu widzenia roznorodnosci ludzkich zachowań, które trzeba jakoś tam uszanować i rozumieć. Jako, że ja przeważnie nie reaguję na pewne aspekty tak emocjonalnie, to ostatnio stwierdzilem, że to chyba ja jestem ten dziwny :) Potem sobie mysle: "że niby dlaczego ?". W zasadzie to ci pozostali ludzie bez powodu tez na terapie nie trafili... No po prostu - RÓŻNORODNOŚĆ i nauka człowieczeństwa. Po to tam chodzę ;)

  2. Ostatnio od paru miechów chodzę na grupową i zaskoczyła mnie wypowiedź jednej z dziewczyn, ktora stwierdzila, ze czuje więź z ludźmi z grupy. Wielu uczestników grupy mówi, że te spotkania im pomagają i że z niecierpliwością czekają na następne spotkanie....

    A ja jak tego slucham, to mam wrazenie, ze to co mowia, to takie wyolbrzymione i przejaskrawione... Pewnie dlatego, ze mam po prostu inaczej ;)

  3. Witam,

    Chodzę do psychologa od ponad roku. Moim problemem, przez który się znalazlem na terapii są trudnosci w stworzeniu trwałej relacji z kobietami. Pani psycholog stwierdziła, że miedzy mną a nią, wraz z tym jak otwieralem siebie przed nią, powinna się również wytworzyć jakaś więź. Niestety mi jest praktycznie wszystko jedno, czy bede dalej sie z nia spotykal, czy nasze spotkania sie skonczą. Ucieszyłem się za to na myśl, że mogę pójść na inny rodzaj terapii (grupowa), bo sobie mysle, ze poznam nowych ludzi i bede mogl sie czegos nowego nauczyc o sobie i o swiecie emocji. Tym samym oczywiscie obecna pani poszłaby w odstawkę. Kiedy rozmawialismy o tym z panią psycholog, to stwierdzila ze jest to analogiczna sytuacja do tego, jak traktuje inne kobiety w swoim zyciu i w jej tonie wypowiedzi wyczulem, ze jest jej po ludzku przykro, ze tak lekko sobie o tym mowie. Moje podejscie do tego tematu nazwala przedmiotowym. Oceniajac sprawe z perspektywy osoby trzeciej - trudno sie z tym nie zgodzić :| Niemniej, moje relacje z kimkolwiek, zawsze opierają sie na wzajemnym szacunku. To jest jednak tylko moj punkt widzenia, bo po prostu pojmuję te sprawy wg swojej emocjonalnosci i czasami nawet nie czuję, ze kogos krzywdzę.... Ludzie jednak, których odtrącam czują sie traktowani jak przedmioty...

    Ogólnie, gdybym mial sam siebie ocenic, uważam się za wrażliwego i emocjonalnego człowieka. Niejednokrotnie wzruszę się przy jakiejs muzyce, czy przy mocnym filmie. Nierzadko łzy pojawialy mi sie w oczach szybciej niz mojej dziewczynie, ktora, uwazam, ze jest bardzo wrazliwa... Sa to jednak sytuacje specyficzne, np. gdy dotycza kontaktow dziecka z rodzicem... Mysle, ze jest to jakkolwiek znaczące dla meritum sprawy.

    Mimochodem, trochę sie rozpisalem... Temat zakladalem z intencją pytania skierowanego do ludzi, ktorzy chodzą/chodzili do psychologa. Czy miedzy nimi a psychologiem stworzyla sie jakaś więź ? Czy jest to naturalne ?

    Jesli macie cos do napisania od siebie na moj temat, to chętnie porozmawiam :)

     

    Pozdrawiam :)

  4. Bonus, czemu piszesz tylko o kobietach ? To samo mozna przeciez napisac o facetach ;)

     

     

    Kobieta daje więcej ? hehe przepraszam za mój próżny śmiech , masz jakiś nie rzeczywisty obraz społeczny , Ja rozumiem ,że są czasu równouprawnienia ale kolego żeby żyć na utrzymaniu kobiety.

    I co na ten temat myśli twoja kobieta też pewnie zupełnieodrotne ma marzenia , chyba tym postem chiałeś być kontrowersyjny.

    a czy ja powiedzialem cos o byciu na czyims utrzymaniu ? :D

    pisalem o zaangazowaniu emocjonalnym , a nie o pieniadzach ... o tym ze kobieta wiecej przezywa, wiecej czasu chce spedzac razem, wiecej narzeka ze facet chce wyjsc z kumplami, wiecej sie stara, wiecej sprzata, wiecej mysli o wspolnym spedzaniu czasu, etc... - o tym pisalem ...

    Teraz juz widze, ze ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu, bo nadajemy zupelnie na innych falach ;)

     

    Dopiero w tym momencie napisałeś , co miałeś na myśłi

    Oczywiście ,że nie ma najmniejszego sensu , a to dlatego że podobnie jak kobiety idziesz na łatwiznę.

    dokladnie ;)

  5. Kobieta daje więcej ? hehe przepraszam za mój próżny śmiech , masz jakiś nie rzeczywisty obraz społeczny , Ja rozumiem ,że są czasu równouprawnienia ale kolego żeby żyć na utrzymaniu kobiety.

    I co na ten temat myśli twoja kobieta też pewnie zupełnieodrotne ma marzenia , chyba tym postem chiałeś być kontrowersyjny.

    a czy ja powiedzialem cos o byciu na czyims utrzymaniu ? :D

    pisalem o zaangazowaniu emocjonalnym , a nie o pieniadzach ... o tym ze kobieta wiecej przezywa, wiecej czasu chce spedzac razem, wiecej narzeka ze facet chce wyjsc z kumplami, wiecej sie stara, wiecej sprzata, wiecej mysli o wspolnym spedzaniu czasu, etc... - o tym pisalem ...

    Teraz juz widze, ze ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu, bo nadajemy zupelnie na innych falach ;)

  6. Na pewno nie skrzywdziłbym takiej powiedział, otwarcie, czy chcę z nią być, czy nie, a nie łudził nadzieją.

     

    Dokładnie , I tego samego oczekujemy od kobiet !

    no i chyba tak tez sie stało... po jakims czasie. Z pewnoscia ten czas wg was byl zbyt dlugi. Tylko jak to ocenic, czy juz mowic ? Czy moze potem ? Przeciez kobiecie jest dobrze jak jej facet wszystko daje, wiec sobie w takim zwiazku jest... Jest i sie meczy, bo facet przeciez taki dobry, a ona nic do niego nie czuje... No i tak to trwa, trwa, trwa... az do czasu kiedy sie miara frustracji przebierze... albo znajdzie sie inny facet na horyzoncie (bardziej męski)

     

    Moim zdaniem to jest normalne, że mężczyzna w związku daje TROCHĘ więcej, jest tym silniejszym i tym, który się bardziej stara, ale bez przesady.

    Hmmmmm.... Nie powiedzialbym, ze facet daje wiecej i ze sie bardziej stara. Powiedzialbym zupelnie odwrotnie ;)

     

    Twierdziesz ,że mam coś dawać i w zamian wymagać. Nie odważył bym się na taki krok , ponieważ to pachnie zwykłą manipulacją.

    no kurde, manipulacja ? ty wiesz co to jest manipulacja ?

  7. Ja nie mowie o zlewaniu sie z otoczeniem. Mozna chciec wygladac oryginalnie, atrakcyjnie, schludnie, modnie, etc. Niektorzy jednak maja zyciowy priorytet, zeby sie za wszelka cene wyroznic od innych. Mowie tu o takich skrajnosciach typu 100 kolczykow na twarzy. Glany do kolan, rajstopy w czarno-czerwone paski. Glowa wygolona dookola i zostawione z tylu dready (tak to sie pisze ? ). W zasadzie to nie mialbym nic przeciwko takim kreacjom, ale jakos kojarze ze takie osoby sa osobowosciowo dosc specyficzne, pretensjonalne, uwazajace, ze maja prawo do wszystkiego (zapominajac jednoczesnie o swoich obowiazkach) i najczesciej mnie irytujące. To jest moj odbior takich osob "wyrozniajacych sie" z tlumu, ale moze inni odbieraja ich inaczej... :P

  8. Założyłem ten temat , po to żeby uświadomić ludzią ,że przyczyną rozpadu związku lub małżeństwa może być kobieta.

    Przeciez nikt nie mowi, ze nie moze. Natomiast Ty opisales swoje relacje i moim zdaniem miales w rozpadach zwiazkow swoj udzial. Dostales nawet wskazowki co robiles zle

     

    Na czym opierasz swoją teorię jeżeli Mnie nie znasz? Wywnioskowaliście już moje błędy na jakiej podstawie ? To jest tylko Twoja teoria. :?

    Sam przeciez pisales, ze masz swiadomosc, ze wina lezy po srodku. Czyzbys powtarzal ten tekst jako nic nieznaczacy slogan ? ;)

  9. Ty tak samo kolego uogólniasz pisząc ,że w związku jesteś przyduszony i ograniczony

    Nie kolego, ja nie uogolniam, tylko pisze o sobie. Nie uzywam stwierdzen typu "Faceci to to, czy tamto", powolujac sie tylko na przyklad wlasnej osoby, ktory np. w moim spojrzeniu ma slabe odbicie w rzeczywistosci, bo faceci ktorych znam wcale sie tak nie zachowuja jak piszesz ;)

    Wychodzi na to ,że nie umiesz żyć w związku kiedy kobieta jest stroną dominującą.

    Kobieta osaczająca, pretensjonalna i przytłaczająca to nie jest kobieta dominująca. Ja jestem akurat z tych, ktorzy sie nie dadzą zdominowac i w sumie zadna kobieta tego ze mna nie probuje robic (za wyjatkiem siostry ;) ).

     

    Nie jestem marnym obserwatorem ludzkich zachowań , poznałem się na kobietach i doszedłem do wniosku że nie mam zwyczajnego szczęścia.

    no to zyj dalej z ta swiadomoscia... z pewnoscia bedzie latwiej zwalic wine na innych, zamiast przyjrzec sie sobie

  10. No ale od takich facetow, ktorzy nie maja wlasnego zycia, tylko wisza na kobiecie, to faktycznie kazda kobieta ucieknie... Szkoda ze tacy faceci nie wiedza o co chodzi i uwazaja, ze to kobiety sa niewdzieczne, bo oni przeciez tak sie poswiecaja...

    No właśnie, przeciez tak samo jest w drugą stronę. Że kobieta totalnie poświęca całe swoje życie dla faceta, a potem się dziwi, że on odchodzi...

    Sam od takiej kobiety ucieklem ;)

  11. facet bez kobiety nie funkcjonuje ucieka w alkohol , nikomu nie pokazuję , z nikim nie rozmawia dusi w sobię wszystkie emocje. :-|

    to chyba pipka nie mezczyzna?

    Dokladnie. Az sie zagotowalem, kiedy to przeczytalem bo ja mam zupelnie odwrotnie. Bez kobiety zyje pelnia zycia, a z kobieta zawsze czuje sie przyduszony i ograniczany ;)

    Kolega pozwala sobie uogolniac na podstawie wlasnej osoby, co tylko potwierdza fakt, ze jest marnym obserwatorem zycia i ludzkich zachowan ;)

  12. Ja ciebie nie obwiniam przeciez. Cos taki wrazliwy na tym punkcie ? Np. jesli facet jest pantoflarzem, to jest to wina kobiety, czy wina faceta ? Wg mnie jest to wina obu stron. Kobieta wlazla facetowi na leb, a facet sobie na to pozwolil. W twoim przypadku jest analogicznie. Poza tym, jedna kobieta w dwoch roznych zwiazkach moze zachowywac sie bardzo roznie. Jednego faceta bedzie chciala zagonic pod pantofel, a drugiego nawet nie bedzie probowac, bo facet od poczatku bedzie w stanie wyznaczac zdrowe granice pewnych zachowan. Tego pierwszego kobieta nie bedzie szanowac, a tego drugiego owszem.

    Oczywiscie nie twierdze, ze jestes pantoflarzem. Uzylem tylko tego jako przyklad...

  13. A swoją drogą domyślam się ,że trudno Ci zaakceptować ten fakt ,że wina nie jest po mojej stronie.

    Sorry, ale wg mnie ten cytat bardzo duzo mowi o tobie. Przede wszystkim tyle, ze brak ci obiektywnego spojrzenia na siebie. Brak ci rowniez podstawowej wiedzy nt. relacji spolecznych, ze NIGDY, PRZENIGDY nie ma tak, ze za jakas relacje jest odpowiedzialna tylko jedna osoba (no chyba ze mowimy o relacji rodzica z dzieckiem).

    Nawet kobieta, ktora jest bita przez alkoholika, jest za to wspolodpowiedzialna (nie winna) - np. dlatego, ze na to pozwala i dlatego, ze nic z tym nie robi.

×