Skocz do zawartości
Nerwica.com

kona

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez kona

  1. ja od 27 marca jestem na Trittico i Rexetinie. tuż przed pierwszą dawką stanęłam na wadze, tak z ciekawości - pokazało ok 79 kilo. dzisiaj waga zatrzymała się na 74.9kg. faktycznie, schudłam, bo widzę po spodniach, których wcześniej nie mogłam zapiąć. na razie jestem zachwycona, bo cokolwiek bym robiła nigdy nie udało mi się schudnąć (nie bardzo tego potrzebuję, nie jestem specjalnie otyła, ale jednak.). zastanawiam się jedynie, czy to nie za dużo? w 11 dni 4 kilo w dół? tym bardziej że się nie głodzę, pije colę i nie stronię od słodyczy. trochę mnie to martwi... :zonk: miał ktoś już tak?

  2.  

    do depresji to się nawet przyzwyczaiłam :? (w końcu będzie już chyba z 16 lat jak ją mam, albo raczej, jak ona ma mnie :/ ) ale te lęki! to jest jakiś koszmarek :shock:

     

    a to moje gdybanie jeszcze mnie nie przygnębia tak do końca, jeszcze mi czasem daje siłę, żeby przeżyć.

     

    Witaj, AW34 :smile:

     

    u mnie jest tak samo, stany depresyjne nawiedzają mnie odkąd skończyłam 10 lat (czyli 10 lat już się męczę). Najgorsze jest właśnie to przyzwyczajenie. z jednej strony nienawidzę tego stanu, a z drugiej nie jestem w stanie sobie wyobrazić mojego życia bez niej.

     

    myślę, że powinnaś poszukać porady u psychiatry. w UK są podobno dobrzy, tak słyszałam od znajomej. ja się strasznie bałam pójść do mojej pani doktor, ale na prawdę mi pomogła. właśnie mija 3 dzień na lekach, mimo lekkich zawrotów głowy czuje się odrobine spokojniejsza. dzisiaj na spacerze obejrzałam się za siebie tylko raz :lol:

     

    dobrze, że gdybanie ci pomaga, tylko nie przesadź. czasami lepiej za dużo nie myśleć.

  3. witaj :)

    zazdroszczę koleżanki.

     

    Sama sobie zazdroszcze :)

     

    Może na czas rozpoczęcia stosowania leków powinnaś sobie zrobic parę dni wolnego, najlepiej, żeby ktoś był z Tobą? Nie jestem lekrzem, ale mi pani psychiatra mi poleciła takie rozwiązanie :)

     

    I jej, lingwistyka stosowana w Poznaniu :) Jak się będziesz lepiej czuła, to mogę zadać parę pytań o studia? :)

     

    Nie ma tragedii, dzisiaj mam ostatni dzień zajęć w tym tygodniu, później weekend. Myślę, że po 4,5 godzinach zajęć poza śpiochem nic mi nie będzie. W/w koleżanka jest z innej grupy, ale zawsze na przerwach czy na zajeciach, jakie mamy razem, jest obok w razie czego. W chwilach ataków kazała do siebie pisać albo dzwonić, nawet zaoferowała odbieranie mnie z przystanku. Tak więc mogę czuć się bezpiecznie. Na razie nikt więcej nie wie że coś mi jest, i chyba wolałabym, żeby tak zostało.

     

    Co do pytań, nie ma problemu :) Jeśli chcesz o coś zapytać, napisz na priva.

  4. Nudności i nieostre widzenie to dość częste skutki uboczne na początku leczenia tymi lekami, trzeba je przeczekać.

     

    Tak, wiem. Psychiatra mi mówiła jak może być na początku. Nie myślałam tylko, że aż tak dziwnie. Dzisiaj prawie zasnełam na stojąco na korytarzu na uczelni. Strasznie ogłupiała jestem.

  5. Wczoraj poszłam do psychiatry. Koleżanka mnie zmusiła. Zatargała mnie do ośrodka, umówiła mnie na najbliższy termin (okazało się, że tego samego dnia), zapłaciła za moją wizytę i poczekała przy drzwiach aż nie wyjdę z gabinetu. :)

    Okazało się że jednak nie mam ani nerwicy, ani depresji. Babka stwierdziła że mam fobię społeczną ze stanami depresyjnymi. Zapisała mi trittico CR i rexetin. Dzisiaj 2 dzień na lekach. Na razie dwoi mi się przed oczami i mam lekkie nudności, zobaczę jak będzie jutro.

  6. minął tydzień. chyba... jeszcze nie byłam u psychiatry. nie wiem sama dlaczego to ciągle przekładam.

    dzisiaj wracam do domu z poznania. jutro chrzciny mojej siostry. w domu jest facet mojej matki, który przyleciał z irlandii we wtorek. bardzo agresywny, pobił ją w styczniu tego roku. ja zadzwoniłam na irlandzką policję z polski, bo nikt inny nie chciał, nawet "przyjaciółki" mojej matki. jestem pewna że będzie chciał się za to zemścić, chociaż rodzina zapewnia mnie że wszystko jest ok i nic złego się nie dzieje. jakoś nie chce mi się w to wierzyć boję się jechać. nie śpię od 2-giej, ciągle mam w głowie najgorsze scenariusze. ciąglę myślę jak się zabezpieczyć przed atakiem. zabarykadować drzwi do pokoju na noc, spać z czymś ciężkim pod poduszką... znowu mi odbija. najgorsze jest to, że przypomniał mi jak matka mnie zostawiła w polsce na rok z ojcem, który sam był niestabilny psychicznie. teraz będzie to samo, tylko tym razem zabiera też moją siostrę, do której się bardzo przywiązałam. nie mam z kim porozmawiać. tylko kiedy rozmawiam z koleżankami z irlandii uspokajam się. ale ich nie ma. do tego w przyszłym tygodniu mam egzaminy, a nie jestem w stanie nic zrobić. nawet wstać z łóżka mi się nie chce. a matka mój zły stan i wygląd tłumaczy wszystkim innym. wory i cienie pod oczami od braku snu- znowu zasnęłam z makijażem. to że jestem drażliwa i łatwo mnie zdenerwować- oczywiście ona jest ofiarą.

    jestem już zmęczona. dobrze, że nawet popełnić samobójstwa mi się nie chce.

  7. kona, przede wszystkim-dlaczego mama przestawia Ci rzeczy w Twoim pokoju?Rozmawiałaś z nią na ten temat?Przecież to Twój pokój i Ty decydujesz,co gdzie w nim będzie ustawione.No chyba,że Twoja mama nie przyjmuje do wiadomości,że istnieje coś takiego jak "prywatność".No to wtedy już inna sprawa :?

     

    Myślę,że trafiłaś na nieodpowiedniego psychologa.Może warto spróbować raz jeszcze?Skoro dostałaś skierowanie,to znaczy,że jest Ci to potrzebne...

     

    Mama jest pedantyczką, wystarczy tylko jeden kubek zostawiony na parapecie i się zaczyna. dzisiaj z nią rozmawiałam, tak jak już kilka razy wcześniej (zawsze taka sama reakcja z mojej strony), tylko że ona nie rozumie. nawet kiedy byłam na lekach antydepresyjnych myślała że przesadzam, a psychiatrę wyzwała od nieodpowiedzialnych idiotów. ona po prostu nie rozumie jak może być ze mną coś nie tak.

     

    co do psychologa, byłam u tej samej kobiety, do której wcześniej chodziłam przez sześć lat. tylko problem polega na tym, że nigdy nie brała mnie na poważnie. zawsze koncentrowała się na tym jak czuję się danego dnia, ale nigdy nie próbowała pomóc u źródła. po jakimś czasie moje wizyty zaczęły zmieniać się w pogawędkę przy kawie, wręcz sama często pytała jak ja bym postąpiła z innymi jej pacjentami. próbowałam innego psychologa, ale jej podejście też mi się nie spodobało. na razie ciągle szukam.

  8. kona, też uważam, że mama nie powinna mieszać się do Twojego pokoju.

    To jest Twój i możesz sobie ustawiać tam rzeczy jak chcesz.

     

    to nie do końca o to chodzi. chodzi o to że mój pokój to jedyne miejsce gdzie sama decyduje co i jak. gdzie mam jakąkolwiek kontrolę. kiedy cokolwiek się zmienia, popadam w histerię bo całą tą kontrolę szlag trafia i cofam się co poziomu przerażonej pięciolatki. dzisiaj kupiłam sobie coś na uspokojenie, bo do tej pory mam ostry ból w klatce piersiowej...

  9. Witaj, Schatten. Jeśli myślisz że potrzebujesz pomocy, idź na wizytę do psychiatry, on wtedy zdecyduje. W końcu każdy ma swoje problemy i znosi je inaczej, więc się nie martw :) Sama specjalistką nie jestem, więc fachowej porady raczej nie udzielę, ale w razie czego mogę pomóc rozmową

  10. Bellatrix mnie tu przysłała, pisała że tutaj ktoś mi lepiej pomoże. właśnie miałam atak histerii. matka posprzątała i poprzestawiała mi rzeczy w pokoju na co ja zareagowałam jak zawsze... zaczęłam płakać, zrzucać rzeczy z mebli bo nie pamiętam gdzie dokładnie stały wcześniej, a przecież nie mogą stać nie na swoim miejscu. już przeszło, ale jestem wykończona. wypaliłam papierosa i teraz leże na łóżku w samym centrum jednego wielkiego bałaganu. jestem zmęczona. i nie mogę spać... zawsze mam takie ataki kiedy ktoś cokolwiek zmienia w moim pokoju. czuje się wtedy zagrożona. a ponieważ mój pokój to jedyne miejsce, w którym czuje się w 100% bezpieczna. taka sama jest reakcja na jakiekolwiek próby kontaktu ze mną ze strony mojego ojca.

     

    co do oddychania... często budzę się na bezdechu, ogólnie w ciągu dnia często mam problemy z oddychaniem. byłam z tym u lekarza, zrobili mi wszelkie możliwe badania. nic nie wyszło. dostałam skierowanie do psychologa, który widząc mój uśmiech odesłał mnie z kwitkiem... dzisiaj zwiałam z zajęć bo ból w klatce piersiowej i kręgosłupie był nie do wytrzymania. kiedy tylko opuściłam teren szkoły wszystko przeszło jak ręką odjął. sama tego nie rozumiem...

  11. nie wiedzialam gdzie, więc piszę tu. właśnie miałam atak histerii. matka posprzątała i poprzestawiała mi rzeczy w pokoju na co ja zareagowałam jak zawsze... zaczęłam płakać, zrzucać rzeczy z mebli bo nie pamiętam gdzie dokładnie stały wcześniej, a przecież nie mogą stać nie na swoim miejscu. już przeszło, ale jestem wykończona. wypaliłam papierosa i teraz leże na łóżku w samym centrum jednego wielkiego bałaganu. jestem zmęczona. i nie mogę spać...

  12. Kiedyś już byłam częścią nieistniejącego już forum podobnym do tego, a że robi się ostatnio coraz gorzej, postanowiłam napisać na tym.

    Mam na imię Zuza, mam 20 lat i studiuje na 2 roku lingwistyki stosowanej w Poznaniu. Z depresją męczę się od ok 9. lat. Coraz częściej zdarzają mi się napady paranoi i histerii, praktycznie nie jestem już w stanie wstać z łóżka. Potrafię przespać cały dzień i całą noc a i tak jestem wyczerpana. Kiedy nie śpię- piję. Kiedy nie piję- palę. Na razie to jedyna forma autodestrukcji na jaką mogłam się zdobyć, mimo dość bogatej historii samookaleczenia. Głównym powodem, dla którego tu piszę jest to, że nie mam kompletnie z kim porozmawiać. Mam nadzieję że chociaż tutaj ktoś mnie zrozumie. :)

    Pozdrawiam,

    z.

×