Skocz do zawartości
Nerwica.com

Inutka

Użytkownik
  • Postów

    36
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Inutka

  1. I mnie wydaje sie, że mam nietrafnie postawioną diagnozę...nie depresja adaptacyjna a PTSD...depresja sie w tym zaiwera i inne symptomy takze pasują....czy można pozbyc sie tego tylko lekami, bez terapii? Jak sie tego pozbyć...

    Nie chcę powtarzać tamtych błędów ale nie wiem już kiedy postępuję słusznie a kiedy nie. Coraz częściej, w tym zagubieniu, stosuję dawne sposoby reakcji w sytuacjach, w których nie mam pojęcia jak powinno się postąpić aby było słusznie

    Bethi....ja nazywam to swoim błednym kołem...czasem utrwalona reakcja pojawia sie na podobny bodziec jak w przeszłosci...reaguję jak pies Pawłowa :|

    i co dalej....?

  2. Ja niestety znam taką historię z drugiej strony, z perspektywy dziewczyny...pozwalała tak się traktowac 7 lat, bo wierzyła, ze jak sie kogoś kocha - to nie robi sie mu krzywdy....wierzyła, ze jak sie będzie starać, to nie będzie karana brakiem spotkiań, rozmów, "zakazem przytulania" itp. czyli wszystkim co nie do pomyslenia dla zdrowego zwiazku. Aż skonczyła...niezdolna do bliskości, z lękiem przed drugim człowiekiem, z niskim poczuciem własnej wartości, z depresją...Zrób coś z tym Paweł, zanim nie jest za późno także dla niej...

    Pozdrawiam

  3. Przypomniałam sobie stare, dobre hasło..."Cokolwiek będzie - będzie dobrze"...coś o szukaniu maleńkich pozytywnych elementów w dużych, ogromnych nieprzyjemnościach...w przeciwnościach...cos jak znane :Kiedy ciemność jest największa - wtedy szykują się dla nas nowe możliwości"

     

    W te "lepsze" dni - i ja wierzę....

  4. Dziękuję :oops:

     

    doskonale rozumiem o czym mówisz...nawiązanie kontakt nie jest najtrudniejsze, potem zaczynają się schody...ja nazwałam to "uciekaniem" - od bliskości....głównie...Przy czym ciągle to silniejsze ode mnie....doskonale wiem, czego nie chcę...a te uczucia (piszesz o niechcianych uczuciach - więc pewnie odczuwamy podobnie) pojawiają sie nagle i niemal paraliżują...potrafie wtedy zablokować się i choć strasznie z tym źle - nie umiem powiedzieć sobie: stop, a nawet jeśli mówię, to nie działa.

     

    wolałabym nie mieć doświadczenia życiowego...niestety jest, jakie jest i stąd zapewne te wszystkie "demony" i tylko dziwię sie coraz bardziej, że teoria nie idzie w parze z praktykę...ze nie umiem zastosować tego co wiem...albo jeśli próbuję wprowadzic to w życie to efekty giną, są niewidoczne...

     

    Oczywiście, to nie utrzymuje się cały czas...robię wiele rzeczy....pracuję...z zewnątrz pewnie nie widać ego, z czym przychodzi się zmierzyć - czasem mnóstwo obowiązków pomaga, zagłusza i nie ma sie wtedy czasu na blizsze relacje..ale...jak wiadomo potrzebujemy się nawzajem :)

     

     

    Piszesz:

     

    "Eh... chyba już na tej płaszczyźnie nie mogłem spaść niżej..." - spójrz obok...ktoś tam jeszcze w tym dołeczku siedzi ;)

  5. Nie da się uniknąć tej "codziennej manipulacji" - ogrom wiedzy, wynazalki od zawsze służyły z jednej strony a z drugiej szkodziły człowiekowi (dynamit miał pomóc w wydobyciu węgla...a do czego jest używany?)

    Pewne rzeczy w naszym zachowaniu, wyglądzie należy zmieniać...ale nie przybierając maskę, by po chwili zrzucić ją a wybrać inną. Myślę, że mając ukształtowany tzw. kręgosłup - wiemy jak daleko można się posunąć w przybieraniu tych róznych "Technik wywierania wpływu na ludzi". Nasuwa mi się tu dość popularna książka Roberta Cialdini "Wywieranie wpływu na ludzi"...ale zbaczam z tematu :oops:

    Chodzi mi o to, że sztuczne wzorowanie się, wybieranie róznych technik zachowania faktycznie bardziej szkodzi niż pomaga...ale jeśli człowiek koryguje jedynie rzeczy z jakimi ma problemy i stają się one naturalną jego częścią to...dlaczego nie?

  6. a kto powiedział, że życie ma być (dla ciebie) łatwe? nie jest łatwe, jest zwykle prze...ne :)... w "życiu piękne są tylko chwile", a te "chwile" możesz ty właśnie dać komuś...

     

    a kto powiedział, że ja narzekam na trudność życia? Stwierdziłam tylko, że wariactwo utrudnia :)

    mówisz o "chwilach" - oczywiście, że lepiej być miłym :) tylko nie widzę związku z moimi słowami - nie zaprzeczyłam temu, ani nie podważam prawdy o roli dawania radości :)

     

    wariactwo może przybierać postać euforii, naładowania energią, pozytywnymi myślami - wtedy jest się pozytywnie nastwionym do świata i ludzi ale bywa przeciwnie...

    P.S. taka malutka rada na przyszłosć: oddzielaj ludzi od problemów....kontrargumenty dobieraj do słów a nie do ludzi...:) Przedmiotem mojej wypowiedzi jest wariactwo a nie ja :) Pozdrawiam

  7. sama muszę sobie pomóc najpierw :)

    tylko jeszcze nie wiem jak...czasem...znajduję ten bodziec, motywację o których piszesz...to działa przez jakiś czas...potem ginie, ucieka...Nie mówię o ludziach...Ci przychodzą i odchodzą - mówię o wewnętrznej sile...To miałam na myśli mówiąc o chodzeniu w kółko...

     

    A ludzie? mają swoje własne problemy...sprawy...

  8. :) bardzo dobrze to napisałeś C©złowieku

    i dziękuję :) :oops: Tylko te nieoczekiwane sytuacje czasem mnie paraliżują...powodują ogromny dyskomfort i wywołują uczucia, które wywołują uczucia, z którymi mi źle...stąd taka chcęć do planowania sytuacji, unikania tego co spontaniczne....Czasem, owszem...ale bardzo rzadko bywam spontaniczna...ale jeśli uda mi się nawiazać relacje...to gdzieś po drodze i tak je gubię, uciekam....

    Nie znaczy to, że sie poddaję - próbuję coś z tym zrobic...ale nie wychodzi tak pięknie jak zakłada to teoria niestety

    No i dość kiepsko radzę sobie z tymi porażkami....zanim znowu sie odwazę... :oops:

  9. A ja mam ogromną prośbę...potrzebuję książki, o kontaktach międzyludzkich....nawiazywanie ich, utrzymywanie nie są moją mocną stroną :oops: Coś o tym, jak nie uciekać od bliskich. Będę ogromnie wdzięczna. Tylko prosiłabym, zeby nie były to amerykańskie "cudotwórcze" poradniki...raczej ksiażka z duszą

    Dziękuję :)

×