Skocz do zawartości
Nerwica.com

83alicja

Użytkownik
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez 83alicja

  1. Jaka miła niespodzianka, że ktoś tu widzi piękno matematyki :) Co masz wspólnego z matematyką? Studiujesz? Kiedyś widziałam piękno w matematyce, uważałam, że KAŻDY KTO NIE POZNAŁ WYŻSZEJ MATEMATYKI NIE MA POJĘCIA CO TRACI. Studiuję matematykę teoretyczną, czystą, nie lubię zastosowań.

     

    Od najbliższych trzech miesięcy zależy moja cała przyszłość! Mam dwie możliwości: albo próbować dać z siebie wszystko by zrealizować DAWNE marzenia o studiach doktoranckich, zdawać na nie mimo że obecnie nie chcę, bo przecież przez kilka lat chciałam, mogę próbować i może z tego nic nie wyjść; albo druga możliwość: poddać się, może jakoś z ledwością ukończyć te studia i zostać tylko nauczycielką, choć tego nie lubię i nigdy nie lubiłam, ale to jest opcja najłatwiejsza, po najmniejszej linii oporu.

     

    Och, nie mam sił by walczyć, kompletny brak koncentracji na nauce, kompletny brak chęci. Zniszczę całą swoją przyszłość. A miało być tak pięknie. Myślałam, że znalazłam coś, co chcę w życiu robić, coś, w czym jestem dobra, coś co kocham robić, a to się zawaliło, już nie chcę, już nie jestem dobra, moje życie będzie puste.

     

    Jak to "mózg mi się przegrzał" jeżeli prawie wcale się nie uczyłam?!!! Myślisz, że to przez studia ta moja depresja i nerwica natręctw? I póki będę studiować, to nie minie? Zwariowałam przez studia?

     

    [ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:11 pm ]

    Nie mogę się oprzeć żeby nie wrzucić tu mojego ulubionego cytatu na temat matematyki. Pochodzi z książki "Między duchem a materią pośredniczy matematyka" H. Steinhausa.

     

    "W duszy matematyka, jak każdego człowieka, tkwią różne wierzenia i zamiłowania, awersje i kulty, przesądy i upodobania. Najsilniejszym z tych uczuć i najgodniejszym szacunku jest czułość na piękno matematyki. Nie każdy widzi piękno gór, nie każdy doznał wzruszenia na widok morza i nie do każdego przemawiają gwiazdy w nocy; tłumaczyć tego nie można, a jeszcze trudniej jest wyjaśnić, w czym tkwi piękno teorii funkcyj zmiennej zespolonej lub geometrii syntetycznej. Jest gatunek matematyków, który uważa wszelkie zastosowania za świętokradztwo. Z. Janiszewski mawiał, że nie dlatego zajmuje się matematyką, że może się ona przydać do budowania domów. Wierzę mu: czysty matematyk przekonany jest, że to domy buduje się po to, żeby matematycy mieli gdzie mieszkać. Wiara w absolutną wartość matematyki łąćzy się z wiarą w istnienie przedmiotów matematycznych takich, jak liczby, funkcje, punkty, zbiory lub powierzchnie. Dziwna to religia i w tym podobna do wielu religij przewyższających ją liczbą wiernych, że nadprzyrodzone twory obdarza specjalnym rodzajem egzystencji, wobec którego zwykłe istnienie jest czymś złudnym i przemijającym. Bóstwa są żarłoczne - dla matematyka pur sang nie tylko więc istnieje idealna kula, ale pożarła ona wszystkie zwyczajne kule, tak że ani Księżyc, ani bańka mydlana nie jest kulą, co zresztą matematycy gotowi są w tej chwili udowodnić. Ta postawa jest wroga nie tylko matematyce stosowanej, ale nawet niszczy wszystkie nauki przyrodnicze. Jest to postawa idealistyczna, którą określa się nazwiskiem tego Greka, co łączył kult filozofii z kultem geometrii. Ta platońska postawa nie przeszkadza wielu matematykom gardzić filozofią - to znowu znacznie młodsza tradycja pozytywizmu: matematyk skłonny jest uważać za stek nonsensów każdą filozofię z wyjątkiem logiki matematycznej - ta doktryna wyrasta z pewnej specjalnej postawy filozoficznej i właśnie w kołach dalekich od zastosowań ma ona licznych zwolennników. Tak więc matematycy wierzą w różne duchy i strachy, które utrudniają im wejście na drogi matematyki stosowanej."

  2. Jaka ja jestem głupia :( Tak się "zachwyciłam" tym, że znalazłam to forum, że teraz piszę bez opamiętania, wklejam nie w te wątki, piszę bez sensu, robię bałagan, ale największy w mojej głowie, mam tysiąc myśli, zaraz zwariuję, muszę to z siebie wyrzucić, jestem do niczego, nawet nie potrafię właściwie korzystać z forum. Jestem taka zdenerwowana, mam oprócz "głównego" leku jeszcze taki uspokajający, w razie potrzeby, ale nie chcę z nim przesadzać. Bałagan, po prostu bałagan, nic nie robię a jestem taka zagubiona wśród codziennych spraw, nie umiem tego uporządkować, tak, lubię porządek. Najgorsze te studia. Chcę wakacji...

     

    Chcę się wyleczyć :(

     

    Jestem niezdolna do życia w społeczeństwie.

  3. Leczę się. Od pół roku. Chora jestem od kilku lat i wiedziałam co mi jest, ale dopiero od pół roku jest tak źle, że się musiałam zacząć leczyć, prawie nie odchodziłam od umywalki (moje natręctwa dotyczą brudu i mycia się), z początku byłam trzy tygodnie w szpitalu, teraz się dalej leczę lekami, ale na razie nic nie pomaga, ciągle próbujemy który lek mi wreszcie pomoże.

     

    Ciężko ze studiami, nie mogę sobie zrobić przerwy, teraz już za późno, mogłam to zrobić pół roku temu... Kurcze, nie chcę się chwalić, ale byłam jedną z najlepszych studentek na roku, co to będzie za porażka teraz na koniec studiów. A ja chciałam iść na studia doktoranckie, a tu nawet nie wiem czy się obronię... Zresztą przy tej depresji to i tak odechciało mi się doktoratu...

  4. Z jednej strony znalazłam Was, innych chorych, nie jestem sama, ale z drugiej strony dalej jakoś nie tak, bo przecież ginę w tłumie, jestem jedną z wielu piszących tutaj, może piszę sama do siebie, jak tu wymagać by komuś chciało się to wszystko czytać. Jestem egoistką.

  5. Czy jest tu ktoś, kto się wyleczył z nerwicy natręctw? Jak długo walczyłeś/-aś z chorobą?

     

    Czasem wątpię czy to jest w ogóle wyleczalne.

    Żałuję, że nie zaczęłam się leczyć parę lat temu, gdy objawy były jeszcze łagodne. Ale wstydziłam się przyznać do choroby.

     

    [ Dodano: Dzisiaj o godz. 6:31 pm ]

    Już chyba całkiem straciłam nadzieję, że się kiedykolwiek wyleczę :( Bo widzę, że u innych ta choroba tak długo trwa.

  6. Dołączenie do forum poprawiło mi nastrój tylko na krótko. Depresja daje o sobie znać. Trzeba się uczyć a się nie da. To obecnie mój największy problem, większy niż nerwica natręctw. Jestem na piątym roku matematyki, i to na najtrudniejszej specjalności, wkrótce obrona, a ja już nie mogę, przez 4 lata było szło mi bardzo dobrze, a teraz fatalnie, zero koncentracji, po prostu nie chce mi się, olewam to, chciałabym sobie zrobić przerwę w studiach, ale teraz już się nie da, zresztą nie wiem czy powinnam.

     

    Macie jakieś sposoby na radzenie sobie z nauką w depresji?

×