Skocz do zawartości
Nerwica.com

ania198

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez ania198

  1. Od kiedy się zaczęła moja depresją w ogóle nie chciałam się z nikim widzieć a nwet rozmawiać. Generalnie prawie wszyscy moi "przyjaciele" mieszkają daleko, ale boli mnie to, że ani jedna osoba przez ten cały czas czyli praktycznie 2 miesiące się do mnie nie odezwała, ani telefon ani nawet Sms czy cokolwiek innego.

     

    Wydaje mi się, że większość ludzi tak naprawdę intersuje się tylko sobą :(

  2. heh, szpitale, post bardzo dostraszający od nich.

     

    Ale fajnie, że jesteś bardziej zadowolona.

     

    Dla mnie pani doktor też powiedziała żeby dzwonić w razie czego, ale ja już wiem, że w stanie totalengo amoku i doła głębszego niż dół człowiekowie ciężko jest się powstrzymać a tym bardziej dzwonić do lekarza jeśli się chce umrzeć

  3. Wiem, że podobny wątek istnieje, ale ponieważ jestem nowa chciałam napisać trochę o sobie i swoich problemach w nowym poście (aczkolwiek nie byłam pewna czy na subforum depresja czy subforum nowych użytkowników, ale to już admini zdecydują czy zostawić czy przenieść).

     

    Postaram się nie pisać za dużo żeby nikogo nie zanudzić.

     

     

    Pierwszy raz depresję miałam 2 lata temu. Głównym powodem były najprawdopodniej problemy z ówczesnym chłopakiem, chociaż na pewno inne czynniki też się na to złożyły. Leczyłam się pół roku i jakoś z tego wyszłam.

     

    Na przełomie wiosny i lata zeszłego roku zakochałam się, tak prawdziwie. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze (choć wszystko trwało krótko, ale nie chcę wnikać w szczegóły), ale on stopniowo się oddalał (a ja to czułam) aż w końcu we wrześniu powiedział "nie". Już wcześniej się denerwowałam, bo wiedziałam, że coś jest nie tak. Ale to było dla mnie jak wbicie noża prosto w serce. Strasznie to przeżyłam, nie jadłam, płakałam całymi dniami itd. Mimo to w niedługim czasie dopadły mnie trochę bardziej pozytywne myśli. Myślałam, że będzie ok. Jakoś poszłam do pracy i zluzowałam z nim kontakty.

     

    Niestety, wszystko szybko wróciło. Nie potrafiłam o nim zapomnieć. Ciagłe obrazy i myśli w mojej głowie. On i to co było, dlaczego? Co ze mną było nie tak? Co źle zrobiłam? itp itd Huśtawki nastrojów narastały. Ciagle łudziłam się nadzieją, że może on zmieni zdanie. Nie mogłam wytrzymać bez niego, z myślami, że nie będziemy razem. Tak wiem, naiwna jestem.

     

    Doszłam do wniosku, że może zmienię wszystko, zacznę nowe życie i zapomnę. Zaczęłam szukać nowych możliwości, zaraz po Nowym Roku.... ale wtedy się dopiero zaczęło. W połowie stycznia praktycznie z jednym dniem straciłam ochotę do wszystkiego, a najbardziej do życia. Pamięc i obrazy w mojej głowie mnie zabijają. Nie potrafię skupić sie na niczym.

     

    Rodzice zabrali mnie do lekarza, mimo że nie chciałam, bo zauwazyli, że jest źle. Od miesiąca dzień za dniem walczę ze sobą, o życie. Od dwóch tygodni biorę leki. Nie zgodziłam sie na szpital... Doktor powiedział, że jak nie będzie poprawy to szpital będzie jedyną koniecznością. Oczywiście praktycznie nic nie jem, nie mówię juz o tym, że przez miesiąc z domu wyszłam, tylko do lekarza. Nie chce nigdzie wychodzić, nie rozmawiam z nikim. Mam wielu przyjaciół, jestem lubiana, ale czuję że powoli odsuwam ich wszystkich od siebie.

     

    A ja nie chcę niczego... nie mam chęci do życia... częściej myśle o tym, że wcale nie chcę się wylczyć niż o tym że chcę żyć. Mam świadomość, że sama się katuję tym wszystkim, ale nie potrafie sobie z tym poradzić.

     

    Mimo tego, że często odnosiłam rózne sukcesy w zyciu, nigdy nie miałam zbyt dużej pewności siebie. W poprzednim związku ona zmalała praktycznie do 0, potem chłopak, o którym pisze dodał mi wiary w siebie i we wszystko po czym odebrał. Nie potrafie nienawidzić jego, nienawidzę siebie i w sobie się doszukuję samych złych rzeczy i winię siebie za wszystko.

     

     

    Nie wiem już co dalej mam robić, najgorsze jest, że rodzice się strasznie martwią, to mnie jeszcze bardziej dobija, że stwarzam dla nich problemy. Staraja się jak mogą, boją sie, widzą, że jest tragicznie.... A ja albo śpie i nie wychodzę z łóżka albo siedzę przed komputerem i płaczę, czasami po kilka godzin bez przerwy...

     

    Heh, chyba bym esej mogła napisać jeszcze o reszcie swoich problemów, ale i tak zbyt długi post, i nudny do tego :(

  4. Witam (od razu dziękuję adminowi za pomoc z rejestracją)

     

    Mam na imię Ania. Już drugi raz w życiu zmagam się z depresją. Tylko, że tym razem jest o wiele gorzej. Ledwo daję radę, nie wiem jak długo wytrzymam, mimo że biorę leki. Postaram się napisać coś więcej. Powód depresji wydaje się błahy, ale widocznie mam słabą psychikę czy coś :(

     

    Pozdrawiam forumowiczów

×