Skocz do zawartości
Nerwica.com

mał-gosia

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez mał-gosia

  1. Witaj!

     

    Tak się składa, że też jestem nowa na tym forum i również mam 17 lat..

     

    Co do Twojego problemu to koniecznie musisz znaleźć w sobie siłę po to by żyć, a nie jak Ty to napisałaś "zamulać"..Jesteś młoda i jeszcze całe życie przed Tobą. Rozumiem, że przeprowadzka do innego kraju musiała być dla Ciebie bardzo trudna. Ale cóż..zdarza się i trzeba się wziąć w garść. Znajdź sobie jakieś hobby. Nie wiem: taniec, sport itp. To zawsze pomaga. Ja np uwielbiam słuchać muzykę, biegać i tańczyć. Jak mam złe dni to zawsze robię którąś z tych rzeczy i automatycznie po takim zabiegu czuje się lepiej.

    Nie możesz też tak uciekać w samotność. Owszem każdemu ona jest czasami potrzebna, ale nie można się tak zamykać w sobie. To na dłuższą metę nie pomaga. Spróbuj się za kumplować z kimś ze swojej klasy. Może akurat znajdzie się jakaś osoba która okaże się warta poznania.

    I jak to napisała secretladykkk potrzeba Ci chęci, także zmobilizuj się mocno i pomóż sobie. W każdym bądź razie mam nadzieję, że Ci się uda pozbierać.

     

    Pozdrawiam ;-)

     

    taaa, weź się w garść - jak ja to kocham :blabla:

  2. I ja wcisnę swoje 5 groszy jako osoba postronna. Uważam, że akurat na TO forum nie trafiają przypadkowi ludzie, powinniśmy się razem wspierać a niekiedy i zrozumieć "dziwne" zachowania innych. Myślę, że bohater postu choć nieźle narozrabiał, to powinniśmy docenić to "przepraszam" gdyż z pewnością ciężko było je napisać. Docenić - nie znaczy się wciąż kłaniać. Wystarczy choćby wirtualnie podać sobie ręce - w końcu mamy tyle innych problemów.....

    Wszystkim życzę miłego dnia

  3. Witaj,

    orientowałeś się jak wygląda poradnia na Armii Krajowej? Daj znać, też jestem z Wrocławia,

    może być na priv

    pozdrawiam, miłego dnia :papa:

    gosia

  4. Witaj Violette

    Ja niestety również słyszę, że to moja wina a przede wszystkim że się sama nakręcam i stąd te humory.

    Fajnie jakby udało się Wam wspólnie uczestniczyć w terapii rodzinnej, u mnie to niemożliwe. Niedawno proponowano nam właśnie taką terapię odnośnie zachowań córki gdyż do niej trzeba w odpowiedni sposób trafiać i traktować nieco inaczej niż zwyczajną 8-latkę ale małżonek stwierdził, że nie ma czasu!! Zresztą kiedyś nie było adhd, dzieciak dostał klapsa w tyłek i mu się odechciało adhd - ręce opadają, podobne podejście ma do mnie. Trzymam kciuki by Tobie się udało przekonać męża :great:

    Dziś idę do lekarza, po receptę, może uda mi się poprosić o skierowanie na jakieś choćby ogólne badania, bo mój organizm ostatnio strasznie zaniedbałam a takowe badania robiłam ostatnio bodajże jak byłam w ciąży :-|

    Miłego dnia Ci życzę :papa:

  5. Tak, Violette te leki to pramolan. Co prawda działać zaczynają po ok dwóch tygodniach jak inne przeciwdepresyjne, ale mam nadzieję, że z każdym dniem będzie coraz lepiej. Mama moja traktuje mnie w takich sytuacjach trochę jak małe dziecko, pogłaszcze, przytuli nie wiem czy jest to dobra metoda według terapeutów w każdym bądź razie jest to balsam na moje serce. Wczoraj wzięła do siebie jedną moją pociechę także z tylko jednym dzieckiem w domu lżej (córka ma wadę wrodzoną mózgu a na dodatek adhd więc wymaga ogromnych pokładów cierpliwości i uwagi). Cieszę się, że znalazłaś takiego psychologa z którym się dogadujesz a przede wszystkim, że Ci to pomaga. Czasem mam wrażenie, że to nasi mężowi też powinni z takich porad skorzystać ale - przynajmniej jeśli chodzi o mojego - z nimi przecież wszystko w porządku :?

    pozdrawiam Cię serdecznie oraz wszystkich forumowiczów

    gosia

  6. Witam,

    znalazłam :)

     

    Violette, u mnie jest odwrotnie, wolę wziąć leki i mieć spokój, jestem pewna że mi pomogą jak kilka lat temu. A psychoterapią może być rozmowa z mamą. Wczoraj wszystko jej wypłakałam, jest troszkę lepiej. Zapisałam się do lekarza na jutro i pędem do apteki bo się chyba wykończę.

    Miłego, spokojnego dnia kochana!!

  7. Witaj, tutaj jesteś !!

    Przed chwilą do Ciebie napisałam w moim wątku, ale teraz już wiem że chodzisz na terapie. Gratuluję tak odważnego kroku, jesteś wielka, ściskam Cię mocno!!

    gosia

  8. uspiony: po części potrzebuję akceptacji męża gdyż jego zrozumienie mojego problemu pozwoliłoby łatwiej mi dojść do siebie

     

    Violette: dziękuję Ci kochana za cudowne słowa, napisz proszę jak sobie radzisz ze sobą i z mężem, ja jestem w kompletnej rozsypce. Dziś 3 talerze i 2 kubki w zlewie wyprowadziły mnie z równowagi - umycie tego jest nie do pokonania. Muszę jeszcze ubrać dzieci bo wstały i naszykować im śniadanie. Obudziłam się dziś ok 5-tej i już było po spaniu. Jest godzina 10 a ja czuję, że nie mam absolutnie sił na nic. Nawet na pisanie.. pustka w głowie i w duszy.

  9. Vian,

    nie wiem co Ci odpowiedzieć, czekam bo nie mam innego wyjścia. Ze wszystkim muszę sama dawać sobie radę... że nie ma masła, że pościel brudna, że dziecko nie ma kredek, że olej w silniku trzeba wymienić, że junkers popsuty itp. itd... Faktycznie zaczynam już walić łbem w ścianę, ale muszę dać radę.

    Muszę, muszę, muszę...

    muszę iść do lekarza!

    Teraz jak mąż przyjedzie to postaram się z nim porozmawiać, może coś do niego dotrze. mam nadzieję że nie powie znów: "weź się lepiej za jakąś robotę bo NIC NIE ROBISZ! nie chce mi się z tobą gadać"

  10. Serdecznie dziękuję za słowa otuchy, już samo to, że zaczęłam ten wątek, że wyrzuciłam choć odrobinę żalu z siebie trochę mi pomogło. Wiem, że muszę być silna dla dziewczynek, z trudem mi to przychodzi ale będę się starać. W poniedziałek pójdę do lekarza, co prawda pierwszego kontaktu a nie psychologa, może wypisze mi receptę na pramolan (prosiłam dziś panią w aptece by mi sprzedała bez recepty - doniosłabym w poniedziałek - ale się nie udało). Jak na razie przechodzę katusze, jutro niedziela, oby przetrwać do poniedziałku!

    Pozdrawiam.

    Miłego, spokojnego wieczoru życzę wszystkim i sobie także.

  11. Mam na imię Gosia, jestem z Wrocławia, mam 35 lat, męża i 2 dzieci.

    Pierwszy raz z depresją mój organizm spotkał się 10 lat temu, wtedy odszedł ode mnie pierwszy mąż. Potem moje życie jakoś się poukładało, spotkałam obecnego męża urodziłam dwie córki (jedna jest niepełnosprawna intelektualnie). Ważne jest iż mój mąż mnie nie wspiera, pracuje po 2-3 tygodnie poza Wrocławiem. Praktycznie wszystko jest na mojej głowie. Nawet jak jest w domu to i tak jakby go nie było. Ja nie pracuję, zajmuję się domem i dziećmi. Córkę trzeba wozić na wiele terapii i zajęć. Jego nic nie interesuje, wszystko ja załatwiam, jeżdżę. 2 lata temu przechodziłam znów kryzys, wtedy bardzo pomogła mi mama, brałam pramolan. Myślałam, że już wszystko ze mną będzie ok, ale od jakiś 2 tygodni wszystko wraca jak jakiś koszmar. Zero chęci do życia, zero jedzenia, prawie zero snu - jeśli już to bardzo nerwowo. Do wszystkiego się zmuszam, naszykowanie dzieciom obiadu to dla mnie katorga, pranie, posprzątanie... nic po prostu nic... nie chce mi się chcieć!! Cała się trzęsę, biorę jakieś ziołowe uspokajacze ale mnie usypiają a nie pomagają. Szanowny małżonek nie rozumie problemu, twierdzi że sobie coś wymyślam i sama się nakręcam, nie mam już siły na tłumaczenie mu o co chodzi, błagałam by choć poczytał trochę o depresji, choćby kilka zdań by mógł mnie zrozumieć lecz go to nie obchodzi. Kocham moje dzieci nad życie i sama jestem na siebie wściekła że czasem na nie po prostu warczę ale brak mi już sił...

    Może tu się odnajdę, może znajdę zrozumienie, może znajdę bratnią duszę.

    Piszę to ze łzami w oczach, same lecą... dziękuję każdemu kto poświęcił te kilka minut na przeczytanie mojego postu

×