Skocz do zawartości
Nerwica.com

silaqui

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez silaqui

  1. a czy zastanawialas sie nad tym, jak moglby wygladac wasz zwiazek gdyby on do ciebie wrocil??? czy potrafilabys mu znow zaufac tak jak kiedys i zyc be leku ze znowu sie wszystko posypie?? bylabys na tyle silna? postaraj sie spojrzec na to wszystko z innej strony. ok, cos sie skonczylo cholernie sobie z tym nie radzisz ale kazdy z nas przechodzi pewne etapy w swoim zyciu. moze twoj zwiazek takim etapem wlasnie byl? czy wynioslas cos z niego procz obecnego cierpienia?

    albo z innej beczki. czy zastanawialas sie nad tym, jakie mozliwosci sie przed toba otwieraja? wiem, ciezko jest myslec w ten sposob kiedy kazda komorka twego ciala pragnie jego bliskosci, ale wierz mi, kazda sytuacja ma swoje plusy. na razie nie jestes sobie w stanie tego wyobrazic, i dlatego bardzo dobra decyzja jest wybranie sie do psychologa. bo tak jak napisalas, psycholog to nie cudotworca. pomaga przee wszystkim spojrzec na siebie smego z innej strony, dostrzec inne aspeky sytuacji ktore nas spotykaja. i przede wszystkim pomaga nam pomoc samym sobie. bo uwierz mi, tak na prawde tylko ty sama jestes sobie w stanie poradzic z ta cala sytuacja. psycholog jedynie wskazuje, a raczej podpowiada sciezke, ktora nalezy podazyc.

     

    [ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:28 pm ]

    i mam dla ciebie jeszcze jedna rade - postaraj sie nie uzywac okreslenia "kocham go". znajdz okreslenie zastepcze - zalezy mi na nim, brakuje mi go. to tez pewnego stopnia autosugestia, ale dziala!! (tak bylo przynajmiej w moim przypadku). malo sobie zdajemy sprawe z tego jak wielka sile ma poswiadomosc.

    a tak poza tym to dzisiaj tez jest mi ciezko. odwiedzilam moich rodzicow po 8 miesiacach nieobecnosci. i chociaz z moim bylym nie jestem od listopada to bedac tutaj jedyne wspomnienioa jakie mi sie kolataja po glowie to wlasnie on. musze stad uciec, bo nie chce sie znowu zdolowac. i tu znow ratuje mnie perspektywa tego, ze w piatek ide do pracy ktora lubie, spotkam ludzi ktorych lubie. jeynie obawiam sie ze ten sk.... sie pojawi, bo dgy go widze to automatycznie ze strachu spada mi efektywnosc pracy. i to o polowe.

    ale coz, przezylam tyle miesiecy to i przyzyje kolejne. kto wie, moze w koncu uda mi sie znalezc kogos odpowiedniego??? aczkolwiek szczerze w to watpie. od dziecka mezcyzni mnie ranili i pewnie juz tk pozostanie... nno nie, teraz ja zaczynam sie rozklejac :/

    ale takie to juz zycie popaprancow emocjonalnych jakimi jestesmy ;)

  2. wszystko zalezy od twojego podejscia.przede wszystkim musisz sama wiedziec, ze potrzebujesz pomocy. musisz byc pewna, ze tego chcesz, to jest podstawa kazdej terapii. ale najwazniejsze ze zebys mogla porozmawiac z kims, kto bedzie mial obiektywne podejscie do calej sytuacji. wiesz, my tu na forum sami walczymy ze swoimi problemami, czesto czyjes przezycia porownujemy do swoich, a przeciez kazda historia jest inna.

    ja sama swego czasu chodzilam do psychologa, i to dosc regularnie. co prawda chodzilo o zupelnie inny problem, troszke bardziej skomplikowany. mozna nawet powiedziec ze kompleksowo - kilka spraw, ale to juz inna historia.

    w kazdym badz razie wizyta u psychologa pomogla mi w jakim stopniu odnalezc kilka waznych rzeczy stojacych za moim postepowaniem.

  3. oj nie zawsze tak jest.. czesto wlasnie ci porzuceni, czyli my po nieudanym zwiazku wplatujemy sie w kolejna toksyczna znajomosc tylko dlatego ze nie potrafimy byc sami. ja przynajmniej raz tak mialam.

     

    ktos kiedys mi wspominal, ze istnieje cos takiego jak syndrom odrzuconego/odrzuconej. dotyczy to ponoc ludzi, ktorzy nie potrafia znalezc opdpowiedniego partnera, zawsze trafiaja zle, zatracaja sie w swym uczuciu a potem wszystko konczy sie tak samo - odrzuceniem i poczuciem dojmujacej samotnosci. to jakby fatum ciazace nad czlowiekiem, niepozwalajace ulozyc sobie zycia.

  4. coz ja ci moge powiedziec.... samsa pisalas ze my kobiety jestesmy silniejsze. i tak jest rzeczywiscie. naszym problemem jest to ze bardzo szybko zaczynamy szukac partnera na stale. faceci dochodza do tego pozniej. czasami zastanawiam sie, czy nie lepiej byloby byc czasami typowa suka, bawic sie facetami, zmieniac ich gdy tylko przyjdzie mi na to ochota....

    sek w tym ze wiekszosc z nas tak nie potrafi. zbyt mocno i zbyt szybko sie angazujemy, a gdy przychodzi do konca zwiazku nie potrafimy sobie z tym poradzic. ale jedno ci powiem - zamykanie sie w domu i placz pomagaja tylko na krotka mete. oddalajac sie od ludzi, od znajomych pokazujesz swiatu ze dalas sie pokonac. a tak nie moze byc!!!! sproboj na przekor - wychodz, smiej sie, chocb mial to byc smiech przez lzy. kiedy bedziesz pokazywac innym ze cierpisz to oni beda sie nad toba uzalac. a tego bys nie chciala, prawda??? a gdy zobacza cie jako ta, ktora bylas wczesniej to wierz mi bardziej ci pomoga niz glaszczac po glowce i mowiac jaka ty biedna. wrecz przeciwnie, beda wychwalac twoja sile. a nawet jesli ty sama nie bedziesz w to wierzyla to przeciez "klamstwo powtarzane bez przerwy staje sie prawda" i tak bedzie z toba. w koncu sama uwierzysz w swoja sile. BO MASZ JA W SOBIE!!!! tylko czasami cholernie dobrze uryta. ale jest :)

    i dasz rade. bo jestes kobieta, a my musimy dawac sobie rade. bo jak nie my to kto?????

    3maj sie!!!!

  5. bezsilna85 - z moim bylym mieszkalam prawie rok. moze nie wydaje sie to duzo czasu, ale faktem jest, ze przez ten czas on zdazyl uzaleznic mnie od siebie. to on placil za mieszkanie, to on zostawial pieniadze na jedzenie czy tez srodki czystosci. ja wtedy studiowalam i tlumaczyl mi ze najwazniejsze sa studia, ze on mi wszystko zapewni, o nic nie musze sie martwic itp. i nie powiem, bylomi z tym dobrze. pochodze z niezbyt bogatej rodziny wiec swiadomosc, ze nie musze sie o nic martwic byla dla mnie czyms nowym, zwlaszcza ze do niedawna rodzice nie byli mi w stanie pomoc bo mieszkaja daleko (ponad 300 km).

    i teraz wyobraz sobie ze to wszystko - ta pewnosc z godziny na godziny zostaje przerwana - po prostu wracasz do domu i nie mozesz sie do niego dostac, bo masz zmienione zamki.

    na szczescie chyba naszza kobieca intuicja zadzialala we mnie jakis czas wczesniej bo zaczelamm dorywczo pracowac jako barmanka.

    ale faktem jest ze przez 3 tygodnie spalam po znajomych.

    nie chce sie na nim mscic. nie jestem takim typem czlowieka. poza tym wydaje mi sie ze wtedy to on by do konca wygral. bo ja staram sie byc dobrym czlowiekiem. i nie pozwole zeby przez jednego sk... zmienilo sie moje podejscie do ludzi. aczkolwiek bylam juz tego bliska.

    ale dalam rade. a przynajmniej wokol sprawiam takie wrazenie.....

  6. moja meka trwa zdecydowanie krocej.... moj byly zakonczyl nasz zwiazek w listopadzie. i wszystko bylo by pieknie - zostalibysmy przyjaciolmi, spotykali we wspolnym gronie itd itp. pisze "byloby" bo sie tak nie skonczylo. zostalam pozbawiona dachu nad glowa, a wsrod naszych wspolnych znajomych zaczely krazyc niesamowite historie ze mna w roli glownej. nie musze chyba nadmieniac, ze nie byly to mile slowa.

    i jak zrozumialam koniec mego zwiazku - i tak przez ostatnie 3 miesiace nie zaslugiwal nawet na ta nazwe - to nienawisc tego czlowieka mnie zniszczyla.

    kiedys wypowiadalam sie tu na forum o problemach z alkoholem. jakos z tego wyszlam.

    ale ten sk.... rozwalil mi cala konstrukcje. i to dlaczego??? bo nie chcialam byc mu ulegla po tym jak ze mna skonczyl. bo walczylam wszystkimi mozliwymi spoosobam,i aby chodzic z podniesiona glowa i nie dac mu tej satysfakcji ze mnie zniszczyl.

    no to on postaral sie jeszcze bardziej. dzisiaj na dzwiek jego imienia wszystko leci mi z rak, bo boje sie co znowu wymyslil..

    i po co to wszystko???

  7. dziewczyno, staraj sie cos z tym zrobic. w 2004 roku tez mialam podobnie - picie tuz po szkole, problemy z wstawaniem no i wiesz.....

    skonczylo sie na ucieczce z domu, problemach z policja i nieudanej probie samobojczej.

    teraz jestem bardziej ustatkowana, pije w mieszkaniu do filmu, obiadu, podczas sprzatania. przynajmniej nikt mnie nie widzi.

    nie iwem czy jest dla mnie jeszcze jakas szansa, ale dla ciebie jest. nie wstydz sie prosic o pomoc. moze dla ciebie nie jest jeszcze za pozno.

    bo dla mnie z pewnoscia juz jest

  8. wiem, że nie jest dobrze. czasem wydaje mi sie , ze jest coraz gorzej. za kazdym razem rano, gdy budze sie na mniejszym lub wiekszym kacu mam cholerne wyrzuty sumienia. nie wiem juz co robic. nie wiem, jak z tym walczyc....

    chcialabym po prostu moc pic tak jak inni - czasem, trochę. a nie często i na maxa....

    tylko ze ja ie lubie byc pijana. na trzezwo jestem rozgadana i otwarta. nie potrzebuje alkoholu po to by nabrac pewnosci siebie.

    nie wiem, wszystko mi sie pokrecilo....

  9. swiadomosc posiadania problemu niekoniecznie oznacza z latwo bedzie go rozwiazac. watpie w skutecznosc rozmowy z psychologiem. w koncu juz raz chodzilam na "terapie". kto wie, moze przyniosslloby to skutek gdybym chodzila do konca. niestety, gdy tylko rodzice zauwazyli ze juz nie pije (nie pilam wtedy 3 miesiace) postanowili w ramach oszczednosci zrezygnowac z terapii. teraz jest zdecydowanie inaczej. juz nie przesiaduje pod sklepem z znajomymi i nie pije najtenszych piw. teraz pije w lokalach, przewazie po pracy ide do pobliskiego pubu i tam w zaleznosci od ludzi, jacy tam siedza, wypijam od jednego do .... browarow. pije przewaznie piwo. po wodce urywa mi sie film i bardzo czesto po wodce wymiotuje.

    jestem barmanka, i nie pije tylko wtedy, kiedy jestem w pracy. stojac za barem nie lykne nawet kropli alkoholu. czekam na zamkniecie lokalu.

    nie wiem juz czy da sie cos z tym zrobic. moja znajoma ma praktyki w AA i sluchajac jej relacji z tego co sie tam dzieje to nie wydaje mi sie to skuteczna metoda walki z nalogiem.

  10. mam problem. piję. piję dużo i często. piję dla przyjemności, dlA towarzystwa. pije po to aby się upić.

    przez alkohol rzucilam studia i stacilam szacunek wszystkich znajomych.

    przez picie robilam rzeczy o ktorych do dzisiaj nie moge zapomniec, chocaz modle sie aby inni je zapomnieli.

    przez alkohol prawdopodobnie będę musiała rzucić po raz rdugi studia.

    przez picie zdradzilam iedawno czlowieka, ktorego kocham.

    no i co z tym zrobic???? sa takie okresy, kiedy przez 2,3 dni wogole nie tkne alkoholu. ale poza tym czesciej nie ma dnis, ktory nie zakonczylby sie chocby jakims piwkiem.

    mam 21 lat. jestem dziewczyna powaznie patrzaca na zcie. o ille nie pojawi sie na horyzoncie butelka z browarem.

×