Skocz do zawartości
Nerwica.com

zuzazuza

Użytkownik
  • Postów

    40
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez zuzazuza

  1. Jestem pod kontrolą psychiatry, ale ona powiedziała, że zaczną działać do 2 tyg, ja już mam dość, nic mi się nie chce tylko spać :/

     

    Mam tak samo, zasypiam o 21, wstaję ok. 7 ( bo muszę..), w ciągu dnia dodatkowo przysypiam na 2 godziny.. Biorę Zoloft trzy tygodnie, jedynie 25 mg dziennie, bo nie mam odwagi wziąć większej dawki...

  2. Za młodu namiętnie wywoływałam duchy:) Nie sama oczywiście - taka dzielna niestety nie byłam - razem z grupką innych małolatów szwendaliśmy się po opuszczonych domach i piwnicach, ze świeczką i książeczką do modlenia w ręku. A i jeszcze lusterko chyba było wśród rekwizytów:) Rytuał odbywał się bardzo poważnie, według wyczytanych w jakiejś książce wytycznych:) Ale fajnie powspominać:)

    No a zmierzam do tego że niestety nie wywołaliśmy żadnego ducha - raz nas tylko jakiś dziki lokator przegonił (omal nie padliśmy ze strachu, ale rzucona w naszym kierunku butelka po 0,5l niezaprzeczalnie pochodziła ze świata żywych:)

  3. Po dwóch koszmarnych tygodniach skutków ubocznych, z których największe to rozdrażnienie, nerwowość, dekoncentracja, duże obniżenie nastroju, totalne rozbicie (a wszystko to przy dawce 25mg........ zgroza co by się działo gdybym przyjęła 50 mg!), postanowiłam przyjmować lek na noc.

    O dziwo, póki co czuję się zaskakująco dobrze i kusi mnie myśl czy by nie przerwać tej kuracji...

  4. do zuzazuza

     

    Hmmm... wiem ze to trudne do zrozumienia ze pewnie za jakis czas bylabym w stanie mu wybaczyc ale uwierz ze ja go bardzo kocham. Dopoki czlowiek nie znajdzie sie w takiej sytuacji to ciezko jest to zrozumiec... tez cale zycie myslalam ze jesli jakis facet zrobi mi krzywde to koniec bez dyskusji. Ja go nie zostawilam, potrzebowalam tylko kilka dni pobyc sama, mysle ze kazdy czuje czasem taka potrzebe. I nie zrobilam tego poniewaz mial problemy, wrecz przeciwnie wtedy bylo juz po tym problemie o ktorym pisalam bo ja pomoglam mu go rozwiazac. U psychologa juz bylam, powiedzial mi ze na to czy kiedys bede w stanie jeszcze z nim zyc musze odpowiedziec sobie sama...

     

    No tak to dla mnie zabrzmiało ale zostawmy to - mogłam Cie źle zrozumieć, mogłaś źle się wyrazić itd.

    Żaden psycholog nigdy Ci nie powie (i nie powinien) abyś zerwała jakiś związek. Sama musisz "dojść" do pewnych rzeczy, zrozumieć mechanizmy, które Tobą kierują itd. (przy wsparciu doświadczonego terapeuty, pracą nad sobą) - dopiero wtedy zyskasz siłę i wiedzę do konstruktywnego działania. I dopiero wtedy nie będzie to działanie "na siłę", wbrew sobie i swoim uczuciom.

    Dobrze wiem (znowu - z własnego doświadczenia), jak działa przemoc - czy też jakiekolwiek inne nadużycie - w związkach. Często włącza się mechanizm nazywany współuzależnieniem, który sprawia, że jeszcze mocniej przywiązujemy się do krzywdzącej nas osoby. Polecam Ci książkę która swojego czasu uratowała mi życie "Kobiety które kochają za bardzo" - mocno, wręcz brutalnie - ale i niezwykle skutecznie - pozbawia złudzeń. Wbrew pozorom, nie jest to żaden głupkowaty poradnik - na mnie podziałał doskonale, terapeutycznie.

    Wg mnie facet, który dopuszcza się aż tak agresywnego czynu (przy którym "zwykłe pobicie" wydaje się być dziecinną zabawą - byłaś bliska śmierci!), jest zajebiście zaburzony, i jego nawet największa skrucha, poczucie winy i gorący żal nic tu nie pomoże, niczego w nim cudownie nie odmieni.

    To moje zdanie.

  5. Sorrow, człowiek który( wybacz) nie wie jak to jest że ludzie dobierają się w pary - daje rady jak ratować związek...... :lol:

    Zastanów się coś zanim napiszesz.....

     

    Bo to że ktoś ma duże doświadczenie nie znaczy że miał wiele partnerek ...kumasz?? Mógł mieć jedną, bardzo długo i tym sposobem jest świetny w tym co robi.....

     

    Z własnego doświadczenia dodam - i proszę o nie czytanie tego przez osoby "uwrażliwione" na tematy związane z seksem, co by potem nie było niepotrzebnych pretensji - iż faceci sypiający z kim popadnie guzik wiedzą o erotyce, seks dla nich sprowadza się zazwyczaj do penetracji, skupiają się na własnych potrzebach, własnej satysfakcji - nie na partnerce.. Tak więc duża ilość partnerów seksualnych niekoniecznie musi świadczyć o doświadczeniu :D

  6. zuzazuza, nie nie jest. Jak Ty byś się czuła jakby twój facet opowiadał o waszym pożyciu intymnym na publicznym forum w internecie...... :roll:

     

    Linka, wskaż mi proszę wypowiedź w poście wyżej, która Cię tak zniesmaczyła.

    Czytaj ze zrozumieniem!

    A człowiek nerwica jest wybitnie przewrażliwiony - widać to niemalże w każdej jego wypowiedzi.

     

    Dodam, że czytałam tu na forum znacznie bardziej intymne wypowiedzi - bynajmniej nie chodziło o seks :twisted:

  7. Witam

     

    Mam podobny problem. Opowiem Wam po krotce moja historie. Bylam w zwiazku z bardzo pozytywnym facetem prawie 6 lat, zostawilam go poniewaz w przez ostatni rok zaczal myslec tylko o sobie, stal sie egoista, nie okazywal uczuc a do tego spotkalam osobe ktora poznalam wiele lat wczesniej i ktora zawsze mi imponowala. Zaczelam nowy zwiazek z bardzo dobrym mezczyzna ktory o mnie dbal, szanowal, okazywal uczucia, dawal mi wszystko czego brakowalo mi w poprzednim zwiazku. Wspanialy czlowiek z ktorym zdecydowalam sie zamieszkac po 5 miesiacach, mysle ze kazda kobieta marzy aby miec takiego faceta przy boku. Wszystko ukladalo sie dobrze lecz zaczelam zauwazac ze moj nowy partner zaczyna delikatnie przesadzac ze swoja wielka miloscia (ciagle byl tam gdzie ja, nie pozostawial mi cienia prywatnosci itp). Bywal tez smutny (mial do tego swoje powody, pewien problem do rozwiazania). Czasami kontaktowalam sie z moim ex, ktory bardzo przezyl nasze rozstanie, po jakims czasie zrozumial wszystkie bledy ktore popelnil i zaczal stawac sie innym czlowiekiem. Zycie zaczelo mnie przytlaczac, zwlaszcza smutek mojego nowego faceta ktory sie mi udzielal. Zaczelam miec cien watpliwosci czy dobrze zrobilam konczac tak dlugi zwiazek dla osoby ktora wprowadza mnie w taki nastroj. Poprosilam go aby pojechal do rodzicow na 2-3 dni poniewaz musze pobyc troche sama i za nim zatesknic. Odwlekal to 3 tygodnie ale w koncu pojechal. Bylam z nim bardzo szczera i niczego nie ukrywalam (wiedzial ze czasem mysle jeszcze o ex), mowilam mu zeby wzial sie w garsc, byl bardziej pozytywny itp. Trzy dni pozniej moj facet udal sie do pubu w okolicy gdzie spotkal moja znajoma z ktora poklocilam sie dzien wczesniej, ta nagadala mu ze jestem niezdecydowana, wszystkich ranie, zeby mnie olal i nie odbieral ode mnie telefonu. Bardzo sie tym nakrecil. Opil sie i to bardzo co nigdy sie nie zdarzalo. Wrocil do mojego mieszkania nad ranem i sie polozyl. Rozmawialismy o calym zajsciu bo dobrze o nim wiedzialam i nie ukrywam ze bylam wkurzona, powiedzialam ze jesli tak ma postepowac to nie widze szans na kontynuacje tego zwiazku. Po jakiejs godzinie (juz bylo spokojnie) usiadl na mnie i zaczal mnie dusic rekoma. Bylam tak zaskoczona, ze nawet nie zdarzylam za bardzo sie obronic. Stracilam przytomnosc a on widzac co sie stalo zaczal mnie reanimowac. Ocknelam sie, zaczal plakac ze nie wie co mu sie stalo, dlaczego to zrobil. Mysle, ze bylo to po czesci spowodowane alkoholem i tekstami mojej ex kolezanki... moze tez jego depresja. Poszedl do psychologa, niebawem zaczyna terapie. Spotkalam sie z nim po kilku dniach od zdarzenia, jest zalamany, zrobilby wszystko zeby to jakos naprawic. Na poczatku sie go balam ale teraz doszlam do siebie i wiem ze jest to wspanialy, dobry czlowiek ktory gdzies w ktoryms momencie sie zatracil. Kocham go bardzo ale nie wiem czy dam rade z nim jeszcze zyc, mysle ze narazie potrzeba czasu zeby strach ustapil calkowicie.

    Czy sadzicie ze mozna cos takiego wybaczyc i sprobowac jeszcze raz?

    Czy mozna zyc z kims po takim zajsciu?

     

    Kompletnie nie potrafię Cię zrozumieć. Nie rozumiem np. jak po akcji z duszeniem, utratą przytomności, można w ogóle pytać czy wybaczyć.. nie rozumiem też jak można kogoś opuścić dlatego bo jest smutny, ma problemy... Jedyne co mogę Ci doradzić to wizyta u jakiegoś dobrego terapeuty.

     

    -- 18 kwi 2011, 10:19 --

     

    Stara prawda głosi, że trzeba z kimś beczkę soli zjeść, żeby go dobrze poznać. Śmiało można powiedzieć, że taką beczkę przez kilkanaście lat obaliliśmy z mężem na spółę.

    Ideałem jest to, co uważamy za ideał- to, co stworzyliśmy w naszej wyobraźni, spełnienie naszych niespełnionych pragnień, a czasem tzw. owczy pęd, gdzie np w tv czy prasie czytamy jaki jest idealny mężczyzna- przystojny, zaradny, męski, świetny w łóżku opiekuńczy itp.

    Mój mąż jest ideałem- MOIM IDEAŁEM. Różni się bardzo od moich młodzieńczych imaginacji, dlatego że one też się zmieniły.

    Jest przystojny, bo myje się i czesze, przygotowuje do łóżka tak, jakby szedł na pierwszą randkę- ze mną.

    Jest zaradny, bo potrafi zaradzić moim słabościom, myśli o mnie i stara się, żeby zaspokoić moje potrzeby, marzenia, plany.

    Jest męski, bo boli go mój płacz, bo broni mnie przed światem, nie pozwoli zrobić mi krzywdy, ktokolwiek by chciał to zrobić- nawet jego matka.

    Jest świetny w łóżku, bo jak jestem zmęczona, to nie zmusza mnie do niczego, tylko przytula, uspokaja, usypia.

    Uwielbiam jego oczy- przeglądam się w nich jak w lustrze- tam jestem księżniczką, tam nie ma rozstępów na udach, zbędnych kilogramów, jest uśmiechnięta, młoda dziewczyna.

    Młodość przemija, uroda przemija, ale ta miłość jest nie do zniszczenia. Prześcigamy się wzajemnie w dawaniu sobie i odwdzięczaniu się.

    Mój mąż też mówi, że jestem jego ideałem. Choć mam już trochę na karku i pewnych rzeczy jak niektórzy twierdzą mi nie wypada, ale szczerze mówiąc wali mnie to. Czasem jestem jego kumplem do piwa, czasem dziką kochanką, czasem matką naszych dzieci, czasem żoną, czasem matką czy ojcem.

    Czy mnie bije? O tak, bardzo często:))) Najczęściej przy zlewozmywaku, jak przechodzi obok mnie, nie może się powstrzymać od klapsiora w tyłek:))) A ja na to czekam, i jak zapomni to bardzo jestem zawiedziona:)))

    Piszę to dlatego, że poznałam męża po rozstaniu z "superfacetem", jak wtedy myślałam, chciałam się dla niego ciąć, rzucać pod samochód i tego typu kretyńskie rzeczy, aż mi włosy dęba stają na myśl, co by było, gdybym wtedy to zrobiła!!!!! Nie poznałabym swojego IDEAŁA!!!!!!

    Widuję go nieraz- o zgrozo! Typ "podstarzałego casanovy" Boszszszsz....... Tfu tfu!!!!!!!! KOCHAM CIĘ MÓJ MĘŻU, chcę się z Tobą zestarzeć.

     

    Pozazdrościć:)

     

    -- 18 kwi 2011, 10:22 --

     

    nie musicie pisać rzeczy typu 'jest świetny w łóźku',przecie to sprawy bardzo intymne są...

     

    To Ty jesteś przewrażliwiony...

  8. Te krzyżowe obsesje były gorzej niż tragiczne. Nie miałem cierpliwości aby na to patrzeć. Jednak z czasem zyskałem cierpliwość tylko na śmieszne filmiki które po nich pozotały w internecie. :lol:

     

    Do dziś zdarza mi się nucić pod nosem kawałek "Gdzie jest krzyż" :twisted:

  9. Fajny topic się zrobił:) Ja z kolei chętnie korzystam z tego co przynosi technika pod warunkiem iż jest to praktyczne i "pożyteczne".

    Kocham pracę fizyczną i z wielką pasją wyżywam się w ogrodzie - kocham grzebać w czarnej ziemi, czuć jej zapach, wyciągać tłuste dżdżownice i wrzucać je na stertę nadgnitego kompostu :twisted: Uwielbiam to zmęczenie po dobrze wykonanej pracy. Ale po ciężkim dniu lubię wykąpać się w wannie z pianką, obejrzeć dobry (w założeniu) film w HD, albo zatopić się w zajebistej książce wyświetlanej na moim e-readerze (praktycznie i ekonomicznie)

     

    Praca fizyczna to dla mnie remedium na deprechę. Na co dzień moja praca zawodowa to w zasadzie kilkugodzinne tkwienie przed komputerem, ostatnio poczułam jednak że więcej nie zdzierżę. Obecnie jestem na zwolnieniu, leczę deprechę Zoloftem i właśnie wyciąganymi z ziemi robalami..

  10. Cześć,

     

    Mam 18 lat i mam problem.

    Nie potrafię rozmawiać z ludźmi i zwykle trzymam się na uboczu (nie rozmawiam i nie udzielam się towarzysko).

    No i wydaje mi się ,że nie mam jakichś większych zainteresowań (hobby etc).

    Kiedyś miałem duży problem z trądzikiem i ludzie ze szkoły się ze mnie nabijali i właśnie wtedy zacząłem się oddalać od reszty ludzi.

    Jak chodziłem i słyszałem czyjś śmiech to myślałem ,że to ze mnie (nawet jak trądziku już nie było) i miałem ochotę się schować.

    Nie potrafię nawiązywać nowych znajomości ,ogólnie czuję ,że jestem tylko pustą skorupą którą niczym gliniany dzbanek można zbić i już się nie poskłada.

    Wstydzę się siebie gdziekolwiek nie jestem ,wydaje mi się ,że wszyscy na około o mnie myślą ,jaki to ja *dziwny* jestem.

    Jeszcze niedawno bardzo dużo grałem w WoWa ,ale już z tym skończyłem (za dużo czasu spędzałem przy tym i na pewno wpływało to na mnie).

    Dużo ćwiczę w domu ,powiedziałbym nawet ,że bardzo dużo bo chcę wyglądać porządnie i mieć jeden powód mniej do zmartwień. Nadal mam widoczne ślady po trądziku na twarzy (blizny i odbarwienia). Są one już coraz mniej widoczne z czego bardzo się cieszę ,ale nadal wyskakują mi jakieś pomniejsze pryszcze i jestem tym załamany bo znowu boje się ,że ktoś będzie się z tego śmiać.

    Powoli zaczynam wychodzić na dwór ze znajomymi ,nawet czasami na jakąś imprezę pójdę ,ale ciężko jest mi nawiązać kontakt z ludźmi.

    Próbowałem nawet trochę hipnozy i wydawało mi się ,że coś to dało ,ale teraz nie jestem tego już pewien.

    Nie wiem czy warto by było iść do jakiegoś psychologa lub terapeuty (nie wiem do kogo bo się nie znam).

     

    Fajnie by było z kimś o tym pogadać ,może ktoś mi nawet jakichś rad udzieli :]

     

    Pozdrawiam

     

    Chyba większość nastolatków miewa podobne jazdy w okresie dojrzewania... Wg mnie nic strasznego się z Tobą nie dzieje, spokojnie.

    Blizny i przebarwienia potrądzikowe usuwa się laserem w gabinecie dermatologicznym. Jeśli trądzik jest wciąż nasilony zapytaj dermatologa o terapię izotretinoiną.

    Wizyta u psychologa również nie zaszkodzi, przeciwnie, pomoże Ci zbudować nadwątloną pewność siebie. powodzenia:)

  11. Najchętniej przegadałbym na realu całą noc z kimś płci żeńskiej(tylko przegadał).

     

    Jakiś czas temu - czas w latach liczony - doszedłem do wniosku, że nie mam już do powiedzenia nic ciekawego na żaden temat. Gdy gadam, tak od niechcenia kłapię paszczęką, słowa wylatują, ale nie niosą ze sobą żadnego istotnego przekazu.

     

    Heh, mam podobnie.. Czasem jeszcze "zapalam się", dyskutuję zapalczywie, nakręcam, ale po chwili czuję że to wszystko i tak nie ma żadnego znaczenia, a słowa, no cóż - to tylko słowa.

    Z drugiej strony lubię dysputy z wszelakiej maści pasjonatami (nie mylić z fanatykami) - choć ja wtedy występuję bardziej w charakterze niezbyt aktywnego słuchacza.

  12. Mój ojciec jest alkoholikiem, mój braciszek był alkoholikiem - zmarł kilka miesięcy temu.

    O syndromie DDA wiem od ładnych kilkunastu lat. Przez dwa lata chodziłam na mitingi DDA - świetna sprawa, polecam. W trakcie mitingów ludzie pracują nad sobą przy pomocy programu 12 kroków. Zarówno mitingi DDA jak i innych grup samopomocowych często organizowane są przy instytucjach kościelnych, z kościołem jednak mają niewiele wspólnego, bez obaw.

    Bardzo dobrym pomysłem - poza mitingami - jest terapia dla DDA, myślę że w Wawce nie będziesz miał problemów z załapaniem się na jakąś.

     

    W pewnym momencie przestałam się jakoś specjalnie identyfikować z DDA, bowiem uważam iż każdy człowiek jest mniej lub bardziej zaburzony.. nie każdy jednak sobie to uświadamia. A poza tym nie znoszę etykietek.

  13. Religia nie jest mi potrzebna do tego, aby być dobrym człowiekiem, to nie religia sprawia że nie zabijam, nie kradnę i nie sypiam z mężami moich przyjaciółek ;) Nie potrzebuję księdza, aby odróżnić dobro, od zła, nie potrzebuję dekalogu.

     

    Lekiem na zło nie jest religia, ale świadomość, tak myślę.

  14. I chyba lepiej być dobrym człowiekiem dla samego faktu i satysfakcji niż ze strachu przed karą Boską.

    zgadza sie !!!!! resta jest nie istotna. Ale wiekszośc ludzi tak nie umie!! Amen :D

    tematy o Bogu zawsze wywołuj żywiołowe dyskusje :)

     

    :D

  15. Nawet jeśli go nie ma to nie jest tak do końca bezsensowne.... prawa "boskie" mają z zasady służyć człowiekowi..... ale wymagają pokory, cierpliwości, ćwiczą silną wolę - jeśłi ktoś przez wiarę to w sobie rozwija, to nawet jeśli tego boga nie ma ...... to i tak dzięki temu będzie lepszym człowiekiem? Nie wydaje ci się?
    Takie cechy, jak uczciwość, cierpliwość, sprawiedliwość, pokora oczywiście są czymś pozytywnym, ale nie mają związku z religią. Natomiast post jako taki nie jest żadną cnotą, jeśli Boga nie ma, to jest to zwykłe wyrzeczenie się czegoś bez żadnego sensownego powodu, no rozumiem, jak ktoś nie je żeby schudnąć, albo dla zdrowia.

    I chyba lepiej być dobrym człowiekiem dla samego faktu i satysfakcji niż ze strachu przed karą Boską. Jeśli ktoś chce być dobry dla siebie to będzie i bez wiary, za to ktoś, kto spełnia wszystkie te nakazy i zakazy, bo tak trzeba może kiedyś przestać wierzyć i nagle zauważy, że wszystko mu wolno, że już nie musi przestrzegać niczego. Ja na dziś kończę :) męczą mnie tego typu dyskusje, cześć.

     

    podpisuję się pod Twoim postem

×