bloodypirat
-
Postów
12 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez bloodypirat
-
-
mój boże co za sylwester. Brat zabrał mnie na swoją imprezę - dużo starszych osób (od 4do8lat), dużo alkoholu, przyjazna atmosfera. Ale ja jak zwykle rozluźnić się nie potrafiłam.
Cały czas człowiek myśli o tym co robi, jaki będzie skutek, co powiedzą o czym pomyślą jak mnie ocenią oczymbędąopowiadaćcoprzypominacucieczkaprzedaparatem.... gonitwa myśli!!!
Ale po 4 piwku umysł odleciał i wreszcie się rozluźniłam - byłam taka jak kiedyś. Byłam wesoła, tańczyłam, skakałam, podrywałam faceta i nie myślałam o tym "jak wyglądam" "co on sobie o mnie pomyśli".
Pieprzyć poranny ból głowy, nic mnie nie obchodzi, że ledwo pamiętam co się działo po otwarciu szampana - mieszanie to ZŁO!!!
Ale rano znowu wróciłam do normy ... hehe NORMY!! teraz normą jest myślenie i zastanawianie się, analizowanie. Jejku ale miała później moralnego a na tego chłopaka nie mogłam spojrzeć, cały czas się zastanawiałam co sobie o mnie pomyśli... i przez to się blokowałam
Tej nocy uciekłam na kilka godzin od siebie! A może raczej wróciłam do siebie... było cudownie!!!!!!!!! A teraz... teraz jest normalnie :]
-
nieuzasadniony ty ....... ignorancie, chyba nie wiesz o czym mówisz.
Samo sobie winni? Wybacz ale to życie zrobiło ze mnie to czym teraz jestem. Ja się o nic nie prosiłam. Masz nas za winnych? za tych, którzy sami sobie roją problemy i wyniszczają siebie...
Gratuluję głupoty i ignorancji. i życzę ci tego... nie, to byłoby zbyt okrutne i podłe z mojej strony.
Nikt nie chce twojego głupiego współczucia, niczyje współczucie mi nie jest potrzebne.
Nim na tym forum napiszesz takie słowa, zastanów sie ilu osobom wyrządzasz krzywdę, jak wielu ludzi niszczysz.
Wiesz, czasem lepiej milczeć.
-
Atisarda wiesz, najbardziej w życiu niesamowite jest to, że zawsze można zacząć coś nowego i podobno nigdy nie jest za późno. Dzisiaj się posypie, jutro może narodzi się cos wielkiego.
Wszyscy jesteśmy tak bardzo do siebie podobni... ŹLE, my wszyscy jesteśmy zupełnie różni, ale to co nas dotyka upodabnia nas - jakbyśmy pili z jednej zatrutej studni, która zatruła nasze organizmy.
-
wiesz, pamiętam podobną sytuację z liceum.
mój rówieśnik z klasy cały czas bardzo niemiło się o mnie wyrażał. Zawsze odchodziłam ze spuszczoną głowa i nic nie robiłam. Ostatecznie komuś takiemu jak ja nie wypada nic powiedzieć, jestem zbyt dobrze wychowana, zbyt grzeczna.
Ale pewnego dnia, kiedy znowu mi coś powiedział prosto w twarz, walnęłam go z całej siły. Nie polecam takiego rozwiązania. z tym wiąże się sporo problemów - później.
Ale czasem warto się postawić i pokazać "HEJ JA TUTAJ JESTEM!!!" a nie tylko drżeć.
Co innego bać się ludzi a co innego nie potrafić się im postawić i walczyć tam gdzie walczyć trzeba.
Ja nie lubię ludzi i ich olewam, ale kiedy ktoś wyrządza mi krzywdę, nie boję się zawalczyć o własny spokój.
A fragment Chciałbym jeszcze dodać, że uważam się za osobę jak najbardziej normalną. Może zabrzmi to nieskromnie ale jestem wychowany, ubieram się normalnie i wyglądam też normalnie, zachowuję się tez tak jak inni ludzie. był wyjątkowo niefortunny, szczególnie tutaj i w takim odniesieniu. Może nie chciałeś nic złego przez to powiedzieć, ale na niektóre słowa warto uważać.
-
ja maluję, no dobra" maluję" to za dużo powiedziane - brudzę płótno. Ale to nie jest takie złe.
poza tym:
Zawsze mam przy sobie mp3 albo discmana, kiedy wychodzę na spacer zabieram ze sobą najczęściej kilka płyt/nagrywam maksymalnie dużo utworów - nigdy nie wiadomo na co mogę mieć ochotę.
I kiedy słucham muzyki to tak by nie słyszeć niczego innego. Podkręcam głośność i zapominam o wszystkim.
Czasem wogóle nie walczę nudą ale z namaszczeniem się jej oddaję przy muzyce.
Muzyka to coś pięknego, bez niej świat byłby ułomny.
-
Ludzie potrafią być okrutni a z tego okrucieństwa, które spotyka nas codziennie nikt ich nie rozlicza.
Dzieciaki potrafią być szczególnie okrutne a rodzice niesamowicie ślepi.
Kiedy byłam w podstawówce na moim osiedlu mieszkał chłopak z którym chodziłam do klasy. Był słaby ze wszystkiego, nadpobudliwy, niegrzeczny. I tylko w moim towarzystwie zmieniał się nie do poznania. Wystarczyło, że powiedziałam żeby był spokojny a on siadał i przepraszał. Cud :/
Wszyscy uznali, że mam na niego bardzo dobry wpływ i powinniśmy spędzać sporo czasu (nauczyciele tak uznali, jego rodzice, psycholog a na koniec też moim rodzice - doszli do wniosku, że nic nie stracę a mogę komuś pomóc). Wszyscy tak bardzo chcieli mu pomóc, że zapomnieli o mnie.
Bo to ze mnie szydzono później w klasie, jako z koleżanki idioty, przygłupa i debila. A poczucie robienia czegoś dobrego szybko się zmieniło. Kilka razy mówiłam o tym rodzicom. Ale nic się nie zmieniło. Oni nie rozumieli jak to jest, kiedy dzieciaki dokuczają.
Nie jest winą dzieci, że nie myślą jak dorośli ludzie - ostatecznie nigdy nie byli dorośli. Winą dorosłych jest, że nie potrafią myśleć jak dzieci - ten etap przecież przeżyli.
Trzeba jakoś nabrać do tego wszystkiego dystansu. Pamiętam, że jakiś czas temu mój kolega powiedział, że jestem "królową śniegu" - zimna ja lód, jakbym niczego nie czuła.
Może to jest jakiś sposób.
Aroniu - nie znam cię i pewnie nigdy się nie poznamy. Może i dobrze, bo dzięki temu łatwiej powiedzieć niektóre rzeczy.
Ale szkoła już się skończyła, podstawówka przeminęła a dzieciaki zapomniały. Skoda, że my nie potrafimy zapomnieć ot tak.
Czas zdjąć maskę i przekonać się kto stoi po twojej stronie.
Moja ulubiona metafora, "stanęłam po drugiej stronie rzeki własnego szaleństwa, zatopiłam wszystkie tratwy i czekałam. Dopłynęli do mnie tylko ci, którym mogę zaufać, tylko ci, którzy chcą stanąć obok mnie. To nie jest twierdza, nie bronię im powrotów ale za każde przybycie uściskam ich i głęboko będę wierzyć, że ktoś zdecyduje się zostać. Nie jednego sama zatopię, wielu zawróci ale nie mam żalu, ja też długo tutaj płynęłam".
no i tyle
-
Teraz to już nie ważne dlaczego.
Jest jak jest. Teraz już trudno to zmienić.
Bo wystarczy chwila, jedno słowo, mina, uśmiech, coś co nie przypadnie mi do gustu i koniec znajomości. Ja się nie staram i ta druga osoba też nie. Rozumiem ich, przecież kto chciałby takiej znajomości, kiedy ja jej nie chcę.
Głupota
-
postanowienie noworoczne:
chciałabym się już nie bać
-
cześć
kultura nakazuje przywitać się, niech więc tak będzie.
Mam 20lat
Nie leczę się, nigdy się nie leczyłam.
Żyję i uważam to za duże osiągnięcie.
Czy jestem chora? Według skali depresji becka tak. Ale to tylko skala. Życie zweryfikuje.
Unikam ludzi, uciekam przed nimi. Nie wiedziałam nigdy dlaczego, może po prostu z natury. A może dlatego, że się ich boję.
W internecie nie ma przecież ludzi, są profile, nicki, pseudonimy, numery. Tutaj nie ma nikogo. Tutaj czuję się bezpieczna, bo mogę po prostu wyjąć wtyczkę.
-
Ciekawe jak to jest, obudzić się rano, przeciągnąć i wiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
A kiedy wyjdzie się na ulicę i ktoś na ciebie zatrąbi nie gnębić się tym przez pół dnia i udowadniać sobie, że to moja wina.
Jak to jest wejść do sklepu i kupić to co się chce a nie uciec z niego.
Chciałabym raz w życiu nie czuć się gorszą od innych, raz jeden.
Chciałabym coś czuć, nie tylko lęk i ból. Ta monotonia uczuć oszpeca mnie psychicznie.
Tak bardzo chciałabym chcieć... i móc.
-
"Wydaje mi się, że albo sobie człowiek sam poradzi albo, nikt inny nie będzie w stanie mu pomóc. "
Bardzo łatwo wypowiedzieć takie słowa, phi jeszcze łatwiej je napisać! Aronia a wiesz co ci powiem... radzę sobie sama przez ostatnie 5lat. SAMA.
Nikomu nic nie mówiąc w ciszy przeżywam dramat, a w lepsze dni śmieję się sama z siebie i własnej głupoty a chwilę później płaczę nad własną beznadziejnością.
Samemu... ładnie to brzmi. Absurdalny jest fakt, że nauczyłam się żyć sama ze sobą. Najczęsciej wypowiadane zdanie "SAMA dam sobie radę", a tymczasem to sama trwa już tyle lat i wcale mi nie jest z tym dobrze.
Każdego dnia walczę. Zdaję kolejne egzaminy, odrzucam z życia kolejne osoby i walczę. Żyję nie dla tego, że widzę w tym sens. Żyję, bo trudniej jest odejść, uciec.
Dawno temu, kiedy wydawało mi się, że zakończyłam wyjątkowo trudny okres w moim życiu (B Z D U R A - przeszłość zawsze jest obok) obiecałam sobie, że nigdy ale to nigdy nie poddam się. I fakt, wywaliłam wszystkie tabletki, przestałam wychodzić na przejście bez rozglądania się.
Ale teraz jestem sama. Dokładnie tak jak chciałam. Dam sobie SAMA radę. I dzisiaj już trudno porozmawiać z przyjacielem, bo stronię od ludzi, uciekam, chowam się i modlę się by żaden z nich do mnie nie przyszedł.
Uciekam a miałam walczyć.
A przecież mogłam wybrać pomoc. I co? Teraz mam rozwalone życie i doskonale rozwiniętą umiejętność samoistnienia. A wystarczyło żeby ktoś mnie popchnął.
Żal ale ja już polubiłam samotność.
Żal
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
w Depresja i CHAD
Opublikowano
Już tu byłam, kiedyś. Szukałam ludzi, którzy zamiast "zabierz się do roboty" powiedzą, że rozumieją.
Dzisiaj wydaje mi się, że mnie w ogóle nie ma. Gdybym nagle znikła nikt by nie zauważył a nawet gdyby to powiedzieliby "trudno".
Czuję się tak bardzo samotna. Zbliża się długi weekend, tak bardzo chciałabym gdzieś wyjechać odpocząć, nie owijając w bawełnę uciec. Ale nie ma z kim nie ma z kim nie ma z kim. Tak jakby wszyscy ludzie, których znam rozmawiali ze mną tylko dla zabicia nudy a później... później już nie jestem nikomu potrzebna.
Jak szmaciana lalka, zawsze musi być rzucona w kąt.