Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ona1084

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Ona1084

  1. Witam, dzięki za słowa wsparcia..

    Tylko że ja boję się strasznie ostatnio, przeraził mnie fakt, gdy doszło do mnie, że mnie to wciąż trzyma.. Minęło tyle czasu, tyle faktów doszło do mojej głowy, a ja zachowuje się tak, jakby poza nim nie było nic... Najgorsze, że już było lepiej, a teraz dużą część przechodzę na nowo... znów tęsknię, przecież to jest chore... Boję się, czy w ogóle zawsze już będę sama... Ogólnie to i moje relacje z ludźmi są średnie.. też nie układa mi się jakoś najwspanialej..jakoś mnie to wszystko przygasiło....

  2. Witam Was...To chyba moje początki, jeżeli chodzi o forum.. Kiedyś może coś miałam z tym do czynienia, ale niewiele....

    Zastanawiałam się czy pisać, bo nawet nie wiem od czego zacząć... W świetle Waszych historii jestem chyba przypadkiem beznadziejnym, widzę, że Wy o wiele lepiej sobie radzicie... a ja chyba nie umiem........

    Nie pisałam również, bo w sumie przewiduję jaka może być odpowiedź, każdy chyba człowiek miałby jedną odpowiedź, tylko powiem Wam, że to nie jest takie proste...żadne teorie sie nie sprawdzają....

    Mój chłopak, właściwie narzeczony zostawił mnie po 8 latach bycia razem, 3 miesiące przed ślubem.. powód?? hm.. ogólnie rzecz ujmując" nie czuł już tego ognia, nie bylibyśmy szczęśliwi,... itd" Zaraz jednak po 2- 3 tyg związał się z kim innym (dopiero niedawno sie dowiedzialam, bo znałam wersję ze po kilku miesiacach!!) znał już ja wcześniej, dziewczyna bardzo młodziutka, 9 lat młodsza i sie zakochał...

    a ja zostałam z ogormnym bolem, z sukienką ślubną, odwoływaniem u rodziny ślubu... To był horror, rozmowy z bliskimi, nawet psycholog, tabletki na uspokojenie... miliony smsów, telefonów, próśb o spotkanie...

    Kilka tych spotkań miało niestety zly obrót... tak jak podbnie u Was niektórych doszło do zbliżeń... a potem może jakiś cieplejszy sms i znowu cisza.... szło zwariować...Godność, honor?? Pomyślicie że nie miałam go wcale, ale nikt chyba nie wie, jaka to była walka z samą sobą......

    Najgorsze było to że z nikim tak sie nie rozmawiało mi jak z nim, mogłam powiedzieć dwa słowa, a on już wiedział o co chodzi, nawet po rozstaniu potrafił mi pomóc...

    ale z tym bywało różnie - bo jak juz spotkaliśmy się, to czasem potrafiliśmy strasznie sie kłócić...

    Powoli jednak zaczęłam sobie odpuszczać, pomogło mi troche w tym poznanie kogoś... była to jedyna osoba któa mnie ruszyła po związku z nim, wielki sukces, ale niestety to nie był ktoś dla mnie.. mijał czas, minał rok, poltora w sumie...Zawsze jednak gdzieś tam byl w moim zyciu, choc coraz rzadziej... aż pewnego dnia odezwał się... zerwała z nim,chciał pogadać, a ja pękłam... Pomyślicie że to dopiero brak honoru z mojej strony wysłuchiwac jak to cierpi po rozstaniu, potrzebował mnie tak mówił, a ja byłam.. pisal, spotykał sie ze mną... chciał chyba przyjaciółki ale ja pękłam bardziej, znowu doszło do zbliżeń... Mowił że nie wie, co czuje, wie że mnie potrzebuje, owszem mówił, że on nic mi obiecać nie może, nie składał żadnych deklaracji, dlatego Wiem że za wszystko moge obwiniać jedynie siebie...

    Ona strasznie młoda jeszcze.. wiedziałam że w końcu będzie chciala wrócić... Teraz nasz kontakt osłabił się... spotkamy się ale już rzadziej, już nie ma potrzeby kontaktu tak ze mną, wiem, że zaczeła do niego pisać, dzwonić, a on.. mięknie.. poki co udaje twardego, ale znam go.. Co mówi on?? rozmawialiśmy dużo.. Dzis już mówi inaczej niż miesiąc wcześniej: nie wie co będzie, czas pokaże... Pytam sie kim jestem dla niego, nie umie dobrze sprecyzować... Na pewno kimś wazym, ale uważa tamtą decyzję za słuszną, bo nie bylibyśmy szczęśliwi, nie umiał mnie docenić itd, z nią uważa tez szcześliwy juz być nie ma szans.....

    ... Wiem, że to wszystko moja wina, sama sobie to zgotowałam, ale ja nie miałam własnie siły zerwać kontaktu, strasznie sie boje o swoją przyszłość, bo wiem, że sie uzalezniłam od niego, a te dwa ostanie miesiące sprawiły że wszystko wrociło... Ludzie, minęło półtora roku od rozstania... i to jest dopiero dramat.......

×