Skocz do zawartości
Nerwica.com

MysiaMarcysia

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez MysiaMarcysia

  1. To ma być forum które pomaga ludziom? Forum dla ludzi z lękiem? Z problemami? Wy uważacie się za ludzi którzy mogą pomóc? Uważacie że dajecie dobre rady???!

    Dzięki Bogu że nie jestem słaba psychicznie bo bym wpadła w depresję od tych waszych tekstów! Zastanówcie się czasem zanim na kogoś skoczycie, bo może nie być taki jak ja, iść i skoczyć z mostu ! Idioci.

     

    ja podtrzymuję zdanie, że Twój problem jest wydumany. I to bardzo. :roll:

    Zgadzam sie,są gorsze problemy.

    A tak btw. hehe po co to wszystko skoro i tak pewnie za kilka lat się rozwiedziecie,ba,albo wszystko się zmieni po ślubie,on będzie inny,Ty też...

    Po co to wszystko?...

     

    Może ty jesteś taki żałosny że ciebie nikt nie umie kochać. Nie każdego człowieka w życiu czeka rozwód. A skoro tego mi życzysz to muszę cię zawieżć - mój związek ma się świetnie. Twój też? Czy może ty swojego nie masz, jedziesz całe życie na ręcznym i dlatego wywalasz swoje frustracje życiowe na moim?

     

    btw Fajnie że dajecie sobie prawo do mówienia kto ma duży problem a kto mały. A jakie wy macie problemy co? Czy się dzisiaj pociąć czy nie, czy przedawkować leki, nie chce mi się wstać z łóżka, chce mi się kupę... Ot wasze problemy...

  2. to raczej nie sugeruje skromnego wesela.

     

    Przecież napisałam JEŚLI JUŻ -dla mnie wiadomym jest że wesela nie chcę. I są marne szanse że się na nie zgodzę. A jeśli się zgodzę to i tak za swoje pieniądze je zrobię więc co komu do tego? Ale nie zrobię więc nie ma co dywagować. My chcemy skromnej uroczystości.

     

     

    a konkretnie? bo tu na forum głównie piszemy o naszych dolegliwościach, często inne problemy wiążą się z nimi.

    dziwi mnie, że skoro rzekomo cierpisz na jakieś schorzenie, czytasz nasze forum od kilku lat, a jak już się zdecydowałaś pisać, to o takim problemie.

     

    Nerwica.com. Choruję na nerwicę lękową.

    Wcześniej dużo pisałam o swoich schorzeniach- z innego konta. Potem znudziło mi się pisanie i tylko czytałam. Teraz pojawił się u mnie problem więc napisałam z nowego konta. Moje schorzenie znasz lepiej niż może Ci się wydawać, sama o nim wiele razy ze mną pisałaś. Ale to nie jest temat tej dyskusji.

  3. :shock: o matko...to ty zapraszasz ludzi po to żeby ci kasę przynieśli??! Jak bym coś takiego przeczytała od osoby od której dostałam zaproszenie na ślub w życiu bym nie poszła......

     

    Nie. Ja tylko odpowiedziałam na pytanie !

     

    Po prostu, zejdź na ziemię nikt kasy wam dawać obowiązku nie ma i tyle, to oni tyrali na te pieniądze i jeśli zechcą mogą nimi palić w piecu a nie dokładać wam.....chcesz mieć piękne wystawne wesele, lepsze mieszkanie - zapracuj na to a nie oczekuj pomocy od kogoś innego.......

     

    O Boże... Umiesz czytać ze zrozumieniem? Ja chcę mieć wystawne wesele?! Weź przeczytaj najpierw cały temat dokładnie a potem się wypowiadaj, bo chyba tylko przeleciałaś okiem moje wypowiedzi... Ja bardzo ciężko pracuję, nie wymagam od nikogo że musi mi dać i nie chcę mieć wystawnego wesela... Skąd Ty w ogóle wzięłaś takie dane ?!

     

     

    BTW w tych czasach...posag....fajnie też bym chciała.... :105:

     

    To nie moja wina że rodzice Ci nie dali, przykro mi...

     

    nie no masakra...........

     

    jakbym kogoś kochała i chciała z nim spędzić resztę życia, to mogłabym mieć skromne wesele, ślub w małym kościółku i małe grono przyjąć chociażby we własnym domu :roll:

     

    A ja niby jakie chcę mieć wesele? Przecież pisałam że skromny poczęstunek dla najbliższej rodziny! To moi teściowie naciskają na wielkie weselicho. Kolejna która nie doczytała i się burzy.

     

     

    masz schorzenie, pisałaś, można wiedzieć jakie?

     

    Jak sama nazwa forum wskazuje.

  4. No własnie o tym pisałem poprzednio ,to co dla Was jest mało istotne i teatralno/pompatyczne dla rodziców męża urosło do rango obowiązku kardynalnego .Nie chce krakać ,ale myślę ,że jak nie dojdzie do wesela ( w formie wielkiego zjazdu rodziny/znajomych/przyjaciół )

    To Twoi teściowie będą wam to wypominać do końca życia .

     

    Jak mam być szczera to mam to gdzieś. Na pewno nie jestem z tych osób które dadzą zrobić z siebie małpę w cyrku tylko po to aby teściowie byli zadowoleni ;) Wg mnie to nasz ślub i to my powinniśmy ustalić jak on ma wyglądać, a nie moja teściowa. Jeśli się za to obrażą- trudno, ich problem.

     

     

    A może zgodzić się na wesele? I rozpuścić famę wśród rodziny i znajomych ,ze brak wam do mieszkania nowego i zamiast prezentów wolicie gotówkę . Przy dużym weselu to może się zebrać ładna kwota ...no a może jeszcze na weselu teściowie mile zaskoczą i w ramach prezentu dorzucą do mieszkania ,kto to może wiedzieć ?

     

    Wiesz, też tak sobie czasem myślę że może nie chcą nam dać bo ja nie jestem jeszcze żoną... Oni są bardzo tradycyjni, staroświeccy... Co do kwoty z wesela- naturalnie jak prezenty to tylko kasa (nie chcę się potem zostać z dwudziestoma mikserami :pirate: ) ale jak znam skąpstwo jego rodziny to pewnie 1/3 się zwróci. Tym bardziej że jeśli już miałabym zgodzić się na wesele to musiałoby być eleganckie, w dobrym hotelu itd a w tym wypadku koszta na pewno przerosną prezenty. Ode mnie rodziny jest bardzo mało (raptem kilkanaście osób) i też raczej skąpych (poza rodzicami) więc to też bez sensu. Po prostu mam gwarancję że się nie zwróci- jak jedna osobą będzie mnie kosztować powiedzmy 400zł menu plus nocleg to na pewno mi tyle nie dadzą na prezent.

     

     

     

    Zobacz tak walczysz o swoje marzenie ,że nie dopuszczasz myśli ,że wesele jest ich marzeniem ( jak prawie każdego rodzica)

    Poza tym to trochę nie w porządku ..piszesz tak jak byś chciała dysponowany czyimiś pieniędzmi .

     

    Lata temu podczas mojego wesela ,w kopertach zwróciło się 80% kosztów imprezy ...to wcale nie mało .

    Wiem ,że to banał ,mimo to napisze ...pokorne ciele ,dwie matki ssie

     

    Jesteś tradycjonalistą, prawda? ;)

    Oni już mieli kilka wesel swoich dzieci, mój chłopak jest ostatni nieżonaty w rodzinie. Więc już mieli okazję swe marzenia spełniać :P Ja nie chcę układać swojego życia pod pragnienia innych ludzi.

    Co do tego że chcę czymś dysponować- może mam po prostu zbyt despotyczny charakter, nie wiem. Cholernie mi przykro jak traktuje się osobę którą kocham gorzej niż na to zasługuje. To mnie najbardziej boli. W zasadzie pieniądze są tutaj tylko pionkiem w grze.

  5. Najlepsze jest to, że już tak zrobiliśmy :D

    Przy obiedzie pokazaliśmy im ogłoszenie, że to okazja, że tak mało nam brakuje... Rozmowy o weselu ewentualnym były już kilka tygodni wcześniej, także wiedzieliśmy że mają kasę bo sami powiedzieli że oni chętnie za wesele zapłacą (a sami wiecie że to nie mało- pomijam fakt że my wcale do tego wesela przekonani nie jesteśmy, wolimy skromniej). Także powiedzieliśmy im że w zasadzie to te wesele jest niepotrzebne, że lepiej byłoby te pieniądze przeznaczyć na ten cel... Jaka była reakcja? Rozhisteryzowali się że jak to tak rodziny nie prosić (tej dalekiej), sąsiadów, że wesele być musi bo taka jest polska tradycja i w ogóle oni sobie inaczej nie wyobrażają... Ot i taka robota. O takiej 'zamianie' możemy zapomnieć z ich strony. Na wesele mają, na mieszkanie nie.

    Wg mnie po prostu mieszkaniem nie da się pochwalić, a tak to cała okolica zobaczy ich 'szczodrość' ;) Tak mi się wydaje...

  6. Właśnie tu widzę różnice miedzy nami . Ja wole coś na granicy biedy i kochająca duża rodzinę ( nie zwaśnioną ) zamiast domu z ogrodem i kłótni lub obraz .

     

    Ja także nie chcę z nikim się kłócić. Najlepiej byłoby mieć dużą, kochającą się rodzinę i dom z ogródkiem :smile: Nie sądzisz?

     

    to co dla was jest pompatyczne dla rodziców może być wydarzeniem na skale fenomenu ,wiesz?

    Myślę ,ze jak dorośnie Twoje dziecko i będzie się wiązało z kimś ..to będziesz tym żyła . A twierdzenie ,ze się nie zmienisz ,że cały czas będziesz tak samo i dasz wybór dziecku ..ehhh ile razy ja widziałem takie sytuacje . W pewnym wieku stajemy się klonami swoich rodziców .

     

    Jeśli chodzi o moich rodziców to oni dali nam pełny wybór, uszanują każdą naszą decyzję i cieszą się z tego że nie będzie weselicha, oni też uważają to za zbytni szpan ;) Także jeśli będę kopią moich rodziców to nic się nie zmieni. Być może zmienię zdanie i zrobię wesele, ale nie chcę wielkiej imprezy za ogromne pieniądze, to marnotrawstwo.

     

    Sorry, że robię offtop, ale właśnie mnie uderzyło, jak bardzo przejście przez chorobę mnie zmieniło. Ja chcę tylko żyć, marzeniami wybiegam nie dalej niż do wakacji, nawet nie marzę o stałym związku i dzieciach, domek z ogórdkiem to dla mnie abstrakcja... I jak myślisz, kto jest szczęśliwszy?

     

    Oj to trudne pytanie bo ja też wiele przeszłam. Teraz akurat jest ok, ale w życiu nie zawsze miałam tak kolorowo. Mnie także choroba bardzo zmieniła, wiele lat trwało aż zaczęłam planować przyszłość. Na pewno choroba zmieniła to że cieszą mnie drobiazgi- smak kawy, promienie słońca, cieszę się każdym spokojnym dniem, bo wiem jakie to jest ważne- nauczyły mnie tego napady paniki i inne takie, wiecie jak jest... I dziękuję za miłe słowa, cieszę się że zostałam dobrze zrozumiana.

     

     

    Jestem jeszcze ciekawa co Twój chłopak o tym myśli, bo mam wrażenie, że Ciebie to jakoś bardziej poruszyło. W sumie podejście jego rodziców to powinna być bardziej jego sprawa, jeśli ktoś ma im coś wytłumaczyć to chyba bardziej on?

     

    On myśli to samo co ja i moi rodzice, widzę że boli go ta sytuacja. Czasem w rozmowie próbuje się kamuflować i mówi że to nieprawda, że traktują go tak jak innych, ale znam go na tyle długo aby widzieć że mu przykro... Zresztą, zawsze potem przychodzi i przyznaje mi rację. Przykro mi patrzeć na to wszystko :cry: I właśnie ciężko mu cokolwiek im przetłumaczyć, od razu biorą to za atak, histeryzują że przecież go kochają i tak to się zawsze kończy...

     

    A ja tez jeszcze o coś zapytam ,jest jakaś doża dysproporcja pomiędzy waszymi rodzinami ?

    Chodzi mi o zasobność finansowa i rodzeństwo Twoje i Jego ?

     

    Nie, nasze rodziny są podobnie usytuowane materialnie. W kwestii rodzeństwa też nie ma dużej różnicy, on ma tylko o jedną osobę więcej wśród braci i sióstr. Tak naprawdę nasze rodziny są podobne więc nie ma tutaj sytuacji że ja mam ojca prezesa a on ojca sprzątacza więc ich nie stać... Ani jego rodzice ani moi nie śpią na kasie, ale jakoś może moi lepiej są zorganizowani? Nie wiem.

     

    soulfly89, A co Ty wybierzesz ( pytanie teoretyczne ) mir pomiędzy całą rodzina czy domek ?

    Nie można poczekać rok czy więcej na zmianę domu ?

     

    Jasne że można. Ale chyba każdy z nas jak pomyśli sobie że ma realną szansę na realizację swego marzenia to nie chce czekać, chce je mieć jak najszybciej.

     

     

     

    Przepraszam że znowu się tak rozpisałam.

  7. Hm... No to właściwie co masz zamiar zrobić z tą sytuacją Marcyś?

     

    Wydaje mi się, że szkoda Twoich nerwów, bo myślenie starszego pokolenia ciężko zmienić.

     

    Co racja to racja. Nie mam pojęcia co dalej zrobić z tą sytuacją, chyba nic nie zrobię. Pozostaje mi nadal odkładać pieniądze, zbiorę to co mi brakuje i tak, tyle że potrwa to dłużej. Zastanowię się też nad tym kredytem, może nie taki diabeł straszny... Oczywiście z teściami nadal będę mieć kontakt, nie zmienię ich podejścia więc po co robić sobie w nich wrogów, to nie ma sensu.

     

    i takie rzeczy jak "posag" - jak to określasz - warto wcześniej uzgadniać, bo potem własnie tak można się przejechać.. ;)

     

    Masz rację, tylko trochę nie wypada na początku znajomości pytać 'Hej, a ile dostaniesz w posagu?' :smile:;) A tak na poważnie to faktycznie chyba trzeba o tym rozmawiać wprost z rodzicami już zawczasu, nawet zanim się kogoś pozna.

     

    coraz wicej dziwnych tekstów , a brak na mieszkanie ...ale na ewentualne wesele jest .

     

    Żle napisałam 'wesele'- nie chcemy stricte wesela, jak już to skromny poczęstunek dla najbliższych. Wg nas pompatyczne wesela nie są fajne, to tylko okazja dla szpanowania, a my chcemy ślubu dla miłości, w gronie najbliższych nam osób. Na to nas jak najbardziej stać, Ciebie na pewno także :smile:

     

    Nie no przepraszam ,nie powinienem się odzywać w tym temacie . Nie powinienem pisać o czymś co dla mnie jest wstrętne i odpycha mnie .

    Wybacz i kontynuuj krucjatę o pieniądze .

     

    Pieniądze nie są dla mnie najważniejsze. Najważniejsze jest zdrowie i rodzina, potem dopiero inne rzeczy. Pieniądze są mi potrzebne tylko po to, aby dawać szczęście tym których kocham, po nic więcej. Także teraz- sama mogę mieszkać w małym mieszkaniu, ale chcę dobrze dla mojego partnera i dla dziecka, chcę żeby miało ogródek i swoją piaskownicę, tutaj nie chodzi o mnie. Ale powiedz sam- każdy z nas chce realizować swoje marzenia. Ja także i Ty pewnie też. Dlaczego mamy z tego rezygnować? Trzeba do nich dążyć za wszelką cenę.

  8. Stwierdzili że nie mają z czego i zaczęli litanię na temat 'ale mamy biedę'... Zrozumiałabym to, bo przecież nie każdy musi mieć, ale kilka tygodni temu gdy planowali z nami wesele to stwierdzili zgodnie że stać ich wydać na ten cel kilkadziesiąt tysięcy...

     

    Z punktu widzenia jego rodziców ,macie gdzie mieszkać . A każdy rodzic chce wyprawić wesele dziecku . Takie jest moje zdanie .

    Co do kredytu ...poważnie macie większą cześć i bank nie chce dać kredytu ( przecież to czysta inwestycja ) który bank nie chce zarobić ?

     

    Właśnie, twierdzą że mamy gdzie mieszkać to więcej nam nie trzeba. Pewnie myślą że on dobrze się ożeni i moi rodzice wszystko nam zafundują :evil: A tak nie jest. To, że moi rodzice nam pomogli to nie znaczy że oni nie powinni, moi rodzice nie będą za nich dawać ich dziecku posagu. Sami też mogliby się troszkę dorzucić, to że moi dali nie zwalnia ich z 'obowiązku'... Też mi się tak wydaje że wg nich już mamy i więcej nam nie trzeba, ale dobrze im wszystkim mówić bo mają sami dużo miejsca, a my nie.

     

    Co do kredytu- jak mam być szczera to ja po prostu boję się kredytów. Żeby wziąć takowy to już pewnie wzięłabym większy aby te nowe mieszkanie urządzić itd a to pewnie ze 100tys zł by wyszło. Ja po prostu tego się boję. Nawet mniejszy kredyt pod hipotekę mieszkania nie jest taki prosty bo patrzą na staż pracy itd a my jesteśmy młodzi i fakt, nieżle zarabiamy ale pracujemy od niedawna i nie wiem czy bank byłby taki przychylny. Nie wiem, nie sprawdzałam, bo na samą myśl o kredycie dostaję paniki. Więc to odpada.

     

     

    A jeszcze co do wesela- my go i tak nie chcemy, a jak już to za własne pieniądze.

  9. Wiem o czym tutaj się czyta bo czytam już od kilku lat, jak wspomniałam.

    Także w tym dziale przejrzałam już setki tematów i może 5% z nich wiązało się ze schorzeniami psychicznymi jakich doświadczają autorzy.

    Dział jest po to aby pisać o problemach w związkach i rodzinie. Niestety problemy często dotyczą pieniędzy, a tutaj pieniądze grają jakąś rolę ale to nie o one są meritum sprawy co jeden forumowicz bardzo słusznie zauważył. Niestety jako jedyny, bo reszta raczyła tylko na mnie naskoczyć.

  10. Przepraszam że się uniosłam, trochę żle zrozumiałam.

    Ja moim rodzicom jestem bardzo wdzięczna, mam z nimi przyjacielskie stosunki, bardzo się wspieramy wzajemnie. Oni z tą sytuacją nie mają absolutnie nic wspólnego, chociaż popierają w pełni nasze zdanie bo mają identyczne. Zresztą, powiedzieli że postarają się nas jeszcze wesprzeć, choć my tego nie chcemy bo i tak bardzo dużo nam dali, za dużo. Ale doceniamy ich postawę- zrobią wszystko aby nam było jak najlepiej. Jego rodzice tak się nie zachowują, wręcz odwrotnie.

     

    Jeśli chodzi o powiedzenie wprost rodzicom że czuje się odstawiony na boczny tor- to nie jest do końca tak. Bo w kwestiach materialnych owszem, tak jest, ale jeśli chodzi o miłość i nadskakiwanie nad nim to jest on nią wręcz przygniatany. On już nie raz próbował im dać do zrozumienia że czuje się pominięty, że nie rozumie ich postawy, ale to zawsze kończyło się histerią rodziców bo odbierali to jako 'mówisz że czujesz się gorszy a przecież my ciebie tak kochamy'... No tak, tylko że oni kochają tylko wtedy kiedy sami sobie ten moment wybiorą, a nie widzą tego że zawsze porównywali go do rodzeństwa jako gorszego (gorzej się uczysz, gorzej sprzątasz itd) i teraz innym dając a jemu nie też pokazują mu że nie stoi na równi...

     

    Ja osobiście odczuwam to też troszkę tak, jakby zobaczyli że on dobrze się ożeni i oni już mu nic dawać nie muszą, bo my już mamy dach nad głową i nam wystarczy a jak nie to moi rodzice nam dadzą... Ale oni też przecież nie śpią na forsie.

  11. Agusia- widzę że bardzo Cię ciśnie moje życie skoro tak się bulwersujesz w co drugim poście.

    Nic od nikogo nie mam prawa oczekiwać i nie oczekuję, boli mnie że mój chłopak jest traktowany inaczej niż jego rodzeństwo.

     

    moja mama dopóki nie poszła do pracy i się nie wyprowadziła spała na tapczanie w kuchni. ja przez 22 lata mialam pokój z bratem. i co? jesteśmy gorsi, bo nie mieliśmy "własnego kąta"?

     

    To że Ty nie miałaś to nie znaczy że moje dziecko też ma nie mieć. Skoro to jest moje dziecko to mam prawo sama wybierać jakie chcę mu zapewnić warunki. Twoja matka nie dała Ci własnego pokoju i ok, to Twoja sprawa, Twoje życie. Ja chcę aby moje dziecko miało swój pokój. Czy mam prawo chcieć dobrze dla własnego dziecka i starać się aby miało jak najlepiej? Czy to grzech???

     

    Ja z kolei zazdroszczę trochę autorce tematu jej sytuacji materialnej (w sumie pewnie to jest powodem irytacji innych) ;)

     

    W sumie rozumiem o co chodzi, problemem tutaj nie są głównie pieniądze i roszczenia o wsparcie finansowe, ale też "segregowanie" dzieci na te w które warto inwestować i na te w które nie. Ja przez wiele lat czułam się jak dziecko drugiej kategorii, więc można powiedzieć, że trochę szkoda chłopaka, jeśli tak odczuwa tą całą sytuację, ale z drugiej strony pieniądze to nie wszystko, nie dajmy się zwariować ;)

     

    Ja się cieszę, że mam dach nad głową i w przyszłości mam nadzieję na model rodziny pokoleniowej i oby ominęly mnie takie rozterki finansowe, bo to niepotrzebne zawracanie głowy :)

     

    Jedyny który zrozumiał o co mi chodzi, dziękuję.

    Tutaj problem nie rozbija się o pieniądze tylko o segregowanie. Teściowie mają pieniądze ale nie chcą ich dać. Tzn chcą, ale na wesele, bo tam będą mogli się pokazać innym.

     

    Prusak, niezupełnie masz rację. moi rodzice zapewnili mi dobrą sytuację materialną, miałam dobry start w życie pod tym względem i codziennie jestem wdzięczna za to, co mam. nie śmiałabym mieć pretensji, że to za mało.

     

    Ja też jestem MOIM rodzicom wdzięczna, gdzie napisałam że nie ?

     

    Korba, tu nie ma zadnego problemu, tylko panna czuje sie zawiedziona ze przeszlo im kolo nosa lepsze mieszkanie, ale zamiast wylewac zale niech facet idzie do lepszej pracy albo ona - i sie nauczy zyc za swoje. :) W sumie dorba nauka. -chcesz miec to zarob sam (rodzic Ci zawsze nie da).

     

    A wiesz ile kosztuje nowe mieszkanie? Mamy dobrą pracę i dużo pieniędzy już odłożyliśmy ale trochę nam zabrakło, myśleliśmy że rodzina nam pomoże tak jak innym. Jednak nie stoimy na równi i boli nas to. Skąd możesz wiedzieć ile zarabiam? I tak pewnie więcej niż Ty. I nie unoś się tak, bo mogę odebrać to za zazdrość a chyba nie o to Ci chodzi...

  12. No wiesz, ja nie rozumiem Twojego dylenmatu. Kto powiedział, że rodzice w ogóle muszą Wam pomagać? Dlaczego myślisz, że masz prawo od nich czegokolwiek chcieć?

     

    Dlatego na końcu mojego posta zaznaczyłam że nie mam prawa oczekiwać, tylko przykro mi że mój chłopak został tak potraktowany przez swoją rodzinę. Widzi że jego rodzeństwo dużo dostało, a on nic. Nie wymagam od nich, wiem że nie muszą nam nic dawać, ale boli mnie to że inni dostali a on ani złotówki, i że mówią nam w oczy że u nich bieda, a kilka tygodni wcześniej opowiadają że na wesele to kasę mają. Odbieram to tak, że po prostu weselem chcą się pokazać przed ludzmi, a tutaj nikt nie zobaczy ich dobroci serca...

     

    Ja bym się cieszyła nawet z małego mieszkania, na 3 osoby nawet kawalerka daje radę. Pomyśl sobie, że są ludzie, którym rodzice nigdy nie byli w stanie dać tyle kasy co Tobie...

     

    Wiem i bardzo doceniam to co mam, ale chcę realizować swoje marzenia i dlaczego mam rezygnować z lepszego standardu i zadawalać się do końca życia już tylko tym co mam?

    To nie jest tak że siedzę i czekam na mannę z nieba, ciężko pracuję i odkładam pieniądze, po prostu myślałam że nam pomogą.

     

     

     

    Jesteście razem, kochacie się, czy to aż takie ważne żeby mieć większe mieszkanie? Mnóstwo par mieszka z rodzicami już po ślubie i z własnymi dziećmi bo ich nie stać.

     

    Osobiście nie rozumiem takich ludzi, bo wg mnie osoba odpowiedzialna powinna zapewnić swojemu dziecku start w życie. Jak się nie ma warunków to się nie robi dzieci. Kochamy się i dziecko będziemy mieć czy zmienimy mieszkanie na lepsze czy nie, ale na każdy człowiek chce dążyć do tego aby dobrze żyć i aby jego dziecko dobrze żyło. Większe mieszkanie nie jest priorytetem ale jest ważne w rozwoju dziecka aby miało swój kąt.

  13. Hej,

    nie wiem sama czy szukam porady, po prostu chciałam się wyżalić... A może akurat ktoś zechce się wypowiedzieć.

    Streszczę Wam moje rozterki.

     

    Od paru ładnych lat jestem w związku ze świetnym chłopakiem. Mieszkamy razem od długiego czasu. Mieszkanie kupili nam moi rodzice. Chcemy wziąć ślub i mieć dziecko, jednak chcielibyśmy wcześniej powiększyć mieszkanie aby dziecko miało dobre warunki do rozwoju. Odłożyliśmy trochę grosza jednak pewną część nam brakuje. Na kredyt teraz nie mamy co liczyć (jesteśmy na dorobku jak to się mówi) i tutaj zaczynają się moje/nasze schody... Moi rodzice dali nam już tyle pieniędzy że ani nie mamy odwagi prosić ich o więcej, ani nie mamy po co bo wiem że więcej nie mają. Mam rodzeństwo a moi rodzice (i ja także) jesteśmy zdania że każde z dzieci powinno dostać tyle samo 'w posagu'. Tak więc ja już swoje dostałam i koniec. Mój partner także ma rodzeństwo. Oni już od dawna są w małżeństwach i mają swoje kąty. Jego rodzice oraz ich rodzina dokładali się do mieszkań rodzeństwa mojego chłopaka. I nie były to małe kwoty. Do naszego mieszkania nie dołożyli się nic, wszelkie koszty pokryli moi rodzice.

     

    Ostatnio trafiliśmy na świetną okazję. Bardzo się napaliliśmy bo jak podliczyliśmy pieniądze ze sprzedaży naszego mieszkania i nasze oszczędności wyszło, że brakuje nam nawet mniej niż to co dołożyli się jego rodzice do mieszkań jego rodzeństwa. Zasugerowaliśmy im delikatnie że brakuje nam trochę i czy mogliby nam pomóc. Stwierdzili że nie mają z czego i zaczęli litanię na temat 'ale mamy biedę'... Zrozumiałabym to, bo przecież nie każdy musi mieć, ale kilka tygodni temu gdy planowali z nami wesele to stwierdzili zgodnie że stać ich wydać na ten cel kilkadziesiąt tysięcy...

     

    Nie wiem czy wypada mi bardziej naciskać, czy dać sobie spokój.. Rozumiem że nie mam prawa wymagać, że nie mają obowiązku nam dać, ale jeśli dali rodzeństwu i mają na inny cel... Nie wiem jak mam się zachować... Chyba muszę zrezygnować z tej okazji i zapomnieć o moim wymarzonym lokum, bo na kredyt nie mam co liczyć :-|

    Przepraszam że się tak rozpisałam, musiałam się wygadać...

×