Skocz do zawartości
Nerwica.com

flare

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez flare

  1. Ja mam inne pytanie.

     

    Dziś byłem na pierwszej wizycie u psychiatry bo stwierdziłem, że w końcu pora się wybrać, no i powiedziała, że powinienem zostać skierowany na badania do szpitala (psychiatrycznego). Że nie może w pełni powiedzieć co mi dolega i jest to wypadek którego nie może jednoznacznie zdiagnozować.

     

    Co to może oznaczać właściwie, czy zawsze tak się robi, czy może dolega mi coś więcej, nie wiem co o tym sądzić.

     

    No i ile takie badania eeg itd trwają jeżel idostaje sie takie skierowanie, czy powinno da sie to robic w zwyklym szpitalu ?

  2. Fuck;/ Właśnie przeczytałam objawy zwiastunowe schizofreni i ... świetnie, a juz bylo dzisiaj dobrze :why:

     

    Parę dni temu też czytałem. I to jest normalny objaw nerwicy. Cięzko było mi przekonać jakby, ale wiem przecież ze tak faktycznie jest. Jeśli chodzi o schizofrenie, to myśle że mam większe obawy od Ciebie bo moja babcia była chora, a sam nie ograniczałem siebie jeśli chodzi o róźne używki. To tylko kolejny lęk. Musisz sterować podświadomością, bo tylko stąd to się bierze!. Też przeczytałem obawjy, nawet zaznaczyłem sobie wtedy co się zgadza (czyli jakieś 90%) z tym, że zaraz potem wyczytałem, że a) to i tak są objawy, które dotyczą także nerwicy b) wyczytałem że ludzie mający nerwicę często określają ją jako zbliżająca się schizofrenie c) to tylko kolejny lęk przed czymś

     

    Chcę przestac myśleć na każdym kroku, że świat jest inny, że to wszystko nie istnieje, ze nie pamiętam co robiłam rano, że ludzie których znam są mi obcy, że nie wiem skąd ich znam... przecież to jest chore :why: Chcę znów, normalnie kłaśc się spać, wstawać, uczyć się, cieszyć się z obejrzanego filmu, spotkania ze znajomymi...chcę po prostu żyć

     

    Też tak miałem, ale od pewnego czasu cały czas pracuje nad sobą i naprawdę widać efekty. Minęło dopiero kilka dni, a zmieniłem swoje psotrzeganie. Stwierdziłem i przypomniałem sobie jaką byłem kiedyś osobą. Staram się traktować to co się dzieje trochę mniej na poważnie, bo wiem, że ja mam kontrolę i to co się dzieje w mojej głowie to tylko wymysł, wyczerpane zmysły, które chcą dać mi odpocząc, po prostu to jest odruch obronny.

     

    dlaczego to sie stało? :hide:

     

    Mysle że w każdym przypadku jest tyle czynników, tyle sytuacji życiowy, każdy ma swoje cechy osobowości, na pewno nie możesz siebie za to obwiniać, a też tylko pogrążając się w pytaniach nie pomożesz sobie. Mogło dotknąć każdego, są ludzie wrażliwi i ludzie odporni psychicznie itd. Ja patrząc w głąb siebie i w moje zachowania kiedyś zdołałem trochę zrozumieć swój schemat postępowania. To co wtedy w ogóle mi umykało teraz jest dla mnie oczywistem (wtedy) objawem. A, że zareagowałem dopiero wtedy gdy było już naprawdę źle? Myślę że wiekszosć z nas po prostu wiele rzeczy tłumi, gubi się w tym wszystkim, boi się, choć nie wie czego, i w końcu sama nie wie do czego dąży.

     

    Jedyne co mogę powiedzieć, to, że w tej chwili jakoś sobie radzę, wrażenie mnie nie odstepuje, ale jak napisał zwięźle ktoś kilka postów wcześniej, gdy to uczucie się olewa ono naprawde znika lub chociaż traci na sile!

  3. Dzisiaj mogę powiedzieć tak: najgorzej ejst rano, zaraz po przebudzeniu, bo wstaję ze snu w inny sen, potem w ciągu dnia jakby troszkę przechodzi ale wraca na wieczór.

     

    Mam tak samo, zawsze jak rano wstanę muszę podejmować walkę z samym sobą, żeby normalnie funkcjonować. Dlatego staram się wstawać wcześniej niż normalnie, żeby sobie przez ten czas jak wstaję poukładać sobie w głowie i coś podziałać.

     

    jak się długo zajmuje jedną rzeczą, a już najgorzej taką, któa nie wymaga poruszania się np. oglądanie TV, to tracę kompletnie poczucie czasu.

     

    Też tak mam, ale myślę, że to jest chyba normaln,e przynajmniej jak staram sobie przypomnieć jak to było kiedyś. Myślę że problemem jest też to, że za dużo na ten temat wszyscy myślimy i doszukujemy się czegoś na siłę w normalnych rzeczach, po prostu we wszystkim. Tak to widze.

     

    Nigdy nie wyobrażałam sobie, że coś takiego może się człowiekowi w psychice zrobić, kosmos!

     

    Też gdy mnie najdzie, ciągle zadaje sobie pytania, jak to jest w ogóle możliwe. Dla mnie to jest jak ciągła walka o świadomość i wieczna samokontrola.

     

    Ja to trochę inaczej traktuje. Dla mnie derealizacja znika jak nie ma jej dlużej niż tydzień, wtedy naprawde mogę powiedzieć, że czuję się szczęśliwsza i "tego" po prostu nie ma, a kiedy nie ma jej przez chwilę gdy coś robię to żadna wolność...

     

    U mnie trwa właściwie permanentnie w mniejszym większym stopniu. Ogółem robiąc coś zapomina się o tym i chyba tylko tędy droga, żeby zając czymś głowę i siebie.

     

    Też się zastanawiam, czy ja już nie zachowuję się inaczej jakoś, czy ludzie nie widzą we mnie już dziwaka ale żaden znajomy czy rodzina, nikt nie powiedział mi, że się zmieniłam czy coś w tym stylu. Kiedyś nawet jak powiedziałam koledze, że musze iść do psychiatry to aż byl zaskoczony "Ty? A po co?"

     

    Też to roztrząsałem, to takie wrażenie w środku, że coś jest nie tak, że zachowuje się dziwnie, że wszyscy to widzą, mimo, że nikt bezpośrednio nic takiego mi nie powiedział, a i tak nie mogę siebie czasami przekonać. Bo w głębi jest gdzieś ten zakorzeniony niepokój.

    Też powiedziałem w piątek o tym koledze to mnie wyśmiał i potraktował to chyba jako żart.

    Wniosek jest taki, że to tylko nasza podświadomość.

    To wszystko co tu piszecie po kolei pozwala mi się pozbyć jednego lęku, tego przed zwariowaniem, bo widzę, że dzieje się tak z każdym i te odczucia nie sa wcale takie wyjątkowe.

     

    Miejmy nadzieję, że ten film, w którym ciągle żyjemy ma happy end.

  4. jesli to Cię pocieszy choć trochę

     

    Nawet nie wiesz jak

     

    zawsze najdzie mnie pytanie "czy ja to jeszcze mam?" i wtedy wszystko zaczyna się nakręcać, najlepiej wtedy nie myśleć o tym za wszelką cenę.

     

    Mam identycznie. Przez pewien czas, gdy na przykład czymś się zajmę, jest w porządku, gdy tylko przyjdzie znowu ta myśl, wszystko się pogłebia i wpadam w błedne koło

     

    jadąc autobusem do domu prawie godzinę, zawsze najdzie mnie pytanie "czy ja to jeszcze mam?" i wtedy wszystko zaczyna się nakręcać, najlepiej wtedy nie myśleć o tym za wszelką cenę.

     

    Dokładnie, trzeba się czymś zająć

     

    Poszłam do kina i wystarczyło kilka minut w połmroku i od razu włączyl mi się realistyczny sen, którego nie mogę się pozbyć do tej pory...a było już tak pięknie :( Mimo, że staralam się myśleć o czymś innym...nie wychodzi;/

     

    Powiem Ci, ze dzis tez czułem sie własciwie tragicznie rano, ale psotanowiłem ze musze cos z tym zrobic, cały dzień coś robiłem, musisz się na czyms skupic i mim oze ciagle ta swiadomosc dziwnego uczucia w Tobie jest, to jest słabsze, gdy masz satysfakcje z tego co robisz

     

    Wraz z czasem zauważam coraz to inne objawy tego gówna, była już też depersonalizacja, której na początku nie miałam, potem doszły myśli egzystencjalne i uczucie bezsensu wszystkiego (po co człowiek w ogole istnieje, po co żyje?)...obecnie najgorsze jest to, że kiedy pomyślę o tym co robiłam 10 minut temu wydaje mi się to nieprawdziwe.

     

    Wypisz wymaluj mój przypadek

     

    Byłam w kinie 5 godzin temu a wydaje mi się to jakimś pieprzonym snem, albo wspomnieniem, ktore wydarzyło się wieki temu.

     

    A o dniach już lepiej nie mówić ...

     

    Nie byłam jeszcze u psychiatry, zawsze jak mam apogeum śnienia obiecuję sobie, że pójde, ale...boje się diagnozy...potem się ucisza i znów odwlekam wizytę z nadzieją, że poprawa przyszla na dobre...

     

    Nie masz na co czekać! Ja już się zapisałem na diagnozę i chcę podjąc terapie. Nie wiem jak długo to u Ciebie trwa, ale wyglada na to, ze troche krócej ode mnie, bo przez te wszystkie objawy przechodziłem. Potem jest już tylko gorzej! Sama na pewno nei dasz sobie z tym rady, bo będziesz tylko zapadać się w samotności i problemie. Im wcześniej coś się z tym zrobi tym lepiej.

     

    Boję się, że zwariuje, a już wolalabym chyba umrzeć niż nie być świadomą własnych myśli, wlaśnego życia...przeraża mnie to...

     

    Lęk przed zwariowaniem jest najgorszy i czasem po prostu nie wiem jak to przezwyciężyć, ale wiem jednak, że masz tą świadomość, wiesz co się z Toba dzieje. Myślac w ten sposób nic nie poprawisz! Dodam, że gdy to napisałaś zorientowałem się, że to uczucie wcale nie jest wyjątkowe, a więc nie dotyczy tylko Ciebie czy mnie i obecnie nie czuje tego. Dawno juz zauwazylem ze najwiecej zalezy od Ciebie, od tego jakie masz nastawienie, gdy wpadasz znowu w pułapke myśli odrzuć je, skoncentruj sie na tym co masz robić, mi to pomaga.

    Uświadom sobie że życie jest cenne i ile Cie jeszcze w życiu może czekać, przeceiż chcesz z tym walczyć!

     

    Dzisiaj czuje się lepiej tak jak napisałem, nie wiem jak bedzie jutro, ale musisz podjąć walkę, choć wiem, że każdy ruch wydaje się bezsensem, a każda drogą któa obierzesz po pierwszym kroku wydaje się beznadziejna. To nieprawda! Mnie przed myśleniem, że chce skończyć (a mam za sobą już 2 próby i nie chce żadnej więcej w moim życiu) chronią dalekosiężne plany. Nie wiem każdy przypadek jest indywidualny tak naprawde, może to głupio brzmi bo sam sobie nie radze z tym w pełni, ale na pewno wiem, których błedów nie powinno się już popełniać i ciagle sie ucze.

     

    Naprawde czytajac takie wpisy na forum, Twoje jak i Innych daje to nadzieje i przede wszystkim daje poczucie ze nei jest sie samemu w tym problemie. Ja ciagle walcze, poki co czuje sie znośnie, ale i tak ide w czwartek na diagnoze, bo wiem, ze moze być tylko gorzej gdy nie podejme jakiegos przedsiewziecia.

     

    Zycze wam wszystkim siły i cierpliwości.

  5. Witam wszystkich

    na wstępie powiem, że czytając wszystkie wpisy na tym forum a szczególnie w tym temacie, czuje w sumie jakiś lekki przypływ nadziei.

     

    Właściwie nie wiem od czego zacząć. Od pewnego czasu (ciężko mi powiedzieć, ale myślę że trwa to z coraz większą intensywnością jakieś pół roku?) czuje się całkowicie nierealnie. I nie jest to w ten sposób, jak piszą niektórzy, że "gdzieś będąc nagle czuje to uczucie". Tak jest cały czas. Bez przerwy. Nawet gdy robię coś, wykonuję jakąś pracę, to trwa. Dopiero od niedawna objawy nasiliły się w ten sposób, że zdecydowałem się na terapię. Czekam do środy, ale zdaję sobie też sprawę, że najwięcej zależy ode mnie. Strasznie chcę z tym wygrać, nawet nie tyle dla siebie, co dla swoich bliskich, którym chce pomóc, a nie mogę bo jestem sam zatrzymywany przez swoje lęki i różne dziwactwa. Co prawda nie wiem jakie schorzenie mam, strasznie bałem się, w sumie nadal się boje, że to być może schizofrenia (moja babcia chorowała, w dodatku paliłem dużo marihuany (myślałem na początku że te objawy to przez to, zreszta na pewno miało swój udział, wiec rzuciłem i nie pale 9 tygodni) i ogółem byłem zawsze raczej wrażliwą i słabą psychicznie osobą), ale staram się to odrzucić od siebie, bo z tego co wyczytałem mając świadomość choroby (bo tak to nazwę) chyba nie jest tak źle i wszystko wskazuje na to, że to raczej nerwica.

    Właściwie jest za wiele aspektów i czynników, które mógłbym tu opisywać (pewnie jak każdy z was kto pisze na tym forum z podobnymi problemami), więc zadam konkretne pytanie

    Jak z tym walczyć, to jest z derealizacją, próbuje sobie mówić, że przecież to mi "się tylko wydaje", że jest w porządku, właściwie nikt z zewnątrz nie zauważa tego, więc staram się myśleć że jest ok, ale ciągle męczy mnie to że czuje się wyrwany z tego świata. Wiem, że piszę o tym w kółko, ale trochę mnie załamuje to, że niektórzy pisza, że mają tak czasem, a u mnie to trwa permanentnie. Po jakim czasie bede mógł zauważyć poprawę, czy muszę się ciągle starać i przezwyciężać i próbować, czy może walcząc z tym w ten sposób tylko się pograze? I przede wszystkim czy ktoś tak miał w takim stopniu jak ja?

  6. Zacznę od tego, że swoją "przygodę" z tym specyfikiem zacząłem w wieku 16 lat. Nie będę się rozwodzić dlaczego, w każdym razie było to dość permanentne palenie trwające razem myślę około dwóch lat, nie powiem "ile razy" bo sam nie wiem, nie raz było tak, że trwało to dzień w dzień. Nie czułem uzależnienia, nawet psychicznego (takiego jakie mam jeśli chodzi o papierosy, to znaczy, że po prostu czuje, że "chce mi się palić"). Też nieważne w tym temacie jest to czemu to robiłem. Przejdę do sedna.

     

    Od jakiegoś czasu nie palę, zauważyłem, wcześniej także, pewne stany lękowe, odrealnienie ,rzeczy, których właściwie nie potrafię wytłumaczyć. Jadąc w tramwaju czuję czasem po prostu, że się boje zachowując przy tym całą świadomość że tak jest nie potrafiąc jednak nic z tym zrobić. I to nie jest jakaś panika, ale czuje straszne przygnębienie, nie mogę skupić wzroku na jednym punkcie, unikam kontaktu wzrokowego, parę razy zdarzyło się, że musiałem wysiąść z tramwaju bo miałem lęki, nigdy nie były to lęki odnośnie czegoś, po prostu lęki. Jest dużo innych elementów, których teraz nie przytoczę, chyba, że jest to potrzebne do udzielenia odpowiedzi na moje pytanie (ale myślę że nie). Zacząłem już nawet szukać po internecie chorób psychicznych.

    Wiem, że są to objawy "normalne" bo dłuższym czasie palenia, bo trafiłem na pewne forum, gdzie wiele osób miało bardzo podobny problem, podobnie jak trudność skupienia się na czymś, gorsza pamięć, często dziwne odrealnienie.

     

    Moje pytanie brzmi, czy Marihuana może w jakiś sposób uszkodzić mózg, czy po takim okresie palenia i przy takich objawach można stwierdzić, że stało się to permanentnie? Tym bardziej, że jednego dnia czuję się powiedzmy lepiej, nawet czasem po prostu dobrze, ale czasem to wraca.

     

    Chcę tylko wiedzieć, czy ten dziwny stan kiedykolwiek minie, czy może być tak, że będę musiał nauczyć się z tym żyć. Najdziwniejsze jest to, że zdaję sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak jednocześnie robiąc inaczej niż bym chciał, nie jestem po prostu w stanie opanować niektórych rzeczy, teraz jest już lepiej ale w przeszłości miewałem tak, że coś powiedziałem, po czym po chwili w myślach pojawiało się skąd to wzięło, nawet czy powiedziałem to, czy nie powiedziałem.

     

    Czy w takiej sytuacji psychotropy są jakimś wyjściem czy nie? Jeśli nie to czy macie jakieś rady lub terapię, może jest tu ktoś kto miał podobny problem lub są osoby, które zetknęły się z czymś podobnym?

     

    Przede wszystkim jednak chcę po prostu wiedzieć, czy marihuana MOŻE spowodować nieodwracalne uszczerbki jeśli chodzi o mózg/psychikę.

     

    Z góry dzięki za pomoc, jeżeli był podobny temat to przepraszam, szukałam i nie znalazłem więc założyłem.

     

    Flare

×