Skocz do zawartości
Nerwica.com

lunna

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez lunna

  1. Minęło już prawie 4 tygodnie. Przeszłam fazy: rozpaczy, wyciszenia, żałości...obojętności.... Poznałam kogoś kto chce byc ze mną. Na nic mu tłumaczenia, że za szybko. Dzisiaj rozmawialiśmy...powiedział nie manipuluj mną..nie skrzywdź mnie, do cholery. Czy mozna dać komus pewność na początku??? WIecie co się stało???....zatęskniłam do ex, tak , mojego alko-ex....wysłałam smsa-jak sprawy na froncie... Teraz dostane burę od mądrych ludzi. Wiem...no ale co poradzę, ze wolę zimnych facetów niż słodkie "mordoklejki"...;/

  2. Nowości z mojego frontu: "mój" ex już się pocieszył w ramionach innej. Wiem, współuzalezniona, wiem alkoholik, wiem porzucona ale wiem...że kochałam i boli. Pozdrawiam i apel:NIE UFAJCIE ALKOHOLIKOM, JESLI TAK JAK MÓJ OSZUKUJE W TERAPII-UWALNIAJĄC SIE OD PRETENSJI RODZINY-BEDZIE PIŁ ZAWSZEI NASZ MIŁOŚĆ NIE POMOŻE. Pozdrawiam i trzymam kciuki za nas wszystkich.

  3. Dokładnie, ja postanowiłam sie wyciszać....dać czasowi czas. Będzie co ma być...jesli raz oszuka. Bedzie to robił pozniej. MNie kiedys powiedział...w pełni trzeźwy...nie ufaj mi w sprawach alkoholu...bądź podejrzliwa...po czym wybrał blond cytrynówkę w "tymbarku"

  4. racja, racja....może jestem taka splątana bo to sie dopiero koncem grudnia wydarzyła. ...Cisza w eterze i zcas...zrobią swoje... Macie rację-ja to wiem..Dziekuję. Będę sobie musiała zrobic od Niego odwyk...12 kroków...jak on od wódki....oo to myśl.

  5. Witajcie. Pewnie błądzę po omacku i nie napisałam w odpowiedniej zakładce...poprawię sie ...

     

    Poznałam kogoś...w pewnym momencie powiedział, że jest alkoholikiem ale od 3 lat chodzi na terapie grupowa i indywidualną co tydzień. Zdarzyło sie, że sie upił będąc u mnie...albo wypijał wino z lodówki. Było mi źle ale....kiedyś znalazłam butelke po tymbarku w kosmetyczce, którą zwalił w nocy z pralki...oczywiście z alkoholem. Spędziliśmy Święta u jego rdziców i u moich. 2 dni później mnie rzucił mnie mówiąc, że potrzebuje czasu (2msc) na nauczenie się znów odczuwać ale tęskni. A ja co....szaleję. Załamałam się bo pokochałam. Czytam o związkach z alkoholikami i wszytsko wiem...wiem, że powinnam uciekać...Nie potrafie sobie pomóc a przeciez psychotropy to doraźna pomoc w załamaniu...nie mogę zyć na pigułach...muszę w głowie sobie poukładac i przeczekać "załobę" po stracie....ale JA PODŚWIADOMIE CZEKAM AZ WRÓCI JESOOOOO . Czy ktoś może miał podobne doświadczenia i może mi udzielić wskazówek...proszę...

  6. Witajcie...

    mam 32 lata i zero prywatnego życia. Dlaczego? Mieszkam osobno...ale mama trzyma mnie jak na sznurku i szantażuje swoimi chorobami. Przeżyliśmy 2 lata temu terapie onkologiczne...oczywiście byłam wtedy razem z Nia i nie żałuję...pół roku dzien w dzień.... Nie mam przyjaciół, kolegów tylko z pracy...kocham powroty do swojego mieszkania ale natychmiast kiedy mi dobrze...czuje sie winna...powinnam pilnowac Mamy. Teraz ma kontrolna wizytę...wiem, że to szok i strach, dla mnie też, jestem tego pewna. Mimo to....musi zatruwać każdy dzień swoja paniką mnie i calej rodzinie... Brzmi okrutnie? Zawsze taka była...my nie byłyśmy zbyt ładne, zbyt mądre, nasi mężczyźni również. Tato? za biedny, źle ustawiony w życiu. Kiedyś powiedziała, że tak bardzo jej nie wyszło w zyciu....zawiedliśmy ją...a wczoraj....że musiała jechac do obcej osoby bo ze mna nie może rozmawiać;( myślałam, że serce mi pęknie. Zrezygnowałam z własnego życia dla Niej i Jej spokoju to teraz mam....

    Wczoraj zrezygnowałam ze spotkania kogoś kogo baaardzo lubię, sprawiając mu przykrość, bo pędziłam do Mamy żeby ja wesprzeć przed badaniami....niepotrzebnie z tego wynika.

    nie wiem jak się w tym odnaleźć...

  7. Witajcie

    Niedawno zajrzałam tutaj po raz pierwszy i wiem, że tylko Wam, moi anonimowi przyjaciele moge wszystko opowiedzieć.

    Dokładnie teraz moja 10 lat jak poznałam mężczyznę. miałam wtedy b21 lat. on 32.....zakochałam się.......oj...praca ciągle rzucała nas ku sobie. Miał córkę...choc nigdy nie był zonaty. Zakochałam się na zabój...robiłam co chciał, spotykalismy się...nawet z rodzina musiałam walczyc przez to. Zawsze zastanawiałam sie czemu wciąz towarzyszyła nam noc.....no cóż ...zakochana kobieta. # LATA TEMU OKAZAŁO SIĘ że rodzi mu się dziecko z tą samą kobietą;( cierpiałam ale ...wciąz w to brnęłam. CZekałam wieczorami.... ahhh ale minęło tyle lat. On wciąz przychodzi....tylko, z eja jestem ;przeciez sama.......Dzisiaj znów powiedziałam mu, że konczymy ze sobą....obym wytrwała...kocham go....Wiem też, że nigdy nie będzie ze mną.....

    Poradźcie mi proszę, jak wytrwać? Może ktoś z WAS miał podobne doświadczenia;(

    Pozdrawiam...

×