Skocz do zawartości
Nerwica.com

fobia, depresja, menier,nerwica-sama nie wiem co mi jest


malgosiak

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, jestem nowa weszłam na formum i się od razu załamałam, poczytałam trochę posów, widzę,że jest to problem wielu. Ja od 4 tygodni przebywam na oddziale dziennym psychiatrycznym na psychoterapiach , trochę mi to pomaga, ale boję się wpaść w chorobę psychiczną, nie mogę się jeszcze poddać muszę walczyć. Mam 2 dzieci 18 i 16 jestem w dową od 9 lat, oczywiście nie jestem sama, żyję w bardzo udanym związku partnerskim, myślę cały czas pozytywnie, walczę. Za dużo wzięłam na swoje barki, za dużo pracowałam za bardzo dokuczją mi moje dzieci- problemy wychowawcze głównie z córką. Problemy z psychiką zaatakowały mnie w lutym tego roku, utraty swiadomości za kierownicą,światłowstręt, lęk przestrzeni, strach w lokalach , na cmentarzu w kościele i wiele wiele innych. Wiem jedno nie poddam się i będę walczyć , zresztą taka jest moja natura, nie poddam się , cięzko wyjść z tego, brałam już różne psychotropy i skutki były odwrotne od oczekiwanych, wtedy to już w ogóle nie wiedziałam o co chodzi, skończyłam z tabletkami. Polecam muzykoterapię ale w miejscach do tego przeznaczonych, myślcie pozytywnie, Wiem kiedy mnie atakuje kiedy mi się zbierze kilka problemów na raz, złapie i trzyma, do tego choruję na nadciśnienie, alergię ale to wszystko epizody z porównaniem do tego co się dzieje w mojej głowie. Jestem z Wami -walczcie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj małgosiak,troszkę zdziwił mnie Twój post przyznam,ale jestem pełna szacunku i podziwu.Generalnie chodzi mi o to że sama wiele przeszłas(bardzo wiele myślę),sama zmagasz się z tym "paskudztwem",a jednak podchodzisz do tego myślę optymistycznie ,mimo tego że wiesz że nie jest łatwo wygrac.Chcę powiedziec iż uważam że jesteś bardzo silną kobietą,niedośc ze sanma się nie poddajesz(choc walczysz juz tyle lat),to jeszcze zarazasz swoim optymizmem innych.Naprawdę tak poczułm po przeczytaniu Twojego postu :P

Zyczę Ci aby ta siła i wiara nigdy Cię nie opuściła.

Pozdrawiam.gusia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresja to nic innego jak nawiedzenie przez duchy!!!!Ja zanim się o tym dowiedziałam,spróbowałam wszystkiego z hipnozą włącznie,nie wspomne juz o tym,że przez kilka miesięcy faszerowałam sie fevarinem,a zamiast czuc się po nim lepiej czułam się coraz gorzej,byłam bliska samobójstwa,do czasu kiedy nie znalazłam Pani Wandy Prątnickiej!Wirzcie lub nie ta kobieta mi pomogła i tylko to się dla mnie liczy - wróciłam do świata żywych i szczęśliwych!www.egzorcysta.pl

Jeżeli prześladuje Cię chroniczna depresja, ociężałość, ospałość, otępienie, zwątpienie, beznadzieja, odrętwienie, zasmucenie, melancholia, przygnębienie, załamanie psychiczne, zniechęcenie, żal, bezczynność, niemoc, apatia, bierność, bezsilność, niezadowolenie, rozżalenie, pretensje, smutek to bardzo prawdopodobne, że można Ci pomóc. Depresja czasowa, czy chroniczna pojawia się wtedy, gdy duchem który nas opęta jest osobowość, która przed swoją śmiercią była zawiedziona życiem, zrezygnowana, najczęściej cierpiąca na jakąś chorobę ciała, która miała „wszystkiego po dziurki w nosie”, chciała jak najszybciej umrzeć, a teraz stan ten udziela się człowiekowi do którego wniknął taki duch. Depresja jest chorobą, na którą zapadają dzisiaj już nawet niemowlaki, które przecież nie miały w życiu żadnych doświadczeń, które mogłyby być jej podłożem. Depresja to w 100%-ach przypadków nawiedzenie.

Depresja

> Na początek kilka faktów o których już wiesz. Depresja to inaczej osłabienie

> umysłu, stanu emocjonalnego i ciała. To smutek, płaczliwość, brak

> zainteresowania życiem, brak motywacji. To pesymizm, poczucie bezradności,

> przekonanie, że życie nie ma wartości. Depresja to obwinianie siebie i

> innych, utrata zainteresowania seksem, jedzeniem i wszystkim, co sprawia

> przyjemność. To czerpanie przyjemności z zagłębiania się w poczuciu

> bezsensowności. To stany lękowe pojawiające się bez żadnej przyczyny.

> Depresja to słabość intelektu, skłonność do zapominania i obniżony poziom

> inteligencji.

>

> Psychoterapia, której podwalinami są teorie Freuda i Junga znalazła i nadal

> znajduje tysiące powodów, które depresję wywołują lub utrzymują. Niestety

> jest to mierne pocieszenie dla tych wszystkich, którym przydarzyła depresja,

> którzy ze wszystkich sił (jakie im zostały) starają się ją zwalczyć i nie

> mogą. I ja byłem w takiej sytuacji, a moja depresja trwała ponad 12 długich

> lat. Wspomnę tylko przelotnie o niekończących się seriach sesji

> psychoterapeutycznych, czy lekach psychotropowych, które nic mi nie

> przyniosły.

>

> A teraz kilka faktów, o których najprawdopodobniej wcześniej nie słyszałeś.

> Być może przeczuwałeś, że tak jest, ale nie potrafiłeś tego przeczucia jasno

> sprecyzować. To co powiem za chwilę może ci się wydać bzdurne, głupie,

> bezsensowne. Nie wykluczone jednak, że powiesz - o rany, to właśnie to,

> czego szukałem... Im większy bunt w tobie powstanie, im większa awersja, tym

> bardziej wiedza przedstawiona na tych stronach jest ci potrzebna.

>

> Depresja to nic innego jak opętanie, nawiedzenie. Być może wiesz, że

> człowiek po śmierci odchodzi do Boga. No właśnie - niektórzy odchodzą, a

> niektórzy nie. Z najróżniejszych przyczyn pozostają w świecie żywych i

> nawiedzają żywych ludzi, aby istnieć, aby czerpać z nich energię (więcej na

> ten temat następującym artykule). W miejscu, w którym się znajdują nie mają

> skąd czerpać energii, decydują się więc aby ją kraść od ludzi. Opętanie

> niesie za sobą cały szereg konsekwencji. Tutaj skupimy się jedynie na tych,

> z którymi ma coś wspólnego depresja.

>

> A zatem - duch, który wszedł do twojego ciała przeszedł przez śmierć. Często

> bywa, że przed śmiercią miał już dość życia, być może cierpiał na jakąś

> chorobę i bardzo pragnął umrzeć? Wiele takich duchów jest z najróżniejszych

> powodów bardzo zrezygnowanych. To zrezygnowanie i bezradność udziela się też

> tobie, gdyż od momentu, w którym duch cię opętał zaczęliście się stawać

> jedną jaźnią. Dlatego pojawiają się w tobie myśli i emocje, których

> wcześniej nigdy nie miałeś. Dlatego powstaje w tobie depresja. Wspomniałem

> już o tym, że duch aby żyć kradnie twoją energię. Bywa, że w jednym

> człowieku znajduje się jednak bardzo wiele duchów, które o tyle skuteczniej

> wyczerpują twoją codzienną dawkę energii. Najczęściej usadawiają się one w

> okolicach splotu słonecznego, pępka lub miejsca między brwiami. Stąd twoje

> okresowe lub chroniczne bóle głowy i brzucha.

>

> Bardzo często bywa tak, że duch znalazł się w twoim ciele przypadkiem.

> Chciał ci ukraść trochę energii, aż tu nagle ku swojemu przerażeniu znalazł

> się w twoim ciele. Może być tak, że jako towarzysz wcale mu nie odpowiadasz,

> może masz zupełnie odmiennych charakter? Duch pragnie się zatem uwolnić z

> twojego ciała, ale najczęściej nie potrafi tego zrobić. Wszelkimi siłami

> wyrywa się, niestety bezskutecznie. Często jedynym rozwiązaniem, jakie

> przychodzi mu do głowy to doprowadzić cię do samobójstwa. Jak? Poprzez

> ciągłe obrzydzanie ci wszystkiego. Cokolwiek byś nie zrobił, jest źle. Nie

> jest to zwykłe krytykowanie w celu wskazania błędów, które można naprawić.

> Duch pragnie przekonać ciebie - nawiedzonego, że jesteś kompletnym zerem,

> śmieciem, nawet nie kimś, a czymś bez wartości. Najtrudniej jest duchowi na

> samym początku, kiedy masz jeszcze dużo samoświadomości, wiesz, że potrafisz

> czegoś dokonać, że jesteś kochany, akceptowany itd. Gdy duch zaaranżuje lub

> natrafi u ciebie na jakiś dołek psychiczny, wykorzysta tę szansę, gdyż wtedy

> będzie mu cię dużo łatwiej pogrążyć, a wtedy depresja jest już od ciebie

> oddalona o jeden krok.

>

> Depresja może też być wywoływana przez duchy w następujący sposób:

>

> 1) Niektóre duchy kierują się złośliwością, nienawiścią. Nie przeszły na

> drugą stronę kurtyny śmierci, do Boga i jest w nich wiele goryczy,

> niespełnienia. Taki duch, gdy opęta żywą osobę może wpaść na pomysł, aby

> rewanżować się, czy innymi słowy mścić na nawiedzonym człowieku na zasadzie,

> skoro ja cierpię to cierp i ty. Depresja i depresyjne myśli mogą być jednym

> z narzędzi takiej zemsty.

>

> 2) Są duchy, które nie mają świadomości tego, że umarły. Błądzą zrezygnowane

> (czasami bardzo wiele lat), bez celu, bez nadziei. Nie wiedzą, co się z nimi

> dzieje i jak się z tego stanu uwolnić. Gdy opętają człowieka wpajają mu

> swoje myśli. Często taki człowiek przejmuje ich beznadzieję i brak celu, a

> wtedy powstaje w nim depresja. Człowiek jest przekonany, że to jego myśli

> nie podejrzewając, że nie ma to z nim zupełnie nic wspólnego.

>

> 3) Duch przeszedł przez śmierć z takich, czy innych powodów. Śmierć jest

> zawsze wywołana wolą człowieka, jest innymi słowy jego wyborem. Ludzie

> decydują się na śmierć z wielu powodów. Jednym z nich (a jest to powód dość

> częsty) jest rezygnacja, niechęć do życia, zawiedzenie życiem, które wynika

> z tak wielu powodów, że nie sposób je tu opisywać. Od momentu, kiedy duch

> wszedł do naszego ciała jego myśli zaczynają pojawiać się w naszym umyśle

> jako nasze własne. Wtedy będzie w nas powstawała depresja oraz związane z

> nią nastroje. Duch będzie wzmacniał nasze rozczarowania, nasze dołki, a te

> zdarzają się przecież każdemu z nas. Nowoczesny świat niesie ze sobą

> intensywne życie, co pociąga za sobą wiele wyzwań, wiele potencjalnych

> sukcesów, ale również i porażek. Duch, którego przyciągniemy naszym dołkiem

> psychicznym będzie zatem intensyfikował nasze depresyjne odczucia. Sytuacja

> taka zachodzi ostatnimi czasy tak często, że depresja zaczęła być traktowana

> jako choroba cywilizacyjna. Przemysł zareagował produkując całą gamę środków

> antydepresyjnych (Prozac jest jednym z najlepiej sprzedających się

> medykamentów w Stanach Zjednoczonych), których połykanie rzadko jednak

> przynosi trwały skutek. Wystarczyłoby umieć dystansować się do duchów, zanim

> te "zamieszkają" w naszym ciele (bo potem pomóc może jedynie egzorcysta),

> aby uniknąć silnych depresyjnych odczuć i z łatwością radzić sobie z

> porażką, smutkiem, rozczarowaniem.

>

> 4) Depresja będzie szczególnie często powstawała w nas wtedy, gdy nawiedzą

> nas duchy osób bliskich, które będą chciały wykorzystać depresję, jako

> sposób na to, aby nakłonić nas do przejścia do ich świata. Silna depresja

> będąca narzędziem ducha, która ma nas zaprowadzić do samobójstwa może nam

> się z ludzkiej perspektywy wydawać okrutna, ale patrząc z perspektywy ducha

> sprawa przedstawia się już całkiem inaczej. Duch przeszedł przez śmierć i

> wie, że nic złego nam nie grozi. On żyje, a zatem może nie widzieć nic

> zdrożnego w namawianiu nas do śmierci. Będzie zatem obrzydzał nam naszą

> ziemską egzystencję, będzie wskazywał jedynie na ciemne strony życia,

> zachęcał do samobójstwa.

>

> 5) Powtórzymy raz jeszcze, gdyż ten powód jest głowną przyczyną depresji -

> duch bardzo często nie potrafi uwolnić się z naszego ciała. Znajduje się w

> klatce i pragnie się wydostać wszelkimi siłami. Często wpada na pomysł, aby

> namówić nawiedzonego do samobójstwa. Przeczuwa, że po śmierci nawiedzonej

> osoby zostanie uwolniony z więzienia w którym się znajduje. Również w tym

> przypadku będzie robił wszystko co w jego mocy, aby zniechęcić nas do życia.

> Będzie starał się odsuwać od nas wszystkich ludzi na których nam zależy, z

> którymi utrzymujemy więzi uczuciowe. Wie bowiem, że kontakty z innymi wiążą

> nas z życiem, samotność natomiast najczęściej oznacza depresję, która ma nas

> zaprowadzić do samobójstwa (czyli jego wolności).

>

> Zdarza się, że duch przez dłuższy czas namawia człowieka do samobójstwa, a

> ten nie reaguje. Może zacząć go wtedy nakłaniać do zabójstwa. W wielu

> krajach za zabójstwo można zostać skazanym na karę śmierci i duch o tym wie.

> Dla niego to wszystko jedno, w jaki sposób uwolni się od niechcianego

> człowieka. W końcowym efekcie rezultatem dla człowieka będzie śmierć, a dla

> ducha wolność.

>

>

> Można powiedzieć, że depresja sama w sobie jest stanem nienaturalnym. Każda

> emocja powinna być doświadczana w odpowiedniej proporcji, lecz gdy popadamy

> w ekstrema (a depresja jest takim ekstremum) zaczyna się w naszym życiu

> dziać źle. Cierpią nasze związki z ludźmi, nasze finanse, nasze zdrowie, co

> więcej zaczynamy mieć myśli samobójcze, a od tego już tylko krok do próby

> targnięcia się na życie. Dodać trzeba też, że medykamenty antydepresyjne nie

> są w stanie tutaj nic wskórać. Wynika to stąd, że człowiek np. Franciszek

> połyka lekarstwo na chorobę ducha np. Elżbiety, a ono działa tylko na

> człowieka nie mając na ducha żadnego wpływu.

>

> We wszystkich takich przypadkach uwolnienie od duchów przynosi

> natychmiastową wolność od depresji. Bardzo ważna jest tutaj praca nad

> świadomością duchów wokół nas, która ma na celu ciągłe dystansowanie się do

> nich zanim nas opętają. Czasami praca nad ustanowieniem takiego dystansu

> może trochę potrwać, szczególnie w przypadkach, gdy długo znajdowaliśmy się

> pod wpływem duchów. Jest jednak pewne, że osiągniemy zupełną wolność od

> wszelkich uzależnień od duchów, jeżeli tylko szczerze to postanowimy.

> ------------------------------------------------------------------------------------------

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam Was wszystkich serdecznie jeszcze raz, dzięki za słowa pozytywne, podkreślam walcvzę i będę walczyć, W piątek pani ordynator przepisała mi następny lek psychotrop ponoć słabiutki ziołowy. Brałam piątek, sobota już się poczułam jak rozdygotana galareta, tetno 130, niedziela byłam na proszonym obiedzie w eleganckiej knajpie-atak nerwicy lek przed ludzmi, zamnkniętą toaletą, hotrror, rzuciłam te paskudztwo od razu i dzisiaj doszłam już do normy. Do czego tu nawiązuję nie bierzcie leków to nic nie pomaga, no chyba ,że to są ataki epilepsji czy padaczki no to inaczej raczej nie da się tego powstrzymać. Pomagajcie sobie w razie możliwości sami, myślcie pozytywnie to pomaga, nic mi się dzisiaj nie stanie, nic mnie nie zaatakuje jest o.k.

Co do muzykoterapii. Możecie sobie ściągnąć z internetu muzykę relaksacyjną, nie które są z narratorem, nie wiem samam szukam teraz czegoś podobnego w księgarniach w internecie. Generalnie wygląda to tak, potrzebna jest do tego absolutna cisza, jak są to maty albo karimaty, poduszka i koniecznie koc, kładziemy się w najwygodniejszej pozycji dla nas, przykrywamy się. Oczywiście macie już przygotowaną kasetę lub CD z taką muzyka, jak ją można określić, całkowicie inna niż słuchamy na codzień, lub jest obecna w mediach. seans może trawać około 1 godz.Wyobrażamy sobie coś wspaniałego coś co chcielibyśmy przeżyć doświadczyć, jakiś wodospad oczyszczający, rzekę las, morze,całkowicie się rozlużniamy i tylko leżymy. nie bujcie się zasnąć, zresztą ja po kilku chwilach odlatuję, i budzę się całkowicie wypoczęta, nie zrywajcie się od razu , poprzeciągajcie się trochę. Znam to ze szpitala, ja pierwszy raz przebywam na takim oddziale, i taką muzykoterapię mamy dwa razy w tygodniu. Kto może a jest to ogólnodostępne i nic nie kosztuje polecam tylko psychoterapie i pozytywne myślenie :arrow::P:P

 

[ Dodano: Sro Paź 04, 2006 4:24 pm ]

do blonde :P:P:P

cześc może i masz rację ja czasami też tak myślę,że jestem opętana przez ducha konkretnie mojego bardzo złego ś.p męża zazdrosnika, choć nie żyje już ponad 9 lat, ale miałam ostatnio w jego urodziny taką sytuację na cmentarzu 08.04, ze myślałam ,że tam już zostanę, Coś nie potrafię określić co, w drodze powrotnej z cmentarza tzn na aleju cmentarza dwukrotnie coś mnie zaatakowało, coś jagby kazało mi już tu zostać, złapało za serce, i cięzki ucisk na mózg połóż się ty zostań tak w podświoadomości to bym określiła, Znam wiele przykładów z życie jak moje koleżanki za moich nastoletnich lat opętały duchy, przeż głupie zagrywki wywoływania duchów, iśmiech, nie odwołały ducha i na jedną padło. Faktycznie została nałogową alkoholiczką, potem już szedł denaturat , nigdy nie była tak kontaktowa jak powinna, dostała dobrego męża i córkę ale marwskość wątroby j \i już dawno nie żyje.

Tak że może i tak jest jak piszesz, tą sytuację z cmentarza strasznie przeżyłam, mam nawet wykupione miejsce koło mojego męża choć raczej tam nie chcę spocząć, wolę być skremowana ale nie koło niego. Ale powiedz jak się pozbyć tego ducha, ja jestem bardzo silną osobą psychicznie i walczę z tymi wszystkimi nerwicami lękami, nie biorę psychotropów bo jest wtedy jescze gorzej, a ja muszę być cały czas kontaktowa. Więc poradz jeżeli tak jest a podkreślam, że jest to całkiem możliwe, dopiero po Twojej odpowiedzi ,to analizuję.Nadmieniam iż w soim życiu nigdy nie zażartowałam sobie z żadnego ducha , wiem że w takich momentach trzeba zachować powagę, i każdego duch przywołanego trzeba grzecznie odwołać. Mój mąż był wielkim zazdrośnikiem ,ardzo złym człowiekiem, ajestem obecie w związku od 8 lat w styczniu z jego dobrym kumplem, i ten związek jest szczęśliwy, mieszkamy razem i tworzymy rodzinę z moimi dziećmi, i być może to go boli.

Poradż co zrobić, na msze za jego dusze wiele razy dawałam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktos jeszcze odpisuje na te posty??? Niestety widze, ze sa bardzo stare. Chcialabym sie dowiedziec czegos wiecej o tej sprawie z duchami. Nie wiem czy w to wierzyc. Borykam sie z depresja i lekami..., dlatego wiecej zaczelam sie zastanawiac nad soba, szukac odpowiedzi na to co sie ze mna dzieje. Rowniez nie chce sie poddawac, ale nachodza mnie coraz dziwniejsze mysli o samobojstwie, a wtedy czuje sie jakbym to nie byla ja bo przeciez zawsze bylam wesola i wiedzialam czego chce od zycia wiec nie rozumiem skad ta pustka w glowie, rezygnacja, brak marzen, dekoncentracja, problemy z pamiecia.

Troche sie przestraszylam tym artykulem, poniewaz kilka lat temu bardzo czesto miewalam takie straszne sny. Jeden z nich utkwil mi najbardziej w glowie. Juz na samo wspomnienie mam gesia skorke. Szlam droga przy moim domku. Z boku zywoplot, cieplutko, jasno, przyjemnie, az tu nagle cos ciagnie mnie za plecy. Przewracam sie. Nadal jestem ciagnieta po trawie w pozycji polsiedzacej. Obracam sie, a tam taka czarna odchlan. Czuje przeszywajacy strach,zlo bijace z tamtad, uczucie niedoopisania . Klade sie w znak krzyza i zaczynam mowic ojcze nasz i tylko o tym mysle i sie budze. Podobne sny kilkakrotnie mnie sie zdazaly. Nie wiem sama czy to ma wogole cos z tym wspolnego i czy to traktowac w jakikolwiek sposob powaznie. Dodam jeszcze ze dlugo spalam z siostra lub mama tak sie balam, a za kazdym razem wybudzalam sie modlitwa.

 

[Dodane po edycji:]

 

Pewnie ja biore jak zwykle wszystko za powazie, a ktos zrobil sobie tylko zart. Fajnie by bylo gdyby sie okazalo ze wystarczy isc na taka wizje i juz po problemie, ale w zyciu nie ma tak latwo ;) pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam do państwa pytanie.

Od jakiegos czasu mam dziwne objawy. Dużo sie przejmuję.

Pojawiły sie nocne zgrzytania zebami, bole szczeki i śa tak silne, ze az je czuje przez sen, ale ciezko jest je przerwac bo sie nie wybudzam.

w snie to mam wrazenie jakby mi mialy popekac zeby i sie wszystkie wykruszyc:(

Ostatnio spała obok mnie siostra i mowi ze az sie przestarszyla jak slyszala moje odglosy szczekania zebami, mlaskanie, tak jakbym probowała sie z czegos uwolnic.

mało tego, bola mnie kosci policzkowe i glowa, robilam tomografie juz 2 razy i nic nie wykazala, inne badania takze sa ok. tzn cisnienie, krew, zatoki etc.

 

Mieliscie cos takiego?

Bylam u psychiatry, dal mi dwaleki, Depakine Chrono 300 i rexetin. ale nie powiedziaono mi na co to, tylko po wysluchaniu moich płaczliwych opowiesci zapisala i tyle. przy tym miala bardzo smutna mine patrzac na mnie.

 

napiszcie cos.

czy ja umieram?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam do państwa pytanie.

Od jakiegos czasu mam dziwne objawy. Dużo sie przejmuję.

Pojawiły sie nocne zgrzytania zebami, bole szczeki i śa tak silne, ze az je czuje przez sen, ale ciezko jest je przerwac bo sie nie wybudzam.

w snie to mam wrazenie jakby mi mialy popekac zeby i sie wszystkie wykruszyc:(

Ostatnio spała obok mnie siostra i mowi ze az sie przestarszyla jak slyszala moje odglosy szczekania zebami, mlaskanie, tak jakbym probowała sie z czegos uwolnic.

mało tego, bola mnie kosci policzkowe i glowa, robilam tomografie juz 2 razy i nic nie wykazala, inne badania takze sa ok. tzn cisnienie, krew, zatoki etc.

 

Mieliscie cos takiego?

Bylam u psychiatry, dal mi dwaleki, Depakine Chrono 300 i rexetin. ale nie powiedziaono mi na co to, tylko po wysluchaniu moich płaczliwych opowiesci zapisala i tyle. przy tym miala bardzo smutna mine patrzac na mnie.

 

napiszcie cos.

czy ja umieram?

 

raczej nie umierasz...

jak dla mnie to masz depreche i dodatkowo nerwicę lękową.

 

następnym razem po prostu zapytaj psychiatrę jaką chorobę masz wg niego/niej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mysle, ze to po prostu taki szczekoscisk z nerwow. Moja siostra tez takie cos miala. Szkoda ze ta pani doktor nic wiecej Ci nie powiedziala, tylko zapisala tabletki. Moze poprostu powinnas sie bardziej relaksowac przed isciem spac, na pewno masowac sobie zuchwe, poczytaj sobie na necie mysle ze bedzie sporo informacji, bo to jest dosc czeste zjawisko. Na pewno jest konsekwencja tego ze sie tak przejmujesz. Zycze powrotu do zdrowia :smile: , bedzie dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam kompletnie doswiadczenia w tych sprawach, ale wydaje mnie sie ze na to nie ma reguly. Zalezy to od tego jak leki na Ciebie zadzialaja i pewnie tez od Twojego nastawienia. Po prostu badz dobrej mysli i dowiedz sie jak najwiecej od lekarza. Powodzenia :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie

Piszę w akcie desperacji...niewiem czy dobry temat wybrałam poniewaz sama niewiem co mi jest. Zawsze byłam nerwowa, pare razy bylo ze mna naprawde zle, ale myslałam ze tamten okres mam juz za sobą. Pare lat temu gastrolog stwierdzil ze mam zespol jelita nadwrazliwego - kazał mi sie nie denerwowac i powiedzial ze po pierwszym dziecku przejdzie:/ w tamtym czasie miałam wiele objawów nerwicowych, ale moje zycie sie troche zmienilo i praktycznie wszystkie objawy ustały. Od jakiejś polowy roku mam natomiast praktycznie co drugą noc koszmary(są bardzo realistyczne, skomplikowane i okropne merytorycznie), znow zaczal bolec mnie brzuch, ale najwiekszy problem jest z emocjami. Bardzo łatwo doprowadzic mnie do placzu, złosci, agresji. Jak zaczne plakac to za nic niemoge przestac i ciągła hustawka nastrojów-raz jestem w skowronkach a za godzine czuje jakby mi sie zycie walilo. Jestem w bardzo udanym zwiazku, ale moje reakcje sa zrodlem moich konfliktow z chlopakiem(posprzeczamy sie o pierdołę, a ja juz mam w glowie ze wszytsko sie sypie, ze on mnie napewno nie kocha itd) a kazdy konflikt powoduje ze jestem bardziej zdenerwowana, zrozpaczona-bledne koło. Nie dosc ze ja sie mecze to on przeze mnie tez. Niepotrafie poradzic sobie z emocjami, dodatkowo wykanczaja mnie noce. Niewiem czy to wazne ale jestem tez ciagle zmeczona, na nic niemam sily, jestem jakby nie wyspana, chociarz wcale niepowinnam. Nienawidze sama zostawac w mieszkaniu-niepotrafie tego uzasadnic, ale tak mam akurat od zawsze. Ponad to najdrobniejsza porazka wpedza mnie w taki dol ze mam wrazenie ze zwariuje. Czasami mam tez takie uczucie bez powodu - ogarnia mnie takie napiecie i bezsilnosc, zupelnie niewiem wtedy co mam robic i nawet fizycznie niewiem w kotra storne isc i co ze soba poczac. Nigdy nie bylam u psychologa wiec niewiem co mi dolegało w przeszłosci i co mnie meczy teraz..no i co mam z tym zrobic, czy da sie ominac lekarza i pozbyc tych dolegliwosci domowymi sposobami? Bardzo proszę o radę. Będę wdzieczna za kazda odpowiedz..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

Moja sytuacja jest bardzo podobna. łatwo się denerwuję chociaż okazuję to tylko w stosunku do bliskich, czyli wyładowuję się na ludziach co do których jestem pewna, że jakoś to przełkną. Nerwicę i fobie szkolną już przerabiałam mimo że zawsze stopnie miałam bardzo dobre, potem niby przeszło ale natłok zajęć, zmiana pracy i obawa co do tego co będzie jutro spowodowały że czuję się okropnie. Mnie do płaczu doprowadziło dziś gotowanie obiadu z moim chłopakiem, banalna sprawa jakiś tam szczegół a ja stanęłam ze świeczkami w oczach ze świadomością ze nawet tego nie mogę zrobic dobrze. Mój związek też jest udany a cierpliwość mojego chłopaka mnie przeraża czasem:) Też mu ciągle wmawiam że mnie pewnie nie kocha bo mam jakieś huśtawki nastrojów ale wtedy siadam i staramy się rozmawiać-rzeczowo. Pozwala mi to na jakąś w miarę poprawną ocenę mojej sytuacji. Pomaga przynajmniej na chwilę jak słyszę jak ktoś mówi do rzeczy. Jak on gdzieś wychodzi a ja zostaję w mieszkaniu to albo sprzątam albo prasuję przy włączonej muzyce i sobie śpiewam byle nie myśleć. Mnie nawet nie porażka wpędza w dół ale sama myśl o tym co może pójść źle....np pada snieg, jest chlapa ja idę do dentysty, będę mieć brudne i mokre buty usiądę na fotel i narobię bałaganu i co ta pani sobie o mnie pomyśli. Kolejne to starszliwy lęk że pracodawca coś wymyśli i mnie pozwie nie wiem do sądu czy gdzieś tam. Rozstaliśmy się w niezbyt miłej (w końcu zrezygnowałam z pracy tez ze względu na to że dwa błędy wpędziły mnie w mega rozpacz) ale poprawnej atmosferze. Ja powiedziałam że czuję że się do tego nie nadaję i że mnie to kończy psychicznie, teraz mam urlop i całe dnie spędzam na wymyślaniu co on mi może zrobić. Mnie wczoraj ogarnęła rozpacz to wypiłam 0,5l w drinkach sama, troszkę się rozluźniłam, ale po pierwsze to nie jest sposób po drugie obudziłam się po 3 nad ranem z kołataniem serca, szczękościskiem i nerwobólami. Już nie zasnęłam. Wiem jedynie że jak zmienię pracę bez problemu wszystko się ustabiluzje. Ale do tego potrzebuję jeszcze 2 tyg przez które jestem pewna będę się zamartwiać. Ponieważ nie jestem w stanie zmusić się choćby do przeczytania ksiażki no to poszłam na całość i umówiłam się do psychologa. I wiesz co, lepiej mi. Sama świadomość że idę do specjalisty, to coś jak z grypą, w domu umierasz jesteś w przychodni i nagle okazuje się że wśród tłumu kaszlących czujesz się o wiele lepiej niż w domu.

Jedyny sposób jaki mi pomaga to jest określenie problemu. Np mam egzamin strasznie się boję, do tego mam milion problemów ale egz jest najważniejszy. I jak ta jedna rzecz mi się uda zaczynam doceniać swoje możliwości. Mówię sobie że jak to się udało to już wszystko się uda. I nawet jak jakaś pierdoła pójdzie źle robie sobie rachunek,,,o to jest ok to też a to nie, ale ostatecznie jestem na plusie.

Tylko że to jest rozwiązanie na chwilę.

Poza tym widzę doskonale że jak moja druga połówka jest smutna, automatycznie skupiam się na nim, pocieszam doradzam, odciągam się od siebie....wtedy też mi lepiej.

No ale....kazdy jest inny. Może na początek spróbuj znaleźć o co ci tak naprawdę chodzi. Z czym masz problem. Co do psychologa...ja uważam że powinnaś spróbować, rozmowa z kimś obiektywnym to będzie ogromny zastrzyk pewności siebie i wiary że wszytsko bedzie ok.

 

[Dodane po edycji:]

 

Witaj,

Moja sytuacja jest bardzo podobna. łatwo się denerwuję chociaż okazuję to tylko w stosunku do bliskich, czyli wyładowuję się na ludziach co do których jestem pewna, że jakoś to przełkną. Nerwicę i fobie szkolną już przerabiałam mimo że zawsze stopnie miałam bardzo dobre, potem niby przeszło ale natłok zajęć, zmiana pracy i obawa co do tego co będzie jutro spowodowały że czuję się okropnie. Mnie do płaczu doprowadziło dziś gotowanie obiadu z moim chłopakiem, banalna sprawa jakiś tam szczegół a ja stanęłam ze świeczkami w oczach ze świadomością ze nawet tego nie mogę zrobic dobrze. Mój związek też jest udany a cierpliwość mojego chłopaka mnie przeraża czasem:) Też mu ciągle wmawiam że mnie pewnie nie kocha bo mam jakieś huśtawki nastrojów ale wtedy siadam i staramy się rozmawiać-rzeczowo. Pozwala mi to na jakąś w miarę poprawną ocenę mojej sytuacji. Pomaga przynajmniej na chwilę jak słyszę jak ktoś mówi do rzeczy. Jak on gdzieś wychodzi a ja zostaję w mieszkaniu to albo sprzątam albo prasuję przy włączonej muzyce i sobie śpiewam byle nie myśleć. Mnie nawet nie porażka wpędza w dół ale sama myśl o tym co może pójść źle....np pada snieg, jest chlapa ja idę do dentysty, będę mieć brudne i mokre buty usiądę na fotel i narobię bałaganu i co ta pani sobie o mnie pomyśli. Kolejne to starszliwy lęk że pracodawca coś wymyśli i mnie pozwie nie wiem do sądu czy gdzieś tam. Rozstaliśmy się w niezbyt miłej (w końcu zrezygnowałam z pracy tez ze względu na to że dwa błędy wpędziły mnie w mega rozpacz) ale poprawnej atmosferze. Ja powiedziałam że czuję że się do tego nie nadaję i że mnie to kończy psychicznie, teraz mam urlop i całe dnie spędzam na wymyślaniu co on mi może zrobić. Mnie wczoraj ogarnęła rozpacz to wypiłam 0,5l w drinkach sama, troszkę się rozluźniłam, ale po pierwsze to nie jest sposób po drugie obudziłam się po 3 nad ranem z kołataniem serca, szczękościskiem i nerwobólami. Już nie zasnęłam. Wiem jedynie że jak zmienię pracę bez problemu wszystko się ustabiluzje. Ale do tego potrzebuję jeszcze 2 tyg przez które jestem pewna będę się zamartwiać. Ponieważ nie jestem w stanie zmusić się choćby do przeczytania ksiażki no to poszłam na całość i umówiłam się do psychologa. I wiesz co, lepiej mi. Sama świadomość że idę do specjalisty, to coś jak z grypą, w domu umierasz jesteś w przychodni i nagle okazuje się że wśród tłumu kaszlących czujesz się o wiele lepiej niż w domu.

Jedyny sposób jaki mi pomaga to jest określenie problemu. Np mam egzamin strasznie się boję, do tego mam milion problemów ale egz jest najważniejszy. I jak ta jedna rzecz mi się uda zaczynam doceniać swoje możliwości. Mówię sobie że jak to się udało to już wszystko się uda. I nawet jak jakaś pierdoła pójdzie źle robie sobie rachunek,,,o to jest ok to też a to nie, ale ostatecznie jestem na plusie.

Tylko że to jest rozwiązanie na chwilę.

Poza tym widzę doskonale że jak moja druga połówka jest smutna, automatycznie skupiam się na nim, pocieszam doradzam, odciągam się od siebie....wtedy też mi lepiej.

No ale....kazdy jest inny. Może na początek spróbuj znaleźć o co ci tak naprawdę chodzi. Z czym masz problem. Co do psychologa...ja uważam że powinnaś spróbować, rozmowa z kimś obiektywnym to będzie ogromny zastrzyk pewności siebie i wiary że wszytsko bedzie ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Werronika.

Przeczytałam Twój post i natknęłam się na hasło: fobia szkolna. Tak się mi dziś wydarzyło, że odkryłam iż moja 14-letnia córka ma tę fobię. Tzn. nie jest jeszcze zdiagnozowana. Sama weszłam dzis w neta, żeby szukać jakiejś wskazówki co mam robić...I znalazłam tę fobię. Objawy ma wręcz książkowe...

Już od jakiegoś miesiąca moje dziecko przed wyjściem do szkoły płakało. Pytałam o co chodzi, wspierałam jak mogłam bo do tej pory wydawało mi się, że mamy dobry kontakt ze sobą. W końcu dziś wybuchłam i nakrzyczałam na nią, że jest rozpieszczona i że to już najwyższy czas umieć stawić problemom czoło. No i stało się. Córcia definitywnie zakomunikowała mi, ze nie idzie do szkoły. Od tej pory leży w łóżku i prawie nie rozmawiamy...

Mam do Ciebie pytanie jak i czy w ogóle Tobie udało się zwalczyć tę przypadłość. Niewiele mogłam wyczytać, ale jak widzę nadal nie czujesz się najlepiej...Zmartwiło mnie to bardzo. Czy twoi rodzice zajmowali się Tobą w okresie szkolnym jakoś specjalnie tzn wizyty u specjalisty bądź jakieś tabletki? Będę wdzięczna za wiadomość. No i życzę dobrego samopoczucia a nawet szczęścia 4ever.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×