Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam wszystkich!


Turell

Rekomendowane odpowiedzi

Na początek pozdrawiam wszystkich.Postanowiłem napisać, ponieważ widzę, że sami mili ludzie siedzą na tym forum, a jestem nieśmiałym facetem i każdy zły komentarz odbieram niczym bat. Wzięło się to stąd, że przez większość mojej egzystencji na tym świecie - jakby to ująć - przyjmowałem takie baty.Zaczęło się od tego, że już w szkole podstawowej "wyróżniałem się" z tłumu.

Zostałem obiektem do kpin i żartów.Zawsze jakoś mi się udawało przez to przechodzić, ponieważ pomagali mi kumple.Gdy poszedłem do liceum - po prostu już nie wytrzymałem.Zacząłem wagarować.Pierwszy raz zawaliłem rok.Niestety nie udało mi się ukończyć szkoły do dziś.Z resztą dla mnie to nie ma znaczenia...Naszły mnie myśli, że sam jestem sobie winien, zepsułem sobie życie, nie mam przyszłości - gdy po raz trzeci zawaliłem pierwszą klasę liceum, chciałem się zabić...Nawet próbowałem.Do dziś czuję się jak zbity pies.Czuję, że zepsułem wszystko w swoim życiu.Czuję się nic nie wart.Źle sypiam.Czuję się słaby i zmęczony.Nic mnie nie cieszy.Wszystko mnie drażni.Nic mi się nie chce, ponieważ wiem, że kogoś takiego jak ja nic już dobrego spotkać nie może.Mam 24 lata - nie mam pracy nie mam wykształcenia...Sprawdziły się słowa ojca "nie widzę dla ciebie przyszłości" :cry:

"jesteś cienki jak pol silver(wiem zabawne)" - Przez to wszystko z dowcipnego gościa stałem się bojaźliwym ponurakiem, który dostaje napadu paniki przy każdej próbie podjęcia pracy, ukończenia szkoły , - nachodzi mnie wtedy uczucie lęku, czuję że policzki mi płoną, ręce drżą i się pocą...Na dzień dzisiejszy czuję się przyparty do muru - chciałbym się zmienić ale sam nie potrafię...Chciałbym iść do specjalisty ale boję się, że ktoś się o tym dowie...Nie chcę nikogo martwić...Najlepiej byłoby gdybym zniknął...To co dawało mi radość jest mi teraz obojętne... :cry: Mam problemy z koncentracja...Ten stan trwa już 3 lata...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, witaj,

 

baty chyba nie gwizdną tutaj :P mam nadzieje :D

 

nie wiem czy Cię to pocieszy, ale ja skończyłam studia --- mimo silnej nerwicy , studia po których nie mam pracy, które chciałam przerwać i zmienić na inne,,, ale nie!!! należy spełniać marzenia swych rodziców,,,, oczywiście to nie prawda, tylko ja o tym się przekonałam za późno,,,, szczerze napiszę ,,, czuję się tak jak TY,,,,, co z tych studiów przypłaconych takimi nerwami, omdleniami na zajęciach, napadami lęku , koszmar, jeden wielki koszmar!!! nic nie czuje poza pustką i ciągle myślę ,że zmarnowałam sobie życie, zawiodłam innych, ,,,bezrobotny mgr ,,, siedzący w ciągle w swoim pokoju,,,, bez pracy,,,,nic nie robiący,,,, użalający się ciągle nad sobą,,,, skupiający się tylko na swoich lękach i porażkach,,,, i strachem przed przyszłością,,,,tak jakby już nic nie było,,,,czasem brzydzę się samej siebie :(:why:

 

widzisz :) dobrze ,że napisałeś, może będzie Ci tu raźniej

 

sama na to liczę :why:

 

buziak :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wszystkim za dobre rady oraz miłe powitanie :D Wiola - bardziej się obawiam, że rodzina odkryje fakt, że poszedłem/chodzę do lekarza.

Darksunn - widzę, że też nie masz lekko.Skoro już tu jesteśmy, to znaczy, że chcemy z tym walczyć - nie pociesza mnie to, że cierpisz tylko

fakt, że napisałaś to co czujesz w tej chwili.Jak napisała Wiola - pisząc tu zrobiliśmy pierwszy krok, żeby się od tego uwolnić więc dziękuję ci za ciepłe słowa - Już mi jest troszkę raźniej i mam nadzieję, że Tobie też będę mógł sprawić byś poczuła się lepiej.Ewaryst - Dzięki za pocieszenie muszę przełamać ten lęk przed reakcją rodziny i udać się do specjalisty.Tylko naprawdę cięzko mi się przełamać. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no wiesz,,, ja mieszkam we Wrocławiu, wielkie anonimowe miasto,, nigdy nie myślałam o tym ,że wizyta u psychoterapeuty może być wstydliwa , a poza tym wiedziałam, że jak nikomu nie powiem, to nikt nie będzie po prostu wiedział,,,,, ale np mój mąż pochodzi z małego miasteczka 5 tyś mieszkańców, chodził ze mną na sesje --- czasem, bo sam ma dda, jak powiedział coś o tym w domu, to był szał ciał,,,,,,,, :hide: rozumiesz,,,,,, a po co, o matko, z kim Ty się związałeś,,,, itp,,,,, dla tych zaściankowych ludzi wizyta u psychoterapeuty przeznaczona jest dla seryjnego, psychicznie chorego mordercy,,, ale już na pewno nie dla ich synunia, wnuczunia, kochanej perełki,,, :D mój mąż to po prostu OLAŁ!!! ich opinie ma w głębokim poważaniu :D

 

jak pierwszy raz trafiłam na psychoterapię to tak się źle czułam,że było mi wszystko jedno właściwie, nawet nie byłam w stanie myśleć z tego lęku, minęły 3 lata, pół roku psychoterapii grupowej, 2 lata indywidualnej, wydałam wszystkie oszczędności, popadłam w długi wręcz,,,,, poznałam jedynie przyczynę mojej nerwicy,,, ale nie umiem nic, a nic z tą wiedzą zrobić, :why:

 

nie piszę tego aby Cię zniechęcić, tylko uświadomić ,że to nie polega na 1 wizycie,,,, ani na 10,,,, to regularne sesje , i musisz na to się przygotować, terapia ma to do siebie, że w jej połowie możesz poczuć się jeszcze gorzej przez dochodzenie do prawdy, i podłoża tych lęków,,,, i trzeba przez to przejść,,, to nie jest tak ---- dziś pójdę a za tydzień nie pójdę,,,,

 

 

służę radę zawsze i wszędzie :P

 

w końcu siedzę w domu całymi dniami,,, :smile: i mam czas, o ile nie będę akurat zajęta atakiem paniki :smile: ( to śmiech przez łzy --- tylko to mi zostało )

:papa:

 

 

 

buziak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Turell :) Fajnie, że napisałeś.

muszę przełamać ten lęk przed reakcją rodziny i udać się do specjalisty.Tylko naprawdę cięzko mi się przełamać. :(

Ja też mam pewne opory jeżeli chodzi o pójście do specjalisty i reakcje moich bliskich. Już tyle razy obiecywałam sobie, że pójdę do lekarza... wszystko to trwa od około 3 lat. Było bardzo źle, w tej chwili jest trochę lepiej i powiem Ci, że coś chyba drgnęło.. Postanowiłam stosować metodę małych kroków ;) Pierwszym krokiem było napisanie tutaj - Ty ten krok też wykonałeś. Niedawno powiedziałam o wszystkim mojej starszej siostrze. Miałam ogromne opory żeby powiedzieć o tym komukolwiek, ale udało się. Co prawda nie powiedziałam jej o szczegółach, ale przynajmniej jest świadoma, że bez pomocy psychiatry się nie obędzie. A co do psychiatry to jeszcze się nie przekonałam, chociaż wiem, że wizyta jest nieunikniona. Jeżeli dojdzie do takiej wizyty to będę chciała powiedzieć również innym bliskim mi osobom. Na pewno to będzie bardzo trudne...

 

Myślę, że pójście do psychiatry/ na terapię często wymaga powiedzenia bliskim o problemach. Moim zdaniem 'ukrywanie się' może tylko nasilić frustrację i przynieść odwrotny skutek. Oczywiście, wszystko to zależy od relacji z rodziną i od wielu innych czynników.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brakuje mi słów - dzięki Wam wszystkim za dobre rady - wezmę je sobie do serca.Darksuun - wielki plus dla męża :D Ja mieszkam w małej dzielnicy w Sosnowcu więc dlatego też między innymi mam opory aby udać się do lekarza.Co do relacji z rodziną - no cóż - ojciec i matka to bardzo ciężkie charaktery, którzy częściej krytykują niż doradzają.Moja mamuśka jest strasznie uczulona na zdanie sąsiadów i myślę, że ciężko by jej było znieść plotki, że syn się leczy u psychiatry "bo ma coś z głową".Ale wszyscy macie rację - bez wizyty u specjalisty się nie obejdzie.Tylko ten cholerny strach przed reakcją rodziny...Muszę wszystko na spokojnie przemyśleć.A daliście mi do myślenia :D Pokazaliście, że też walczycie więc dlaczego ja mam być bierny?Eufrozyna - dzięki za dobrą radę.Darksuun - pamiętaj, że po burzy zawsze wychodzi słońce :D

Na moją radę też możecie wszyscy liczyć!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie pochmurno od lat :P

 

wracając do tematu --- psychiatra --- >>> recepty , leki, itp,( pomoc doraźna , no chyba że chcesz brać całe życie leki :time: )

 

psycholog----->>> diagnoza, rozmowa,,,

 

psychoterapeuta----->>>>>>>>>>>>>>> tylko certyfikowany psychoterapeuta może poprowadzić sesje!!! to bardzo ważne,,,

 

każdy z nich ma obowiązek zachować tajemnicę , nie musisz nikomu mówić,,, wierz mi ,że z niektórymi osobami nie ma po prostu jak i o czym rozmawiać ( mówię tu o członkach rodziny ) a łudzenie się ,że kiedyś Cię zrozumieją opóźnia tylko smutną prawdę ---- że trzeba samemu jakoś się pozbierać i pomóc sobie :(

 

może być tak,że oni tego nigdy nie zrozumieją,,, to wielce prawdopodobne , krytyczni rodzice powodują ,że nie masz poczucia siły, i własnej wartości,,, nie wierzysz w siebie,, bo skoro ciągle krytykują to pewnie mają rację,,,, wcale nie!!!!!

 

weź sprawy w swoje ręce :P

 

czytałeś może taką ksiązkę --- toksyczni rodzice? , jak nie polecam

 

buziak :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krytyczni rodzice powodują ,że nie masz poczucia siły, i własnej wartości

To prawda. I dlatego myślę, że prędzej czy później najbliższe osoby powinny się dowiedzieć o problemie, bo przyczyna tego wszystkiego może tkwić również w nich. Oni sami często są problemem, z którym trzeba się uporać. Często nie tylko osoba chora wymaga leczenia ale i środowisko w którym ta osoba się wychowała. Nawet kiedy są to już dorośli ludzie.

 

wierz mi ,że z niektórymi osobami nie ma po prostu jak i o czym rozmawiać ( mówię tu o członkach rodziny ) a łudzenie się ,że kiedyś Cię zrozumieją opóźnia tylko smutną prawdę ---- że trzeba samemu jakoś się pozbierać i pomóc sobie :(

Ze zrozumieniem rzeczywiście jest trudno, trudno osobie która nie doświadczyła tego typu zaburzeń w ogóle wyobrazić sobie jak to wygląda..

Może to naiwne co teraz napiszę, ale z drugiej strony ciężko jest przewidzieć jak taka osoba zareaguje, może akurat pozytywnie, może będzie chciała pomóc? Może akurat rodzice w tak ciężkiej sytuacji będą chcieli wesprzeć swoje dziecko? Może zdadzą ten egzamin? Ja chciałabym na przykład żeby moi rodzice dowiedzieli się o wszystkim, o ile byłoby mi lżej gdybym nie musiała się ukrywać. O ile łatwiej by było gdyby wiedzieli dlaczego zachowuje się tak a nie inaczej. A pomoc samemu sobie swoją drogą, rzeczywiście każdy jest odpowiedzialny za siebie, i musi chcieć sobie pomóc...

 

Mnie osobiście przeraża leczenie w ukryciu przed najbliższymi. Tym bardziej, że jestem na utrzymaniu rodziców, mieszkam z nimi. To byłoby bez sensu. Poza tym dużo się w życiu nakłamałam i już mam trochę dość tego … Wiem też , że przyczyna moich ‘zaburzeń’ jest po części związana z nimi bo jest to w pewnym sensie ‘toksyczna rodzina’, chciałabym im to uświadomić. Chciałabym, żeby poznali motywy mojego działania, żeby uświadomili sobie, że tak naprawdę jestem ich odbiciem itd. Nawet jeżeli miałoby to oznaczać kłótnię i nieodzywanie się przez kilka tygodni (a wiem, że tak to będzie wyglądać). Z drugiej strony nie chcę ich obciążać bo też dużo w życiu przeszli … Błędne koło. Jeżeli chodzi o rodzinę to również mam skrajne uczucia niestety :/ Mam 23 lata, a nadal czuję się jak małe, zagubione dziecko…

 

Turell, bez względu na wszystko walcz o siebie, to Twoje życie, rodzina nie będzie miała prawa ingerować w Twoje decyzje. Rób swoje bez względu na to czy będą z tego zadowoleni czy też nie. Tu chodzi o Ciebie, o Twoje zdrowie.

 

Pozdrawiam, życzę duuuużo siły i wytrwałości :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam Ślązaka :smile: fajnie, ze tu w końcu zawitałeś :smile: nie ma co się wstydzić pójścia do psychiatry czy psychologa głównie przed samym sobą, bo to dla Twojego zdrowia, a przed innymi nie musisz się do tego przyznawać, bo to tylko i wyłącznie Twoja sprawa i innym nic do tego...ja już się leczę od dłuższego czasu, tez mi się nic nie chce, wstać z łózka, w sumie też tak tylko wegetuję przed kompem, za bardzo nigdzie nie wychodzę ze strachu przed ludźmi, skończyłam studia z opóźnieniem, pracy magisterskiej nie mogę ciągle skończyć...brak mobilizacji i chęci, nie mówiąc już o znalezieniu pracy, ale ciągle gdzieś w głębi mnie tkwi nadzieja, że będzie lepiej, że skończę z trudem, bo trudem, to co zaczęłam...

pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Turell, Witaj,ja także mam wrażenie ,ze zmarnowałam swoje zycie-mam 22 lata,a juz zdażylam zaczac i przerwac 2 kierunki studiow z powodu nawracajacej depresji w przebiegu zaburzen osobowowści.Są dni kiedy czuje sie jak absolutne zero.Na dzień dzisiejszy nie pracuję,nie uczę się.Bardzo dobrze,ze odważyłeś sie napisac na forum.To pierwszy krok.Następnym powinna być wizyta u specjalisty.Z tego co mówisz już doswiadczyles odzrucenia,napiętnowania-jest wielce prawdopodobne,ze terapia pomoże Ci nauczyć się radzić z tymi przeżyciami.Nie pozwol by strach przed reakcja innych ludzi dluzej uprzykrzal Ci życie.Pozdrawaiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też bym chciał aby rodzice wiedzieli, że się leczę.Postanowiłem im powiedzieć o wszystkim gdy już zapiszę się na pierwszą wizytę.

Darksuun - no cóż nie czytałem tej książki i nie wiem czy w tej książce jest tak jak ja patrzę na moich staruszków - po prostu, że oni nieświadomie za bardzo krytykują i wytykają błędy z przeszłości.Naprawdę można z nimi miło i sympatycznie pogadać.Eufrozyna - masz całkowitą rację - to moje życie więc postanowiłem działać.Jutro śmigam do Sosnowca umówić się na wizytę.

 

[Dodane po edycji:]

 

Maggieflakes - pozdro ze śląska :D co do wegetacji przed kompem - mnie już osobiście frajdy nie daje choć informatyka to moja pasja :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

napisz nam co załatwisz :)

 

a co do rodziców to musisz wiedzieć ,że wiele osób ma niestety skrzywiony ich obraz,,,,, uważamy że są wspaniali, wyrozumiali,,,, czasem toksyczność to też nadopiekuńczość, nie trzeba zaznawać w domu przemocy fizycznej czy pijaństwa by rodzice wpływali źle na nasz stan ducha,,, ja do terapii uważałam, że mam najwspanialszą mamę na świecie, że mnie tak kocha, tak dba, interesuje się ,,,,, no i co z tego?? w pewnym momencie okazało się ,że ja nie mam własnego życia bo żyje Jej życiem, stąd też nerwica,,,,

 

wracając do Ciebie, niewątpliwie krytyka nie wpływa nigdy w porządku na naszą psychikę, najbliższym zawsze warto dać szanse - jednak musisz po prostu mieć swój, rozum,, i nie dać się zwariować, własne plany i zdanie do podstawa!!!!!!! a wierz mi ,że jeśli w trakcie terapii wyjdzie ,że m in ich krytyki są przyczyną Twoich lęków, to będą zapewne coraz mniej przychylni takiej terapii,,,,,

 

Walcz o swoje życie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

:mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możliwe, że tak będzie ale może też być zupełnie inaczej - zobaczymy:)Jak już zacznę się leczyć to będę robił wszystko aby się wyleczyć.Daliście mi nadzieję, że mogę jeszcze zacząć normalnie żyć.Czytam różne posty i wiem, że lekko i łatwo nie będzie ale wszyscy, co do mnie napisali, wzbudzili we mnie lekką nutkę optymizmu:)I za to wam wszystkim serdecznie dziękuję.Oczywiście, że napiszę - mam nadzieję, że w ten sposób pomogę też innym:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×