Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oby jutro było pewniejsze...


NatłokMyśli

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem... , a może tylko tak mi się wydaje... istnieję w świecie pełnym schematów, sztuczności i totalnego wypaczenia mózgów i serc.

Chcę wyjść do ludzi, ale napotykam zbyt wiele barier nie do przekroczenia. Dzielą nas przepaście mentalne ,normy i konwenanse.

Bywam tam, gdzie nikt mnie nie widzi i nie słyszy moich myśli, które wyrażają więcej niż milion słów.

Błądzę... czasem wszystko jest mi obce i nie chcę z nikim gadać, ani na nikogo patrzeć. Często myślę o tym, ile jeszcze czasu mi zostało i czego nie zdążę przeżyć i doświadczyć. Myślę o tym, czy kiedyś będzie mi dane usłyszeć płacz i śmiech własnych dzieci w które będę wpatrzony jak w najcudowniejszy i najpiękniejszy obraz.

Ponoć żyję złudzeniami... ale chyba tylko w sferze uczuć. Patrzę na świat i szukam wciąż jego sensu. Zbyt mocno czuję i to mnie gubi, zatracam się w miłości jak niekiedy ludzie zatracają się w cierpieniu.

Najbardziej boli mnie to, w co się wierzyło, a co tak naprawdę było kłamstwem. Ale kto nie umarł z miłości ten nie potrafi żyć.

W życiu bardzo żałuje tego, czego nie odważyłem sie zrobić, uczynić, z czego zrobienia zrezygnowałem. Często przez palce patrze na przyszłość która niby była blisko. Ile spraw, uczuć udało mi sie "położyć" przez bierność, albo uczucie bezsilności. Teraz wiem, że to wszystko przez "depresje, nerwice lękową, osobowość unikającą, fobie społeczną, borderline(BPD)" które podejrzewam u siebie od dłuższego czasu(3-4lata)

Kiedyś umiałem marzyć, śnić i planować, a nawet miałem nadzieję... teraz pozostała mi tylko wiara w to, że kiedyś to wszystko odzyskam i może to da mi spokój duszy. Nie chcę użalać się nad sobą i myśleć, że moje problemy są większe i poważniejsze od problemów innych ludzi... ja po prostu chce doznać tego, co ludzie potocznie nazywają szczęściem.

 

Pozdrawiam.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NatłokMyśli - witaj! Mi też kiedyś zarzucano "brak realizmu" "życie złudzeniami"... Ale pamiętaj - każde spojrzenie na rzeczywistość jest subiektywne. A że nerwica i depresja mogą położyć na twarz wiele rzeczy - o tym wie chyba większość ludzi z tego forum. Ale wierz mi - to da się pokonać, przynajmniej uśpić... Ja jestem w trakcie pokonywania kryzysu, czego życzę i Tobie i każdemu z tego forum!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NatłokMyśli, wiara jest bardzo ważna. Musisz wierzyć, że uda Ci się z tego stanu wyjść. Jeśli będziesz się leczył, to na pewno Ci się uda. Może to trochę potrwać, ale nic nie jest łatwe. Ale wtedy wreszcie będziesz szczęśliwy :) Trzymam kciuki za Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć NatłokMyśli. Miło Cię poznać.

 

Cóż mogłabym Ci napisać, jestem pod wielkim wrażeniem Twojej wypowiedzi, nie będę oryginalna - potrzebujesz fachowej pomocy. Pozwól sobie na nią :!: Nie umniejszaj swoich problemów bo to właśnie jest ucieczką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za miłe słowa.

Nie będę ukrywał, że pogubiłem sie trochę w życiu zamulony w swych problemach. Mimo wyborów które miałem nie sprostałem przez choroby. Stałem się bezsilny, a swoje zrobiły już minione lata. Nie chce już na to patrzeć więcej, to jest ten czas aby wziąść sprawy w swoje ręce, dlatego jestem tutaj na forum.

To co staje się udręką trzeba odrzucić, bo po co wieść prym wśród zniewolonych ludzi?

 

Najbardziej boli mnie to, że straciłem miłość swojego życia.

Odkryłem to uczucie, ale zapomniałem, że niepielęgnowana miłość potrafi po prostu wygasnąć, niepodsycana, niezadbana umiera, nie wytrzymała mojego emocjonalnego stanu. Pozostał tylko ból w sercu i źle podjęte decyzje, których teraz nie da się zmienić. Wiem, że Ona tez nie jest bez winny. Tracąc kogoś kogo uważało się za bliskiego dowiadziałem się jaka Ona jest naprawdę. Ale mimo to, nadal czuje kłucie w sercu, i zastanawiam sie kto jest bardziej winny?

Dzień w dzień nie mogę zebrać myśli, za myślą nadchodzi nowa i tak w koło. Siedzę bezwładnie, nie wiem jak to odwrócić, nie wiem jak to rozumieć, nie wiem jak to tłumaczyć...

Wybaczy mi kiedyś, czy raczej ja mam wybaczyć?

Lepsza połowa odeszła, już pewnie nie wróci, jak postępować, czy warto jeszcze próbować, czy to już koniec i mam go zaakceptować?

Przestałem czuwać, za bardzo wierzyłem i marzyłem.

Teraz wiem, że zbyt wielkich nadziei nie ma co pokładać, bo im wyżej sie wejdzie emocjonalnie, tym dłużej będzie (boleć) sie spadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że bez sensu jest pielęgnować w sobie żal po utracie kogoś bliskiego. Bez sensu jest też szukać winnych. Niestety, rozstania na ogół są bolesne i nieprzyjemne. Wydaje nam się wówczas, że poznajemy prawdziwe oblicze osoby, którą kochaliśmy. Ale czy tak naprawdę jest? Zresztą, po co żyć w złych wspomnieniach, skoro było na pewno tyle dobrych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi jeżeli przynajmniej jedna osoba w związku jest w pełni zaangażowana, tzw "kulturalne" rozstanie nie jest możliwe, a wtedy pozostaje ból, żal i złe wspomnienia, mimo ogromnej przewagi tych dobrych.

Wiem, że nie powinno się żyć przeszłością(kobietami także) bo ona Nas zje i sami skazujemy sie na problemy, ale trudno sie z tym pogodzić, tym bardziej, że dużą winę za to ponoszą nasze choróbska :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozstanie 'kulturalne' to jedno, a żal - drugie. Skoro winowajcom jest przede wszystkim choroba - czy naprawdę nie da się nic zrobić w tej sprawie? Naprawdę nie ma żadnych możliwości na odzyskanie jej? A po drugie - czy nie lepiej wykorzystać ten żal pozytywnie? Jako motywacja do wali z chorobą? Aby nigdy więcej taka sytuacja nie powtórzyła się?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, to już chyba zbyt wiele powiedziane - gdy człowiek ponosi porażkę (a za takową uznaję również nieudany związek) nie ma mowy o cieszeniu się. Jedyne co możemy w takich momentach dla siebie zrobić to dążyć do nie powtarzania błędów. Tymczasem piekło w Twojej głowie trwa, ponieważ dokładasz do pieca. A daj sobie zezwolenie na pocierpienie. Niech się wypali ten żal i już.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×