Skocz do zawartości
Nerwica.com

Żyć krótko a dobrze czy długo i nijak?


Gość QueenForever

Rekomendowane odpowiedzi

Można żyć długo i mieć w swym życiu tyle radości co człowiek żyjący trzy razy krócej-co prawda szczęścia nie wygrywa się na loterii podobnie jak długowieczności ale pytanie zasadnicze i wypływające z doń implikacje mają kluczowe znaczenie wobec pytania-jak żyć.Pewnie domyśliliście się co poniektórzy do czego zmierzam-tak,to prawda-czy warto wspomagać się w życiu używkami które choć w rozłożonych w czasie konsekwencjach niekorzystne(choć zdania są i tu podzielone) przez długi czas dostarczają wiele radości i zadowolenia a także motywacji do zmiany swego życia na lepsze.Nie chodzi mi o żadne narkotyki-lecz o substancje psychoaktywną najpopularniejszą na świecie-mianowicie nikotyne.Czytałem wiele opracowań naukowych z których wynika że nikotyna jako taka jest korzystna nie mniej niż nowoczesne leki w takich sferach ludzkiej aktywności jak: poprawa funkcji poznawczych,motywacji,napędu,tonizacji układu narwowego i inne.Nie chodzi mi rzecz jasna o palenie papierosów-które swą trucicielską właściwość zawdzięczają nie samej nikotynie lecz substancją smolistym.Ciekaw jestem waszego zdania (ja juz podjąłem decyzje) czy gdybyście mieli wybór wolelibyście żyć względnie krótko lecz względnie szczęśliwie czy raczej długo,zachowawczo bez fajerwerków?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma głupich pytań -różni ludzie mają różne priorytety-jedni ryzykują życie każdego dnia dla chwili euforii inni wolą żyć biernie,bezpiecznie ale długo-niekoniecznie komfortowo-każdy jest z nas inni-a co do używek-nie ma w nich nic złego-każdy z nas codziennie na swój sposób wspomaga się używkami dowolnej maści-kawa,nikotyna,alkohoil,teina itp itd-ja jestem szczęśliwszy gdy wspomagam się paliwem na rozpęd -akurat tego potrzebuje by normalnie funkcjonować.Lecz pytanie jest ogólne ale i zarazem zasadnicze-czy wolicie żyć dla samej zasady trwania czy raczej żyjecie po to by często ryzykując osiągać zamierzone cele-owszem wariacji stylów życia jest wiele ale te dwie głowne-życie zachowawcze a życie pełne namiętności ,bez ograniczeń dotyczą jednak większości z nas.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma głupich pytań -różni ludzie mają różne priorytety-jedni ryzykują życie każdego dnia dla chwili euforii inni wolą żyć biernie,bezpiecznie ale długo-niekoniecznie komfortowo-każdy jest z nas inni-a co do używek-nie ma w nich nic złego-każdy z nas codziennie na swój sposób wspomaga się używkami dowolnej maści-kawa,nikotyna,alkohoil,teina itp itd-ja jestem szczęśliwszy gdy wspomagam się paliwem na rozpęd -akurat tego potrzebuje by normalnie funkcjonować.Lecz pytanie jest ogólne ale i zarazem zasadnicze-czy wolicie żyć dla samej zasady trwania czy raczej żyjecie po to by często ryzykując osiągać zamierzone cele-owszem wariacji stylów życia jest wiele ale te dwie głowne-życie zachowawcze a życie pełne namiętności ,bez ograniczeń dotyczą jednak większości z nas.
To zmień pytanie krótko- intensywnie lub długo- spokojnie. Ja w życiu prawie nic nie ryzykuje nie mam takiej natury to zależy głównie od naszej osobowości ja zawsze byłem spokojny, tchórzliwy i intensywne życie na pełni obrotów mnie nie pociąga co wcale nie znaczy że będę długo żył bo mi to życie nie odpowiada. I nie wspomagam się żadnymi używkami nawet kawy, herbaty nie pijam nie mówiąc już o paleniu czy nałogowym piciu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja będę żył krótko i nijak, zresztą to głupie pytanie bo przeciętnie szczęśliwi, zadowoleni z życia żyją dłużej od nieszczęśliwych.

 

nie prawda.temat dotyczy pytania:czy lepiej żyć na jakość czy na ilość.i dajmy na to:ludzie "szczęśliwi" typu Dorota Rabczewska,Wojciech Cejrowski,Justin Bieber,Lech Kaczyński,Michael Jackson,Whitney Houston żyją stosunkowo krótko i nie giną śmiercią "naturalna" bowiem giną zastrzeleni przez mafię,zaćpają się na śmierć,giną w katastrofach lotniczych albo giną na stole operacyjnym wskutek przesady z operacjami plastycznymi.a czy słyszeliście żeby np były zamachy na Janusza Świtaja albo żeby pacjenci zakładów psychiatrycznych oddziałów sądowych o wzmocnionym zabezpieczeniu gineli w katastrofach lotniczych lub na choroby tropikalne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można żyć długo i mieć w swym życiu tyle radości co człowiek żyjący trzy razy krócej-co prawda szczęścia nie wygrywa się na loterii podobnie jak długowieczności ale pytanie zasadnicze i wypływające z doń implikacje mają kluczowe znaczenie wobec pytania-jak żyć.Pewnie domyśliliście się co poniektórzy do czego zmierzam-tak,to prawda-czy warto wspomagać się w życiu używkami które choć w rozłożonych w czasie konsekwencjach niekorzystne(choć zdania są i tu podzielone) przez długi czas dostarczają wiele radości i zadowolenia a także motywacji do zmiany swego życia na lepsze.Nie chodzi mi o żadne narkotyki-lecz o substancje psychoaktywną najpopularniejszą na świecie-mianowicie nikotyne.Czytałem wiele opracowań naukowych z których wynika że nikotyna jako taka jest korzystna nie mniej niż nowoczesne leki w takich sferach ludzkiej aktywności jak: poprawa funkcji poznawczych,motywacji,napędu,tonizacji układu narwowego i inne.Nie chodzi mi rzecz jasna o palenie papierosów-które swą trucicielską właściwość zawdzięczają nie samej nikotynie lecz substancją smolistym.Ciekaw jestem waszego zdania (ja juz podjąłem decyzje) czy gdybyście mieli wybór wolelibyście żyć względnie krótko lecz względnie szczęśliwie czy raczej długo,zachowawczo bez fajerwerków?

 

Nigdy nie trafiało do mnie określenie "narkotyk". Znaczy to tyle co substancja psychoaktywna z jakiegoś mniej lub bardziej totalitarnego powodu zdelegalizowana przez władzę. Jedne z nich uzalezniają psychicznie, inne psychicznie i fizycznie, jedne są bardziej szkodliwe dla zdrowia, inne mniej, a jeszcze inne są relatywnie całkiem nieszkodliwe. Popularne używki jak kofeina, nikotyna, alkohol, teina, czy też leki takie jak benzodiazepiny itp. nie różnią się praktycznie niczym poza statusem prawnym od substancji nazywanych "narkotykami".

 

Jeżeli nikotyna działa na Ciebie całkiem przyzwoicie to pozazdrościć. Sam kiedyś lubiłem zapalić okazyjnie do piwa w pubie, albo na jakiejś grubszej imprezie alkoholowej, czasem wciągnąć jakąś drobną ścieżke tabaki (Gawith Apricot wymiatał :D), ale jakoś na codzień nigdy regularnie nie przyjmowałem nikotyny. Wybitnie cudownie nigdy na mnie nie działała, to też się od niej nie uzalezniłem :P

 

Sam od czasu do czasu zapodam sobie kodeiną po ekstrakcji z aptecznych preparatów łączonych z paracetamolem. Czasem pójdzie morfina z resztą alkaloidów z przepłuczki z maku (poppy seed tea). Zresztą teraz sezon, to najwyżej pojedzie się do Czech czy Słowacji w poszukiwaniu legendarnych wielohektarowych pól maku lekarskiego i przywiezie się słomy makowej, co by robić sobie makiwary. Albo zrobi się z surowca heroine i będzie się ją napierdalać po kablach. Dla przeciętnie rozgarniętego człowieka to nie problem. W Farmakopeiach, patentach farmaceutycznych wiedza jest dostępna. Prosta ekstrakcja alkaloidów z makówki, wyodrębnienie czystej morfiny i acetylacja do heroiny. To nie LSD czy MDMA, żeby robić jakieś skmplikowane syntezy :P

 

Psychicznie pewnie jestem już wjebany, fizycznie jeszcze nie, być może kiedyś będe. Zresztą czasem przydaje się taki chillout i odpoczynek na opiatach. Na drugi dzień mimo nieodczuwalnego już działania substancji, człowiek i tak czuje się jakiś taki zdrowszy psychicznie. Mniejsze "zwarzywienie", mniej natręct, mniej objawów somatycznych. Politoksykomania ma swoje plusy. Ma też charakter swoistej protezy wypaczonego konstruktu osobowego. Balansując odpowiednio między substancjami o czystości zbliżonej do farmaceutycznej można pociągnąć tak we względnym zdrowiu fizycznym sporo lat. Narkotyki, różnego rodzaju agoniści receptorów w naszych mózgach mają tą przewagę nad wszelkimi psychotroapmi (od ssri, snri na maoi kończąc), że jednak działają zawsze, a ich działanie w większym stopniu jest znane i przewidywalne, a nie jak to ma miejsce z antydepresantami, co to się je zarzuca miesiącami i nasłuchuje "w którym kościele grają" :P Nie mówię, żeby od razu porzucać masowo leki i się zacząć rezećpywać, ale nie wszystko jest biało-czarne, a na ogół w różnych odcieniach szarości ;)

 

Odnośnie pytania w temacie. A czy to ma znaczenie ? Jestem świadomy, że po części to myślenie wywołane jest derealizacjami i depersonalizacjami, ale nihilizm, relatywizm i determinizm absolutny mnie rozpierdala. Często nie trzeba mieć od razu objawów wytwórczych, żeby i tak żyć w kompletnym obłędzie, jednej wielkiej pierdolonej surrealistycznej czarnej komedii. Logika, sceptycyzm i racjonalizm stają się na pewnym etapie bronią obusieczną i można się nią mocno skaleczyć. Jeżeli mógłbym wybierać i miałbym do wyboru rok życia w dawnym zdrowiu, z dawnym konstruktem osobowym i dawną percepcją, lub reszte życia we względnie większej lub mniejszej wegetacji, to oczywiście wybrałbym to pierwsze. Ale nie ma co pierdolić w konwencji "co by było, gdyby ?". Politoksykomania nie wydaje się złą opcją. Pożyć tyle, ile wytrzymają narządy wewnętrzne i odejść ze świata, kończąc życie strzałem w głowę z broni czarnoprochowej. Może kiedyś i miało się jakieś banalne plany i marzenia - studia, praca, rodzina, dom, drzewo w ogródku, dobre relacje ze znajomymi, podróże, ale życie to weryfikuje. Ludzie chorzy psychicznie na ogół nie kończą dobrze. Lepiej zostać podrzędnym degeneratem i wegetować w samotności. Nie ma co obciążać swoim stanem osób postronnych, nie mówiąc już o zakładaniu rodziny.

 

Zresztą długie zycie nie jest problematyczne jedynie dla osób chorych psychicznie. Ludzie na starość stają się zrzędliwi, cyniczni, zawistni i coraz bardziej zmęczeni życiem. Nawet gdyby żyć wiecznie młodym, to chyba prędzej, czy później człowieka i tak dopadłaby "problem istnienia". Dobrze ukazuje to film "Wywiad z Wampirem", gdzie wampir który przemienił Lestata, sam popełnia samobójstwo, zmęczony faktem kilkusetletniego istnienia, a przebierańcy od Armanda, to jedna wielka zgraja nihilistów. Swoją drogą całkiem ciekawa, bardzo "ludzka" kreacja wampirów ;)

 

W ogóle to pierdole te obecne postmodernistyczne czasy. Odbierają ludziom poczucie "mistycyzmu" życia. Wolałbym żyć w starożytności lub średniowieczu. Pewnie byłbym podrzędnym wojskowym, może nawet jakimś dowodcą lokalnego garnizonu ( miało się kiedyś ten potencjał strategiczny :D). Gdyby mi odpierdalało, to zawsze można by było złożyć na złe moce, demony, duchy nieczyste i pójść pomodlić się do kościoła :P Zginąłbym w jakiejś bitwie, wierząc w Boga i słuszność swoich ideałow :D Czasem zazdroszcze ludziom z psychozami i urojeniami religijnymi. Może nie całokształtu, ale przynajmniej tego ich poczucia sensu i misji, pobożności i zapału :P

 

Jak już dosłownie tego nie dźwignę, to wypierdolę stąd na Bliski Wschód i będe robił za afgańskiego bojownika w walce z amerykańskim imperializmem, ćpając przy tym opiaty, których tam nie brakuje :D

 

P.S. O k*rwa, ale wyszła z tego pierdolna tyrada. Chyba za długo już siedze przed tym kompem. Pora się wyspać jak normalny człowiek :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Relatywista niezły odstawiłeś elaborat i koniec końców wiele w nim prawdy a zapewne ta właśnie że co narkotykiem jest a co nim już nie jest często jest umowne choć w aspekcie naukowym (jako ze nauka nie lubi próżni jak i relatywizmu ) narkotykiem jest każda substancja która pobudza pośrednio bądź bezpośrednio układ nagrody w mózgu i trudno się z tym nie zgodzić.Co do wątku głównego "jak żyć Panie"? to odpowiadam -"każdy wg własnych możliwości ,talentów i potrzeb"-a czy bedziesz szczęśliwy stosując w/w maksyme to już inna sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tych dwojga już lepiej żyć krótko i intensywnie..ale jestem zbyt wielkim tchórzem by prowadzić awanturnicze życie, i zbyt wielkim leniem by prowadzić dłuższe i poukładane...pozostaje coś na granicy wegetacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim problemem jest strach przed stabilizacją, paniczny strach wręcz... co za dno... zazdroszczę wszystkim, co są zadowoleni z tzw. "normalności", bo dla mnie to jakby śmierć za życia ... pewnie dlatego ciągle sama się w coś wkopywałam, w zmiany pracy, miejsca zamieszkania, chłopaków. Szczęścia to nie daje, za to wieczne górki i dołki, podejrzewam, ze od takich jazd już się chyba uzależniłam :( .

Jak żyć, Panie premierze, jak żyć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cudak, tez kiedys zylam na hustawce emocjonalnej... i kiedy przyszla normalnosc nie wiedzialam co z nia zrobic i jak sie odnalezc... czasami czepialam sie o cos bez powodu zeby tylko jakies zle emocje poczuc bo bylo za dobrze. Teraz na szczescie juz tego nie potrzebuje zeby dobrze sie czuc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cudak, ja po trzech latach bycia z moim facetem jestem wlasnie na etapie takiej stabilizacji... oswajal mnie z nia dlugo chociaz bylam podejrzliwa i wciaz oczekiwalam ze sie spieprzy, ze wybuchnie, ze bedzie krytykowa;, szukal dziury w calym zeby sie na mnie wyladowac ...do tego bylam do tej pory przyzwyczajona i takim ukladzie potrafilam sie poruszac... a tu zonk. Jest cieplo, bezpiecznie, wzajemny szacunek, problemy sie przegaduje a nie wywrzaskuje. Inny swiat. I ja sie zmienilam ... dla jednych na gorsze bo wiem czego chce, potrafie stawiac granice i nie ma juz we mnie nic z potulnego baranka..inni doceniaja te przemiane i taka mnie lubia.

Po raz pierwszy w moim zyciu jest normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciepło, bezpiecznie, wzajemny szacunek... fajnie by było dobrze się w tym czuć, tylko adrenalinki brak :? bo jak posiedzę w takim ciepełku to pojawia się przygnębienie, rozdrażnienie, apatia... lęk i wrażenie że coś tracę, bo zawsze mogłoby być lepiej, szybciej, więcej... gdzieś indziej, z kimś innym, robiąc coś innego... never-ending-story :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×