Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rozstanie. Nie potrafiłam go pokochać.


Rekomendowane odpowiedzi

Po dwóch miesiącach znajomości podjęłam decyzję o zerwaniu z chłopakiem.

Ale od początku.

On zakochał się we mnie po dwóch spotkaniach, wyznał mi miłość. Spotykaliśmy się niemal codziennie. Nie byłam nigdy pewna co czuję do niego. Wzruszało mnie, że (jak mówił) odkąd mnie poznał zmienił się, uspokoił. Chyba na siłę szukałam w sobie jakichś oznak zakochania, np. że po raz pierwszy w moim życiu pocałunki są takie cudowne i mogłyby trwać bez końca. To przecież "namacalny dowód, że jest mi z nim dobrze!"...

Chyba coś mi się pomyliło.

 

Czasem rzucił jakimś żartem, który we mnie wywoływał obrzydzenie, a on dalej brnął i się śmiał.

Mówił z ustami wypełnionymi jedzeniem. Wszystko pożerał na dwa kęsy.

(A czasem... czasem wydawał mi się taki ładny w tej koszuli w kratkę.)

 

Mówił, że się zmieni dla mnie, zmieni co tylko zechcę. Ale nie potrafił wyeliminować tych zwoich drobnych wad/przyzwyczajeń. O tych większych, poważniejszych nawet mu nie wspominałam, bo nie wierzyłam, że coś z tym zrobi. Z resztą... ja mam go wychowywać?

 

Zostawiłam go nagle, bez zapowiedzi, sama nie planowałam, że to akurat teraz nastąpi.

On chce się ze mną... przyjaźnić. Ja nie chcę go widzieć. Nie chcę też wiedzieć co on teraz czuje. Dostaję smsy o miłości, tęsknocie, bólu. Nie chcę tego wiedzieć, bo boję się że wrócę do niego, by nie cierpiał, dam mu szansę. Tym samym schowam swoje uczucia. A może... Może to we mnie tkwi problem bo wolę zburzyć nasz związek zamiast go naprawić?

 

Czy powinnam z nim porozmawiać? Czy lepiej być stanowczą i konsekwentnie trzymać się decyzji o urwaniu kontaktu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to właściwie wiem. Wiem, że konic znaczy koniec. Mimo że mi czasem też ciężko z tym, ale ja mu nie powiem o tym. On mi też "nie powinien" mówić/pisać że cierpi beze mnie i tęskni, bo JA go nie pocieszę...

Miewam ochotę napisać, że może kiedyś będziemy mogli pogadać ze sobą normalnie (myslę, że to możliwe), ale tego też mu nie powiem, bo na ten moment nie będziemy "jak znajomi".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poem, Ty sie na pewno nie zakochałas, skoro widziałas ze jedzenie pozerał w dwóch kesach. Zycie, zostaw go w spokoju, urwij kontakt, niech sie chłopina wyleczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Emilio związek z litości? Bo serio tak to wygląda.

Kwestia postrzegania. Kiedyś bym na pewno tak o tym nie pomyślała.

poem, Ty sie na pewno nie zakochałas, skoro widziałas ze jedzenie pozerał w dwóch kesach. Zycie, zostaw go w spokoju, urwij kontakt, niech sie chłopina wyleczy.

A ja myślę, że chyba jednak musiałam być tak chociaż tyci, tyci zakochana, skoro potrafiłam to ignorować.

 

Nie wiem czy dobrze robię odchodząc bez wyjaśnienia. No bo niby było dobrze, a tu nagle, bach! koniec...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kwestia tego czy zawsze tak budujesz relacje czy to był jednorazowy incydent. Jeśli zawsze, warto pomyśleć o terapii, jeśli jednorazowy incydent to cóż, każdy popełnia błędy i chyba każdy kiedyś był w takim związku licząc, że kogoś pokocha z czasem. Trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...

Mówił, że się zmieni dla mnie, zmieni co tylko zechcę. Ale nie potrafił wyeliminować tych zwoich drobnych wad/przyzwyczajeń. O tych większych, poważniejszych nawet mu nie wspominałam, bo nie wierzyłam, że coś z tym zrobi.

 

A co jeśli by wyeliminował te większe gdybyś mu powiedziała? Co by to zmieniło?

 

...

Z resztą... ja mam go wychowywać?

 

Owszem.

Może nie tyle wychowywać, ale informować.

Byłaś w swej łaskawości uprzejma wyjaśnić mu przyczyny decyzji?

 

"Nie chcę tego wiedzieć" - coś mi przypomina.

Zaprzeczanie faktom. Kreowanie nieistniejącej rzeczywistości opartej na iluzjach i stereotypach. Byle tylko nie wiedzieć. Byle nie rozmawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Nie wiem czy dobrze robię odchodząc bez wyjaśnienia. No bo niby było dobrze, a tu nagle, bach! koniec...

Jestes żałosnym tchórzem. Nie nadajesz się do żadnego związku. Życzę Ci byś znalazła się w jego położeniu.

Jak dla mnie szmaciarstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba to można się na zawołanie zakochać? Zmusić do miłości? Chyba w takiej sytuacji lepiej odejść szybko, zanim związek się rozwinie. Natomiast faktycznie człowiekowi trzeba wyjaśnić powody i powiedzieć wprost, że nic z tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem dajemy sobie szansę na jakiś związek. Miłość może pojawić się z czasem lub nie. Jeśli się nie pojawiła to nic się nie stało. Tak czasem bywa. Nie wiem czemu się tym zadręczasz.

 

I może być tak, że miłość będzie nieodwzajemniona. To boli i jest smutne. I też tak czasem bywa.

 

Nie ma co się zadręczać ani wciskać kitu bo to jest bardziej bolesne.

Koleś się podniesie z czasem...najważniejsze zachować dystans i się nawzajem nie dręczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po dwóch miesiącach znajomości..... Spotykaliśmy się niemal codziennie.
On chce się ze mną... przyjaźnić. Ja nie chcę go widzieć.

Dwa miesiące zmuszania się do spotkań z kolesiem, przy którym czułam się źle.

Zapewne koleś posłużył się szantażem lub inną manipulacją by spotkania wymusić, bo jakaż może byc inna przyczyna poświęcenia?

A może, pomimo jego braków w obyciu, czułas się przy nim dobrze? Nie jest to jasne.

 

....Chyba na siłę szukałam w sobie jakichś oznak zakochania,...

No tak, bo zakochanie jest dostatecznie dobrym powodem do spotykania się kazdym nieobytym burakiem. Burakiem, przy którym samopoczucie bywało wyłącznie złe, lub całkiem fatalne. Wszak zakochanie skutecznie zniekształca rzeczywistość, by spotkania z dowolnym dupkiem uczynić świetnymi. Tylko jeden drobiazg, ono nie trwa dłużej niż 17 miesięcy. Co się stanie, gdy przeminie a przebywanie w towarzystwie obiektu (byłego) zakochania jest nie do zniesienia? O tym zaślepiona zakochaniem duszyczka nie pomyśli. Myślenie nie na miejscu wszak jest w związkach między ludźmi. Takie wzorce.

 

... Nie chcę też wiedzieć co on teraz czuje. Dostaję smsy o miłości, tęsknocie, bólu. Nie chcę tego wiedzieć, bo boję się że wrócę do niego, by nie cierpiał, dam mu szansę.

Tak bardzo przejmujesz się jego cierpieniem, by nie zadać sobie trudu racjonalnego przedstawienia przyczyn decyzji. To zrozumiałe, bo ich nie ma. Mogłabyś nie chcieć spotykać kolesia, ponieważ spotkania są dla ciebie przykre i czujesz się przy nim źle. Nieważne dlaczego - choćby przez niedopasowanie intelektualno-mentalne, czy różnice w wychowaniu, nakazujące Tobie zachowywać umiar w predkości spożywania pokarmów i milczenie podczas tej nudnej czynności. Tylko dlaczego spotykałaś się z nim niemal codziennie przez 2 miesiące, skoro przebywanie z nim stanowiło przykrość, nei przyjemność? Nie jest to jasne.

 

Próbujesz decyzje uzasadniać tzw. "jego dobrem", ale to jest to wpuszczenie się w obszar, w którym nie masz prawa decyzji. Trudno zrobić komuś gorsze świństwo, od wyrządzenia krzywdy w imieniu jego dobra. To głębokie przekroczenie granic prawa do samostanowienia, bo decyzje w imieniu jego dobra może podejmować tylko on sam, a Ty takiego prawa nie masz. Twoje prawo do samostanowienia kończy się w miejscu, gdzie zaczyna prawo innych ludzi. W tym przypadku słusznym wydawałaby się rozmowa i przedstawienie swojego (teraźniejszego) stanowiska. Decyzję o zerwaniu mógły podjąć on, nie Ty, bo jego cierpienie jest, nie Twoje. Jeśłi w ogóle jest, bo byc może jest wyłącznie Twoim urojeniem. Nie wiesz co mysłą i czują inni ludzie. Nie możesz tego wiedzieć.

 

Nie obchodzi Cię, jakie skutki przyniesie manipulacja jego życiem bez jego udziału. Nie obchodzą skutki zerwania bez wyjaśnienia przyczyn. Wyjaśnij więc tutaj do czego to zerwanie jest Ci potrzebne - jaki konkretnie jest cel. Jaką korzyść przynosi Tobie.

 

Wyobraź sobie, że można być szczęśliwym tylko dzięki możliwości spotykania się, niekoniecznie wchodzenia w związek. Wyobraź, że taka sytuacja nie niesie żadnego cierpienia. Natomiast ogromne cierpienie niesie manipulacja relacją bez wyjaśnienia. Jest gorszą opcją od odejścia do kogoś trzeciego. Rani i niszczy poczucie wartości. Pozbawia poczucia kontroli nad własnym życiem, co szczególnie destrukcyjnie wpływa na jednostki wewnątrzsterowne. Nie dziwię się kolesiom, którzy zmanipulowani w podobny sposób, stają się stalkerami, bo niezrozumienie przyczyny nie daje im spokoju. Niezrozumienie wpędzające w wymuszony dysonans poznawczy, z którego nie sposób się wyplątać przez lata. Prowadzące do stanów depresyjnych zakłócających codzienne funkcjonowanie. Bo jaśnie panience się coś uroiło i nawet nie zechciała o tym porozmawiać. Bo wie lepiej. Wszystkowiedza. Skąd te wzorce?

 

Bywa, że jarzyny podobne Tobie stają się ofiarami. Pośrednio ofiarami własnych manipulacji cudzym zyciem, ale tych powiązań już się nie dostrzega. Dlatego daj sobie spokój z wchodzeniem w jakiekolwiek relacje. Przynajmniej do momentu, gdy nauczysz się przewidywać skutki, jakie Twoje działania przynoszą dla innych. Obecnie skutki te moga okazać się fatalne w skutkach.

 

O tym Cię informuję z pozycji doświadczenia podobnej manipulacji na sobie. Bez problemu radzę sobie z odrzuceniem, ale nie z podejmowaniem za mnie decyzji i manipulowaniem MOIM życiem w imieniu MOJEGO dobra. Mało kto poradzi sobie bez konsekwencji ze zrywaniem więzi, bez zrozumienia i akceptacji potrzeby takiego kroku. Zbudowanie więzi zobowiązuje do traktowania drugiej strony z szacunkiem. Co najmniej takim, jaki ma się do siebie. A rozmowa i wyjaśnienie powodów zmiany należą się każdej stronie relacji jak psu buda. Służą zrozumieniu. Mogą obalić urojenia. Ta szansa należy się każdemu, ale Ty tchórzliwie się jej pozbawiasz, racjonalizując sobie własną niegodziwość dorabianymi ideologiami. Brak rozmowy rodzi miliony watpliwości i destabilizuje emocjonalnie. Gigantycznie wydłuża czas potrzebny na otrząśnięcie się. Mało kto zasłużył sobie na podobne potraktowanie, ale w mojej opinii Ty właśnie sobie na tą "przyjemność" zapracowałaś, więc życzę Ci by jakiś dupek potraktował identycznie Ciebie. Wówczas zrozumiesz o czym do Ciebie rozmawiam. Bez wyjaśnienia to mogłas powiedzieć koniec na drugim spotkaniu, ale nie po 2 miesiącach niemal codziennych spotkań.

 

Tym samym schowam swoje uczucia.

Żartujesz - jakie uczucia?

Wyłącznie lęki i urojenia.

Wyłącznie oczekiwanie na rycerza na jednorożcu.

Skutki kulturowo narzuconego kultu miłości romantycznej.

Nieważne, że kult ten nie sprawdza się w praktyce.

Nie da się nie powielić tak silnych schematów.

Nie można uczyć się na cudzych błędach, ale koniecznym jest na własnych.

Jak dla mnie lipa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc to nie rozumiem jaki jest problem.

Nie kochasz go, nie możesz go znieść (więc nawet jako przyjaciel nie za bardzo się nadaje) Zostawiłas go i masz spokój.

 

Oczywiście można byłoby się przemóc i ciągnąć to dalej, z czasem nawet się zakochać. Tylko po co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V, trochę się rozpędziłeś...

 

Dwa miesiące zmuszania się do spotkań z kolesiem, przy którym czułam się źle.

Zapewne koleś posłużył się szantażem lub inną manipulacją by spotkania wymusić, bo jakaż może byc inna przyczyna poświęcenia?

A może, pomimo jego braków w obyciu, czułas się przy nim dobrze? Nie jest to jasne.

 

Nie, nie była to dla mnie ciągła przykrość. Chciałam się z nim spotykać.

 

Próbujesz decyzje uzasadniać tzw. "jego dobrem", ale to jest to wpuszczenie się w obszar, w którym nie masz prawa decyzji. Trudno zrobić komuś gorsze świństwo, od wyrządzenia krzywdy w imieniu jego dobra.

Nie, nie rozstałam się z nim, bo tak dla niego będzie lepiej. Raczej myślałam o tym, że będzie to dla mnie w pewnym sensie dobre.

 

jego cierpienie jest, nie Twoje. Jeśłi w ogóle jest, bo byc może jest wyłącznie Twoim urojeniem. Nie wiesz co mysłą i czują inni ludzie. Nie możesz tego wiedzieć.

Wiem tyle ile mi mówią. Jak mówią, że cierpią to mam podstawy myśleć, że tak jest.

 

Wyobraź sobie, że można być szczęśliwym tylko dzięki możliwości spotykania się, niekoniecznie wchodzenia w związek.

Sugerujesz, że mogłabym przyjaźnić się z nim i byłoby wszystkim dobrze? Że jemu by to do szczęścia wystarczyło?

 

Nie umiem otwarcie mówić o swoich uczuciach. W tym jest spora część problemu. Naprawdę, nie chciałam i nie chcę kończyć tego bez wyjaśnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Nie wiem czy dobrze robię odchodząc bez wyjaśnienia. No bo niby było dobrze, a tu nagle, bach! koniec...

Jestes żałosnym tchórzem. Nie nadajesz się do żadnego związku. Życzę Ci byś znalazła się w jego położeniu.

Jak dla mnie szmaciarstwo.

Sądzę, że nie możesz oceniać mnie, jedynie moje zachowanie... które chciałabym zmienić.

Kwestia tego czy zawsze tak budujesz relacje czy to był jednorazowy incydent. Jeśli zawsze, warto pomyśleć o terapii, jeśli jednorazowy incydent to cóż, każdy popełnia błędy i chyba każdy kiedyś był w takim związku licząc, że kogoś pokocha z czasem. Trzymaj się!

Zawsze jest podobnie.

Zaczyna się zupełnie inaczej, a kończy tak samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O, kolega NN4V w końcu napisał coś od siebie. :great: Ostro, ale oprócz teorii o zakochaniu trwającym maksymalnie 17 miesięcy, całkiem słusznie.

 

(A czasem... czasem wydawał mi się taki ładny w tej koszuli w kratkę.) (...) Zostawiłam go nagle, bez zapowiedzi, sama nie planowałam, że to akurat teraz nastąpi.

(...) Ja nie chcę go widzieć. Nie chcę też wiedzieć co on teraz czuje.

 

Bardzo to wszystko niedojrzałe. Wygląda to tak, jakbyś pobawiła się nim trochę, żeby polepszyć swoje samopoczucie. Dopóki wystarczało jego zaangażowanie, adoracja Twojej osoby i zauroczenie w oczach, to było fajnie. Ponieważ Ty nie czułaś tego samego, to szybko zaczęły Ci przeszkadzać jego nawyki, sposób zachowywania się itp. Nie można się zakochać na siłę, to prawda, ale... jeśli relacja jest dość intensywna i widzisz, że ktoś jest zaangażowany, a Ty, mimo wielu wątpliwości, ciągniesz ją i pozwalasz się jej rozwijać, to odejście bez słowa wyjaśnienia jest bardzo brzydkim zachowaniem. Każdy zasługuje na ludzkie traktowanie, a nie głowę przepełnioną niespokojnymi myślami, ciągłym analizowaniem ("dlaczego, co ja zrobiłem, czy to moja wina") i w konsekwencji mocnym spadkiem samooceny.

 

No nieładnie, no.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie, nie wiem czemu aż tak negatywnie oceniacie Poem. W końcu to nie był długoletni związek, tylko dwumiesięczny epizod. Nie kocha go, rozstała się i jest ok. Każdy miewa takie niewypały. Ostatecznie po pierwszej randce trudno się rozeznać w uczuciach, tak naprawdę nic się jeszcze wtedy nie wie o tej drugiej osobie (chyba, że miłość rodzi się z przyjaźni i zna się tego kogoś wcześniej). Dwa miesiące to naprawdę krótki czas. Akurat tyle, żeby uznać, że nie tego oczekujemy od partnera. Nie ma się co łudzić, jeśli nie zajarzyło to już nie zajarzy. I nie ma sensu po czymś takim bawić się w jakieś przyjaźnie. To też nie wyjdzie, skoro druga strona będzie chciała czegoś więcej i zawsze będzie się łudzić, że to możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poem, To co do Niego czujesz/nie czujesz to jedna sprawa. A druga... powinnaś wyjaśnić Mu powody swoich działań. To też pewnego rodzaju odwaga porozmawiać o tym, dlaczego nie możesz z Nim tworzyć związku. Takie zachowanie wobec siebie i Niego będzie w porządku wg mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie można się zakochać na siłę, to prawda

 

Uważam, że jest to możliwe. Co prawda nie wywołany na siłę motyli w brzuchu, jednak z czasem może dojść do zakochania związanego z przyjaźnią i zaangażowaniem.

 

Nicholas1981, zgadzam się, również nie rozumiem roztrząsania tego "problemu"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czasem może dojść do zakochania związanego z przyjaźnią i zaangażowaniem.

Owszem, ale to nie jest zaplanowane i wymuszone. Przychodzi bez udziału woli. Ja też zakochałem się w swojej przyjaciółce. Ale nie planowałem tego, ani tym bardziej nie zmuszałem się do tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×