Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica/hipochondria mojej mamy


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

postanowiłam założyć nowy wątek, ponieważ to nie ja jestem chora, tylko moja mama (62 lata). Od dzisiaj jest w szpitalu, na oddziale psychiatrycznym.

Wszystko zaczęło się jakiś miesiąc temu, kiedy zaczęła pić specjalny sok porzeczkowy na zlikwidowanie . Sok spowodował trochę spustoszenia w jej organizmie, pogorszyły się wyniki wątrobowe. Mama od zawsze była naszym "lekarzem domowym", szukała po internecie różnych możliwych przyczyn chorób, etc. Pracuje w laboratorium, ma dostęp do wszelkich badań z krwi, ma lekarzy pod ręką etc.

Zaczęło się więc od kiepskich wyników wątroby. Następnie nałożył się na to wymarzony remont przedpokoju w mieszkaniu - niestety okazał sie on ponad jej siły psychiczne - trwał długo i pochłonął sporo pieniędzy. W trakcie mama się załamała. Zaczęła wymyslać sobie różne choroby. Przez stres zaczęła chudnąć. Najpierw stwierdziła, że ma raka (w tym roku zmarł na raka mój teść). Potem wynalazła obrzęk limfatyczny w kciuki (niedawno miała jego operację) - wydaliśmy sporo kasy na wizyty u ortopedy , USG, które oczywiście nie wykazało obrzęku ani wypływającej limfy). Do tego dochodzi skaczące ciśnienie. Kiedy dwa dni temu przyjechała moja ciotka, chora na cukrzycę, mama szybko zrobiła sobie badanie cukru, który wyszedł lekko podwyższony. Oczywiście - "ma zaawansowaną cukrzycę i to przez nią problemy z głową". Objawem jej jest wg niej suchość w ustach i chodzenie non stop do toalety.

 

Mama nie ma typowej depresji, którą kojarzę z leżeniem w łózku - przeciwnie, jest hiperaktywna, nie może sobie znaleść miejsca, płacze (bez łez), ostatnio doszło do tego, że biła sie po głowie i tańczyła w przedpokoju :(.

Przez ok. 2 tygodnie przyjmowała leki - Mirzaten i Lorafen. Póki co, nie przyniosły większych efektów. Mój tata jest na skraju wytrzymałości.

W każdym razie udało się nam ją umieścić w szpitalu, bo sami nie dawaliśmy sobie z nią rady - ani ona ze sobą. Jest tam od dzisiaj. Szpital jest w innym mieście, ale mieszka tam jej rodzina - siostra i siostrzeniec.

Myślę, że postąpilismy słusznie, jednak mama tak tego nie postrzega. Dzisiaj dzwoniła z płaczem, że umieściliśmy ją tam bez jej zgody (co jest nieprawdą, bo nikt na siłę jej tam nie wsadzał), że warunki straszne, że ona ma cukrzycę, a jej nikt nie wierzy, że wyjdzie stamtąd nogami do przodu, pyta dlaczego jej to zrobiliśmy i że będziemy żałować tej decyzji. Przykro słyszeć takie słowa :(

 

Boję się o mamę, o tatę również, bo bardzo to wszystko przeżywa, a jest po przeszczepie zastawek i ma rozrusznik i też swoje lata. Jak długo może trwać takie leczenie? Mam nadzieję, że postąpiliśmy słusznie, choć teraz ona bardzo panikuje i ma do nas ogromny żal...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jodelka, Witaj.

Nikt z Was nie rozmawiał z ordynatorem w szpitalu i zapytał o stan mamy?

Prawdopodobnie w najbliższych dniach dowiecie się z jakim trudnościami boryka się mama.

Możecie zapytać czy potrzebna jej będzie psychoterapia, jakie ma zaburzenia, czy będzie przyjmowała leki.

Jeśli wykonają jej badania (powinni) zobrazowany zostanie ogólny stan zdrowia. Pewnie ustabilizują ją lekami i wypuszczą do domu, ale ta sytuacja troszkę musi potrwać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jodelka, to trzeba poczekac, takie sytuacje w jedna chwile sie nie załatwi. Matka musi byc zdiagnozowana, byc moze ma lekka depresje a na dodatek "wkręca" sobie rozne choroby zebyscie sie nią zajmowali. Natomiast dobrze byłoby mamę po wyjsciu ze szpitala zapisac do psychologa, wydaje mi sie ze on chyba bardziej potrzebuje psychologa, zeby porozmawiac, wyciszyc się, dac ujscie emocjom, chociaz oczywiscie leki np lekko uspokajajace tez pewnie lekarz zaleci. Leki tez ktore brała mama nie działaja na szybko, na to wszystko potrzeba czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno nie pisałam. U mamy zdiagnozowano zachowania schizoafektywne i psychotyczne w kierunku psychozy. Teraz zaczął się trzeci tydzień leczenia. Pierwszy tydzień był fatalny, mama miała różne schizy, oprócz wynajdywania sobie codziennie innych chorób, bała się że gdzieś ją wywiozą, o spotkaniach z psychologiem mówiła, że idzie na przesłuchanie, w pewnym momencie odmówiła przyjmowania leków. Na szczęście je przyjmuje. Obecnie stan sie poprawił. Leki zaczynają działać. Jest spokojniejsza, chodzi już na zajęcia grupowe. Wyłącza telefon, więc nie możemy sie do niej dodzwonić. Jak chce, to do nas dzwoni, tak od pół minuty do kilku minut. Nie mówi dużo o sobie, raczej pyta co u nas. Codziennie przychodzi do niej siostra albo inna krewna. Mój tata pojedzie do niej w najbliższy weekend.

Lekarz powiedział, że to dość ciężki przypadek. przewiduje leczenie na ok. 5 tygodni, w zależności od rozwoju sytuacji. Plus najprawdopodobniej leki do końca życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×