Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nadopiekunczosc matki


Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Mam problem z moją matką, zaczne od tego ze mam 23 lata jestem jedynakiem a moja matka od kiedy pamietam jest nadopiekuncza ale do tak skrajnego poziomu ze nie daje mi czasami zyc wlasciwie zaczynam wierzyc koledze którego matka wpedziła swoim ględzeniem w nerwice bo sam juz czasami nie wytrzymuje

 

zacznijmy od tego ze potrafi zadzwonic tak spokojnie 20 razy dziennie (dodatkowo to jest rodzinne jej matka to samo a np ojciec nie odbiera telefonu jadac samochodem to juz napewno ma wypadek i umiera), nie moze spać jak nie ma mnie w domu i nie istotne ktora to godzina ona nie spi a wylaczenie telefonu konczy sie tym ze jezdzi po szpitalach i komendach policji albo szuka mnie po miescie, zrobiłem 2 lata temu prawo jazdy boi sie mi dać samochodu, nie pozwala mi sie wyprowadzic mimo ze mam pieniądze (tylko oczywisce nie mam dostepu do lokaty) i teraz sie zastanawiam jak jej pomoc bo zeby był spokoj musiał bym nie wychodzic z domu

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najepierw poradziłbym rozmowę z mama i powiedzenie je wprost jak się z tym jej zachowaniem czujesz. Mówiłeś kiedyś jej o tym o Twoich uczuciach we takich sytuacjach?

 

To co ona robi, jak się czuje z tą nadopiekuńczościa, to jest jest jej wybór, to ze traci czas na robienie paniki to sa tylko jej uczucia, a Twoja próba dostowania się do niech jest taka trochę jak we współuzależnieniu. Ona uzależniła się od takiego zachowania, a Ty czujesz sie odpowiedzialny za nią by przypadkiem nic nie dac jej powodu do zmartwienia.

 

A myślałes może u wizycie u psychologa? - jest taki nurt jak terapia systemowa, zajmują się czymś tamkim jak terapia rodzin, wtedy na terapię idziecie w kilka osób. To nie jest tak do końca tylko problem Twojej matki jest cos w tym też, że Ty czy Twój ojciec reagujecie tak a nie inaczej na tą jej nadopiekuńczosć, w jakiś sposób przeciez dajesz sie wciągać w Tą nadopiekuńczość i zapewne starasz się robić tak, by mama nie poczuła się gorzej, choć na poziomie świadomym wiesz ze nie ma to racji bytu.

 

Innym wyborem jeśli propozycja pójścia na wspólną terapię nie wypali w Twoim domu, jest pójście samemu na wizytę u np. jakiegoś psychologa pracujacego w nurcie psychodynamicznym, który jak dobrze pójdzie dotrze do tego dlaczego nie djesz sobie wolnosci w Tej relacji, lub do terapii uzaleznień jako wspóluzależniony. W końcu jakby nie było z Twojej wypowiedzi widzę, że Twoje zachowanie jest zwyczajnie podporzadkowane natrętnym uzależniajacym zachowaniom Twojej matki.

 

No ale to juz psycholog musi ocenic co z tym zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czarmander, może czas pomyśleć o usamodzielnieniu się i wyprowadzce?

Podejrzewam, że rozmowa nie za wiele zdziała, ale warto ją przeprowadzic. Trzeba mamie uświdomić, że jesteś już dorosły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym się po prostu wyprowadziła na Twoim miejscu i nie zważała na mamę. Nawet, jeżeli powstrzymuje Cię przed wyprowadzką lęk przed światem, własną bezradnością i być może poczucie winy. To są uczucia, z którymi można sobie poradzić, i na które siedzenie w domu i tak nie pomoże. Facet, od którego wynajmuję mieszkanie mieszka z mamą choć ma 56 lat. Ciągle w tym samym domu. Dopiero niedawno znalazł sobie jakąś kobietę, choć ostatnio i tak jej jakoś nie widuję. Matka ciągle go krytykuje, przeklina, krzyczy, mówi, jaka to ona biedna i że chodzić niby nie może. A co jest najśmieszniejsze, facet pracuje jako psychiatra. Masakra. Gość traci swoje życie. Sama też mam trochę nadopiekuńczą mamę i było mi ciężko pójść na studia do innego miasta (głównie przez strach przed tym, że sobie sama nie poradzę, bo mama dużo za mnie robiła). Jednak jest to do zrobienia. Być może Tobie nawet będzie łatwiej, bo Twój przypadek jest skrajny i może Tobie łatwiej będzie zobaczyć, że Twoja mama jest po prostu chora, a nie np. obwiniać się za jej stan. To Twoje życie i nie możesz go uzależniać od mamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodzi o to ze nie boje sie mieszkać samemu umiem sobie ugotowac uprać i posprzatac, nawet nigdy nie korzystałem z pomocy psychologów. wlasciwie chciałbym jej pomoc i sobie jednoczesnie bo ta kobieta sama sie wykonczy swoim zj**niem zrzucajac wine na mnie, pewnie ze nie jestem wzorowym człowiekiem ale przypominanie przy kazdym wyjsciu z domu o tym ze ponad rok temu spedzilem noc na komendzie i argumentowanie tego "bo ja tak mam" to przegiecie

 

odnosnie nadopiekunczosci ona jest tego świadoma i jakby z tego dumna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie pozwala mi sie wyprowadzic

 

No i co z tego? Czemu się nie chcesz wyprowadzić?

 

mimo ze mam pieniądze (tylko oczywisce nie mam dostepu do lokaty)

 

No i co z tego? Myślę, że to nie jest jakaś wielka przeszkoda.

 

Nie rozumiem też, po co Ty chcesz jej pomagać. Nie pomożesz jej. Sam z resztą piszesz, że jest z tego stanu jakby trochę "dumna" i że mówi: "taka już jestem". Jeżeli już koniecznie chcesz zrobić dla niej coś dobrego, to najlepiej byś zrobił wyprowadzając się. Ona się nie zmienia, bo jej tak wygodnie jak na razie i Ty tu nic nie zmienisz.

 

Wydaje mi się, że to nie jest tak, że Ty nie możesz się wyprowadzić i uniezależnić, tylko z jakichś powodów nie chcesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem cię, a jednocześnie też proszę o poradę, jakieś uwagi, jak się komuś na myśl nasuną. Zacznę od tego, że nie jestem jeszcze pełnoletnia (tylko rok został), a zatem usamodzielnienie JESZCZE nie wchodzi w grę.

Moja matka jest totalnie nieuświadomioną, nieporadną DDA. Problemy psychiczne to temat, który w naszej rodzinie nie ma prawa bytu. Generalnie mam wrażenie, jakby głównym celem mojego wychowania było uświadomienie mi, jaki świat i ludzie są źli, a tym samym najchętniej zamknięcie w czterech ścianach. Zawsze czułam, że poruszanie jakiegoś problemu zgoła będzie odebrane jako coś niewłaściwego, ona sama potrafiła tylko rzec "Skoro ja przeżyłam z ojcem pijakiem, to ty nie masz tak źle i jakoś musisz, nie przesadzaj". Bałaby się skonfrontować z moimi problemami, jeśli nie jest w stanie ze swoimi, tak to wygląda.

Jest okej, jeśli coś złego dzieje się z moją psychiką, nigdy się tym nikt specjalnie nie przejął. To samo z organizmem, na skutki uboczne moich kuracji czy problemy chociażby natury hormonalnej nikt większej uwagi nie zwracał. Bezradność panuje w tym domu. Wszystko jest w porządku, o ile siedzę w domu i nie narażam się na niebezpieczeństwa z zewnątrz. Jestem idealnym dzieckiem. Problemy moje można pominąć, bo są mało zauważalne na zewnątrz. Znajomych zbyt wielu nie mam, nie buntuję się szczególnie, rzadko marudzę, by gdzieś wyjechać, pieniędzy za dużo nie potrzebuję.

Gorzej, jak coś się zmienia. Czegokolwiek nie chcę zrobić, zawsze jest to tylko mój zły wymysł. Moi znajomi są zgoła podejrzani, wszak ludziom się nie ufa. Pragnę wyjść gdzieś wieczorem z domu- panika. Idę do znajomej- wywiedzieć się trzeba wszystkiego niczym gestapo. Chcę jechać na rower dalej niż pięć kilometrów- panika, przecież mogłabym po parku pojeździć. Planuję wyjazd do miasta 30 km stąd- nie, bo ona mnie nie puści. Chcę odwiedzić znajomą w Gdańsku- panika oraz pełna inwigilacja, jeśli już cudem do tego dojdzie, wydzwanianie do rodziców tejże znajomej, jej się to nie podoba, oszalałam chyba i tyle. Udaje mi się zorganizować wyjazd z fajnymi ludźmi raptem 100 km stąd, totalny pewniak- zakaz, awantura, ciche dni, żebym mogła sobie przemyśleć, jaka jestem durna. To samo ze wszystkim, w co się angażuję. I kto wtedy ma się męczyć z poczuciem winy, jak nie ja? Jeśli to nie wystarczy, to gadka w stylu 'Jaka z ciebie niewdzięczna córka, o co ci w ogóle chodzi" nie zaszkodzi, a przecież zawsze można spróbować rzucić mi trochę pieniędzy czy kupić jakiś ciuch na pocieszenie, jak małemu dziecku. Wizja mojego wyjazdu, powiedzmy, za granicę jawi mi się jako jakaś apokalipsa i już czuję w powietrzu tę falę pretensji "Biedną matkę zostawiasz, a ona niesamodzielna, a co zrobi, jak ojciec się wyprowadzi?". Jestem świadoma, że nie może mnie to obchodzić i muszę żyć własnym życiem, bo inaczej zakrawało by to na współuzależnienie, lecz nie będę ukrywała, jak bardzo mnie to wku*wia. Tym bardziej, że aż za bardzo respektuję fakt, iż odpowiadają za mnie jeszcze prawnie i często jestem tak przygnieciona owymi wyrzutami sumienia, że odechciewa mi się już przeciwstawiać. Muszę bardziej zaufać sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodzi o to ze nie boje sie mieszkać samemu umiem sobie ugotowac uprać i posprzatac, nawet nigdy nie korzystałem z pomocy psychologów. wlasciwie chciałbym jej pomoc i sobie jednoczesnie bo ta kobieta sama sie wykonczy swoim zj**niem zrzucajac wine na mnie, pewnie ze nie jestem wzorowym człowiekiem ale przypominanie przy kazdym wyjsciu z domu o tym ze ponad rok temu spedzilem noc na komendzie i argumentowanie tego "bo ja tak mam" to przegiecie

 

Pytanie czym jest pomoc Twojej matce w tym momencie?

 

Czy pomoca będzie to że nie dasz jej powodu do zmartwień?

 

Twoja Mama ma jakieś świadome lub nie powody do tego by sie tak zachowywac i ona jest za swoje zachowanie odpowiedzialna. To ona decyduje jak sam napisałeś że chce sie czuć nadopiekuńczo, uznaje to nawet za dumę, i ona decyduje że będize się źle czuła jeśli nie będzie miała "obiektu" do nadopiekunczości. A bardzo możliwe ze ta jej nadopiekuńczosc wynika zupełnie z czego innego.. i tą nadopiekuńczością tylko przykywa inne wewnętrzne konflikty...

 

To są wszystko jej decyzje i jej wybory.

 

Twoją decyzją jest też to że mieszkasz z Mamą i starasz się dbać o jej samopoczucie kosztem siebie. Za Twoje życie jesteś Ty odpowiedzialny, poświęcenie owszem jest szlachetne, ale czy w tej sytuacji musisz sam zdecydować czy będziesz się z tym dobrze czuł. A skoro piszesz na forum tutaj, to rozumiem że dobrze Ci z tym nie jest, ale na dobrej drdze jesteś, bo jesteś przynajmniej świaodmy tego dlaczego się źle czujesz.

 

Wyborów masz kilka, przeanalizuj w głowie rózne scenariusze.

- Zostajesz u mamy i sie z tym czujesz tak jak teraz - pytanie ile wytrzymasz? i ile jesteś w stanie poświęcić czasu?, czy nie odbije się to na Twoich przyszłych relacjach z innymi ludźmi?

- Zostajesz u mamy i świadomie sie poświęcasz po toby Twoja matka nie musiała odczuwać straty i dobrze sie z tym czujesz....

- Wyprowadzasz się i oddajesz mamie odpowiedzialnosc za jej samopoczucie, a sam bierzesz odpowiedialnosc za swoje smopoczucie.

itd. Pomyśl i zastanów w jakiejs sytuacji jakbyś się czuł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×