Skocz do zawartości
Nerwica.com

samotność w związku


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem w stałym związku, tuż po trzydziestce, od paru miesięcy w drugiej ciąży. Mój związek nie należy do udanych, przeciwnie wieczne kłótnie ---> niedopasowanie. Przed rozstaniem powstrzymywał mnie fakt iż jest bardzo dobrym ojcem, a ja z moimi predyspozycjami (DDA) mogłam trafić znacznie gorzej, jak mi się to już zdarzało w przeszłości (1 narkoman, 1 alkoholik...) Jakiś czas temu miałam nawet mały "romans" - poczułam się znowu atrakcyjna, ważna dla kogoś (cudowne uczucie...), poczułam przez chwilę że ŻYJĘ. Nie było to nic poważnego jednak dało mi impuls żeby zakończyć swój związek - i wtedy mój partner doznał objawienia, jak bardzo mnie kocha, jak mu zależy na mnie i dziecku, i że to jego wina i on się zmieni, bo kocha mnie itd. itp. Głupia byłam teraz to wiem bo mu uwierzyłam, z ogromnym początkowo oporem, potem - nadzieją. W każdym razie zdecydowaliśmy się na drugie dziecko... no i mam powrót do przeszłości. Mój luby potrafi wypowiedzieć trzy, cztery zdania do mnie dziennie (zawsze unikał rozmów ze mną, ale teraz to już przechodzi samego siebie), unika bliskości fizycznej (nie mówię nawet o seksie, lecz o zwykłym dotyku, ba, nawet np. siedzeniu obok siebie), czuję się jak trędowata. Nie śpi ze mną, przeniósł się do innego pokoju. Nie przytyłam jakoś szczególnie, mam gdzieniegdzie znacznie pełniejsze kształty, może nawet dla wielu facetów byłabym teraz spełnieniem jakichś tam fantazji..., ale przez tą sytuację nienawidzę swojego ciała, czuję się wstrętna, aseksualna. Wiem, że ogląda porno, co wzmaga we mnie mega agresję i obrzydzenie do niego. Poza tym iż mnie odrzucił seksualnie, nie ma mowy o żadnej innej formie bliskości. Mam wrażenie że jestem mu całkowicie obojętna. Kompletnie nie interesuje się dzieckiem, które noszę, nie ma mowy o jakichś czułościach, gadaniu do brzucha itp.

Każda próba porozumienia się z nim kończy się jego słowami "ty jesteś psychiczna", albo "to wszystko twoja wina". Idiotycznie kłamie - nawet widząc historię przeglądania stron porno, potrafi do mnie powiedzieć "znowu coś sobie wymyśliłaś". Generalnie nie jest zbyt bystry, niestety, ale w tym momencie nie o inteligencję chodzi, raczej o brak możliwości porozumienia z nim.

Dodam że i ja bez winy nie jestem, na pewno nie jestem cierpiącą w milczeniu bezwolną kobietką co dodatkowo pogarsza możliwość porozumienia. Właściwie ja już nawet nie wiem czy chcę tego porozumienia. Emocjonalnie jestem wrakiem, tak bardzo teraz potrzebuję kogoś obok siebie, wsparcia. Mam dość samotnych wieczorów, przytłacza mnie pustka i ta beznadziejna samotność. Mam myśli samobójcze, przestałam cieszyć się maleństwem, zaniedbuję starsze dziecko. Nie mam nadziei na lepszą przyszłość, finansowo również jestem zależna.

W miejscowości w której mieszkam jest bardzo słaby dostęp do dobrych specjalistów, coś tam próbowałam kilka razy u miejscowego psychologa, ale bez powodzenia. Muszę sama jakoś sobie poradzić, nauczyć się żyć w samotności, ale nie wiem czy potrafię, czy to jest w ogóle możliwe? Czy jest możliwe bycie spełnioną, kompletną osobą - mimo życia w pojedynkę? Co z potrzebą fizycznej i psychicznej bliskości? Nie ogarniam, pomóżcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W każdym razie zdecydowaliśmy się na drugie dziecko...

Wybacz ze to napisze ale szlag mnie trafia kiedy ludzie majacy problemy w malzenstwie uznaja, ze nastepne dziecko je rozwiaze za nich :roll:

Na co liczylas?

 

nie, nie liczyłam że dziecko rozwiąże problem, W ZWIĄZKU BYŁO WTEDY DOBRZE, napisałam to wyraźnie - a jeśli nie to teraz piszę dużymi literami. proszę nie wypowiadaj się bo nie pomagasz takimi komentarzami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ZWIĄZKU BYŁO WTEDY DOBRZE, napisałam to wyraźnie -

no ja przeczytalam to

Mój związek nie należy do udanych, przeciwnie wieczne kłótnie ---> niedopasowanie. Przed rozstaniem powstrzymywał mnie fakt iż jest bardzo dobrym ojcem

Ludzie nie zmieniaja sie z dnia na dzien.

Masz swiadomosc DDA... co z tym robisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nei wiem, może niejasno się wyraziłam, więc dopiszę dla pewności - po tym moim niby romansie (niby bo w sumie do niczego nie doszło, raczej oddzieliłam się emocjonalnie od partnera), mój facet się zmienił, na lepsze. zmiana nie trwała tydzień czy miesiąc - lecz prawie ROK. nie było idealnie, ale spokojnie zaczęłam znowu się angażować i wierzyć w ten związek. Stąd powiększenie rodziny, wiara że już będzie DOBRZE, nie idealnie, ale właśnie dobrze.. Jego zachowanie to dla mnie teraz szok, to trochę tak jakby poczuł że już mnie "złapał" i teraz hulaj dusza.. czy jakoś tak

 

-- 25 maja 2012, 17:39 --

 

W ZWIĄZKU BYŁO WTEDY DOBRZE, napisałam to wyraźnie -

no ja przeczytalam to

Mój związek nie należy do udanych, przeciwnie wieczne kłótnie ---> niedopasowanie. Przed rozstaniem powstrzymywał mnie fakt iż jest bardzo dobrym ojcem

Ludzie nie zmieniaja sie z dnia na dzien.

Masz swiadomosc DDA... co z tym robisz?

 

a co mogę robić bez pomocy specjalisty? jeśli chodzi Ci o czytanie literatury na ten temat generalnie interesowanie się tym to zrobiłam wszystko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to trochę tak jakby poczuł że już mnie "złapał" i teraz hulaj dusza.. czy jakoś tak

cos takiego sobie pomyslalam.. ze z drugim dzieckiem bedzie Ci trudniej podjac jakies decyzje i on chyba na to liczyl

 

i to właśnie mnie najbardziej w tym wszystkim rozwala - żeby nie powiedzieć dosadniej.., że dałam się tak banalnie, pospolicie "złapać", pomimo moich poprzednich doświadczeń (kilka lat wcześniej udało mi się zerwać toksyczny związek z alko - sukces osiągnięty dzieki "ksiażkowej", samodzielnej pracy nad sobą i mitingom Alanon) Z drugiej strony - ten związek nei jest nawet w połowie tak chory jak poprzedni - tu nie ma alko i całego brudu który się z tym łączy.. Dlatego nie tylko straciłam czujność ale i olałam wszelkie znaki ostrzegawcze:(

 

Niestety to że "nie pije i nie bije" nie wystarcza. Wiem że powinnam podjąć znowu prace nad sobą ale na tym etapie obawiam się że sama nic nie wskóram.. chyba. najgorsze będzie przetrwać tych kilka meisięcy, nie wiem czy wytrzymam psychicznie:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony - ten związek nei jest nawet w połowie tak chory jak poprzedni -

Niestety to że "nie pije i nie bije" nie wystarcza.

Ja przezylam kupe lat w toksycznym zwiazku bo na tle malzenstwa moich rodzicow i rodzenstwa nie wypadal az tak zle. A od matki slyszalam ze sie czepiam i z dobrobytu w dupie mi sie przewraca bo przeciez nie pije i nie bije i wyplate przynosi... musialam trafic na terapie zeby zrozumiec ze mialam zly punkt odniesienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gorzej że potrafię długo trwać w gotowości, każdy dzień, godzina, przynosi nieco inne spojrzenie. Czasem on łaskawie mnie zauważy, albo sprytnie "podejdzie" i automatycznie... mięknę, czy tego chcę czy nie:( O co też jestem na siebie wściekła aczkolwiek zdaję sobie sprawę że ten stan nie jest normalny i uważam go za "skutek uboczny" ciążowego nadmiernego rozemocjonowania.

Moje ostatnie doświadczenie z psychologiem też nie nastraja optymistycznie. Pani psycholog uparcie wmawiała mi bzdety typu że powstrzymuję emocje, jestem nieobecna - coś czego zupełnie w danej chwili nie odczuwałam. mam nadzieję że tym razem trafię na kogoś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie powstrzymujesz? Nie zamrazasz? Psychoterapia polega miedzy innymi na tym zeby sluchac i nie odrzucac tego co sie slyszy bo jest niewygodne tylko zatrzymac sie i zastanowic, przetrawic, przemyslec. Moja nie raz mi zarzucila czyms o czym nie chcialam myslec i z automatu sie spinalam ze bzdury gada. Ale potem przetrawilam w domu i przyznawalam racje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie powstrzymujesz? Nie zamrazasz? Psychoterapia polega miedzy innymi na tym zeby sluchac i nie odrzucac tego co sie slyszy bo jest niewygodne tylko zatrzymac sie i zastanowic, przetrawic, przemyslec. Moja nie raz mi zarzucila czyms o czym nie chcialam myslec i z automatu sie spinalam ze bzdury gada. Ale potem przetrawilam w domu i przyznawalam racje.

 

Być może wiele tłumię i powstrzymuję (a raczej na pewno) ale nie w trakcie tamtej wizyty - raczej starałam się wtedy powiedzieć jak najwięcej, żeby zdążyć przed końcem sesji. Jej komentarze były nieadekwatne, nic z tego co sugerowała w tamtym momencie, nie czułam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może wiele tłumię i powstrzymuję (a raczej na pewno) ale nie w trakcie tamtej wizyty - raczej starałam się wtedy powiedzieć jak najwięcej, żeby zdążyć przed końcem sesji. Jej komentarze były nieadekwatne, nic z tego co sugerowała w tamtym momencie, nie czułam.

 

Może u Ciebie działa tak silny mechanizm wyparcia własnych emocji, że nie potrafiłaś się zidentyfikować z tym co mówił psycholog. A co do związku to jesteś uzależniona emocjonalnie do gościa, klasyka, macie okresy miesiąca miodowego a potem bagno.

Z toksycznego związku można wyjść, ja się w takim bujałam 12 lat. Wg mnie potrzebujesz dłuższej terapii żeby złapać inny punkt widzenia na swoją relację

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Może u Ciebie działa tak silny mechanizm wyparcia własnych emocji, że nie potrafiłaś się zidentyfikować z tym co mówił psycholog. A co do związku to jesteś uzależniona emocjonalnie do gościa, klasyka, macie okresy miesiąca miodowego a potem bagno.

Z toksycznego związku można wyjść, ja się w takim bujałam 12 lat. Wg mnie potrzebujesz dłuższej terapii żeby złapać inny punkt widzenia na swoją relację

 

Raczej nie, psychologowie, jak i pacjenci, są różni, z tamtą po prostu nie złapałam żadnego kontaktu - nie ma chyba co dorabiać do tego jakiejś filozofii. Co do uzależnienia - też raczej nie, tym bardziej że kiedyś go doświadczyłam. Uzależnieniem rządzą zupełnie inne "prawa" - wielkie emocje, gwałtowne namiętności, bolesne rozstania i "porywające" powroty, wieczna huśtawka... a u nas nigdy tego nie było. Nigdy też nie czułam że nie mogę bez niego żyć - przeciwnie, ja wiem, że mogę. Mnie chodzi raczej o dziecko (teraz już dzieci), chęć podarowania im pełnego, bezpiecznego domu, warunków w których mogą w miarę zdrowo się rozwijać. Jeśli w grę wchodzi dziecko, a w związku nie ma patologii (alkoholizm, przemoc, niewierność i in.) i być może jest on do uratowania, trzeba spróbować.

 

Moja zabawa w romansowanie nauczyła mnie że "u sąsiada trawa zawsze wygląda na bardziej zieloną" i zmiana partnera, bez głębokiej przemiany wewnętrznej, jest bezowocna (wiadomo o co chodzi). Poza tym istniało duże prawdopodobieństwo że mój kolejny wybranek również okaże się w jakiś sposób dysfunkcyjny.. Dlatego, choć moje ego wygrzewało się w cieple komplementów (których byłam tak zajebiście spragniona), zachowałam świadomość ulotności tego stanu..

 

Póki co moim marzeniem jest dobrze się czuć bez żadnego dopingu ze strony faceta... nie wiem czy to mądre czy porąbane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Póki co moim marzeniem jest dobrze się czuć bez żadnego dopingu ze strony faceta... nie wiem czy to mądre czy porąbane.

 

 

Bardzo mądre , tylko jak to osiągnąć? :roll:

 

... tylko z drugiej strony, dzięki matce naturze (bogu, jeśli ktoś woli) jesteśmy istotami płciowymi, a więc życie w pojedynkę jest nienaturalne, wbrew prawom natury, i być może dlatego człowiek tak ciężko znosi samotność i póki nie ma tej właściwej osoby obok, prawdzie spełnienie nie jest możliwe..

Tak w ogóle poczułam się dużo lepiej dzięki waszym wypowiedziom - dzieki:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesteśmy istotami płciowymi, a więc życie w pojedynkę jest nienaturalne,

dopoki nie jestesmy gotowe na zwiazek zawsze mozna miec stalego kochanka

 

heh nawet przeszło mi przez myśl żeby mojego w ten sposób otrzeźwić, ale w tym stanie to byłoby nieco... utrudnione ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×