Skocz do zawartości
Nerwica.com

Studia-problem


Rekomendowane odpowiedzi

Hej ,mam pewien problem. Nie chcę opisywać tu wszystkich szczegółów mojego życia rodzinnego oraz swojej psychiki - to pewnie miało wpływ na to, ze w ogóle to takiej sytuacji doszło, ale po prostu chciałabym się dowiedzieć jak zachowalibyście się w podobnej sprawie.

 

Otóż jestem tegoroczną maturzystką, skończyłam profil bio-chem-fiz, zdawałam rozszerzoną biologię i chemię. Co prawda wyniki będą znane w czerwcu, ale analizując klucze odpowiedzi mogę stwierdzić, ze matury te poszły mi przeciętnie. Nie na tyle przeciętnie, aby nie dostać się na żaden kierunek, ale na wydział lekarski zabraknie mi na pewno sporo procent.

Moi rodzice nie przyjmują do wiadomości faktu, ze mogłabym w tym roku nie pójść na studia lekarskie, bądź farmaceutyczne i chcą po prostu za nie płacić. Dla mnie jest to nie do przyjęcia, ponieważ znam sytuację finansową w naszej rodzinie i wiem, że wymagałoby to ogromnego poświęcenia i oszczędności.

Najbardziej martwi mnie to, że nie mam w tej sprawie właściwie nic do powiedzenia. A przynajmniej tak się czuję - jakbym była w sytuacji bez wyjścia, to wprawia mnie w okropnie depresyjne stany. Rodzice odkąd pamiętam chcieli bym studiowała medycynę, jako dziecko nie sprzeciwiałam się nigdy takim sugestiom, ale wtedy jeszcze nie znałam swoich preferencji, zainteresowań, w gimnazjum uczyłam się bardzo dobrze, nigdy nie interesowałam się szczególnie biologią, czy tym bardziej ścisłymi przedmiotami, w sumie to nie lubiłam chemii, ale pójście ten profil do dobrej szkoły wiązało się u mnie z wyjazdem z domu, więc takie wyjście mi pasowało. Chciałam trochę się usamodzielnić, zmienić otoczenie, poznać innych ludzi. Ostatecznie jestem zadowolona, ze wyjechałam, często kosztowało mnie to wiele nerwów, bo nie byłam już najlepsza w klasie, przez co spadła moja samoocena i zapał do nauki, ale w sumie to cieszę się z wyboru szkoły, profilu, brałam udział w olimpiadzie z biologii, lubię się rozwijać w nowych dziedzinach, chociaż wiem, ze nie mam predyspozycji do niektórych przedmiotów i nauka ich nie sprawia mi przyjemności,dlatego wolałabym poświęcić się czemuś co lubię i w czym mogłabym być naprawdę dobra.

W trzeciej klasie z powodu narastającej presji zaczęłam mieć problemy z własną psychiką. Rodzice kazali mi się zapisać na dość drogie korepetycje z chemii. Już wtedy zdawałam sobie sprawę, że to nie dla mnie, że chciałabym robić co innego, bałam się, ze sobie nie poradzę, ale nalegali. Lubię się uczyć, więc w pewnym sensie cieszyłam się nawet, ze rozwijam się w jakiejś nowej dziedzinie. Z tym, ze ten rozwój w porównaniu z zaangażowaniem innych osób był dość powolny i nie wróżył dobrze na przyszłość. Ale rodzice byli względnie spokojni, ja czułam, ze chociaż próbuję spełnić ich wymagania. W trzeciej klasie zaczęłam jednak mieć problemy z zaliczaniem powtórkowych sprawdzianów, zwłaszcza z fizyki. Nie cierpię tego przedmiotu, rozumiem wartość fizyki w teorii, interesują mnie mechanizmy itp., ale rozwiązywanie zadań było dla mnie udręką, nie chciałam zdawać tego przedmiotu na maturze. Oczywiście rodzice byli bardzo przeciwni, czułam się szantażowana emocjonalnie, zaczęło się wypominanie tego co do tej pory dla mnie zrobili, żebym mogła się uczyć, w chwilach złości zwracanie uwagi na to, ze wydają mnóstwo pieniędzy, innym razem podkreślanie troski o moją przyszłość i wypieranie się wcześniejszych zarzutów.

Pod wpływem coraz większego lęku zrezygnowałam z dodatkowej nauki w szkole muzycznej (po 11 latach) żeby móc poświęcić się nadrabianiu zaległości z biologii i chemii. Przynajmniej teoretycznie, w praktyce brak zajęć i gry na intrumencie sprawiał, ze czułam się coraz słabsza i niezdolna. Coraz mniej chciałam starać się o zawód lekarza, coraz bardziej ciągnęło mnie w kierunku muzyki, przedmiotów bardziej humanistycznych. Relacje z rodzicami zaczęły się psuć, rozmawialiśmy głównie o szkole, czułam nad sobą ich wieczną kontrolę. Wciąż tylko "ile zadań już zrobiłaś", zakazy wszelkich wyjść, ataki złości w jakiś mało znaczących sytuacjach, które mnie jednak drażniły, bo nie lubię słuchać tekstów "Jak skończysz medycynę to będziesz robiła co zechcesz, teraz cię utrzymujemy, masz się słuchać" podczas gdy ubiorę inną bluzkę, niż się podoba mojej rodzicielce. Wstyd mi w takich chwilach, bo teoretycznie jestem dorosła, na własne wydatki zarabiałam sama udzielając lekcji pianina ( o czym rodzice nie mogli wiedzieć niestety, bo każde inne zajęcie niż nauka wzmagało ich lęk przed tym, ze się nie dostanę) a czułam okropną zależność od rodziców.

Byłam raz u psychoterapeutki, zwróciła mi uwagę na mój brak asertywności i problemy w relacjach interpersonalnych. Niestety nie było w tamtym momencie mnie stać na terapię, zaczęłam próbować radzić sobie sama. Bo generalnie problemy w domu zaczęły się też przenosić na moje życie towarzyskie, zaczęłam żalić się najbliższych przyjaciółkom, ale jednocześnie czułam się winna, że proszę o ich pomoc, której tak naprawdę nie mogą mi udzielić, więc stawiałam je nieco w sytuacji bez wyjścia. Dużo analizowałam, pogrążałam się w negatywnych rozważaniach, miewałam myśli samobójcze. Nie chcę wracać do tamtego okresu, teraz czuję się lepiej, ale takie sytuacja jak ta : Płacimy, a ty idziesz na te studia każą mi myśleć, ze tak naprawdę to nic się nie zmieniło.

 

Chciałam w przyszłym roku skończyć dyplomową klasę w szkole muzycznej, bo to ostatni rok. Chciałam w tym samym czasie zacząć pracować, żeby odciążyć rodziców finansowo i nie być atakowana argumentami, ze nic nie robię. Chciałam też zacząć zaocznie psychologię kliniczną (tak, czuję zaraz, ze posypią się komentarze o tym, ze na psychologię idą ludzie z problemami Ale psychologia od biologicznej strony interesuje mnie od dawna. W medycynie też pociąga mnie wyłącznie neurologia i psychiatria) A za rok być może poprawiać maturę, jeżeli zobaczę, ze mimo wszystko chciałabym robić coś ambitniejszego.

Rozmawiałam z rodzicami o takim planie, oczywiście nie zgadzają się.

 

Jeszcze raz podkreślę, ze zdaję sobie sprawę, ze nie jestem całkiem bez winy w tej sytuacji i że być może mój brak asertywności w latach wcześniejszych wpłynął na obecny stan. Ale chcę to zmienić. I teraz pytanie do was: od czego zacząć?

Każda opinia będzie dla mnie cenna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A rodzice to lekarze, farmaceuci czy chcą tylko aby córka lekarka, farmaceutka zaspokoiła ich wybujałe ambicje posiadania doktora w rodzinie.

Jak miałaś już problemy w liceum z fizyką, chemią to na studiach mogą być jeszcze większe no i chyba aby zostać lekarzem trochę powołania trzeba. Miałem nieco podobną sytuacje w rodzinie moja kuzynka została przez swojego męża lekarza i jego rodzinę lekarsko- farmaceutyczną zmuszona niemal do studiowania farmacji prawie ją już skończyła ale kosztowało ją tą niewiarygodne wyrzeczenia bo nie była uzdolniona w tym kierunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Atia

od czego zacząć?

Już zaczęłaś, bardzo dobrze to zrobiłaś:

Byłam raz u psychoterapeutki, zwróciła mi uwagę na mój brak asertywności i problemy w relacjach interpersonalnych. Niestety nie było w tamtym momencie mnie stać na terapię, zaczęłam próbować radzić sobie sama.

Szkoda, że nie możesz kontynuować terapii. Może spróbuj z NFZ? Bo sama sobie nie poradzisz. A najbliższe przyjaciółki nie są w stanie Ci pomóc - bo tak je właśnie opisałaś. Potrzebny jest ktoś kompetentny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A rodzice to lekarze, farmaceuci czy chcą tylko aby córka lekarka, farmaceutka zaspokoiła ich wybujałe ambicje posiadania doktora w rodzinie.

Jak miałaś już problemy w liceum z fizyką, chemią to na studiach mogą być jeszcze większe no i chyba aby zostać lekarzem trochę powołania trzeba. Miałem nieco podobną sytuacje w rodzinie moja kuzynka została przez swojego męża lekarza i jego rodzinę lekarsko- farmaceutyczną zmuszona niemal do studiowania farmacji prawie ją już skończyła ale kosztowało ją tą niewiarygodne wyrzeczenia bo nie była uzdolniona w tym kierunku.

 

Nie, siostra skończyła medycynę, matka chciała w młodości być lekarzem, ale z niewiadomych przyczyn nie wyszło, pochodzę z małego miasta, nie ma tu zatrzęsienia lekarzy czy prawników, więc pewnie to jest pewnego rodzaju prestiż? Wiem, ze to chore.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atia, Nie mogą Cię zmuszać do spełnienia ich ambicji. To Twoje życie i najważniejsze ,żebyś robiła to co Tobie da satysfakcję. Musisz im to wytłumaczyć. Zapytaj czy chcą mieć np bardzo dobrą i szczęśliwą nauczycielkę muzyki czy nieszczęśliwą , sfrustrowaną i kiepską lekarkę w rodzinie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Atia
od czego zacząć?

Już zaczęłaś, bardzo dobrze to zrobiłaś:

Byłam raz u psychoterapeutki, zwróciła mi uwagę na mój brak asertywności i problemy w relacjach interpersonalnych. Niestety nie było w tamtym momencie mnie stać na terapię, zaczęłam próbować radzić sobie sama.

Szkoda, że nie możesz kontynuować terapii. Może spróbuj z NFZ? Bo sama sobie nie poradzisz. A najbliższe przyjaciółki nie są w stanie Ci pomóc - bo tak je właśnie opisałaś. Potrzebny jest ktoś kompetentny.

 

No tak, spróbuję zapisać się na terapię na NFZ. Nie wiem tylko, czy kwalifikuję się jako osoba pod terapię. Nie jestem DDA itp., nie otrzymałam ostatecznie na tej wizycie konkretnej diagnozy żadnego zaburzenia. Chociaż jak czasem czytam kryteria to parę rzeczy bym u siebie stwierdziła..

 

-- 18 maja 2012, 23:14 --

 

Atia, Nie mogą Cię zmuszać do spełnienia ich ambicji. To Twoje życie i najważniejsze ,żebyś robiła to co Tobie da satysfakcję. Musisz im to wytłumaczyć. Zapytaj czy chcą mieć np bardzo dobrą i szczęśliwą nauczycielkę muzyki czy nieszczęśliwą , sfrustrowaną i kiepską lekarkę w rodzinie?

 

No ja w sumie dość często powtarzam, że chciałabym robić co innego. Od dawna. Widać robię to w mało przekonujący sposób albo moi rodzice są tak zaślepieni swoimi pragnieniami, ze traktują moje słowa jako głupie pomysły niedojrzałej nastolatki. No bo co ja wiem o życiu? Przecież tylko lekarze mają pracę, a inni ludzie są biedni i nieszczęśliwi..

Ale dziękuję za motywację, postaram się tym razem nie ulegać, to zbyt ważna sprawa jak dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie co drugi rodzic chciałby mieć dziecko lekarza wiadomo prestiż, układy, lepsze dojścia w razie choroby ale większość nie zmusza do tego swoich dzieci wbrew ich woli jak to robią Twoi. A co do mamy która chciała być lekarzem i nie została to często właśnie tego typu kompleksy powodują że własne niespełnione marzenia zostają projektowane na dzieci. Mój ojciec chciał bym był sportowcem zawodowym a mama chciała bym był tzw złotą rączką hydraulikiem, stolarzem, elektrykiem( żebym naprawiał wszystko w domu) no ale dali sobie spokój bo mnie to nie interesowało i zerowe zdolności miałem w tych kierunkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz bardzo wymagających rodziców.

Ja tam w szkole miałam 3. Maturkę zdawałam z biologi.

Poszłam na studia w zupełnie innym kierunku niż myślałam. Boże co ja tam robię!

A to dlatego, że nie było pieniędzy na dojazdy gdzieś indziej.

Czasem właśnie nie ma wyboru. I tak myślę trzeba podjąć to co jest.

Podobnie z pracą. Chcę np. pracować jako...a nie mogę. I wciąż człowiek musi uczyć się ''przystosowania''.

To czasem nasila stres.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Medycyna,farmacja to tak ciężkie i specyficzne studia,że zbrodnią jest zmuszanie do nich.Po prostu powiedz twardo rodzicom:nie.Pomocny może być też argument w stylu,że boisz się zwłok,krwi.Znam ludzi,którzy ze mną studiują farmację,bo rodzice im każą(np własna apteka),to jest krzywda dla nich i przyszłych pacjentów.

Możecie pójść na kompromis,np-ten rok popracujesz i będziesz się przygotowywać do poprawy matury,złożysz papiery na psychologię(rodzice nie muszą o tym wiedzieć),dostaniesz się na dzienne i będą mogli spokojnie być z Ciebie dumni.Użyj argumentu,że płatna medycyna lub farmacja kosztuje ok 100 tys.zł na całe studia.Pierwsze 3 lata są b.wredne,ciężkie,mało mają wspólnego z medycyną,a wylecieć baaardzo łatwo.Nie myśl,że w trakcie leku będziesz się uczyć,żeby poprawić maturę i przejść na dzienne-to praktycznie niewykonalne choć każdy tak się łudzi;od samych studiów będziesz robić bokami.

Inna sprawa,że od tego roku drugi kierunek jest płatny,więc nie próbuj iść np na jakąś biologię czy socjologię,z zamiarem przeniesienia się później,a studenckie życie wciąąga ;)

Dawałem wielu ludziom korepetycje przed maturą,w rok biologię można praktycznie na maxa wyciągnąć

Moja rada-idź do szkoły muzycznej,pracuj jakoś i przygotowuj się do poprawy matury z biologii-pójdziesz wtedy na bezpłatne,dzienne,wymarzone studia,a rodzice będą MUSIELI się z tym pogodzić.Trzymam kciuki,dasz radę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Medycyna,farmacja to tak ciężkie i specyficzne studia,że zbrodnią jest zmuszanie do nich.Po prostu powiedz twardo rodzicom:nie.Pomocny może być też argument w stylu,że boisz się zwłok,krwi.Znam ludzi,którzy ze mną studiują farmację,bo rodzice im każą(np własna apteka),to jest krzywda dla nich i przyszłych pacjentów.

Możecie pójść na kompromis,np-ten rok popracujesz i będziesz się przygotowywać do poprawy matury,złożysz papiery na psychologię(rodzice nie muszą o tym wiedzieć),dostaniesz się na dzienne i będą mogli spokojnie być z Ciebie dumni.Użyj argumentu,że płatna medycyna lub farmacja kosztuje ok 100 tys.zł na całe studia.Pierwsze 3 lata są b.wredne,ciężkie,mało mają wspólnego z medycyną,a wylecieć baaardzo łatwo.Nie myśl,że w trakcie leku będziesz się uczyć,żeby poprawić maturę i przejść na dzienne-to praktycznie niewykonalne choć każdy tak się łudzi;od samych studiów będziesz robić bokami.

Inna sprawa,że od tego roku drugi kierunek jest płatny,więc nie próbuj iść np na jakąś biologię czy socjologię,z zamiarem przeniesienia się później,a studenckie życie wciąąga ;)

Dawałem wielu ludziom korepetycje przed maturą,w rok biologię można praktycznie na maxa wyciągnąć

Moja rada-idź do szkoły muzycznej,pracuj jakoś i przygotowuj się do poprawy matury z biologii-pójdziesz wtedy na bezpłatne,dzienne,wymarzone studia,a rodzice będą MUSIELI się z tym pogodzić.Trzymam kciuki,dasz radę :D

 

Dziękuję za odpowiedź, miło jest otrzymać ją od kogoś kompetentnego jak sądzę w tej dziedzinie :)

No więc po kolei: pierwszy argument odpada, ponieważ jestem akurat osobą o kompletnym braku wrażliwości na zwłoki, krew i te sprawy, rodzice o tym wiedzą. Kwestie finansowe powinny być wystarczającym powodem, jednak moi rodzice są zawzięci i ostatnio mówią coś o pożyczce i oszczędnym życiu. Irytuje mnie to straszliwie, ale to naprawdę bardzo - nienawidzę brać od nich pieniędzy, zresztą nigdy za wiele ich nie miałam na swoje potrzeby, tyle co na utrzymanie, na ubrania i inne rzeczy zarabiałam sama korepetycjami. Więc ciężko mi sobie wyobrazić te dodatkowe oszczędności, poza tym ja wcale nie chcę zeby oszczędzali na studia, na które obecnie nie jestem gotowa.

Za to ostatni argument jest bardzo dobry, aż dziwię się, ze sama o tym nie pomyślałam. Też słyszałam wiele historii o osobach, które jednak szły na płatne z nadzieją poprawiania matury. Rezultaty zazwyczaj były takie, ze te osoby na płatnych zostawały na kolejne lata. Mam nadzieję, ze poprze mnie siostra, która powinna sobie zdawać sprawę, że pierwsze lata są naprawdę ciężkie. Ona była pasjonatką, radziła sobie świetnie, twierdzi, ze ja też dam sobie radę. I to nawet nie chodzi o to, że czuję że nie sprostałabym tym studiom intelektualnie. Pewnie dałabym radę, ale to wymagałoby mojego poświęcenia i zaangażowania. A ja chcę po prostu skończyć muzyczną, którą lubię, trochę się usamodzielnić pracując i zobaczyć, czy rzeczywiście nie będę się lepiej odnajdywała w zakresie psychologii. I najważniejsze : mieć swobodę decyzji, której od zawsze mi w domu odmawiają. No a ja jestem osobą, która ceni sobie niezależność i każdy przymus wpędza mnie w jakieś takie okropne poczucie bezsilności, niemocy, że to aż czasem chorobliwe mi się wydaję. A maturę mogę próbować poprawiać. Chemia mnie męczy, fizyka jeszcze bardziej, a akurat biologię lubię. I o dziwo biologia idzie mi całkiem nieźle :) Prosta zależność.

Tak czy inaczej dziękuję za odpowiedzi, każda rada utwierdza mnie, ze jednak mam prawo do decyzji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W zeszłym roku ja zdawałam mature też poszłomi jako tako ale to ja miałam albice zeby dostać siena politechnike i tak zrobiłam ale nie na ten kierunek co chciałam .... nie dałam rady było mi trudno w styczniu z tego zrezygnowałam teraz pracuje bo nei chciałm wracac na stałe do domu i jest mi cięzko. Też myslałam ze jak nie studia to praca ...nie prawda może pokłucisz sie z rodzicami może się im postawisz i wyjdziesz na swoje ..a co bedzię jeżeli nei wszystko pójdzie po Twojej myśli ? Jeżeli powinie Ci sie noga to do kogo z tym pójdziesz? pewnie do rodziców.. to ze to nie Twoja brożka musisz im to wytłumaczyć w taki sposób żebyście sie nie odwrócili od siebie ... ja zaczełam doceniać poglądy rodziców dopiero przy problemach na studiach. Nie mówi ze pójdzie Ci z nimi łatwo wręcz ptzeciwnei bedzie ciężko ale nie przekreślaj ich. Ty masz racje bo wiesz z czym się dobrze czujesz ale oni trochę dłużej znają życie

 

 

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×