Skocz do zawartości
Nerwica.com

zasada drugiego policzka


Rekomendowane odpowiedzi

Coś zrozumiałem i przygniotło to mnie niemiłosiernie. Wypada jeśli ktoś jest dla nas dobry odpłacić mu tym samym, ale jeśli z jakiegoś powodu taki dla nas nie jest postarać się zmienić jego nastawienie a być może nasza postawa przyniesie skutek. Oczywiście pamiętając przy tym o swojej asertywności.

Zajęło mi to lata i kosztowało rozbiciem małżeństwa, które od początku było nieudane.

Tak więc do mojego "bądź dobra dla mnie to będę taki sam dla ciebie" teraz mogę dopisać "jeśli mimo wszystko będę dobry dla niej to może odpłaci mi tym samym"

Teraz to tylko - co by było gdyby. Warto się jednak nad tym zastanowić, szczególnie jeśli dla kogoś nie jest jeszcze za późno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobro jest zawsze bezinteresowne.

nie. Zawsze dostajemy cos w zamian. chociazby satysfakcje.

 

Tak więc do mojego "bądź dobra dla mnie to będę taki sam dla ciebie" teraz mogę dopisać "jeśli mimo wszystko będę dobry dla niej to może odpłaci mi tym samym"

Kiedys tez tak myslalam i stalam sie w zwiazku dawca. W obecnym stosuje zasade "dostajesz co dajesz" i na poczatku zwiazku powiedzialam to wprost mojemu partnerowi. Potrafie duzo dac ale tez i wymagam. Musi byc rownowaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobro jest zawsze bezinteresowne.

nie. Zawsze dostajemy cos w zamian. chociazby satysfakcje.

 

 

Nie zgadzam się, nie zawsze dostajemy coś w zamian. Może ktoś jest dobry, bo nie potrafi być zły ? Bo nie umie zareagować inaczej ? to jest właśnie bezinteresowność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może ktoś jest dobry, bo nie potrafi być zły ? Bo nie umie zareagować inaczej ?

co nie wyklucza ze lepiej sie czuje pomagajac komus wiec robi to i dla siebie

 

W takim razie każdy "dawca dobra" powinien zadowolony trwać w swojej roli, czując satysfakcję... bo przecież robi to tez dla siebie...

 

Tak więc do mojego "bądź dobra dla mnie to będę taki sam dla ciebie" teraz mogę dopisać "jeśli mimo wszystko będę dobry dla niej to może odpłaci mi tym samym"

 

Kiedys tez tak myslalam i stalam sie w zwiazku dawca. W obecnym stosuje zasade "dostajesz co dajesz" i na poczatku zwiazku powiedzialam to wprost mojemu partnerowi. Potrafie duzo dac ale tez i wymagam. Musi byc rownowaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zatracony,

jestes dobry dlla kogoś, po to zeby uzyskać coś w zamian ? to nie dobroć, to handel i manipulacja :bezradny: Dobro jest zawsze bezinteresowne.

 

nie coś tylko też dobro i niestety tak nie postępowałem. Byłem kaleką emocjonalnym, zazwyczaj tylko oddawałem uczucia jakie otrzymywałem niewiele dając od siebie.

Ex twierdziła, że nikt nie nauczył mnie kochać, połowicznie miała rację.

W tytule wątku mam zasadę wprost z wiary a jeszcze nasunęło mi się w tym nurcie przykazanie - miłuj bliźniego swego jak siebie samego. I to jest dno mojego dna.

Brak samoakceptacji, nienawiść i pogarda dla siebie towarzyszy mi od lat natomiast dla ludzi staram się być zupełnie inny, ale jak to teraz widzę nie bardzo i nie zawsze to mi się udaje.

I wierzący też nie jestem bo choć chcę to nie potrafię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi o to żeby udawać że nic się nie stało i dziękować za złe tylko żeby nie odpłacać tym samym i nie nakręcać spirali zemsty i nienawiści. Ale oczywiście trzeba reagować kiedy ktoś nas rani. Nie ma automatyzmu w naśladowaniu dobra, nawet doświadczanego codziennie. Jeśli nie kochamy samych siebie, a chcemy być na siłę dobrzy dla drugiego człowieka, to łatwo może się z tego zrodzić chora szlachetność, która raczej nikomu nie pomoże a nas może zniszczyć.

 

Wydaje mi się, że można zrobić coś dobrego nie mając na to zupełnie ochoty, będąc jeszcze w dodatku za to wręcz wyśmiany, nie czuć z tego żadnej satysfakcji i nie oczekując niczego w zamian. Np. można pomóc chorej teściowej za ktorą z wzajemnością nie przepadamy, mając w tym czasie dużo lepsze rzeczy do zrobienia i jeszcze będąc zwyzywani w zamian.

Na ogół (na szczęście) jednak odczuwa się jakąś satysfakcję i jest się raczej nagradzany niż karany za dobro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie kochamy samych siebie, a chcemy być na siłę dobrzy dla drugiego człowieka, to łatwo może się z tego zrodzić chora szlachetność, która raczej nikomu nie pomoże a nas może zniszczyć.

Zgadzam sie z tym. :) Od pomocy innym mozna sie uzaleznic. Latwiej wtedy przelknac wlasne wady, odsunac prace nad soba na dalszy plan, nie zastanawiac nad wlasnymi problemami. Kiedy widze czlowieka chcacego zbawiac caly swiat od razu wiem , ze ma powazne problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bądź dobra dla mnie to będę taki sam dla ciebie

 

No właśnie. Reguła wzajemności. Jeśli powiesz do mnie: - Dzień dobry to ci odpowiem. Jeśli do mnie nie powiesz to Ci nie odpowiem''. Ty mi ja Tobie.

 

To tak jakby kimś sterować. Nie można kogoś zmuszać jeśli czegoś nie chce.

Mogę się do innych uśmiechać a w zamian mogę coś innego dostać. Nie mam na to wpływu.

Każdy jest wolny.

Bądź dla mnie miły bo inaczej się w sobie zamknę, będę zły/zła.

Tak robią małe dzieci jak chcą na siebie zwrócić uwagę.

Mam wrażenie, że takie wymuszanie od kogoś ''uczuć''.

Bądź dla mnie miła, bądź ze mną bo wtedy rekompensujesz we mnie potrzebę bliskości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tytule wątku mam zasadę wprost z wiary a jeszcze nasunęło mi się w tym nurcie przykazanie - miłuj bliźniego swego jak siebie samego. I to jest dno mojego dna.

Brak samoakceptacji, nienawiść i pogarda dla siebie towarzyszy mi od lat natomiast dla ludzi staram się być zupełnie inny, ale jak to teraz widzę nie bardzo i nie zawsze to mi się udaje.

I wierzący też nie jestem bo choć chcę to nie potrafię.

 

hehe, miłuj bliźniego swego .... jak siebie samego - a nie bardziej niż siebie samego... dlaczego starasz sie być dla ludzi lepszy niż dla siebie ? Ty nie zasługujesz na dobre traktowanie ? a dopóki siebie samego nie pokochasz i nie zaakceptujesz /to najtrudniejsza ze sztuk/ to z innymi też sie nie uda.

I wcale nie trzeba byc wierzącym, zeby wyznawac pewne zasady, np. nie czyń drugiemu co tobie niemiłe. Ja nie wyznaje żadnej religii, a własnie bezinteresownie pomogłam komuś, kto mnie szczerze nie lubi. Nie osiągnęłam z tego żadnej korzyści ani satysfakcji, raczej straty /troche kasy poszło na telefony i smsy / no i wszyscy sie ze mnie teraz leją, ze jestem frajerka. Po prostu stwierdziłam, że dla nikogo nie będę rezygnowac ze swojej reguły, ze jesli można komuś pomóc to należy to zrobić. Uważam, ze jesli sie ma jakies zasady to nie nalezy ich stosowac wybiórczo, zależnie od okoliczności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zasada wzajemności po doświadczeniach, jakie miałem, wydaje mi się utopią. Uważam, że nie ma emocjonalnie stuprocentowej równości w związku. Co zrobić, gdy partner/ka popełni błąd? Odpłacić się tym samym? Tego wymagałaby zasada wzajemności, potrzeba satysfakcji, że ktoś nie ma ani więcej, ani mniej niż ja. A w związku, chyba, tak nie jest. Jeśli nie wybaczę błędu partnerce, a chcę z nią dalej być, bo ją kocham - to ta sprawa będzie tkwiła w tym związku, będzie zalążkiem jego zepsucia. Muszę więc z czegoś zrezygnować. Jeśli zakładam, że za jakiś czyn, należy się czyn w jakiś sposób równoważny (oczywiście - niekoniecznie realizowany natychmiastowo, zależy od czynu) i ze względu np. na neurozę nie jestem w stanie rozpoznać czynu mojej partnerki jako "dobrego" dla mnie - cóż wtedy? Ranię ją, bo jej nie doceniam.

 

W związku, uważam, w krytycznych okolicznościach, zawsze ktoś musi podjąć decyzję. Czasami musi to być empatyczna druga osoba, która niesie pomoc. Czasami - musi to być np. neurotyk, który chcąc ratować swój związek - wycofuje swoje roszczenia i bierze się sam za siebie. Obie opcje są trudne, bardzo trudne. Ale są też przypadkami, w której zasada wzajemności czy równość - niekoniecznie funkcjonują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×