Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niezrozumienie wśród najbliższych


Rekomendowane odpowiedzi

Mam nerwicę, stany depresyjne, autoagresywne. Wie o tym mój partner, jednak ignoruje to zupełnie. Nie daje już rady, strasznie mnie to dobija. Chcąc zwrócić na siebie uwagę, zrobiłam sobie sznytę na ręce nożem. Nie zrozumiał aluzji. Patrzy na mnie obojętnie. Matka jest "przy mnie" tylko kiedy jestem zadowolona, kiedy jestem zdołowana bądź zmulona lekami-nie dostrzega mnie. Ojciec nie wie co mi jest-wyprowadził się 10 lat temu, od 3 lat nie odzywa się do mnie-ma nową rodzinę, nowe dziecko...Nie wiem co robić ze swoją codziennością, nie daję już rady unieść tej obojętności wobec mnie.....Wypowiedzcie, się pomóżcie, podtrzymajcie na duchu, proszę....:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie łam się. Doskonale rozumiem co czujesz. Ja również nie znalazłem zrozumienia wśród osób mi najbliższych.Z nerwicą lękową zmagam się od 8 lat . Na pewnym etapie moja mama usłyszawszy o moich problemach zalała się łzami i powiedziała że nie chce mieć chorego psychicznie syna. Moja choroba skutecznie uniemożliwiła mi zrobienie rzeczy na których mi zależało.Najbardziej zabolało mnie to kiedy usłyszałem od mojego dziadka , który nie wie z czym się zmagam , że jestem "mentalnie cofnięty o 6 lat".Mówiąc to mial na myśli studia których nie udało mi się skończyć, a raczej to że w jego mniemniu do tego nie dorosłem. Teraz pomimo mojej choroby brnę do przodu (udało mi się zrealizować wiele marzeń być może drobnych ale dla mnie bardzo ważnych) , lecz przykre słowa które usłyszałem od bliskich do dzisiaj tkwi mi w pamięci.Pamiętaj o tym ze impossible is nothing jak to mówią amerykańcy i głowa do góry :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonale rozumiem Twój problem, jednak tak trudno napisać coś sensownego, coś co realnie mogłoby pomóc. Wiem bo sam borykam się z masą problemów. Jednak wiem też, że kiedyś może coś się zmieni, obudzimy się w lepszym świecie, sprawiedliwszym i miłosiernym..

Z całego serca tego Ci życzę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to co napiszę będzie okrutne, ale osoby nam bliskie bardzo często są 'bliskie' tylko z nazwy, a naprawdę w wielu sytuacjach mają nas gdzieś, boją się naszych dziwnych stanów, wolą udawać, że nic się nie dzieje, bo nie wiedzą co robić. Trzeba przełknąć swoją urażoną dumę i mówić, mówić, mówić o tym co czujemy, czego oczekujemy i czego chcemy. Trzeb być czasem egoistą, bo większość ludzi to egoiści.

 

Dopóki nie zrozumiesz, że TY jesteś pierwszą i jedyną osobą, która będzie się o CIEBIE troszczyć, będziesz się czuć tak jak teraz. Licz na siebie i nie oczekuj niczego. Ja tak robię już od dawna. To TY musisz walczyć o swoje życie, bo nikt tego za Ciebie nie zrobi.

 

Wiem jakie to podłe, kiedy ludzi lubią Cię wesołą i uśmiechniętą, a omijają kiedy jest gorzej, ale cóż, tacy są ludzie. Chyba tylko prawdziwy przyjaciel potrafi być wtedy blisko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W 100% zgadzam się z Tobą, świat jest okrutny co raz więcej egoistów, hipokrytów i obłudy, a rodzina?. Kilkanaście lat temu moja siostra wraz z mężem klepała biedę, ja zaś prowadziłem nie źle prosperującą firmę. Nie mogłem spokojnie przyglądać się takiej sytuacji. Zaczęliśmy współpracować. Siostra z mężem odbiła, założyli własną firmę. Kilka lat temu w wyniku przestępczej działalności pewnej grupy ludzi straciłem wszystko, dorobek całego życia, wszystkie oszczędności, pozostały tylko olbrzymie długi. Prosiłem, błagałem siostrę o jakiekolwiek zatrudnienia, bez skutku. Wolała wciąż zatrudniać obcych. Od trzech lat mieszkam w przyczepie campingowej a ona właśnie dokonała zakupu luksusowej limuzyny.

 

Taki jest obecny świat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

robercisj23, a może tak wygląda życie, nabroiłeś to teraz masz karę - ona do wszystkiego doszła sama, pewnie już kiedyś się na tobie zawiodła wiec teraz nie chce pomagać. Życie nie jest takie proste, tylko siebie możesz obwiniać za to co się stało, od niej nie masz prawa niczego żądać - zacznij coś robić i tyle.

 

agniesia01, życie jest do dupy w większości czasu, a człowiek musi się nauczyć że największą pomoc i siłę możesz dać sobie TY sama. Jeśłi jeszcze masz siłę - zaciągnij partnera albo mamę na terapię ( NA KTÓRĄ MAM NADZIEJE CHODZISZ) żeby psycholog pomógł im wytłumaczyć co się dzieje. Jełśi się nie leczysz - to nic dziwnego, że nie traktują tego poważnie...więc zacznij. Facet - skoro nie widzi, nie troszczy się, nie interesuje.. - zostaw go i tyle....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Linka łatwo Ci się widzę wypowiadać kiedy nie znasz czyjejś sytuacji...partnera nie zostawię, bo wychowujemy razem córeczkę i nie chcę dla niej życia z niedzielnym ojcem. Poza tym ON jest jak na razie źródłem utrzymania rodziny ponieważ straciłam pracę. Mamy nie zaciągnę do psychologa, ponieważ mnie wyśmieje-wiem jaka jest. CO do terapii uczęszczałam prywatnie , jednak najzwyczajniej w życiu już mnie na nią nie stać i jeśli się zakwalifikuję to od poniedziałku zaczynam terapię na NFZ.

 

Jest to forum z podtytułem "nerwica, depresja" więc zdaj sobie sprawę droga moderatorko, że takie podejście do ludzkich spraw jest co najmniej nie na miejscu, a tych których zdążyłaś już wyprowadzić z równowagi na pewno wiedzą co mam na myśli.

 

Serdecznie pozdrawiam, dziękuję za odpowiedzi i radzę co niektórym więcej ciepła w wypowiedziach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:shock: Dziewczyno...co mam cię mamić? Że będzie dobrze, wszyscy nagle zaczną cię zauważać a choroba przejdzie sama ?

Nie nikt sam się nie zmieni, Ty powinnaś iść na terapię - mnie też nie stać na prywatną - więc chodzę państwowo. Jeśli czujesz się bardzo źle idź do psychiatry - zaproponuje ci jakieś leki.

Skoro mam wyśmiewa pomysł psychologa - to nie licz na to, ze zrozumie twoją chorobę. Kochasz swojego partnera w ogóle ? Bo o tym ani słowa. Chcesz się zacząć z nim dogadywać - usiądź - porozmawiajcie, podrzuć mu jakąś książkę o zaburzeniach on musi wiedzieć jak Ty się czujesz i jak może ci pomóc........

Empatia - owszem - ale przy takiej chorobie potrzeba mobilizacji i co ważne pomocy specjalisty, samemu, bez wsparcia - będzie trudno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

robercisj23, a może tak wygląda życie, nabroiłeś to teraz masz karę - ona do wszystkiego doszła sama, pewnie już kiedyś się na tobie zawiodła wiec teraz nie chce pomagać. Życie nie jest takie proste, tylko siebie możesz obwiniać za to co się stało, od niej nie masz prawa niczego żądać - zacznij coś robić i tyle.

 

agniesia01, życie jest do dupy w większości czasu, a człowiek musi się nauczyć że największą pomoc i siłę możesz dać sobie TY sama. Jeśłi jeszcze masz siłę - zaciągnij partnera albo mamę na terapię ( NA KTÓRĄ MAM NADZIEJE CHODZISZ) żeby psycholog pomógł im wytłumaczyć co się dzieje. Jełśi się nie leczysz - to nic dziwnego, że nie traktują tego poważnie...więc zacznij. Facet - skoro nie widzi, nie troszczy się, nie interesuje.. - zostaw go i tyle....

 

Linka czy Ty oby na pewno jesteś we właściwym miejscu?? Jakie to proste, oceniać ludzi, stawiać w jednym rzędzie.

Gdy człowiek rodzi się niepełnosprawny - pewnie to jakaś kara bo wcześniej nabroił

Gdy ludzie zapadają na ciężkie, czasem nie uleczalne choroby - to tez pewnie kara bo wcześniej nabroili

Gdy ktoś traci dobytek np. w kataklizmach - to również kara za postępowanie

Gdy ktoś kogoś okrada to także za karę????

Nigdy nie żądałem niczego od nikogo, co najwyżej PROSIŁEM, tym bardziej jeśli chodzi o najbliższą rodzinę

Z tym, że tylko siebie mogę obwiniać za przebieg mojego życia, owszem zgadzam się z Tobą w 100%. Naiwność, wiara w ludzi, nadmierna ufność to właśnie mnie zrujnowało.

Uważam jednak że takie podejście do życia jak Ty masz prowadzi do zatracenia wszelkich ludzkich wartości. Kiedyś nie mogłem przejść spokojnie obok ludzkich krzywd, często brałem udział we wszelakich akcjach społecznych, dla dzieci, dla dorosłych. Teraz co raz bardziej jestem zobojętniały, między innymi przez takie podejście do ludzi jak Ty masz.

Powiem Ci coś jeszcze Linka, nie wiesz co Tobie przyniesie kolejny dzień, mam nadzieję że tylko szczęśliwe chwile, czego bardzo Ci życzę. Ale jeśli nie będą takie?? Czy to będzie kara??

Przemyśl to zanim kiedykolwiek coś napiszesz

Pamiętaj, że słowo bywa czasem bardziej krzywdzące niż czyn, czasem gorzej rani. Nie mam na myśli siebie, ja już się w życiu nasłuchałem i pod tym względem nic mnie nie rusza..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

robercisj23, pewnie, że nie wiem co przyniesie dzień i nie znam twojej sytuacja, opieram się na tym co napisałeś i tyle. Ja tak to widzę. Ty nie urodziłeś się niepełnosprawny tylko narobiłeś sobie bajzlu w życiu na własne życzenie więc nie porównuj tego. Ja wiem, że słowo jest krzywdzące - ale Ty przedstawiłeś swoją sytuację tak:

-ja biedny, pokrzywdzony przez los mężczyzna, mieszkam w przyczepie bo tak wyszło, zawsze chciałem dobrze i to nie sprawiedliwe że tak teraz jest

-moja siostra, ciężką pracą dorobiła się kasy, bogaty bufon, który wypiął się na mnie......

 

A może jest coś innego.....

 

Nie, u mnie wszystko nie toczy się dobrze, nie byłoby mnie tutaj gdyby wszystko było ok. Ja mam bardzo pozytywny stosunek do ludzi, jestem gotowa wspierać i pomagać - gdy ktoś zaczyna walczyć o siebie, leczyć się, niestety życie jest takie a nie inne, trzeba liczyć na siebie i liczyć na to że nowo poznani ludzie okażą się wspaniali. Co ja takiego napisałam? Żeby od niego odeszła - no przepraszam - jak człowiek żyje w toksycznym środowisku to jedynym lekarstwem na to jest izolacja........skąd miałam wiedzieć, że ma dziecko...wróżką nie jestem :roll:

 

I po raz kolejny to, że jestem moderatorem na forum o zaburzeniach psychicznych nie znaczy że kipię empatią i będę wszystkich po głowie głaskała....... nie taka moja rola :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak właśnie zauważyłem, Ty masz jeden punkt widzenia. Pamiętaj jednak że czasami nie mamy wpływu na tok wydarzeń a przynajmniej nie wielki. Według Ciebie ktoś kto ma kłopoty, nie ważne jakiej natury, pewnie są konsekwencją jego złego prowadzenia się w przeszłości..

Dlaczego Ty doszukujesz się innego dna??

Po raz ostatni powrócę do mojej siostry, nie wątpliwie swój sukces osiągnęła dzięki ciężkiej pracy, nie uważam ją za nadętego bufona, nie mam pretensji. Mam jedynie żal, że gdy ona była w potrzebie ja nie potrafiłem przejść obojętnie, teraz przewrotnie ja stanąłem w podobnej sytuacji jak ona niegdyś. Zapewniam Cię nigdy nie nadużyłem jej zaufania, nigdy nie dałem powodu do rozczarowań.

 

Jeśli ktoś na tym forum moje wpisy odebrał jako użalanie się nad swoim losem, bardzo przepraszam. Nie to było moim celem, nie tego oczekiwałem...

 

Jeśli chodzi o toksyczne związki, także nie jestem ich zwolennikiem. Jednak po za radykalnymi krokami, często nieodwracalnymi są jeszcze inne metody, nie znam wyników skuteczności. Jednak wiem że takie rozwiązania jak Ty proponujesz są ostatecznością.

 

Linka, wiem że Twoje intencje na pewno są szczere i chcesz pomagać. Jednak każdy człowiek jest inny, inaczej odczuwa, każdemu człowiekowi towarzyszą inne emocje. Coś, co dla Ciebie wydaje się proste, dla innych może być przeszkodą nie do przebrnięcia. Iść tu, iść tam, zrobić to, zrobić tamto...jakie to banalne i proste

I tu Cię rozumiem, kiedyś też było dla mnie wszystko proste. Gdybym opowiedział Ci z jakimi problemami w przeszłości uporałem się samodzielnie... myślę że zjeżyłby Ci się włos na głowie..zapewniam Cię nie były to kłopoty w stylu depresja po śmierci kota. Jednak przychodzi taki dzień że człowiek poddaje się, wtedy zaczyna rozumieć lepiej innych. Że wszystko to co przez kilkadziesiąt lat robiłeś, nie miało najmniejszego sensu. I z niegdyś normalnego, silnego zarówno psychicznie jak i fizycznie faceta wyłazi, totalna bezradność i nie moc. Wtedy tym bardziej ciężko jest pojąć co się dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby być zdrowym trzeba się leczyć - to niepodważalne - i żadne wymówki a mnie nie działają - terapia na NFZ też jest dostępna ( przy braku kasy), jeśli ktoś wymawia się brakiem czasu - cóż - jeśli nie umie znaleźć jednej godziny w tygodniu dla siebie ....ciężko będzie wrócić do zdrowia. Trzeba polegać TYLKO NA SOBIE - cała pomoc z zewnątrz może być tylko miłym dodatkiem.

 

Napisałam wyraźnie - nie wiem czy ona z nim rozmawiała, nie wiem czy sama coś czytała, powinna mu wytłumaczyć, porozmawiać z nim....... iść z nim do psychologa, jeśli nie będzie chciał...no cóż wtedy są dwa wyjścia - albo zostać i się męczyć albo odejść. Jeśli ona nie wiele wie o naturze swej choroby - nie wytłumaczy tego swojemu partnerowi, jeśli nie będzie się leczyć - będzie lekceważona, wiem z własnego przypadku...a ma małe dziecko, dla niego powinna starać się i żeby skały srały leczyć, leczyć leczyć! Musi zacząc walczyć o siebie, bo ma dla kogo...a z "nic nie robienia" nic się nie poprawi....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moglibyście zostawić Linkę w spokoju?Każdy ma prawo do własnego zdania,również i Linka

 

Poza tym no naprawdę nie oczekujcie,że każdy będzie Was głaskał po głowie tutaj.....To forum publiczne,i musicie być świadomi tego,że nie każda wypowiedż musi się Wam spodobać.

 

Według Ciebie ktoś kto ma kłopoty, nie ważne jakiej natury, pewnie są konsekwencją jego złego prowadzenia się w przeszłości..

Ale niestety tak w życiu jest.Nasze błędy mają swoje konsekwencje.

 

Mam jedynie żal, że gdy ona była w potrzebie ja nie potrafiłem przejść obojętnie, teraz przewrotnie ja stanąłem w podobnej sytuacji jak ona niegdyś. Zapewniam Cię nigdy nie nadużyłem jej zaufania, nigdy nie dałem powodu do rozczarowań.

 

Z tego wynika to,że w życiu możesz liczyć tylko na siebie.Mój ojciec się właśnie o tym przekonuje,na swoją siostrę(skoro juz mowimy o siostrach) nie może liczyć,ona nawet go nie odwiedzi...choć ma 5 kroków dosłownie do jego domu(Ojciec jest chory na raka).

 

zapewniam Cię nie były to kłopoty w stylu depresja po śmierci kota.

a to co tutaj napisałeś jest ee.......nie podejme się nawet komentarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Linka.....dziewczyno (czy jak Ty tam napisałaś) z Twoich odpowiedzi wynika, że jesteś osobą bardzo niepewną siebie a moderacja nad "słabszymi" psychicznie podbudowuje Twoją samoocenę. Przez a raczej dzięki Tobie opuszczam to forum po 2? 3? dniach "użytkowania" bo widzę-NIE WARTO. Mam nadzieję, że więcej nie ma tu ludzi podobnych do Ciebie bo po przesiedzeniu na tym forum słabsi-będą jeszcze bardziej załamani.

 

Tak się składa, że biorę leki i partnera kocham nad życie z wzajemnością , a to że znalazłam się w takiej chorej sytuacji to kwestia czasu. Na człowieka spadło wielkie BUM pt. moja żona cierpi i nie wiem co zrobić. Rozumiem go i więc , że z czasem kiedy powoli będę go wprowadzała w mój problem - zrozumie i pomoże.

 

Twoje porady droga "dziewczyno" typu : "nie wspiera-zostaw go" są jak "masz problem-powieś się" więc .......a tak naprawdę szkoda na Ciebie słów.

 

Co do reszty liczę, że się wyleczą i będą dawali z siebie wszystko, żeby przede wszyskim SOBIE pomóc. Sama mocno w to wierzę, chociaż czasem mam gorsze dni kiedy wszystko jest STRASZNE.

 

Dlatego jeszcze ram POWODZENIA ludzie w leczeniach, terapiach i wszystkiemu co bedzie działała na korzyść Waszej psychiki. Gdyby ktoś chciał porozmawiać - zapraszam, bo na tym forum nie mam zamiaru wnosić więcej postów.

 

Agnieszka ( agniesia01@interia.pl)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Linka.....dziewczyno (czy jak Ty tam napisałaś) z Twoich odpowiedzi wynika, że jesteś osobą bardzo niepewną siebie a moderacja nad "słabszymi" psychicznie podbudowuje Twoją samoocenę.

Agniesia - dziewczyno,zachowujesz się jak dziecko.Ktoś Ci powie coś nie po Twojej myśli,to od razu "jedziesz po tej drugiej osobie".....Nie wiem co niby takiego złego Linka Ci tutaj napisała,że tak reagujesz.

Zal mi Ciebie.

Aaa i poza tym,skoro Twój partner jest taki nieczuły.........eh zanim pójdzie się z kimś do łóżka,trzeba tą osobę dobrze poznać.

 

I jeszcze jedno;dla mnie Linka jest bardzo dobrą moderatorką i dobrym człowiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agniesia01, na przyszłość - jak piszesz coś na forum publicznym, to przyzwyczaj się do tego, że nie wszyscy będą głaskać po głowie i pieprzyć, ze będzie dobrze, bez względu na to co zrobisz. Twoje życie, twoje sprawy, nie chcesz się leczyć - nie lecz i licz dalej, że wszystko się samo naprostuje.

 

Co ma w ogóle do moich wypowiedzi funkcja moderatora, na boga..... :bezradny:

 

Skoro jedna nie pochwalająca twoich decyzji osoba już cię zniechęca do całego forum...no cóż przykro mi..... :bezradny:

 

Twoje porady droga "dziewczyno" typu : "nie wspiera-zostaw go" są jak "masz problem-powieś się" więc

Tak to odebrałaś...bo nie o to chodziło. Napisz więc co zrobiłaś żeby cię zrozumiał, bo ja wyszłam z założenia, ze rozmawiałaś z nim o tym wiele razy jak się czujesz i co ci jest, że przeczytałaś w książkach na czym polega twoje zaburzenie i podsunęłaś mu jakieś do poczytania - nie robiłaś tego? A co zrobiłaś? Czekasz aż on się domyśli - to czekanie na próżno. Jeśli ktoś nie przechodził tego sam - nie "zorientuje się" sam z siebie o co chodzi, nie wystarczą "aluzje" trzeba łopatologicznie powiedzieć co ci jest! Zaciągnąć do psychologa... zacząć coś robić.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moglibyście zostawić Linkę w spokoju?Każdy ma prawo do własnego zdania,również i Linka

 

Poza tym no naprawdę nie oczekujcie,że każdy będzie Was głaskał po głowie tutaj.....To forum publiczne,i musicie być świadomi tego,że nie każda wypowiedż musi się Wam spodobać.

 

Według Ciebie ktoś kto ma kłopoty, nie ważne jakiej natury, pewnie są konsekwencją jego złego prowadzenia się w przeszłości..

Ale niestety tak w życiu jest.Nasze błędy mają swoje konsekwencje.

 

Mam jedynie żal, że gdy ona była w potrzebie ja nie potrafiłem przejść obojętnie, teraz przewrotnie ja stanąłem w podobnej sytuacji jak ona niegdyś. Zapewniam Cię nigdy nie nadużyłem jej zaufania, nigdy nie dałem powodu do rozczarowań.

 

Z tego wynika to,że w życiu możesz liczyć tylko na siebie.Mój ojciec się właśnie o tym przekonuje,na swoją siostrę(skoro juz mowimy o siostrach) nie może liczyć,ona nawet go nie odwiedzi...choć ma 5 kroków dosłownie do jego domu(Ojciec jest chory na raka).

 

zapewniam Cię nie były to kłopoty w stylu depresja po śmierci kota.

a to co tutaj napisałeś jest ee.......nie podejme się nawet komentarza.

Masz rację kolego...Ja przepraszam faktycznie nie powinniśmy wykorzystywać tego wątku nie zgodnie z tematem.

 

Jednak muszę odnieść się do pewnej wypowiedzi: Ludzie ja zdaję sobie sprawę z tego że za błędy trzeba płacić i są konsekwencje. Nie byłem święty, i niektóre występki moje zasługują na wyjątkowe potępienie, z pokorą ponosiłem karę. Nie mam na myśli konfliktu z prawem nie aż tak bardzo. Jednak powtórzę jeszcze raz, Czasem dzieją się rzeczy na które zupełnie nie mamy wpływu, dzieją się krzywdy których nie możemy przewidzieć. No chyba że mamy jakiś dar proroczy.

 

-- 17 lut 2011, 13:03 --

 

Linka.....dziewczyno (czy jak Ty tam napisałaś) z Twoich odpowiedzi wynika, że jesteś osobą bardzo niepewną siebie a moderacja nad "słabszymi" psychicznie podbudowuje Twoją samoocenę. Przez a raczej dzięki Tobie opuszczam to forum po 2? 3? dniach "użytkowania" bo widzę-NIE WARTO. Mam nadzieję, że więcej nie ma tu ludzi podobnych do Ciebie bo po przesiedzeniu na tym forum słabsi-będą jeszcze bardziej załamani.

 

Tak się składa, że biorę leki i partnera kocham nad życie z wzajemnością , a to że znalazłam się w takiej chorej sytuacji to kwestia czasu. Na człowieka spadło wielkie BUM pt. moja żona cierpi i nie wiem co zrobić. Rozumiem go i więc , że z czasem kiedy powoli będę go wprowadzała w mój problem - zrozumie i pomoże.

 

Twoje porady droga "dziewczyno" typu : "nie wspiera-zostaw go" są jak "masz problem-powieś się" więc .......a tak naprawdę szkoda na Ciebie słów.

 

Co do reszty liczę, że się wyleczą i będą dawali z siebie wszystko, żeby przede wszyskim SOBIE pomóc. Sama mocno w to wierzę, chociaż czasem mam gorsze dni kiedy wszystko jest STRASZNE.

 

Dlatego jeszcze ram POWODZENIA ludzie w leczeniach, terapiach i wszystkiemu co bedzie działała na korzyść Waszej psychiki. Gdyby ktoś chciał porozmawiać - zapraszam, bo na tym forum nie mam zamiaru wnosić więcej postów.

 

Agnieszka ( agniesia01@interia.pl)

 

 

Dzięki Agnieszka, również życzę Ci uporania się z problemem. Masz męża, kochacie się. Przejdziecie przez to. Głęboko w to wierzę..Tak jak wcześniej pisałem nie udzielam rad bo się nie znam, nie mam pojęcia co mógłbym poradzić, tak, żeby nie zaszkodzić...

Jeśli chodzi o Linkę, myślę że kobieta miała swoje problemy, sama o tym pisała..Szkoda tylko że nie potrafi zrozumieć innych, wczuć się w ich rolę..Ocenia ludzi przez pryzmat samej siebie, próbowałem to przekazać, że każdy człowiek jest inny, inne ma potrzeby, co innego może pomóc, inaczej odczuwa..

Dobra nie rozmazuje się nie ma sensu, spisałem maila jakby co

Trzymaj się cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Linka.....dziewczyno (czy jak Ty tam napisałaś) z Twoich odpowiedzi wynika, że jesteś osobą bardzo niepewną siebie a moderacja nad "słabszymi" psychicznie podbudowuje Twoją samoocenę.

Agniesia - dziewczyno,zachowujesz się jak dziecko.Ktoś Ci powie coś nie po Twojej myśli,to od razu "jedziesz po tej drugiej osobie".....Nie wiem co niby takiego złego Linka Ci tutaj napisała,że tak reagujesz.

Zal mi Ciebie.

Aaa i poza tym,skoro Twój partner jest taki nieczuły.........eh zanim pójdzie się z kimś do łóżka,trzeba tą osobę dobrze poznać.

 

I jeszcze jedno;dla mnie Linka jest bardzo dobrą moderatorką i dobrym człowiekiem.

 

 

Wiecie co? Panie ex moderatorze i droga Linko, wnioskuję że w swoim życiu nie doznaliście ogromu prawdziwych problemów, nie macie o tym zielonego pojęcia, o ludzkich krzywdach. Jeśli się mylę to przepraszam. Jednak takie są moje odczucia

Tak, przykład z kotem był głupi, choć chciałem żeby był inaczej zrozumiany, a pro po uwielbiam koty i inne zwierzaki.

Nie znając bliżej osoby jej problemów potraficie radzić, oceniać!! Jest to żenujące..

Ale zaczynam się przyzwyczajać do tej przypadłości niektórych ludzi, którym z taką łatwością to wszystko przychodzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek nerwica, dzięki za obronę, ale dam sobie radę sama - tak na przyszłość ;)

 

robercisj23, skoro uważasz, że :

Masz męża, kochacie się. Przejdziecie przez to. Głęboko w to wierzę
jest lepsze od : zacznij się leczyc i coś z tym robić - to faktycznie nie wiesz nic o dawaniu rad. :bezradny:

Autorce tematu dałam kilka konkretnych rad (poza "rzuć go")- ale skoro uważa że wie lepiej co jej pomoże ...trudno...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dajcie sobie już siana, co?

 

człowiek nerwica, Linka poradzi sobie sama, nie potrzebuje adwokata. Twoje wypowiedzi tylko zaogniają spór.

robercisj23, powstrzymaj się z wydawaniem dalekoidących osądów, bo mogą nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością i być krzywdzące dla drugiej strony.

 

 

słuszna uwaga i sorry :time:

Kurczę ale mam takie wrażenie że trafiłem na forum na którym powinienem się znaleźć kilkadziesiąt lat temu, wtedy kiedy miałem kochającą familię, ciepłe łóżeczko, etc.. a moim problemem były traumatyczne wydarzenia z chwilą pojawienia się pierwszej zmarszczki..wtedy jak rzesz chętnie opowiadałbym o tym: jak dzielnie stawiłem czoło owemu problemowi, jak świetnie dałem radę, kwestia tylko chęci...

 

 

przepraszam za ironię, nie wytrzymałem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek nerwica, dzięki za obronę, ale dam sobie radę sama - tak na przyszłość ;)

 

robercisj23, skoro uważasz, że :

Masz męża, kochacie się. Przejdziecie przez to. Głęboko w to wierzę
jest lepsze od : zacznij się leczyc i coś z tym robić - to faktycznie nie wiesz nic o dawaniu rad. :bezradny:

Autorce tematu dałam kilka konkretnych rad (poza "rzuć go")- ale skoro uważa że wie lepiej co jej pomoże ...trudno...

 

Wcale tak nie uważam i nie ważę tego, nie wiem co jest lepsze..

Wiem jednak jak wyglądają wizyty u psychologa, może miałem pecha..Próbowałem trzykrotnie

Pierwszym razem po za tym że mój portfel skurczył się o 70zł nic właściwie nie zyskałem, dwa zdania usłyszałem: że nie powinienem tracić więzi z synem i okazywać jak najwięcej uczuć. Po upływie 60 min i opowieściach o moich wydarzeniach, Pani psycholog wskazała mi drzwi, gdyż czekał następny klient. Za to że usłyszałem coś tak oczywistego zapłaciłem 70 zł.

Innym razem, trafiłem do Centrum Pomocy Kryzysowej, pożyczyłem kasę od matki na podróż do Warszawy. Tam Pani poświęciła mi dwie godziny, wiesz że nie łatwo jest otwierać się przed obcą osobą, tym bardziej jeśli jest płci przeciwnej. Po upływie dwóch godzin i zapoznaniu się z moją historią, Pani psycholog powiedziała że chyba jest ośrodek bliżej mojego miejsca zamieszkania. Zapewne tę informację uzyskałem z wyłącznej troski, szkoda tylko że dopiero po wizycie u niej. A może moja wizyta służyła w celu wypełnienia statystyki, nie wiem..

Choć wzbraniałem się rękoma i nogami, kolejny raz postanowiłem spróbować, poszedłem do Opieki Społecznej. Swoją obecność poprzedziłem słowami, że nie przyszedłem po kasę. Chciałem uzyskać pomoc w zakresie ewentualnych kursów, szkoleń, projektów unijnych, etc.. Pani za wszelką cenę chciała poznać moją historię, kolejny raz musiałem opowiadać o swojej sytuacji. I znowu się zaczęło: Czerpiąc ogromną satysfakcję zaczęła doszukiwać się winy w moim postępowaniu, tak jak by chciała dopiec. Tak jak chciałaby się zemścić, być może za swoje niepowodzenia partnerskie.

 

-- 17 lut 2011, 14:53 --

 

robercisj23, a może jeszcze będziesz miał to co straciłeś? Hmm?

 

 

Może...nie wiem

Kurczę tylko czasami jest tak że człowiek już nie ma siły, znajdzie się w tak przeklętym zaułku. Kurdę, w swoim otoczeniu, był czas że słynąłem chyba nawet zbyt niepoprawnego optymizmu. Potrafiłem się podnosić, wyciągać wnioski, w zasadzie nie dawałem poznać nikomu o swoich rozterkach.

Ale wiesz jak jest trudno, gdy zaczynasz wypływać - łapać oddech, a ktoś Cię przytapia ze zdwojoną siłą. Próbujesz jeszcze raz i kolejny, za każdym razem dostajesz co raz mocniejszy cios..

W końcu stajesz się tak zamroczona, że poddajesz się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek nerwica, dzięki za obronę, ale dam sobie radę sama - tak na przyszłość ;)

Wiem wiem linka, ,po prostu nie lubię jak ktoś tak najezdza na jedną osobę i pisze takie rzeczy..i trochę mnie to wkurzyło...ale ok następnym razem będzie inaczej,przepraszam. ,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę, że u Ciebie Linka jest już ok i chyba zapomniałaś jak to jest czuć się fatalnie. To dobrze, że sobie radzisz, ale warto chyba okazać trochę empatii, co?

 

Jak byś zareagowała na takie słowa jakiś czas temu, jak miałaś depresję? Wydaje mi się, że albo by Ci było przykro albo byś się wkurwiła. To jednak jest forum dla chorych. Myślę, że Ja i Ty jesteśmy jednak w szczęśliwej mniejszości "rekonwalescentów"...

 

A w ogóle, smutno czytać jak moderator z kimś się kłóci, nie wiem po co i dlaczego (i nie mam tutaj na myśli jakoś szczególnie Ciebie - ogólnie piszę).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×