Skocz do zawartości
Nerwica.com

Toksyczny związek a dziecko..


Rekomendowane odpowiedzi

W zasadzie to nie wiem od czego zacząć. Związałem się z kobietą z którą na początku łączyła mnie jedynie koleżeńska a potem przyjacielska relacja. Pracowaliśmy w tej samej firmie, ona miała/ma dziecko z poprzedniego związku. W trakcie naszej znajomości rozstał się z nią wieloletni partner i ojciec dziecka. Ta relacja nas bardziej połączyła. Codzienne rozmowy na Skypie, ciągle w tonie przyjacielskim, a następnie pierwsze spotkania. W końcu sex, z czasem sex i uczucie. W końcu moja przeprowadzka do niej, z większego miasta do zdecydowanie mniejszego. Byle być razem. Dzieciństwo nie było dla niej kolorowe, ojciec bił i ją i matkę, raz nawet matka wylądowała w szpitalu (straciła wszystkie zęby itd). Rozstanie z wieloletnim partnerem zapewne też wpłynęło na nią nie bez konsekwencji dla stanu psychicznego. Zanim jeszcze się przeprowadziłem, były częste sytuacje, błache sytuacje za które mi się obrywało, niczym moim zdaniem nieuzasadniony płacz, agresja, ataki, a potem odwracanie kota ogonem, że to niby moja wina, więc przepraszałem, żeby tylko załagodzić sytuację. Po przeprowadzce było już tylko gorzej, zaczęło mi przeszkadzać, że jest wulgarna, wyszedł jej wredny charakter, była np. sytuacja kiedy dopadła mnie rwa kulszowa, ból straszny, a ona zamiast mi pomóc poszła do pracy przy wyjściu mówiąc, że mogłem iść do lekarza jak mi wcześniej mówiła. Nie będę opisywać ile wysiłku kosztowało mnie ubranie się i dotarcie do lekarza. Między czasie okazało się, że jest w ciąży, radość przplatana obawą jak w takich warunkach będziemy tworzyć rodzinę. Jej syn Maciek zaakceptował mnie i pokochał jak własnego ojca, nie ukrywam, że z wzajemnością. Sytuacji, w których czuję się jak kilkuletni dzieciak jest bez liku, wystarczy, że mam od niej odmienne zdanie a już się denerwuje i obraża. Kilka razy doszło do kłótni bo powiedziałem, że dziecko chce "siku", zamiast "siusiu".. co z tego, że jej kilka razy zdarzyło się powiedzieć "kurwa" przy dziecku, to moje "siku" miało i tak większe znaczenie. Takich drobnych sytuacji są setki, ja czuję, że psychcznie jestem już na skraju wytrzymałości... nie wiem co robić... nie chcę zostawiać mojego kochanego syna.

 

[Dodane po edycji:]

 

Dodam jeszcze, że wg niej to ja ją wykańczam i czepiam się wszystkiego, uważam, ze to tylko moja wina. Czuję, że biję głową o ścianę, w dodatku jej matka trzyma jej stronę, czuję się jak intruz we własnym domu, ostatnio znajomi powiedzieli, że gasnę, że nie ma we mnie energii jaką miałem kiedyś. Boję się zapytać o pogodę w obawie, że odpowie mi tym swoim niezadowolonym głosem. Powiedziała mi ostatnio, że sam powinienem był pójść do psychologa, bo nie zapewniłem jej spokojnej ciąży, a po porodzie wcale nie jest lepiej. Ona się wybiela, a ze mnie robi najgorszego na świecie człowieka, który znęca się nad nią psychicznie. Dochodzi do tego, że analizuję każdą naszą kłótnię, aby ocenić czy czasami wina nie leży po mojej stronie. Może patrzę egoistycznie i subiektywnie, może czegoś nie dostrzegam, może to rzeczywiście moja wina... tylko, że cholera, nie czuję się winny, nie czuję żę to moja wina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to ładnie się wpakowałeś... :? Naprawdę wcześniej nie widziałeś jaka ona jest? Z jakiego powodu ojciec Maćka ją zostawił? Może przez jej charakter.

 

Wiesz, może dziewczyna ma zaburzenia osobowości spowodowane dzieciństwem i przeżyciami. To by tłumaczyło ataki nieuzasadnionej agresji, zmiany nastroju itp. Moim zdaniem powinieneś podjąć kilka działań, jeśli one nie pomogą to pomyśl o rozstaniu (nawet tymczasowym) aby ona mogła zastanowić się nad sobą.

-daj jej do przeczytania tego posta. Może nie dociera do niej że naprawdę Cię rani.

-uświadom jej, że powinna iść do psychologa. Możesz dać jej wybór- albo idziesz do psychologa albo ja odchodzę (nastrasz ją trochę, może dotrze).

-nie dawaj jej tak wchodzić sobie na głowę-> ona Cię bez podstaw obraża a Ty jak baranek kulisz głowę! Nie rób tego bo to tylko ją nakręca, widzi że może bez przykrych konsekwencji się na Tobie wyżywać i robi to.

-urodziła już? Może ma depresję poporodową?

-powiedz jej, że bardzo ją kochasz, ale powinna pogadać z psychologiem bo Cię krzywdzi swoim zachowaniem i trzeba dojść do sedna problemu (pewnie dzieciństwo).

 

Jeśli nie pomogą te metody to powiedz jej, że skoro nie chce iść do psychologa i podjąć terapii to Ty odchodzisz. I odejdz. Nie daj zniszczyć sobie psychiki (i Waszemu dziecku!).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magdo, gdybym pokazał jej ten wątek to dopiero by się wściekła. Ona wszystko zrzuca na mnie, przy okazji każdej wymiany zdań zawsze znajduje jakąś pierdołę z przeszłości, aby się przyczepić i oddać. To nie są rozmowy to jest ping-pong. Ona sama mnie wysyła do psychologa, twierdzi, że to moja wina. Wczoraj wieczorem widziałem, że kiepsko się czuje, odwróciła się plecami i słyszałem że nie czuje się najlepiej, zapytałem o co chodzi, w odpowiedzi, usłyszałem, że wszystko ok. Po chwili zadzwoniła do mamy do sąsiedniego pokoju, żeby zmierzyła jej ciśnienie i dała tabletkę bo kiepsko się czuje. Wkurzyłem się i poszedłem spać. Dzisiaj napisałem, że wkurzyłem się ze względu na ten fakt, w zamian otrzymałem smsa, że się na niej wyżywam, nie daję spokoju, że myślała, że ciąża coś zmieni, że obiecywałem jej spokój, że będę na rękach nosił itd. Od razu frontalny atak (jak zwykle). A jedynie chciałem napisac, że mi przykro z tego powodu, że nie zwróciła się z tym do mnie. Chodzę smutny i przygaszony, wszelka próba rozmowy na ten temat kończy się tym, że to moja wina i basta.. Szkoda mi syna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaroslaw32, już nie chcę nawet wspominać o tym,że takie osoby jak Twoja żona-po traumatycznych przejsciach w dziecinstwie i z silnymi zaburzeniami zachowania-powinny rozpocząć terapię na dlugo przed tym zanim zdecydują się na dziecko,żeby nie tworzyc "zaklętego kręgu".Nie dziwota,że poprzedni partner nie wytrzymal z nią.Na pewno w glębi ducha jest polamana ,poszarpana i skrzywdzona,nie można jej za to winić-ale takie przezycia zobowiązują do podjęcia pracy nad sobą!Terapia do konieczność-dzieci już w okresie prenatalnym "czują",a to w jakich warunkach przychodzą na świat odbija się na ich zdrowiu nie tylko psychicznym,ale i fizycznym.Skoro jest nerwowa,agresywana i łatwwo ją wyprowadzic z rownowagi to pewnie kortyzol szaleje i oslabia odporność malucha.

Zgadzam się z przedmowczynią-musisz ją zmotywowac do podjęcia leczenia-może nie strasz jej i nie obwiniaj,ale spokojnie powiedz,że kochasz j.ą i cierpisz jak widzisz,że jest taka nieszczesliwa i coś ją zżera od środka.Bardzo Ci wspolczuje ,bo masz ciężko,nie chcesz zostawiać dzieciaków,ktore kochasz i pewnie w glebi duszy wciąż kochasz także ich mamę.

To się może wyprostować-ale Twoja partnerka musi zrozumieć,że potrzebuje pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, kocham, ale ja tak nie dam rady dalej funkcjonować. Były parter zdradzał ją regularnie, byli ze sobą ponad 10 lat. Ja daję jej dobre serce, spokój finansowy, szacunek itd. Nie jestem typem gościa, który szuka sobie kochanki u boku. Najgorsze, że ona jest tak skrajnie uparta, że nie dopuszcza do siebie możliwości, że popełnia błędy. Mówi, że chodzę ciągle ze skwaszoną miną itd. tylko jak ma się czuć osoba ciąglę piętnowana, mam być radosny i szczęśliwy? Nie potrafię udawać, nie czuję się szczęśliwy w obecnym układzie. A może szuka odbicia w swoim ojcu, może taki spokój ją denerwuje, może obawia się, że znowu doświadczy zdrady, oszukiwania itd.??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może szuka odbicia w swoim ojcu, może taki spokój ją denerwuje, może obawia się, że znowu doświadczy zdrady, oszukiwania itd.??

Myślę, że tak jest, że "lepiej" Twoja kobieta czułaby się w niespokojnym związku, cierpiałaby ale powielałaby schemat swojej rodziny. Skoro nie widzi tego, że jest tak bardzo zaburzona, to oznacza, że brak jej samoświadomości, a to nie wróży dobrze :(

Współczuję Ci, z tego co piszesz jesteś dobrym człowiekiem, pokochałeś jej dziecko, wg mnie to wspaniałe! :smile:

Czy wasze wspólne dziecko już się urodziło?

Ciężka sytuacja, bo trudno zostawić kobietę zaraz po porodzie ale jak minie trochę czasu, to spróbuj postawić jej warunki. Porozmawiaj z nią i powiedz, że jeśli nie zgłosi się do psychologa, to odejdziesz. Powiedz, że to dla dobra waszego związku i jeśli jej zależy to tak powinna zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wątek jak lustrzane odbicie wątku Moniki. Tylko Ty wydajesz się bardziej ogarnięty i nie histeryzujesz. Szkoda mi Was wszystkich, ta sytuacja niszczy całą Waszą rodzinę. Nie umiem doradzić, może odejdź od niej z zastrzeżeniem, że wrócisz, jeśli w końcu ona uda się do specjalisty? Może idzcie razem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dzisiaj urodziny. w nagrodę otrzymałem potężna kłótnie. Byliśmy na weekend u moich rodziców, zabraliśmy naszego 3 tyg dzidziusia. Moja partnerką ma też 5 letniego syna. Miała mi za złe że kiedy ten mnie zawołał z drugiego pokoju to nie poszedłem do niego tylko poprosiłem żeby przyszedł i powiedział czego chce. Przestała się przez to do mnie odzywać. Potem się jak zwykle popłakała. A kiedy zabrałem naszego 5latka do mojej siostry która mieszka 5km od moich rodziców to mi to też wygarnęła, że wolę moja siostrę od naszego dziecka. Moja siostra ma prawie 4letnią córkę z którą nasz synek lubi się bawić. Jak pytałem czy nie będzie problemu jak go zabiorę to nic nie mowiła. Dzisiaj okazało się jaką straszna rzecz zrobiłem starając się być dobrym ojcem. Rano mojej partnerki mama usypiała naszego malca, mama poprosiła ją żeby była ciszej, w odpowiedzi obraziła się i popłakała. Potem wyszła gruba kłótnia. Może i jestem nerwowy, raczej na pewno, taki mam charakter, pracuje w handlu, a to stresujace zajęcie, miałem depresję, chodziłem do psychologa kiedy rozstałem się ze swoją 1 miłością, ale wiem jedno, że potrafię dać swojej rodzinie wiele miłości, moja rodzina była nad wyraz normalną i o takiej sam marzyłem. Ale tracę nadzieję widząc że próbuje się przebić przez mur nie do przebicia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja kobieta jest dopiero co po ciąży, ma ogromną huśtawkę nastrojów i to przeważnie tych paskudnych - wiem to po sobie, pamiętam co się ze mną działo, kiedy byłam po porodzie. W ogóle ciąża to nie lekki czas dla kobiety pod względem fizycznym i psychicznym, nerwowość i stany depresyjne to normalka, a w okresie poporodowym to jeszcze może się pogorszyć, bo hormony powoli wracają do równowagi, bardzo powoli...

Rozmawiaj z nią i proponuj psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to może jeszcze grosik "z męskiego punktu widzenia". W toksycznych związkach (jeśli już ktoś określi tak swój związek) najtrudniejsze do zaakceptowania jest to, że pomimo tego, że czasem czujemy, że z naszym partnerem jest "niehalo" (tak to wygląda u was) to nie możemy pracować nad partnerem a jedynie nad sobą. Rozmawiam o tym często z moimi kumplami w związkach i to dość powszechny opór. Nie zmienisz jej, nieważne jak jest nieznośna. Ale możesz zmienić siebie. Jakkolwiek piszesz, że nie czujesz się winny (i słusznie)... przeczytaj jeszcze raz cały wątek: twoja partnerka manipuluje tobą, a twoja postawa tylko umacnia ją w przekonaniu, że może tobą "sterować emocjonalnie". Wywoływanie poczucia winy to podstawowy chwyt "wampirów emocjonalnych". Jeśli myślisz poważnie o tym związku i nie chcesz się poddawać to spróbuj nauczyć się odpierać manipulacje. Jak dwa razy dwa, twoja partnerka osiągnie szczyty złości, ale jeśli zrobisz to z głową, będziesz z nią rozmawiał, to być może, twoja konsekwencja stanie się z czasem dla niej bezpieczną podporą, której tak bardzo jej brakuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alter_Ego masz tak cholerną rację, że aż ciężko mi się do tego przyznać. Ona faktycznie się nie zmieni, były dni kiedy wydawało mi się, że łagodnieje, że się stara być nieco inną, ale to tylko pobożne życzenia, to tak jak z przemianą Jarka Kaczyńskiego po śmierci brata. Co jakiś czas jeździmy do moich rodziców do Trójmiasta, mama zauważyła, co zresztą powiedziała mi podczas jednej z ostatnich rozmów telefonicznych, że posmutniałem, że błądzę gdzieś myślami, jestem nieobecny, podobnie mój najlepszy przyjaciel. Dlatego jak narodził mi się syn, to nie chciałem tego oblewać ze znajomymi obawiając się, że zauważą mój nieco gorszy nastrój. To przygnębiające, że nie mogę porozmawiać o rzeczach które bolą z najbliższą mi osobą, bo zamiast rozmowy otrzymuję nerwową, a potem w przypadku zaognienia wymiany zdań, agresywną dyskusję, która zazwyczaj kończy się nieodzywaniem się do siebie przez jakieś 2 dni. I tak zamiast rozmowy staję się coraz więszym introwertykiem, osobą która omija szerokim łukiem osobą którą (niby) kocha. To taki sposób na unikanie konfliktów, których de facto uniknąć się nie da. Ta strona jest dla mnie takim nieograniczonym sposobem na wylewanie swoich żali, bez zastanawiania się jak to zostanie odebrane. To taki swoisty krzyk w studnię. Planujemy zamieszkać w Trójmieście, co wiąże się ze sprzedażą mojego mieszkania i zakupem większego, ale szczerze nie wiem jak to będzie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×