Skocz do zawartości
Nerwica.com

rodzina????????


Rekomendowane odpowiedzi

Długo zastanawiałam się, czy założyć ten temat... a poniewaz ostatnio mam dosyc dobry nastrój, nie chcialam sobie go psuc powracaniem do tego myslami... Doszłam jednak do wniosku, że musze o tym z kims porozmawiac, bo będzie mnie to dołowalo i tak zawsze....

 

Czasami zastanawiam się, czy przypadkiem po porodzie ktoś mnie w szpitalu nie podmienił... Pewnie nie ja jedyna, ale wydaje mi się, że w moim przypadku jest to uzasadnione....

 

Niedługo minie miesiąc odkąd wyprowadziłam się z rodzinnego domu... do narzeczonego.

Nie zrobiłam tego by uciec od rodziny...

Wile razy rodzice kazali mi sie wynosic z domu bo już mam tyle lat, że powinnam się sama utrzymywac, wynająć jakieś mieszkanie i jesli naprawde jest mi tak dobrze z Piotrkiem, to mamy sobie razem zamieszkac, a nie przeze mnie rachunki są wyższe a płacic nie chce bo zawsze mojej wypłaty mi nie starcza do następnej - zawsze znajde sobie jakis inny priorytet, ale TAK WYGODNIEJ... :oops:

 

U rodziców nigdy nie widziałam co to jest miłośc ( zwłaszcza u matki)... zawsze, gdy ojciec chcial się przytulić, to było "zostaw mnie, nie ruszaj, zboczeńcu" gdy byłam młodsza myslalam, że tata robi mamie jakąś krzywde... ale im starsza tym bardziej rozumialam, ze przeciez przytulenie nie boli... a jest PRZYJEMNE!!! przez to zawsze byly w domu awantury, bo matka brzydziła sie ojca nie wiedziec czemu, ale przeciez chyba świadomie wybrała sobie go za męża...?! Rozmawiałam z nią na ten temat wiele razy, próbując zrozumieć ją i z nim by poznac jego spojrzenie na to małżeństwo... Rodzice zanim wzięli ślub, spotykali się przez 2 lata, ale te spotkania byly na odległość, bo matka mieszkała w Gdańsku a ojciec w Szczecinie, i raz na 2tygodnie przyjezdzał do niej na weekend... Nawet gdyby mialo to trwac 10 lat, to nie wydaje mi się by odpowiedznio dobrze siebie poznali!!! Z resztą człowiek przeciez poznaje sie przez całe życie.....

Mojej matki matka z tego co wiem, nie za dobrze traktowała swoją córkę i żeby uciec od niej, moja matka postanowila wyjść chyba za pierwszego lepszego (to byla jej pierwsza milosc) :?

Ojciez przed ślubem mówił, że nie pali, ale po ślubie wyszło szydło z worka i okazało się, że przed ślubem to tylko doskonale ukrywal - zreszta to raczej nie bylo trudne przy tak rzadkich spotkaniach!

Matka twierdzi, ze te wszystkie kłótnie między nimi i nieporozumienia biorą się właśnie stąd, że ojciec ją okłamał a przeciez kto raz kogoś okłamie to już będzie okłamywał zawsze(tak uwaza moja matka)

 

No ale ja nie o tym miałam pisać...

 

Matka za wszelką cenę chciała uchronić mnie przed takimi złymi decyzjami, jakie ona podejmowała... robiła to na siłe.... Zawsze mialam na wszystko zakazy, nic mi nie bylo wolno robić (gdy bylam w liceum zaczeli zamykac przede mną na klucz każde drzwi w pokoju i dom oczywiscie, żebym nie mogla wydostac się z pokoju - czasem nawet łazienke mi zamykal, żebym się nie kąpała bo za duzo wody marnuję), oprócz nauki, nigdzie wychodzic z nkim.. No dobra, gdy byłam mała to zrozumiałe, że rodzic sie martwi o swoje dziecko, ale bez przesady!!! Ja nie miałam zadnych koleżanek, tylko czasem bawilam się z kolegami brata(oczywiscie z bratem) a brat choc młodszy, to rodzice pozwalali mu na o wiele więcej niż mi, bo przeciez to jest facet i on sobie w zyciu poradzi a dziewczyny zawsze mają gorzej, i przeciez mogą mnie zgwałcić albo jakąś inna krzywdę zrobić!! PARANOJA JAKAŚ..... :shock:

 

W gimnazjum zaczęłam się buntować... bo znajomi z klasy ciągle gdzieś wychodzą i mają rozrywki a ja musze siedziec w domu i sie uczyć non stop się uczyc a rodzice mnie przepytywali zawsze ze wszystkiego a jak zrobilam jakiś błąd to dawali więcej do nauki i bili i karali... to bylo straszne...:( :( :( W końcu, żeby nie popelnic zadnego bledu uczylam sie wszystkiego na pamięc i zajmowalo mi to strasznie duzo czasu, przez co tez nie mialam mozliwosci na rozrywkę jakąkolwiek....

 

Gdy skończyłam 18lat, sądziłam że wszystko nagle się zmieni, ze dadzą mi choc trochę wolności,że będe mogla sama za siebie decydowac, ale zaczęły sie jeszcze większe awantury w domu... zakochałam się, nie potrafilam skupic sie na nauce i w końcu nie zdałam i nie zostałam dopuszczona do matury... To był największy koszmar jaki mógł mi się chyba w zyciu przydarzyc... Babcia (mama mamy) przed moim egzaminem komisyjnym wyzywała mnie od dziw*k, ku*ew...( dlatego, że uciekałam do chłopaka od rodziny...bo u niego czułam się akceptowana i nikt nie rozkazywał mi co mam robić) od tamtej pory jestem na nią obrazona - wiem, ze nigdy jej tego nie wybacze... próbowałam, ale nie potrafię.... czuję ogromną niechęc do niej i uraz....

 

 

To było kiedyś....

 

 

Teraz... Rok temu odnalazłam swoje szczęście... Jest nim mój Piotruś... Jestem z nim przeszczęsliwa.... Kocham go ogromnie i on mnie też... Razem uczyliśmy sie wszystkiego od początku... prawidłowych relacji w związku, szacunku, mołości( i jednej i drugiej) On jest spełnieniem moich marzeń i poczułam się jak w niebie, gdy mi się oświadczył... Czułam, że to zrobi, bo widziałam w jego oczach takie same iskierki, jak gdy widzę w swoich w lustrze gdy myślę o nim... :) :) :) :) :) :) :)

 

Relacje między rodzicami niewiele się zmieniły... Ojciec zaczał zdradzać matkę kilka lat temu (teraz już podobno nie, ale wszyscy wiedza ze to nieprawda - i szczerze powiem, że ja mu się wcale nie dziwię!) ja w końcu (tak naprawde na życzenie rodziców) wyprowadziłam się i mieszkam z moim Szczęściem...

Przez te wszystkie lata wpadłam w dystymię i cholera wie w co jeszcze... Wiele razy próbowałam się leczyć, ale zawsze rezygnowałam... Dopiero, gdy w szkole policealnej poznałam psycholożke, która poleciła mi moją obecną panią doktor, to podjęłam leczenie na powaznie... Wiem, że musze... dla siebie.. dla Niego.. dla Nas... dla naszego przyszłego dzidziusia!

 

Bolało mnie okropnie, gdy rodzice nie chcieli mi uwierzyc, że sie wynosze z ich domu i , że gdy wychodziłam z bagażami, cieszyli się......... ;(

Po pierwszym tygodniu przyjechałam w odwiedziny, to po 15minutach nie mielismy już o czym rozmawiac... ojciec raz na tydzien sie do mnie odezwie, matce szkoda 20groszy na sms-a albo nie ma czasu (a ja myśle, że nie chce go mieć..............:()

 

Czasem zastanawiam się czy aby na pewno mam rodzine....?? :(

Ciesze się, że gdy opowiedziałam przyszłej teściowej całą sytuację, to zapytała czy nie chcialabym być jej drugą córeczką... wzruszyłam się... Dzięki niej czuje się tutaj lepiej niż w moim rodzinnym domu... jednak za każdym razem jak tylk o pomyśle o matce, łzy cisną mi się do oczu........

Tak bym chciała, żeby wszystko się zmieniło..... Mam nadzieję, że to, że mnie teraz z nimi tam nie ma, da im troszeczkę do myślenia.... Może ojciec namówi matke na terapięmałżeńską jakąś....

 

Ehhh...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi sie ze Twoja matka jest nieszczesliwa osoba, widocznie nikt jej nie pokazal prawidlowych relacji z druga osoba dlatego ma taki a nie inny stosunek do Twojego ojca. Wazne ze Ty chcesz cos zmienic w swoim zyciu i miec inne relacje z ukochanym niz Twoi rodzice, tak trzymaj i daz do tego :) Powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przykre ale rozumiem sam nie miałem nigdy rodzinny ,ojciec sobie poszedł w ... Mama żebyśmy przeżyli wyjechała na innego kontynenta i zostałem sam jak paluch . Podstawą jest ,że chcesz zbudować normalną rodzinne której nie miałaś a z czasem rodzice zatęsknią za Tobą ale to już nie wróci straconych lat .

 

Ps, dłuższego sie nie dało :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szczerze mówiąc to po prawie 30 latach sluchania jaka jestem do niczego, ze nic w zyciu nie osiagne, ze i tak nie skoncze studiow bo jestem ograniczona, po ciaglych zakazach, ograniczeniach zaczelam wierzyc ze tak jest. mam problemy z akceptacja samej siebie. ale to inna historia.

 

moge powiedziec ze na poczatku bylo tak jak u ciebie, skoro czlowiek mlody to 'godzil" sie na to bo co mial zrobic. ale bedac juz doroslym to chcialby miec jakies zdanie. a ja ciagle slyszalam "jak ci sie nie podoba to wypier...' niby racja, jestem u nich i mam obowiazek stosowac sie do ich zasad, ale to nie znaczy ze mam nie miec zadnych praw, ze maja mnie ponizac, bic, obrazac, itp. kiedys oczywiscie sie klocilam bardzo. pamietam ze pol roku z matka nie gadalam jak sie poklocilam w wigilie to dopiero na dzien matki sie pogodzilysmy [ona ma wtedy tez imieniny] bo okazalo sie ze jej wyrodna corka jako jedyna pamietala o imieninach i dniu matki a jej wspanialy i wyjatkowy syn mial ja w du...

 

potem zaczelam chodzic do psychologa, i postanowilam sie nic nie odzywac. jest to ciezkie tym bardziej kiedy slyszysz klamstwa na swoj temat, ale zamykalam sie w pokoju, plakalam w ciszy i samotnosci, zaciskalam zeby ale nic nie odzywalam sie. moja matka jest typem czlowiek aktory musi miec ostatnie slowo, wiec jakakolwiek z nia dyskuja konczy si etak ze i tak ona ma racje. wiec jak sie nie obrazalam to ona se pogadala, pogadala, w koncu sama znudzila bo liczyla na to ze zaczne jej odpowiadac, klocic sie, aja ja olewalam. i tak jest do dzis. nic nie mowie, i te jej monologi sa coraz krotsze bo chyba widzi ze nie odbijam pileczki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to rzeczywiscie sytuacja bardzo podobna... z tym, że moja matka, gdy ja ja olewałam to wsciekala sie jeszcze bardziej, potrafiła wyskoczyc na mnie z krzesłem!!!! przeszukiwali mi z ojcem pokoj gdy nie pamietali gdzie cos polozyli to bylo na mnie ze ja ukradłam.... :( :( :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o tak, mnie rowniez posadzala o to ze cos ukradlam kiedy nie mogla czegos znalezc. raz kazalam jej na kolanach mnie przepraszac po takim oskarzeniu, a oczywiscie to czego szukala znalazla u siebie.

 

byly krzesla, mopy, kopniaki, pasek itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

taaaak mojemu ojcu np "ginęły" pięniądze, które oczywiście pożniej znajdował!

 

o kurcze.. ja to jak matka wyskoczyła na mnie z krzesłem (to był jej pierwszy raz i ostatni), spakowalam najpotrzebniejsze rzeczy, pare ciuchów i zamieszkałam z moim ówczesnych chłopakiem.... mysleli ze sobie jakies zarty robie i kazali natychmiast wracac do domu.... phe.... wrociłam po miesiącu gdy doszlismy do jako takiego porozumienia... które i tak nie trwało długo... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ps. tez czasem sie zastanawiam czy nie jestem podmienionym dzieckiem, tym bardziej ze w ksiazeczce zdrowia dziecka mam imie.... mariusz lol przekreslone na moje.

 

Cześć Wam,

 

czytając Wasze posty w sprawie podmian przy urodzeniu to powiem Wam tyle, że było by to dla Was błogosławieństwo zesłane od Boga. Mojego brata dziewczyny siostrę podmieniono w szpitalu. Przeczytajcie jak się to zakończyło. Ogólnie to nikt z nich nie narzeka w tej chwili. Raczej uważam, że ich życie zmieniło się nieco na lepsze

 

http://archiwum.polityka.pl/art/zamiana,424274.html

 

Pozdrawiam - życzę Wam obu - obyście były podmienione!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mialam tu nic nie pisac dlatego ze ja mialam fajne dziecinstwo,ale czytam te posty wasze kochani i plakac mi siè chce,to bardzo smutne co piszecie o tym ze nikt was nie tulil do snu,nie pocieszal,nie opowiadal bajek na dobranoc...ale moze to wam wlasnie uda siè stworzyc kochajàcà wlasnà rodzinkè?kazdemu z was tego zyczè bardzo bardzo mocno. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mialam tu nic nie pisac dlatego ze ja mialam fajne dziecinstwo,ale czytam te posty wasze kochani i plakac mi siè chce,to bardzo smutne co piszecie o tym ze nikt was nie tulil do snu,nie pocieszal,nie opowiadal bajek na dobranoc...ale moze to wam wlasnie uda siè stworzyc kochajàcà wlasnà rodzinkè?kazdemu z was tego zyczè bardzo bardzo mocno. ;)

 

To jest niestety utopia, bądźmy realistami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mialam tu nic nie pisac dlatego ze ja mialam fajne dziecinstwo,ale czytam te posty wasze kochani i plakac mi siè chce,to bardzo smutne co piszecie o tym ze nikt was nie tulil do snu,nie pocieszal,nie opowiadal bajek na dobranoc...ale moze to wam wlasnie uda siè stworzyc kochajàcà wlasnà rodzinkè?kazdemu z was tego zyczè bardzo bardzo mocno. ;)

 

To jest niestety utopia, bądźmy realistami.

 

:roll: niby dlaczego utopia? To są tak proste i elementarne rzeczy, że nie trzeba zbyt wiele wysiłku żeby tak zorganizować nasze przyszłe życie i życie naszych dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak inni, ale ja właśnie na przykładzie swojego dziecinstwa wiem, jak nie bede postepowac w stosunku do swoich przyszlych dzieci... wiem, czego mi najbardziej brakowalo w dziecinstwie i bede robila co w mojej mocy, by moim dzieciom tego nigdy nie zabrakło!!! A poza tym.. miłość chyba jakos sama z człowieka do dziecka wychodzic powinna tak mi sie wydaje, zwlaszcza jesli ktos ma jej w sobie takie ogromne pokłady jak ja hehe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×