Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co jest ze mną nie tak?


dagerotyp

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie.

Nie wiem nawet czy w odpowiednim miejscu umieszczam swoją wiadomość, po prostu potrzebuję spostrzeżeń tych, którzy są obiektywni. Kiedy jakiś czas temu mama powiedziała mi, ze chyba potrzebuję pomocy specjalisty to ją wyśmiałam. Teraz sama już nie wiem.

Niby nic mi nie jest... Jestem zwykłą, dwudziestojednoletnią studentką, która może po prostu sama stwarza sobie problem?

Od zawsze byłam małym pulpetem. W ostatnich latach podstawówki i w gimnazjum przeszłam samą siebie, wyglądałam strasznie i pewnie gdyby nie wypadek i problemy z kręgosłupem, które się wówczas zaczęły, nigdy nie pomyślałabym, żeby sięgnąć po jakąś dietę. Ale stało się. W około rok zrzuciłam 15-20 kg (nie pamiętam już dokładnie, trochę czasu minęło). Wszystko odbywało się pod kontrolą, żadnych głodówek, normalna dieta. Do dziś pamiętam, jak siedziałam w parku z przyjaciółką i mówiłam: "Wiesz, K., teraz to już moje problemy z tuszą się skończą. Po operacji [kręgosłupa] zacznę nowe życie."

Zaczęłam. Ale na krótko.

Operację przeszłam w 3 klasie gimnazjum, ważyłam niecałe 60 kg przy wzroście 164 cm. Z czasem zaczęłam tyć. Powoli. Zorientowałam się, że coś jest nie tak chyba dopiero w 2-3 klasie liceum. Zaczęło wnerwiać mnie, że już nie wbijam się w spodnie i muszę kupować coraz to większe ciuchy. Doszłam może do 70-75 kg.

Przyszedł czas studiów. Wciąż tyłam. Moja samoocena coraz bardziej podupada. Są wakacje 2012, dochodzę do wagi 83 kg. Mam siebie dość. Jak mogłam się tak zapuścić? Tragedia... Zapomniałam już ile kosztowało mnie wcześniej dochodzenie pomału do celu. Zajadam złość i smutki. Mam dwadzieścia lat i nie miałam nigdy nikogo, a jedyne "podboje miłosne" to te z czasów "pooperacyjnych" (co coraz częściej z resztą pojawia się w moich myślach, tzn. coraz bardziej upewniam się w tym, że osoby przy kości nie są warte tego, by być z kimś w związku, że faceci zwracają uwagę tylko i wyłącznie na szczupłe dziewczyny).

W końcu podnoszę się. Podejmuję decyzję, że od października idę do dietetyka. Odchudzam się od listopada. Do lutego schudłam 10 kg. Teraz leci powolutku dalej w dół.

I właśnie to powolutku mnie dobija, a skoro dobija, to lecę do sklepu po ciastka i się zapycham. Tak jest mniej więcej od marca do końca świąt wielkanocnych.

Od świąt jest coraz gorzej. Moje samopoczucie się zmienia na minus. Podjęłam męską decyzję - powrót do normalnego odżywiania. Trzymam się dzielnie. Sama sobie gotuję, postanowiłam ZACZĄĆ się ruszać (sic!) i biegam, chodzę z kijami.

Tak wygląda sytuacja "out". Gorzej jest "in" - w mojej głowie. To, co się tutaj dzieje..strasznie się tego wstydzę. Ale już nie panuję nad swoimi myślami. Patrzę w lustro i chce mi się płakać. Chociaż widzę rezultaty w postaci mniejszego rozmiaru ciuchów, pomimo że ludzie mówią mi że się bardzo zmieniłam, ja zamiast się wzmacniać, czuję się coraz gorzej. To, czego wcześniej nie widziałam, zaczyna mi przeszkadzać. Nigdy, ale to nigdy, nie jestem zadowolona z siebie. Choćbym nie wiadomo jak się starała, jak długo stała przed lustrem - mam siebie dość. Czasem, np. dzisiaj, dochodzi też do tego, że robię sobie wyrzuty, że jestem sztuczna. Że to nie ja i pod fryzurą i makijażem jestem okropną brzydulą, na którą nikt nigdy nie zwróci uwagi.

Coraz częściej myślę też o tym, że jestem nie tylko okropna na zewnątrz, ale jeszcze gorsza i zepsuta w środku. Skoro tyle się przejmuję własnym ciałem i wyglądem. To cały czas siedzi w mojej głowie.

Nie potrafię otworzyć się na ludzi, bo twierdzę, że nie będą chcieli utrzymywać kontaktów z kimś takim jak ja.

Nie wierzę w to, że zasługuję na cudownego mężczyznę. Kiedy jakiś się do mnie uśmiecha, chowam głowę w dół, udaję, że mnie nie ma. Chciałabym po prostu zniknąć mu z oczu, żeby nie musiał na mnie patrzeć.

Najgorsze jest to (najgorsze? nie wiem jak to ująć...), że ja sobie ze wszystkiego zdaję sprawę, tylko..tylko że nie potrafię sobie z tym poradzić. Ciężko jest żyć, nie czując się wartościowym człowiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spójrz w lustro i uśmiechnij się szczerze. Nie miej w tej chwili żadnych intencji, żadnych odniesień i pytań w stylu "jak mogę się uśmiechać skoro tak się dzieje?!" Daj sobie jeden uśmiech najszczerszy każdego dnia, który wynika z samej radości istnienia. Schudłaś raz, schudniesz i drugi raz. Czym się przejmujesz? Ciesz się z tego że jesteś silna. Nie bądź silna tylko się z tego ciesz, że jesteś silna:) Brakuej Ci dystansu do spraw, zacznij się śmiać ze swoich lęków pragnień, uśmiechaj się w duchu i powolutku dąż do celu. Widzisz najważniejsze jest żebyś była świadoma, że Twoje obawy są bezcelowe. Powodzenia w dalszej diecie i chudnięciu. Wiesz, że jesteś laska :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×