Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dziwny Ja


drakan

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, wszystkich piszę na tym forum, bo chciałbym się dowiedzieć paru informacji nim trafie do psychologa, otóż mam 21 lat, jestem dosyć doświadczony przez życie (niestety w złym tego słowa znaczeniu).

 

A więc zaczynając opisze wszystko w skrócie, moje życie od zawsze miało więcej złego niż dobrego, poniżanie od strony rówieśników otoczenia itp, ze względu na nieśmiałość czy zamożność, po prostu byłem osobą, która nie była aż tak towarzyska, bardziej wolałem iść za swoim głosem i rozmyślaniem, niż podążać ślepo za jedną osobą czy myśleć tak jak inni (podobno to indywidualizm) owszem miałem paru znajomych, paru przyjaciół, lecz jednak mimo wszystko to nie zagłuszało tego złego, ale jednak radziłem sobie.

 

Następnie nadszedł czas, kiedy zasmakowałem o wiele gorszego, czyli 2 samobójstw, nie wiem jak to przeżyłem, nie wiem jak mogłem być wtedy oparciem dla paru osób, jednak dałem rade nie poddałem się, po prostu można to tak nazwać byłem filarem, który nauczył się tłumić wszelkie smutki w samym sobie, i tak to trwało. Potem poznałem ją swą ukochaną, tą która mnie odmieniła, obróciła mój świat o 180 stopni, ona pomogła mi odnaleźć drogę w moim życiu, były piękna słowa, piękne chwile, jednak miała parę problemów (fobia przed ludźmi, bardzo niska samo ocena) ale jednak mimo wszystko pomogłem jej, na dzień dzisiejszy jest bardzo pewną osobą, jednak miało to swój minus, przez te 4 lata kiedy z nią byłem dusiłem w sobie wszystko, znowu przyjęłem taką pozę filaru, jednak może najgorsze było to (Z początku nie zdawałem sobie sprawy), że strasznie wyizolowałem się od społeczeństwa (Tak nawet rodziny), liczyła się dla mnie tylko ona.

 

Sytuacja na dzień dzisiejszy, otóż związek zakończył się 6 miesięcy temu... na początku było tragicznie, zapijanie się, płacz myśli samobójcze, na dzień dzisiejszy jest lepiej, jednak nie aż tak dobrze, i może nie chodzi o sprawy uczuciowe, bo z nią dalej czasami się spotykam, lecz o samego mnie, czuje jakby coś we mnie umarło, mam straszny problem z okazywaniem jakichkolwiek emocji(smutku, złości, radości, czy nawet przejęcia daną sytuacja), ba nawet głupie podanie dłoni wydaje mi się strasznie obce, nie wiem czuje jakby z dnia na dzień jakaś cząstka mnie umierała, jakby coś mnie wypierało z wszelkich odczuć, może czasami jeszcze się pokazują ale to tylko na chwile.

 

I właśnie po to tu przybyłem, aby się mniej więcej dowiedzieć co mi jest, co mogę z tym zrobić lub jak to zwalczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

 

Po ocenie tego co tu napisałeś wynika iż owa dziewczyna była dla ciebie bardzo bliska. Jej strata w sensie związku z nią jest dla ciebie trudna do poradzenia sobie, czasem tak bywa gdy ktoś jest dla nas bardzo ważny, gdy poświecimy mu całą naszą uwagę i nagle okazuje się że to jednak po pewnym czasie się rozpada. Wtedy też możemy wpaść w depresję, jeśli się nie mylę [A mogę] to właśnie to jest twoim problemem. W tej sytuacji polecałbym udanie się do lekarza psychologa lub psychiatry i opowiedzenie mu tego samego co napisałeś tutaj, z tym że rozwiń to bardziej, powiedz co czułeś jak z nią byłeś, co czułeś w momencie jak związek się zakończył, etc. Bo to lekarz będzie mógł dokładnie ustalić co tobie dolega. Pozdrawiam Serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż, co czułem podczas rozstania, otóż na samym początku nie mogłem w to uwierzyć, czułem się jakbym wpadł do jakiegoś koszmaru, jakby cały mój świat przestał istnieć, następnie były smutki, płacz, alkohol, próba samobójcza, po 3 miesiącach się uspokoiło, myślałem że już jest ok... jednak nie jest ok, czuje jakbym dalej we mnie umierało wszystko.

 

Co do depresji, myślałem że ona jest związana z smutkiem, tylko ja nie jestem cały czas smutny, mam tam jakieś takie momenty, ale jednak mam problem z identyfikacją pewnych odczuć, eh... sytuacja z ostatnich dni, ciotka mi się zwierzała że zostawił ją mąż, moja reakcja na to brak, po prostu nawet się nie przejełem słuchając jej, jakbym był jakąś maszyną...

 

-- 23 lis 2011, 18:56 --

 

Chyba za ciężki przypadek jestem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ujmę to tak. Nie miałam nigdy chłopaka ani tam jakiś miłości. Ale to samo mam. Dla mnie czyjeś żale czy cokolwiek u mnie była to brak reakcji. Kiedyś mojej matki koleżanka zemdlała przede mną, a ja nic siedziałam i patrzyłam na nią jak na marne ścierwo które mi drogę zawadza, bo wtedy jeździłam na tym krześle obrotowym do biura. I do dziś to mam. Żadne prośby, płacze nic na mnie nie działa. Jestem niczym maszyna, która wie jak mówić, pisać, czytać i robić to co trzeba bez użycia uczuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

myśle, że to co czujesz jest normalne. Straciłeś kogoś naprawde bliskiego. Twoja reakcja na jej utratę podpowiada mi,że jesteś bardzo wrażliwy, że to co czułeś do tej dziewczyny było prawdziwe. Gdy byłeś z nią, żyleś dla niej, a swoje problemy zepchnąłeś na dalszy plan. Teraz wszystko Cię przygnębia, zostałeś tylko Ty. Przez te lata tłumiłeś swoje emocje, a teraz bombardują Cię, chcą się wydostać, Ty jednak bronisz się i dlatego nie potrafisz okazać smutku,radości. To Twoj sposób na radzenie sobie w tej sytuacji. dobrze zrobisz jezeli pojdziesz do psychologa. Rozmowa z drugą osobą moze zdziałać cuda. Jednak jeśli nie jesteś gotowy na to posunięcie, zawsze mozesz liczyc na moje "słowne wsparcie i pomoc", ja rowniez wiele przeszłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×