Skocz do zawartości
Nerwica.com

dzieciowstręt / dzieciofobia


Kiya

Rekomendowane odpowiedzi

Nigdy nie lubiłam dzieci. Są głośne, głupie, w moim pojęciu wszystkie mają ADHD. Nigdy nie szczerzyłam się na widok niemowlaków, wręcz przeciwnie, dla mnie są po prostu brzydkie, przeszkadza mi sama ich obecność. Na szczęście nigdy bliższego kontaktu z dziećmi nie miałam, jestem najmłodsza w rodzinie, krewni też w podobnym wieku. Niestety teraz wkraczam w ten okres, kiedy to moi rówieśnicy zaczynają się rozmnażać, a mnie aż obrzydzenie bierze na myśl o odwiedzaniu ich, gdy już będą mieli swoje "pociechy". Dziś zauważyłam nawet, że jak już ktoś mnie zmusi do dotknięcia dziecka, to mam jakby delikatny odruch wymiotny i najchętniej umyłabym ręce - ale nie z wrażenia brudu, tylko tej głębokiej antypatii.

 

Dodam, że najwyraźniej miałam tak od zawsze, bo pamiętam jak w dzieciństwie czytałam książkę z obrazkami "Tomcio Paluch" i zawsze wyobrażałam sobie, że owy Tomcio umiera w brutalny sposób (co ciekawe z Calineczką tak nie miałam, wręcz przeciwnie, możliwe nawet, że miałam o niej jakieś fantazje erotyczne, teraz już nie pamiętam :P)

 

No i co myślicie? :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiya, Ile masz lat?

 

Poza tym dzieciofobia to to nie jest - wtedy paraliżowałby cię strach na widok a nawet i na samą myśl o dziecku.

Ty ich najnormalniej w świecie nie lubisz - i jak dla mnie nie ma w tym nic dziwnego. Sama miałam dokładnie tak samo, do momentu aż moja siostra urodziła córeczkę i nie zaczęłam jej pomagać.

 

Jeszcze tylko dodam, że najbardziej wkur*ia jak ludzie mówią : przejdzie ci jeszcze :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hahaha powiedzmy ze tez nie lubie dzieci, niemowlakow i dziewczynek najbardziej:) " mamusiuuu kup mi szminkeee" kochanie ale juz masz 10 w domu i masz dopiero 3 latka:)

tez mnei obrzydzenie jakies bierze...i nie czuje zadnej radosci jak widze niemowlaka..zero emocji ale jak patrze na kotkiiii aaaahhhh :)))

Ja naszczescie wiem skad sie to bierze przerobilam to na terapi i jestem w trakcie miedzy innymi:) Wkurzaja mnie na ulicy mmamuski z wuzkami wpychajace sie do sklepu jak z traktorami...Albo ostatnio wscieklam sie w sklepie bo czekal az laskawie pani za lada poda mi cos...bo byla zbyt zajeta pokazywaniem zdjecia kotka malej dziewczynce !*%%$% az wkoncu powiedzialam jej pare slow..

i fakt niemowlaki smierdza czyms...nie wiem czy to olejek? a te wieksze lataja jak malpy rozwydrzone tylko ich do zoo dac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie każdy musi lubić i kochać dzieci - jak dla mnie nic w tym dziwnego, tak samo jak zdarzają się osoby nie lubiące psów czy kotów ( tego nie rozumiem ale jestem w stanie to zaakceptować...powiedzmy ;) )

Zwykle jednak istnieją jakieś tam przyczyny takiego skonkretyzowanego "nielubienia" ........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki dziewczyny ;) Z tą dzieciofobią to chodziło mi głównie o ten odruch mycia rąk, odsuwam się od dzieci i w sumie jakiś tam nieduży lęk też odczuwam... A to już chyba odrobinę wykracza poza zwykłe nielubienie ;)

 

Kicikici, też na widok kotów się rozczulam, piszczę, skomlę i uśmiecham się od ucha do ucha :) A u Ciebie skąd się wzięła ta niechęć do dzieci?

 

Linka, Ty też kociara? :)

 

Podobno dzieci są dla ludzi, którzy nie mogą mieć kota...

 

A lat mam 24, bodajże ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe:)

no umnie to dluga historia..ale glownie mysle ze chodzi o wypieranie wlasnego wnetrzego dziecka ktore utkwilo w przestreni...nie akceptacja i chec zniszczenia tego dziecka w nas, te ktore bylo ranione w dziecinstwie. Paradox taki wychodzi ztego bo z jednej strony chcemy zniszczyc te dziecko ktore jest w nas, pozbyc sie go by isc dalej w zyciu, ku doroslosci, a zdrugiej strony chodujemy je w sobie i nie chcemy dorosnac. JEszcze jest cos takiego ze chcemy je zniszczyc zanim ktos je zniszczy, poniewaz ranione w dziecinstwie dziecko nie mialo kontroli i nie umialo sie uchronic to dzis chce zapobiec temu , chce nabrac kontroli tylko ze to objawia sie wlasnie zniszczeniu tego "dziecka" zanim ktos je znow zniszczy" inne dzieci symbolizuja mozliwe te nasze wewnetrzne dziecko. Nie wiem czy dobze tlumacze. Pozatym ze tez panuje cos jak zazdrosc ze inne dziecko ma milosc, jest tulone, dbane, akceptowane..cos czego naprzyklad nam brakowalo w dziecisnwtie w jakims stopniu. I z tej zazdrosci powstaje zlosc ktora nie jest tak naprawde do dziecka ale do samej siebie bo jest te poczucie winy ze to dziecka wina.:)

 

Mam nadzieje ze jakos strescilam to co cchialam napisac prawidlowo hehehe.

 

jesli chodzi o mycie rak to rozumiem to...pracowalam kedys w przedszkolu chwile i myslalam ze zwymiotuje...ten taki brud wewnetrzny az czulam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no umnie to dluga historia..ale glownie mysle ze chodzi o wypieranie wlasnego wnetrzego dziecka ktore utkwilo w przestreni...nie akceptacja i chec zniszczenia tego dziecka w nas, te ktore bylo ranione w dziecinstwie.

 

Racja, tak dokladnie jest. Zauwazylam tez, ze czesto nie lubia dzieci te osoby, ktore same bedac dziecmi, byly nielubiane przez inne dzieci. Moze te osoby zakodowaly sobie, ze dzieci sa okrutne, zlosliwe itp.

 

Pozatym ze tez panuje cos jak zazdrosc ze inne dziecko ma milosc, jest tulone, dbane, akceptowane..cos czego naprzyklad nam brakowalo w dziecisnwtie w jakims stopniu. I z tej zazdrosci powstaje zlosc ktora nie jest tak naprawde do dziecka ale do samej siebie bo jest te poczucie winy ze to dziecka wina.:)

 

Tu tez 100% racji.

 

 

Ogolnie jednak ja dzieci bardzo lubie (male dzieci) i nie rozumiem jak mozna ich nie lubic :) Sa do bolu szczere,mowia wszystko wprost, latwo je zrozumiec, bo mowia o swoich emocjach z odwaga, lub z odwaga je okazuja, niczego sie nie wstydza, nic nie jest dla nich obciachem, nic nie jest dla nich dziwne, mozna latwo dojsc z nimi do porozumienia, bardzo "ludzko" reaguja na wszelkie okazane emocje - kiedy ktos placze, pocieszaja i same placza, kiedy ktos sie smieje i zapomina sie w zabawie, one tez sa szczesliwe. Wyznaja prosta filozofie - ja jestem w porzadku i ty tez jestes w porzadku, totalnie nie zwracaja uwagi na szczegoly, na drobne wady, lubia czlowieka takim jakim jest. Mimo, ze spedza sie z nimi np. kilka godzin w podlym nastroju i odmawia zabawy z nimi, one i tak kolejnego dnia witaja dana osobe z usmiechem, tak jakby wczorajszego dnia w ogole nie bylo, nie chowaja uraz, latwo wybaczaja. Morze zalet :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet czytanie ostatniego posta powoduje u mnie delikatnie mówiąc - dyskomfort.

 

Kicikici, z tym kochaniem i przytulaniem niby nawet logiczne. Ale wiadomo, że każdemu, czy lubi dzieci, czy nie, łatwiej tolerować miłe, grzeczne dziecko, niż rozrabiakę. A tego rozrabiaki nie przytulają i nie głaszczą na moich oczach, wręcz przeciwnie, dostaje burę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet czytanie ostatniego posta powoduje u mnie delikatnie mówiąc - dyskomfort.

 

Kicikici, z tym kochaniem i przytulaniem niby nawet logiczne. Ale wiadomo, że każdemu, czy lubi dzieci, czy nie, łatwiej tolerować miłe, grzeczne dziecko, niż rozrabiakę. A tego rozrabiaki nie przytulają i nie głaszczą na moich oczach, wręcz przeciwnie, dostaje burę.

 

 

ja mam tak ze jak w pzredczkolu glupie suki nietolerowaly takiego chlopczyka ktory byl rozrabiaka..to mialam doniego empatie duza...i raz pamietam jedna idiotka walnela go w twarz! polecialam na nia na skarge...ale oczywiscie skonczylo sie to tak ze dyrektor domnie powiedzial" widocznie sobie zasluzyl"

bylam w szoku wiecej juz tam niechcialam pracowac. Nie dosc ze pracowlay tam proste i tempe bez szkoly to jeszcze te pieluchy zasrane i dzieci inne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro denerwuja Cie rozrabiaki, moze wkurza Cie chaos i zamet, jaki te dzieci wokol siebie robia. To, ze nie potrafia kontrolowac siebie i swoich emocji i nie wiadomo, czego sie po nich spodziewac. W sumie to zrozumiale. Mimo, ze ja lubie dzieci, tez zdarza mi sie komentowac niewlasciwe, czasem wrecz skandaliczne zachowania obcych mi dzieci na ulicy, czy w supermarkecie. (tzn. w zasadzie komentarze dotycza ich rodzicow)

 

Poza tym to nie jest takie proste - dziecko moze dostawac przy Tobie bure, ale mozesz mimo to miec wrazenie, ze ono mimo tego, ze jest takie jakie jest (w Twoim mniemaniu okropne i niegrzeczne) i tak jest kochane i akceptowane przez oboje rodzicow ( W domysle "A ja nie bylam, mnie nikt nie kochal i nie akceptowal" itp, itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogolnie jednak ja dzieci bardzo lubie (male dzieci) i nie rozumiem jak mozna ich nie lubic :) Sa do bolu szczere,mowia wszystko wprost, latwo je zrozumiec, bo mowia o swoich emocjach z odwaga, lub z odwaga je okazuja, niczego sie nie wstydza, nic nie jest dla nich obciachem, nic nie jest dla nich dziwne, mozna latwo dojsc z nimi do porozumienia, bardzo "ludzko" reaguja na wszelkie okazane emocje - kiedy ktos placze, pocieszaja i same placza, kiedy ktos sie smieje i zapomina sie w zabawie, one tez sa szczesliwe. Wyznaja prosta filozofie - ja jestem w porzadku i ty tez jestes w porzadku, totalnie nie zwracaja uwagi na szczegoly, na drobne wady, lubia czlowieka takim jakim jest. Mimo, ze spedza sie z nimi np. kilka godzin w podlym nastroju i odmawia zabawy z nimi, one i tak kolejnego dnia witaja dana osobe z usmiechem, tak jakby wczorajszego dnia w ogole nie bylo, nie chowaja uraz, latwo wybaczaja. Morze zalet :)

 

 

jest tak ze czesto nie lubi sie dzieci wlasnie przez swoje dziecisntwo gdzie padalo sie ofiara przemocy..i innych..gdzie matka zaniedbywala emocjonalnie..pomimo ze naprzyklad dziecko mialo ubrania, zabawki i wszystko co chcialo...czasami to nie wystarcza. Ja akurat nielubie dzieci juz od dziecka...i nie wspomne co robilam:) ty opisujesz wyzej zdrowe nie zaburzone dziecko..nie kazde takie jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no niestety to pzredczkole nie bylo cyba nawet legalne wiesz...ja tez nie moglam uwierzyc, do dzis zaluje ze ich nie podalam...ale tam patologia jakas byla...oni do wozkow wsadzali te dzieci jak ryczaly i niechcialy spac i one histeri dostawaly, albo trzymaly te panny te dzieci trzymajac im rece i nogi na ziemi przymusowo..ze maja spac i koniec...no zero psychologi...i darly sie na te dzieciaki ja mialam dosc kompletnie tam bycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja akurat nielubie dzieci juz od dziecka...i nie wspomne co robilam:)

 

Wspomnij co robiłaś :> Ja jak już wiemy - mordowałam w myślach Tomcia Palucha. Ale obawiam się, że gdybym była matka, tez miałabym ochotę wyrzucić to dziecko przez okno. A jeszcze gorzej z cudzym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm, czy opisalam niezaburzone dziecko? Chyba opisalam kazde dziecko (nie liczac dzieci z bardzo powaznymi zaburzeniami typu autyzm) Dzieci takie po prostu sa. A ze przy tym sa tez niegrzeczne czasem, oporne i zlosliwe ("Jak nie moge teraz wyjsc na spacer, to wyrzuce wszystkie platki na podloge ha ha ha") to jest inna sprawa. Ogolnie jednak dzieci dla osoby doroslej, ktora ich lubi, sa po prostu "w porzadku". Moga wyrzucic platki, odmowic posprzatania i rzucic sie w szale na podloge ryczac i wyzywajac cie :mrgreen: ale za to kiedy przyjdziesz do nich w podziurawionych łachmanach, albo z limem pod okiem powstalym w wyniku nocnej bijatyki, lysa, albo bez nogi dla nich nie ma to wiekszego znaczenia - grunt, ze je lubisz, ze chcesz sie z nimi bawic i rozmawiac, ze jestes z nimi. Tylko to jest wazne :) Oczywiscie mowa o dzieciach malych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe, no rozumiem ten punkt widzenia, ale jednak to zupelnie co innego ;)

 

Poza tym wiem, ze z pewnoscia juz wiele osob Ci to mowilo i wiem, ze Cie to wk...ia ;D ale jak by Cie sie przytrafilo dziecko to bys na 95% zmienila zdanie ( oczywiscie pozostale dzieci nadal bylbyby okropne ale Twoje to juz co inngo ;)) Ja dzieci nie mam ale wierz mi, ze widzialam juz sporo takich przypadkow. Nadal te dziewczyny "nienawidza dzieci" ale ich dziecko sie do tego jakos nie wlicza;) Co tez wyrabiaja z ludzmi te hormony 8) (w tym przypadku oksytocyna)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie dość interesujący temat. -Szczególnie, że założony przez przedstawicielkę tzw. płci pięknej ;). Muszę bez bicia przyznać, że też dostrzegam w sobie jakiś problem jeśli o podejście do dzieci chodzi. Z jakiegoś powodu staram się ich kompletnie nie zauważać (właściwie wychodzi to samo z siebie) tudzież zachowywać względem nich bezpieczny dystans. Do dziś potrafię sobie ze szczegółami przypomnieć sytuację sprzed może kilku miesięcy, kiedy to wracałem z pracy do domu w towarzystwie kolegi z tejże pracy ;). Po drodze dosiadła się jego żona z dzieckiem. W pewnym momencie wydało mi się dość niebezpiecznym pozostawianie dziecka w wózku, z którego przecież mogło potencjalnie wypaść, na co też zwróciłem mimochodem uwagę. Wtedy ów znajomy zrobił coś co sprawiło, że momentalnie cały się w sobie spiąłem. Wyjął dziecko z wózka i... zamiast oddać je żonie, usiadł z nim obok mnie. Normalnie mowę mi odjęło :shock:. Czułem się jak w jakimś cholernym potrzasku :?. Nigdy mu później o tym fakcie nie wspominałem, ale gdy w końcu dotarłem do punktu docelowego i mogłem wreszcie bezpiecznie wysiąść, musiałem sobie zdrowo kilka razy pod nosem zakląć... Jak on mógł odwalić taki numer??? :!:. -Relacjonuję tutaj subiektywny odbiór całego zajścia ;). Innym razem, w trakcie wizyty u rodziny, ciotka zaproponowała, żebym wziął dziecko kuzyna na kolana (na co miało ono najwyraźniej ochotę). Stwierdziłem wprost, że czuję się niekomfortowo w takim położeniu i zamknąłem temat.

Ale ale! Zauważyłem też, że zupełnie inaczej reaguję na dzieci płci żeńskiej aniżeli przeciwnej. Pamiętam, że kiedy siostra urodziła córkę, zdarzało mi się z nią czasami powygłupiać i całkiem sympatycznie to wspominam. Odkąd jednak urodził im się syn, praktycznie zerowy z nim kontakt... Może to jednak też wynikać z faktu, że jestem aktualnie znacznie bardziej obciążony obowiązkami i nie znajduję już czasu na podobne "odskocznie".

Mógłbym jeszcze wspomnieć o koleżance (również z pracy), z którą kontakt gwałtownie mi się urwał. Czasami zdarza jej się mi to wypominać, ale kiedy pomyślę, że w takiej sytuacji po prostu nie sposób będzie uniknąć tematu jej niedawno narodzonego dziecka, jakoś nie potrafię się zmobilizować, by chociażby napisać głupiego SMS-a :bezradny:.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja akurat nielubie dzieci juz od dziecka...i nie wspomne co robilam:)

 

Wspomnij co robiłaś :> Ja jak już wiemy - mordowałam w myślach Tomcia Palucha. Ale obawiam się, że gdybym była matka, tez miałabym ochotę wyrzucić to dziecko przez okno. A jeszcze gorzej z cudzym.

 

 

hahaha no mozna powiedziec ze w przedczkolu ciagnelam po ziemi jakas panne..za wlosy czy to zerowka cholera wie..potem szczypalam codziennie przez jakis czas chlopaka na lezakowaniu..az plakal..by wzbudzic w sobie emoche empati ktore mi ciezko bylo obudzic..i czekalam az wkoncu poczuje ze mi go szkoda..

jak mialam 3 latka mialam taka mala karuzele zabawkowa..wyobrazalam sobie ze naniej sa dzieci i krecilam wyobrazajac sobie ze one sie mecza przytym. Ciagle czytajac bajki lub je ogladajac jako 6 latka mialam nadzieje ze wkoncu dziewczynka w tej bajce umrze..wrecz zginie brutalnie jakos.. a potem w wieku 9 latek szarpnelam jakas dziewczynka mala i zucilam ja do lozeczka ...

i tak mi zostalo...

 

-- 21 paź 2011, 13:53 --

 

Hmmm, czy opisalam niezaburzone dziecko? Chyba opisalam kazde dziecko (nie liczac dzieci z bardzo powaznymi zaburzeniami typu autyzm) Dzieci takie po prostu sa. A ze przy tym sa tez niegrzeczne czasem, oporne i zlosliwe ("Jak nie moge teraz wyjsc na spacer, to wyrzuce wszystkie platki na podloge ha ha ha") to jest inna sprawa. Ogolnie jednak dzieci dla osoby doroslej, ktora ich lubi, sa po prostu "w porzadku". Moga wyrzucic platki, odmowic posprzatania i rzucic sie w szale na podloge ryczac i wyzywajac cie :mrgreen: ale za to kiedy przyjdziesz do nich w podziurawionych łachmanach, albo z limem pod okiem powstalym w wyniku nocnej bijatyki, lysa, albo bez nogi dla nich nie ma to wiekszego znaczenia - grunt, ze je lubisz, ze chcesz sie z nimi bawic i rozmawiac, ze jestes z nimi. Tylko to jest wazne :) Oczywiscie mowa o dzieciach malych.

 

 

o jak malych dzieciach mowisz:)

ja mysle ze przyjscie z lima pod okiem lysa hee i pobita raczej nie wplynelo by na dziecko pozytywnie:) no nawet male dzieci wyczuwaja zagrozenie albo zmiany..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O dzieciach od ok. roku do 4, gora 5 lat.

 

Zmian dzieci zwykle nie lubia ale o zagrozeniu nie mysla, jesli nigdy go nie doswiadczyly, bo pochodza z dobrych, kochajacych rodzin i maja uksztaltowane podejscie "Dorosli sa w porzadku, ludzie sa dobrzy itp". Dziecko moze zapytac skad limo pod okiem, ale w zasadzie odpowiedz nie interesuje ich szczegolnie, kazda przyjma, nawet wersje z Twoja wina, bylebys dobrze i "moralnie" to wytlumaczyla dziecku:mrgreen: Zreszta to bylo kiedystam a dzis jest dzis - dzis siedzisz tutaj z nim, nadal mowisz tak samo, tak samo sie usmiechasz i z limem czy bez, z diagnoza psychola, czy bez i bedziecie sie fajnie bawic i to jest wazne :) Kiedys byl film dokumentalny o wiezniach zdaje sie Z USA wlasnie, uchodzacych przeciez za zlych i zdemoralizowanych, ale w kontaktach z dziecmi, do ktorych dopuszczono w ramach projektu(oczywiscie nie byli to wiezniowe skazani np. za zabojstwa), okazalo sie, ze maja tez dobre cechy, ktorych by sie po nich nie spodziewano. I nie ma sie co dziwic, bo dla dziecka to zupelnie nie wazne, czy ktos jest wiezniem, czy nie, byleby byl dla nich "fajny" i "mily".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kornelia_lilia - kiedyś, jak byłam bardzo zakochana, to myślałam o tym, czy chciałabym mieć z nim dziecko. Stwierdziłam, że tak, ale to było laataa temu. Teraz robię mniej więcej tak jak mówisz - jak jestem z jakimś facetem bliżej, to wie, że dzieci nie lubię. A gdybym miała związać się się z kimś na stałe, uprzedziłabym przecież, że jest prawdopodobne, że nie będę chciała mieć dziecka. I tyle.

 

Marcja - nie mówię, że nie ;p Nie lubię dzieci, co nie znaczy, że nie lubię DZIECKA. Tak samo z ludźmi. Nienawidzę całej ludzkiej rasy, ale to nie znaczy, że nie zależy mi na osobach, z którymi jestem blisko.

 

Alienated - rozumiem Cię w pełni :) "Z jakiegoś powodu staram się ich kompletnie nie zauważać (właściwie wychodzi to samo z siebie) tudzież zachowywać względem nich bezpieczny dystans." Tak :D Na szczęście moi znajomi jeszcze dzieci nie mają, ale to już tylko kwestia czasu... Za to obcy ludzie lubią robić takie dziwne rzeczy, jak zachęcanie swojej pociechy do "przywitania się z panią", "pomachania do pani", itp. A mnie od tego obrzydzenie bierze... Nie dość, że męczą mnie nie zastanawiając się, czy w ogóle chcę brać udział w tym ich przedstawieniu, to jeszcze traktują to dziecko jak jakieś ułomne. Najchętniej w ogóle ignorowałabym takie sytuacje, ale jestem ekspedientką, więc muszę chociaż udawać miłą :/

 

kicikici - no to ładnie. Musisz być niezwykle ciekawym przypadkiem dla swojego terapeuty ;) I mówisz, że pracowałaś w przedszkolu? ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogolnie jednak ja dzieci bardzo lubie (male dzieci) i nie rozumiem jak mozna ich nie lubic :) Sa do bolu szczere,mowia wszystko wprost, latwo je zrozumiec, bo mowia o swoich emocjach z odwaga, lub z odwaga je okazuja, niczego sie nie wstydza, nic nie jest dla nich obciachem, nic nie jest dla nich dziwne, mozna latwo dojsc z nimi do porozumienia, bardzo "ludzko" reaguja na wszelkie okazane emocje - kiedy ktos placze, pocieszaja i same placza, kiedy ktos sie smieje i zapomina sie w zabawie, one tez sa szczesliwe. Wyznaja prosta filozofie - ja jestem w porzadku i ty tez jestes w porzadku, totalnie nie zwracaja uwagi na szczegoly, na drobne wady, lubia czlowieka takim jakim jest. Mimo, ze spedza sie z nimi np. kilka godzin w podlym nastroju i odmawia zabawy z nimi, one i tak kolejnego dnia witaja dana osobe z usmiechem, tak jakby wczorajszego dnia w ogole nie bylo, nie chowaja uraz, latwo wybaczaja. Morze zalet :)

marcja, o jakich dzieciach mówisz chyba z bajki

 

Szlag mnie trafia jak ktoś wsiada z rocznym czy mniejszym dzieckiem do autobusu i to dziecko zacznie płakać,zrobi w majty czy starsze wymiotować.

Kocham tylko swoją siostrzenicę,ale jak źle się czuję to ,że wręcz jej nie znoszę i nie chcę jej widzieć.

Nie potrafię dziecka dotknąć,choć się to dotyczy również dorosłych.

Dobry kontakt mam z dziećmi tak do sześciu lat potem zaczynają się problemy bo czuję narastającą niechęć,coraz bardziej nie znoszę.

Nie cierpię nastoletnich dziewczyn i obawiam się ich,są bardzo krytyczne i lubią się naśmiewać z kogoś.

 

 

Sporo nas :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×