Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psycholog woła pacjenta po nazwisku przy innch pacjentach


*_*

Rekomendowane odpowiedzi

Psycholog woła pacjenta po nazwisku na korytarzu na konsultacje/badanie przy innych pacjentach. Pan/Pani xy - zapraszam. Istnieje ochrona danych osobowych a psycholog mimo to narusza rażąco ten przepis. Spotkaliście się z czymś takim, z taką sytuacją.?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*_*, tak, ja się spotkałem, wywołany zostałem po imieniu i nazwisku, to była psychoterapeutka i psycholog a jak powiedziałem w gabinecie, że bym prosił nie wywoływać mnie po imieniu i nazwisku przy ludziach, to powiedziała, że skoro mi to przeszkadza to znaczy, że mam urojenia prześladowcze względem tych ludzi. co o tym sądzisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Istnieje ochrona danych osobowych a psycholog mimo to narusza rażąco ten przepis

 

Który przepis konkretnie narusza? Szeroko pojęta ochrona danych osobowych w Polsce obejmuje uodo z 1997 r. z późń. zm., trzy rozporządzenia MSWiA, rozporządzenie PRP ws. GIODO, deklarację UNESCO, parę dyrektyw PE i kilka rezolucji ONZ. Twierdzenia, że lekarz/psycholog łamie ustawę o ochronie danych osobowych wołając pacjenta/klienta po nazwisku są tak samo nonsensowne jak uznanie stwierdzenia, że hipotetycznie jutro polecę , razem ze swoim klonem , aeromobilem 3.0 prosto do Twojego domu, tamże obetniemy Ci głowę mieczem świetlnym i przekażemy ją w podarku Sarumanowi, a całą resztą nakarmimy Ewoki na księżycu Endora- za groźbę karalną (art. 190 u 1 k.k.). Groźba musi "wzbudzać w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona". Trudno za wzbudzanie uzasadnionej obawy uznać grożenie z użyciem nieistniejącego wspólnika, nieistniejącego pojazdu, nieistniejącej broni i na modłę nieistniejących mocodawców.

 

Art. 6. 1. uodo

"1. W rozumieniu ustawy za dane osobowe uważa się wszelkie

informacje dotyczące zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osoby

fizycznej."

 

Art. 6. 3. uodo

"3. Informacji nie uważa się za umożliwiającą określenie tożsamości osoby,

jeżeli wymagałoby to nadmiernych kosztów, czasu lub działań."

 

Jeżeli ktoś nazywa się Nowak, a w Polsce jest ponad 200 tys. Nowaków, to ustalenie jego tożsamości zdecydowanie wymaga nadmiernych kosztów, czasu i działań. A czasami jest w ogóle niemożliwe. Reasumując- psycholog nie narusza żadnego przepisu, uderza jedynie prosto w Twoje neurotyczne lęki i obawy, że jak inni pacjenci (tfu... klienci) usłyszą Twoje nazwisko to sprowadzą Ci o 4 rano na łeb ABW, wezmą na Ciebie chwilówkę, albo narazisz się na ostracyzm, wykluczenie społeczne i ludzie na mieście zaczną plotkować o "yebniętym" Nowaku, którego spotkali w przychodni. Ale to już Twój problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie to zupełnie nie przeszkadza, ale raz widziałem, jak pewien pan oblał się soczystym rumieńcem w poczekalni. Chodziło jednak o badanie usg. No i siedzą sobie panie, panowie, jedni ziewają, inni czytają gazetę, a tu nagle wychodzi pani z gabinetu i donośnym głosem oznajmia: (tu nazwisko), to pan na usg jąder? Nastąpiła krótka cisza, po czym jeden nieszczęśnik wstał i wszedł do gabinetu.

 

Niby nic, dorośli jesteśmy, ale jednak od lekarza można by oczekiwać większej subtelności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też kiedyś byłem świadkiem podobnej sytuacji. Siedziałem na korytarzu ,w poczekalni do psychiatry , razem z paroma innymi osobami. No i tam generalnie były dookoła drzwi prowadzące do różnych gabinetów- do internisty, do endokrynologa, do kardiologa, na usg, w tym , właśnie, do psychiatry. Wszędzie wisiały tabliczki z danymi osobowymi lekarza, specjalizacją, w jakich godzinach przyjmuje itp. Tylko drzwi do psychiatry to był pokój lekarski widmo, przejście do Narnii, nie było żadnej tabliczki. Po prostu jak ktoś przychodził z zewnątrz to pytał- "kto z państwa ostatni do pokoju nr. 4?", żeby nie wzbudzać zainteresowania innych osób oczekujących do lekarzy innych specjalności. Tak sobie siedzimy, siedzimy. Nagle z dworu wpada młody chłopak, zatacza się jakby na dworze była niezła wichura , i na całą przychodnię krzyczy- "Przepraszam bardzo, kto z państwa ostatni do PYCHIATRY?!". No i jakiś nieszczęśnik nieśmiało wskazał na siebie. Cała konspiracja i cały misterny plan w piz.du. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i siedzą sobie panie, panowie, jedni ziewają, inni czytają gazetę, a tu nagle wychodzi pani z gabinetu i donośnym głosem oznajmia: (tu nazwisko), to pan na usg jąder?

Ale masakra..

powinni umawiac albo na godzine, albo z numerkiem, albo normalna kolejka bez wywolywania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie wywoływanie po nazwisku jest niestosowe i wkurwiajace, przecież można prosić "pacjenta z nr, X, albo pana Marka, albo osobe na godzinę X". Można to obejść, tylko lekarzom się po prostu nie chce, no i sa przyzwyczajeni do traktowania pacjentów przedmiotowo, jakby pacjent przestawał być nagle człowiekiem. Co do anonimowosci, to w małej miejscowości zaraz się rozniesie, ze pani Kowalska był wywołana w przychodni do psychiatry. Duzo osób mysle z tego powodu nie chce się tam pokazywac, bo wiedza, ze prędzej czy później cos przecieknie do ich społeczności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://www.giodo.gov.pl/1520001/id_art/8934/j/pl

 

Art. 6. 3. uodo

"3. Informacji nie uważa się za umożliwiającą określenie tożsamości osoby,

jeżeli wymagałoby to nadmiernych kosztów, czasu lub działań."

A psycholog się upewnił uprzednio, że identyfikacja tej osoby, przerasta koszty osób, które na podstawie obserwowanego wyglądu , nazwiska lub imienia i nazwiska mogą zidentyfikować? A co rozumieć pod tożsamością osoby? czy trzeba koniecznie znać imię, nazwisko, adres, telefon uj wiesz jeszcze co, żeby wiedzieć, że ten to ten? moja ciotka tylko raz poszła do przychodni we wsi i na drugi dzień już cała wiocha plotkowała, że ma raka i to pomimo, że nikt z oczekujących pacjentów jej nie znał bezpośrednio, a pół tej wiochy ma na nazwisko tak samo jak ona. :bezradny:

Co innego chyba jest mówić o jakimś tam nie wiadomo Nowaku, co chodzi do psychiatry, a co innego patrzeć na tego Nowaka, że chodzi.

 

albo narazisz się na ostracyzm, wykluczenie społeczne i ludzie na mieście zaczną plotkować o "yebniętym" Nowaku,
No jasne psycholog powinien wyjść z gabinetu i zadrzeć się na cały ryj:Nowak z urojeniami do gabinetu!, wszak ostracyzm społeczny osób leczących się psychiatrycznie to urojenie, w dodatku dodanie informacji o urojeniu Nowaka , nie sprawia że identyfikacja staje się nagle możliwa..chyba, że dla samych kilku Nowaków co siedzą w przychodni, żeby wiedzieli o którego chodzi. ;)

 

jetodik, ja sadzę, że owa pani albo nie wie co to są urojenia, co źle świadczy o niej jako o przedstawicielce zawodu jaki wykonuje, albo sama ma jakieś urojenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Częste zjawisko wywoływania pacjentów po nazwisku. Sama pracuję w przychodni i też wołam pacjentów po nazwisku, ponieważ po pierwsze mamy pacjentów zapisywanych zarówno na numerki jak i na godziny. Pacjenci z numerkami i tak rzadko kiedy wiedzą jaki mają numerek, bo zapomnieli także mogę sobie 10 razy wołać, że poproszę numerek 5 do gabinetu, nikt się nie odzywa i nie rusza, to samo jak wołam pacjenta po godzinie, na którą był zapisany.

Także najpierw się ogarnijta jako pacjenci, później miejcie pretensje, że wołani jesteście po nazwisku ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pacjenci z numerkami i tak rzadko kiedy wiedzą jaki mają numerek, bo zapomnieli także mogę sobie 10 razy wołać,
:shock: nie wiem jak można zapomnieć trzymając nr w łapie, szczególnie ze ludzie miedzy sobą ustalają, kto ma jaki nr i kto po kim wchodzi. No i zawsze można isc na kompromis i najpierw wywołać po nr a jak jest cisza, to po nazwisku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pracuję w prywatnej poradni psychologicznej i u nas coś takiego jest nie do pomyślenia. Jeżeli jest to nowy pacjent, lub pacjent który dopiero od niedawna uczęszcza na terapię, to terapeuta zawsze wychodzi po niego z gabinetu, wita się dyskretnie, i zaprasza do siebie. Jeżeli znają się z terapeutą już od jakiegoś czasu, nawiązana jest w miarę solidna więź terapeutyczna, to używa się zwrotów takich jak "pani Aniu" "panie Marku". Nigdy po nazwisku. Osoby pracujące na recepcji również są w tym kierunku szkolone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, numerków akurat w ręku nie trzymają, bo w rejestracji zostają albo poinformowani o tym jaki mają numerek (w dniu wizyty oczywiście), albo nawet jak dostaną numerek w łapkę to i tak ja go zabieram ze skierowaniem/historią bo też muszę wiedzieć w jakiej kolejności ich prosić do gabinetu.

Mogę Ci podać przykład nawet z dzisiaj. Przychodzi pani ze skierowaniem do okulisty, dostaje w rejestracji numerek i ma powiedziane, że ma podejść do gabinetu i tam zostawić skierowanie i numerek. Pani przychodzi do mnie, otrzymuję tylko samo skierowanie, no to pytam o numerek, a pani, że nie dostała numerka. To cofnęłam ją do rejestracji i mówię, że numerek musi być. Dobra, przyniosła mi z powrotem skierowanie z numerkiem 8. Miała powiedziane, że ma poczekać pod gabinetem, będzie za chwilę wywołana. Mija 5 minut, pani wchodzi i daje mi numerek 1 bo jednak dostała ale zapodział jej się w torebce….nosz cholera jak można przez 20 metrów (bo tyle wynosi droga z rejestracji do gabinetu) zgubić numerek?! Jak widać można.

A tym bardziej, że pani nie szła wcale do lekarza, który miałby nie wiadomo ilu pacjentów, bo dzisiaj miał akurat 10 co jest niczym w porównaniu do równocześnie przyjmującego innego lekarza tej samej specjalności, który dzisiaj miał 32 pacjentów i do niego się czeka czasami po 2h. Jak widać ludzie są zdolni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A i jeszcze jedno. Jak leżycie w szpitalu i przychodzi wizyta lekarska czy też tak zwany obchód to niby co jest? Leży 5 człeka na sali, wchodzą lekarze i przynajmniej w szpitalu, w którym pracuję jest tak, że lekarz prowadzący, krótko mówi o danym pacjencie: 'Pan Kowalski przyjęty z tym i tamtym itp itd.' i wcale ale to wcale pozostali pacjenci tego nie słyszą :roll: dwa, na łóżkach wiszą karty gorączkowe z nazwiskiem danego pacjenta (bez rozpoznania) i pacjenci podpisują przy przyjęciu zgodę na umieszczenie karty gorączkowej przy łóżku.

 

Jeszcze inna sytuacja. Też z lecznictwa zamkniętego. Sala intensywnego nadzoru, pacjenci monitorowani. Na monitorach też wyświetla się imię i nazwisko pacjenta razem ze wszystkimi parametrami. Niech ktoś spróbowałby zacząć się burzyć o niezachowanie ochrony danych osobowych. W stanach zagrożenia zdrowia i życia ujawnienie imienia i nazwiska delikwenta wyrządza mniejszą szkodę niż fakt, że delikwent miałby zaraz stracić życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A i jeszcze jedno. Jak leżycie w szpitalu i przychodzi wizyta lekarska czy też tak zwany obchód to niby co jest? Leży 5 człeka na sali, wchodzą lekarze i przynajmniej w szpitalu, w którym pracuję jest tak, że lekarz prowadzący, krótko mówi o danym pacjencie: 'Pan Kowalski przyjęty z tym i tamtym itp itd.' i wcale ale to wcale pozostali pacjenci tego nie słyszą :roll: dwa, na łóżkach wiszą karty gorączkowe z nazwiskiem danego pacjenta (bez rozpoznania) i pacjenci podpisują przy przyjęciu zgodę na umieszczenie karty gorączkowej przy łóżku.

 

Jeszcze inna sytuacja. Też z lecznictwa zamkniętego. Sala intensywnego nadzoru, pacjenci monitorowani. Na monitorach też wyświetla się imię i nazwisko pacjenta razem ze wszystkimi parametrami. Niech ktoś spróbowałby zacząć się burzyć o niezachowanie ochrony danych osobowych. W stanach zagrożenia zdrowia i życia ujawnienie imienia i nazwiska delikwenta wyrządza mniejszą szkodę niż fakt, że delikwent miałby zaraz stracić życie.

 

Jeśli chodzi o obchód w szpitalu, to akurat takie coś jest strasznie krępujące, gdy lekarz opowiada o twojej osobie a pacjenci obok wszystko słyszą i na dodatek znają imię i nazwisko. Ja na szczęście leżałam na kardio z jedną kobietą, która mieszka w stolicy ale druga okazało się, że mieszka prawie po drugiej stronie ulicy. "szczęście" było takie, że była to osoba, która znalazła się w jeszcze bardziej krępującej sytuacji ode mnie. Jak sobie pomyslę, że obok leżałby jakiś gimbus, który mieszka niedaleko mnie, to już sobie wyobrażam co by się działo. Co jak co, ale akurat w szpitalu, to wolałabym, żeby zamiast nazwisk na karcie przy łóżku były numerki. Zwłaszcza, że w tej sytuacji trochę się to kłuci z ustawą o ochronie danych o chorobie. Podczas przyjmowania na oddział podpisuje się dokumenty związane z pozwoleniem na informowanie danej osoby o stanie zdrowia pacjenta i jeśli nie wpiszę się nikogo, to jest to jednoznaczne, że nikogo nie upoważnia się do informacji na ten temat - więc jak to się ma do sytuacji, w której przy innych pacjentach omawia się dany przypadek (?). Trochę to kontrowersyjne.

 

Z kolei jeśli chodzi o wołanie pacjentów po nazwisku w przychodniach, to nie widzę w tym nic złego bo nie rozumiem jaką to może wywołac szkodę. Wręcz jest to bardzo dobre bo nie raz spotkałam się z tym, że przez zupełny brak wywoływania ludzie się wciskali z kolejkę na zasadzie tego, w jakiej kolejności przyszli do poczekalni. W końcu się wkurzyłam i zaczęłam pytać, kto jest na wczesniejszą godzinę niż ja (a wiem doskonale, że pacjenci umawiani są w odstepach 5 minutowych i nagle okazało się, że niby 4 pacjentów jest umówionych na godzinę 8. Dlatego bardzo dobze, że wołają po nazwisku bo wtedy nie ma żadnych wątpliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycholog woła pacjenta po nazwisku na korytarzu na konsultacje/badanie przy innych pacjentach. Pan/Pani xy - zapraszam.

 

Takie wołanie po nazwisku przy innych pacjentach jest poniżeniem pacjenta. Traktuje pacjenta jako pacjenta "drugiej kategorii" - gorszego.

Przeciez mógł psycholog podejsc do pacjentów siedzących i czekających na swoją kolej i przedstawić się - nazwywam się tak i tak - kto do mnie. A nie nawoływać. A co by było gdyby pacjenta umówionego na daną wizytę nie było w tym momencie w poczekalni.?!, a siedziały by tam jedynie osoby do innych psychologów, lekarzy.?! A psycholog by nawoływał. Kpina z pacjenta i tyle.!

Ale to pokazuje jakie potrafi być zachowanie psychologów, psychologów-psychoterapeutów w stosunku do pacjenta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×