Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk przed byciem sobą


Pojebek

Rekomendowane odpowiedzi

Czy ktoś może zmagał sie z lękiem przed karą boską, lub coś wie o temacie? Ciężko mie to opisać, ale moje wyskoki emocjonalne na początku uznawałem za Bożą kare. W podstawówce byłem jednym z "liderów", takim jakiego to wielu z forumowiczów wspomina z niechęcią, wracając do lat szkolnych. Miałem kilka grzeszków na kącie, lecz zupełnie mnie to nie obchodziło i nie sądziłem że robie coś złego. Prawde mówiąc nie wiem czy nawet teraz odczuwam jakieś szczere poczucie winy,raczej strach i nadzieje że kare odbyłem. Były to sprawy raczej "pospolite" i zdażające sie pewnie w wielu klasach.

Kłopot w tym, że po pujściu do liceum coś zaczęło sie ze mną dziać. Zacząłem odczuwać mąstrualny zkondensowany wstyd w najmniej spodziewanych i błachych sytuacjach. Nie mogłem sie z czymś takim pogodzić, taki "twardziel" jak ja tak sie zachowuje. Nie byłem w stanie rozmawiać...Działo sie coś co zupełnie nie miało prawa sie dziać. Zmieniłem sie o 180 stopni. Tak jak wcześniej nie było na mnie bata, czy rówieśniczego czy nauczycielskiego, tak teraz nie wyobrażam sobie jakiej kolwiek konfrontacji, wystawienia sie na publiczny widok itd. Uznałem, że karze mnie Bóg. Byłem przekonany, że każe mnie z satysfakcją i dzikim zacięciem, jakby sie mścił. Taki byłeś? to teraz upadniesz stokroć bardziej niż sądziłęś, że wogóle można. Uważałem, że za każdy żart, przejaw pewności siebie, arogancje itp. zostane ukarany wstydem. Nie wiem co o tym sądzić, ale zupełnie sie rozpadłem. Przerażliwie sie samokontroluje. Nie byłem w stanie chodzić, chodziłem mechanicznie, byłem tak wewnętrznie sciśniety w sobie, że nawet tego minimum swobody i rozlużnienia jakie trzeba włożyć w chodzenie, nie byłem w stanie włożyć. Nie jestem w stanie sie przed kimkolwiek otworzyć, im lepiej kogoś poznaje, tym bardziej ta znajomośc mi ciąży. COś przed wszystkimi ukrywam, ukrywam i chce to zniszczyć. BOje sie braku samokontroli, boje sie że znów zasłóże na kare. Choć moje wyobrażenie BOga zupełnie sie zmieniło, to został ten psychologiczny lęk. Było jeszcze wyobrażenie idealnego mnie. Mnie indywidualnego(idelanego) i uniwersalnego(idelanego) w postaci Jezusa. TO wyobrażenie to komppletna zgnilizna, to widok zombie. Nie byłem i nadal religijny nie jestem. Ostatnio nie dostałem rozgrzeszenia i mam to kompletnie w dupie, także jakimś fanatykiem religijnym nie jestem. Nie mam nerwicy, psychoza mi nie grozi, nie mam depresji. Jestem między młotem a kowadłem. Jednocześnie strasznie wstydze sie takiego jakim jestem, swoich słabości i zachowań. Z drugiej strony boje sie przejawiać coś odwrotnego. Zerwałem wszystkie kontakty, gduby ludzie z podstawówki zobaczyli jaki sie stałem, nie uwieżyliby. Gdyby ci z liceum wiedzieli jaki byłem, tez by nie uwieżyli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma czegoś takiego jak kara boska oraz sprawiedliwość. Wystarczy wziąć liczne przykłady z życia, gdzie ludzie znęcający się nad innymi w młodości, teraz w dorosłym życiu żyją dostatnie, wszystko im się układa, a ci którzy byli tępieni, to nadal im się nie układa.

Na to wszystko nie ma reguły, charakter cżłowieka się zmienia, z łowcy możesz stać się ofiarą i odwrotnie, choć najczęściej łowca pozostanie łowcą, a ofiara ofiarą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×