przez
Neśka
03 lip 2007, 18:02
Witaj,
Ja czuję się tak samo. Od 1,5 roku żyję własnym życiem i ostatnio zauważam, jak wielu ludzi oddaliło się ode mnie i jak ja oddaliłam się od nich. Czuję się jak egoistka. Szczególnie, gdy dopadnie mnie atak nerwicy i zachowuję się tak, jakbym tylko ja była na tym świecie, bądź gdy dopadają mnie melancholijne dni, pełne niechęci do świata i do innych ludzi. Nigdy nie oskarżam nikogo o mój stan, często tylko mam pretensje do bliskich mi osób, że nie próbują mi pomóc, choc były takie chwile, że sama o to błagałam, bo nie dawałam już rady....
Najgorze są momenty, gdy chłopak powie coś, co mnie zaboli albo wyśmieje moją chorobę, mówiąc że "wydziwiam". Wtedy zaczynam swoją litanię o tym, że to nie ode mnie zależy, ale że on i tak mnie nie zrozumie, albo co gorsza - że nie ma uczuć, że jest taki, czy owaki. Powtarza się to niemal każdego dnia, rano - gdy nie czuję sensu wstawania z łóżka i wieczorem, gdy trace chęć do życia i myślę tylko o tym, że wszytsko już mnie ominęło i pora z nim skończyć.
I tak każdego dnia czuję znieczulicę ludzi, choc wiem, że każdy może czuć to samo. Zagłębiam się w tym, co mnie boli i nie potrafię powstrzymać tego bólu, żalu, przygnębienia.... Walcząc o siebie zapominam o bliskich, o dawnych znajomych, bo wiem, że nie chcą mi pomóc, a ja nie czuję się na siłach, by tylko być, by robić dobrą minę do złej do gry i udawać, że wszytsko jest w porządku.
Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą ! (św. Augustyn)