Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moje problemy


Radison

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Mam problem z pracą swojego mózgu. Jestem niezdolny do zorganizowanego wysiłku umysłowego, takiego jak nauka. Odczuwam duży brak energii i krytycznie odnoszę się do swoich pomysłów. Myślę, że to na co chorowałem to była depresja, bo miałem klasyczne jej objawy. Osiągnąłem już wiele walcząc z nią samemu, ale teraz utknąłem w martwym punkcie. Nie chodzi o to, że mam mnóstwo negatywnych uczuć i chciałbym poprosić was o radę w sprawie jakiegoś leku, który by je usunął. Ja poradzę sobie z nimi, ale pod warunkiem, że moja zdolność myślenia wróci do normy.

Obecnie przeszkadza mi ogromny chaos w umyśle. Nie mogę się nad niczym skoncentrować, bo plączą mi się po głowie zupełnie inne sprawy od tych, którymi akurat chcę się zająć. Żeby to jeszcze było coś bardzo intensywnego i absorbującego uwagę w konstruktywny sposób, ale nie! To jest bardzo wypłowiałe i nie ma w tym żadnych określonych emocji. Potrafię poradzić sobie z tą gmatwaniną pożal się Boże "myśli" (a właściwie to ich strzępków), ale tylko na zasadzie : "wszystko albo nic". Jedyną alternatywą jest apatia.

Opisuję tutaj wszystko dość szczegółowo, ale to dlatego, że chcę zapytać, czy wiecie jakie rodzaje leków poleca się w celu usunięcia tych objawów i wyregulowania pracy mózgu? Może kilka przykładowych nazw produktów, lub substancji? Jeśli je poznam, to będę mógł poszukać o nich informacji zanim udam się do lekarza i będę wiedział czego się spodziewać. I do jakiego lekarza Waszym zdaniem powinienem się zgłosić? Psychiatry?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po prostu muszę to wyrzucić z siebie....może ktoś z Was mi coś poradzi, zrozumie....

dlaczego ludzie są tacy jacy są?? Mają gdzieś cudze uczucia. Moja "przyjaciółka" ( ja głupia naprawdę uwierzyłam, że dla niej nasza przyjaźń też jest ważna) najpierw udawała przyjaźń...jak ona potzrebowała pomocy, to ja byłam na każde skinienie, a ona...szkoda słów....kiedy nie byłam jej już do niczego potrzebna po prostu przestała odbierać telefony, odpisywać na maile i smsy....wcześniej zwierzyłam jej się z naprawdę osobistych rzeczy, a teraz ona rozpowiada o tym na prawo i lewo, a co gorsza teraz "zaprzyjaźnia" się z moimi znajomymi, przyjaciółmi i im opowiada niestworzone historie na mój temat, większość to kłamstwa, ale boję się że uwierzą właśnie jej....

i jak tu próbować nie dac się depresji????

przez takie rzeczy mam ochotę powiedzieć: "ok, to ja mam dość, dziękuję wysiadam"....

wiem, że są ludzie, którzy powiedzą " za bardzo się przejmujesz"...ale taka już jestem i nie potrafię inaczej. Pewnie gdyby nie nadwrażliwość, to nie byłoby nerwice, depresji itp. Wiem, że są ludzie, którzy nie przejmują się tym, co inni o nich myślą, mówią, ale ja tak nie umiem....może macie jakieś rady jak to zmienić????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To o czym mówisz znam z doświadczenia bo spotkałam na swojej drodze więcej fałszywych i interesownych ludzi niż tych szczerych i bezinteresownych. Niezmiernie trudno jest znaleźć prawdziwego przyjaciela na którego moglibyśmy liczyć z wzajemnością. Ja też zawsze dawałam ludziom wszystko a niewiele dostałam w zamian oprócz bólu i upokorzeń.

 

Już nie ufam ludziom - nawet pozostawiam sobie rezerwę w stosunku do tych najbliższych - bo zbyt wielu z nich mnie zdradziło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci Lublinianko tak: jestem taka sama, jak Ty. Zawsze cierpiałam, gdy musiałam kogoś skrzywdzić. Byłam na kazde skinienie, ale bezinteresownie, bo ufałam ludziom i wierzyłam ,że wszyscy sa dobrzy.. Niestaty, prawda jest taka, że ludzi wrażliwych jest dużo mniej. Wystarczy rozejrzeć się w okół siebie.... Najgorzej jest zaufac tym niewłaściwym - ja tak właśnie zrobiłam. Wykorzytsano moje słabości i nawet pewna osoba powiedziała mi prosto w twarz, że zniszczy mnie psychicznie.

Dziś jestem zniczulona na pewne bodźce i wiem, że robię źlę, ale boje się i nie potrafię ani zaufać, ani ocenić, czy warto danej osobie ufać... To jest okropne - daje bezpieczeństwo, ale i samotność.

 

Staram się każdego dnia powtarzać sobie, że nie moge sie przejmować, bo zwariuje do reszty. Napisałam sobie nad łóżkiem : "Umiesz liczyć - licz na siebie" i staram się nie oddawać pewnych spraw w ręcę ludzi, którzy choć raz wyrządzili mi niezrozumiałą krzywdę. Owszem, są ludzie wartościowi i widzę to po tym forum, ale wiesz jak to jest - naprawdę rozumie tylko ten, kto przeżył to, co my. "Normalny" (wiecie o co chodzi) nie zrozumie przeważnie, bo niby jak? Dlatego cieszę się, że na tym forum można znaleźć zrozumienie mimo tego, że jesteśmy dla siebie pozornie obcymi ludźmi.. Widzisz - nie znamyy się, a każdy tutaj ma tyle ciepła w sobie, czyli nie wszyscy sa źli... Musimy w to uwierzyć!

 

Pozdrawiam Cię serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wykorzytsano moje słabości i nawet pewna osoba powiedziała mi prosto w twarz, że zniszczy mnie psychicznie.

właśnie coś podobnego usłyszałam od tej "przyjaciółki" dzisiaj...dodała, że "zobaczymy komu uwierzą" - mimo, że to byli do tej pory MOI znajomi, to boję się, że uwierzą w jej brednie na mój temat....najgorsze, że nawet nie widzę powodu, dla którego ona się tak zachowuje....

Pozdrawiam Cię serdecznie!

ja Ciebie i wszystkich forumowiczów też :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moi znajomi stali się znajomymi tej osoby, co chciała mnie zniszczyć i skończyło się na tym, że mozna powiedzieć, iż pozostali tylko jego znajomymi...

czuję, ze u mnie będzie tak samo....nawet nic na to nie mogę poradzić - po 1 nie umiem a po 2 nawet nie chciałabym odpłacać się tak samo, myślę, że na nic nie da się zapewnianie znajomych, że to nie prawda, skoro już wydaje się, że "kupiła" wszystkich (- nawet ich rozumiem, bo przecież mnie do siebie przekonała od razu, mimo, że jestem raczej nieśmieła i nieufna), zresztą czy to w ogóle ma sens?? inna sprawa, że przez to czuję się ograniczona - boję się chodzić w miejsca, gdzie mogłabym ją spotkać, boję się pewnego rodzaju konfrontacji....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci coś szczerze - narzekam na to, jak skonstruowany jest świat, ale czasem, gdy udaje mi się przytomnie pomyśleć, to dochodze do wniosku, że świat od zawsze jest taki sam, tylko ludzie się zmieniają... Mamy okropne czasy.....

 

Ja straciłam wszystkich znajomych, dosłownie wszyskich - nie został nikt. Bardzo izolowałam się na studiach, nie zawarłam żadnej trwałej znajomości, byłam powietrzem. Zawsze sama, opuszczona, cicha...INNA! Tak jest do dzisiaj i przychodzą takie chwile, kiedy nie mam siły żyć, bo po co, jak nikomu na moim zyciu nie zależy..

 

Widzisz - to, jak zachowają się Twoi znajomi będzie świadczyć tylko o nich... Czasami pocieszam się, (a może tak jest naprawdę), że skoro tacy są, to ja nie chcę znac takich ludzi. PRzecież sama na pewno nikomu nie obrobiłabyś tyłka, nie odtrąciłabyś, gdyby ktoś potrzebował pomocy, prawda??

 

Zastanawiam się więc, czy lepiej mieć mało wartościowych znajomych - tylko po to, by jacyś byli, czy nie miec nikogo, skoro wokół nie ma odpowiednich... I wiesz, że nie wiem? Najgorsze jest, jak w ogóle można postępowac z człwoiekiem, jak śmieciem...jak można być obojętnym, dwulicowym... tego już nie zrozumiem, mimo, że wiem, iż takich ludzi jest masa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie żyją chwilą, liczą się tylko dla nich pieniądze, sukcesy, nie rozumieją czyjejś inności. Mnie często odbierają jak psychicznie chorą. Nikt kto nie przeżył tego co my nie jest w stanie nas zrozumieć..oni są po prostu wyluzowani jak to się mówi, nie potrafią zrozumieć tego czemu my tacy nie jesteśmy...a to wcale nie takie proste. ja wielokrotnie próbowałam się dopasować, zapomnieć, spróbować być takla jak wszyscy. Niestety nie wyszło mi to. W każdym towarzystwie źle się czuję, nikt nie potrafi mnie do końca zrozumieć...Wiem że do ludzi trzeba się trzymać na dystans, ja nikomu nie mówię zbyt wiele o sobie. Wiem że nikt nigdy i tak mnie nie rozumiał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się więc, czy lepiej mieć mało wartościowych znajomych - tylko po to, by jacyś byli, czy nie miec nikogo, skoro wokół nie ma odpowiednich...

Lepiej nawet być samamu niż pozwalać się manipulować albo dostosowywać się do innych za wszelką cenę, bo dostosowywanie się i i tak nie da nam szczęścia i damy radę grać i zmuszać się tylko do czasu lub staniemy się tak płytcy i bezwartościowi jak Ci ludzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....dal tego tak lubię piosenkę Anny Mari Jopek

...niech ktoś zatrzyma wreszcie świat - ja wysiadam.

 

nie sądzicie, że wogóle "babska przyjaźń jest dosyć specyficzna"?

 

lublinianka:

 

Był też moment kiedy również koleżanki z mojej klasy krzywo się

na mnie gapiły i pewnie ploty szły długości taśmy VHS...powodów było

pewnie mnóstwo. Ale wiesz co zrobiłam? Olałam to. Szczerze - robiłam

to co uważam za słuszne a jeśli komuś sie coś nie podobało, padało

krótkie: " to twój problem".I koniec.

 

I fakt - na początku było mi cięzko - sama, bez pomocy czy wsparcia,

ale po czasie zaczeło się to zmieniać.

Bo pamiętaj: siła leży w argumentach a nie w "podniesionym głosie",

czy grożbach i "zbieraniu" swojego kółka znajomych. Wiesz, to taka

reakcja społeczna - jeden się drze a reszta leci zobaczyć co się stało

[jak kury do ziarna;-)] - tak odnosząc do sytuacji, która Cie niepokoi

- pamiętaj, że ta cała szopka będzie "na chwilę" - jeśli nie dasz się

wyprowadzic z równowagi [zakładając najgorsze rzecz jasna], wyjdziesz z twarzą.

 

nie to, że się mądruję - wyciągnięte z autopsji.

 

Pozdrawiam :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I fakt - na początku było mi cięzko - sama, bez pomocy czy wsparcia,

ale po czasie zaczeło się to zmieniać.

Bo pamiętaj: siła leży w argumentach a nie w "podniesionym głosie",

czy grożbach i "zbieraniu" swojego kółka znajomych. Wiesz, to taka

reakcja społeczna - jeden się drze a reszta leci zobaczyć co się stało

[jak kury do ziarna;-)] - tak odnosząc do sytuacji, która Cie niepokoi

- pamiętaj, że ta cała szopka będzie "na chwilę" - jeśli nie dasz się

wyprowadzic z równowagi [zakładając najgorsze rzecz jasna], wyjdziesz z twarzą.

 

wiem tylko dla mnie najgorszy jest właśnie ten początek...nie wiem, jak się zachować wobec niej, gdy ją spotkam przypadkiem, jak zachowac się wobec tych znajomych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem tylko dla mnie najgorszy jest właśnie ten początek...nie wiem, jak się zachować

wobec niej, gdy ją spotkam przypadkiem, jak zachowac się wobec tych

znajomych...

 

Przedwszystkim spokój.

I głowa do góry, ale tak na rozsądnej wysokości - bo za wysoko to też nie dobrze.

Przede wszystkim zastanwów się - z czego się oni śmieją?

No własnie - z kłamstw się smieją. Bawi ich nieprawda i być może-wbrew pozorom-

zdają sobie z tego sprawę.

 

Ty nie masz niczego złego na sumieniu więc czemu miałabyś mieć ewentualne poczucie

wstydu? Nie musisz się też przyznawać co jest/może być a co nie prawdą w tych

ściemach - to nieistotne. [winny się tłumaczy].

 

Poza tym koleżanka, która tak podbudowywuje swoje 'Ego" twoim kosztem właśnie daje

dowód jak nie jest godna zaufania, [ale uświadamianie koleżanek z klasy na ten temat

zostawiłabym na później ].

 

Być może, skoro Tobie wykręciła taki numer, wykręciła coś podobnego lub coś równie

chamskiego komuś innemu z Twojej klasy... - masz okazję poobserwować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za rady...

 

ale uświadamianie koleżanek z klasy na ten temat

zostawiłabym na później ].

 

Być może, skoro Tobie wykręciła taki numer, wykręciła coś podobnego lub coś równie

chamskiego komuś innemu z Twojej klasy... - masz okazję poobserwować.

gdyby to były takie "klasowe", młodzieńcze kłamstewka byłoby łatwiej, ale niestety nie...obie jesteśmy dorosłe (ona 3 lata starsza, po studiach), więc i ciężar kłamstw poważniejszy....mówiąc wprost - zarzuca mi np. rozpowiadanie pewnych tajemnic firmowych (faktycznie ktoś z firmy, w której ja pracuje, a ona już nie jakiś czas temu zaczęły "wypływać" pewne informacje...)na pewno nie ja je ujawniłam, ale ona wszystkim znajomym z pracy i nie tylko mówi, że to ja....opinię osoby niegodnej zaufania próbuje mi robić nie tylko tu na miejscu, ale i wśród osób pracujących w tej firmie w innych miastach.W sobotę jedzie na wyjazd integracyjny do Łodzi (ja nie mogę tam jechać z przyczyn osobistych)i tam pewnie będzie to samo (już w mailu do mojej dobrej znajomej z Łodzi próbowała zepsuć mi opinię). W dodatku opowiada o mnie różne niestworzone rzeczy, że miałam romans z szefem (chyba oszalała!!!!) itp.

Opowiada to wszystko też moim znajomym ze studiów (ja teraz będę na ostatnim roku, ona ten kierunek skończyła 3 lata temu).

Nic z tego nie jest prawdą. Nie wiem, czemu ona to robi.

 

Ty nie masz niczego złego na sumieniu więc czemu miałabyś mieć ewentualne poczucie

wstydu? Nie musisz się też przyznawać co jest/może być a co nie prawdą w tych

ściemach - to nieistotne. [winny się tłumaczy].

problem w tym, że ona jest świetna w tym, co robi...wiem, co mówię, bo przecież kiedyś mnie samą "urabiała" w ten sposób....

jest tak przekonująca, że doszło do tego, iż usłyszałam że to JA mam udowodnić, że to nie prawda!!!! ale po 1 - jak napisałaś : winni się tłumaczą, a po 2 jej kłamstwa są sprytne - nie da się udowodnić, że coś takiego jest kłamstwem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jej kłamstwa są sprytne - nie da się udowodnić, że coś takiego jest kłamstwem....

 

delikatna sprawa....u siebie w firmie mam pewnego, starszego pana.

Problem z nim polega na tym, że jest niezwykle miły jak coś potrzebuje

i niezywkle uczynny....W tym, że jeśli mu czegoś odmówisz wówczas

donosi na ciebie do szefostwa...jeśli coś czegoś potrzebuję od niego

lub ktoś innny to podoopie źle - by przypadkiem ktoś nie wiedział

czegoś lepiej od niego - chore. Wiem.

 

Problem tu jest o tyle poważny,że jeden pracownik już raz wyleciał bo

ten potrafi tak obsmarować swoich kolegów nie tylko przed szefem,ale

tez i przed prezesem firmy...jest niebezpieczny - taka woda drążąca

skałę....

 

...wydaje mi się ,że na takich ludzi - bo Twoja znajoma w pracy wydaje

się nie mniej świńska - nie ma innego sposobu jak dystans.

 

Jeśli zachowasz spokój - będziesz wyglądać wiarygodnie, tym bardziej,

że sytuacja jest faktycznie groźna.

 

Poza tym, jeśli ktoś osobiście Cię spyta prosto w oczy,że słyszał to a to

i co to znaczy, wówczas, jeśli nie masz ochoty się tłumaczyć, bo jesteś

np. jakoś poruszona - z uśmiechem spytaj się dlaczego chce to wiedzieć.

 

A jeśli chodzi o jakieś wyjaśnienia [chcesz, czy nie masz już wyjścia

i musisz wyjaśnić] - wówczas masz pole do popisu by

spokojnie, w sposób stanowczy przedstawic to jak wygląda sytuacja

z TWOJEGO punktu widzenia.

 

 

Ważna jest postawa - czyli główka do góry, plecy proste i patrz rozmówcy

w oczy - nawet możesz się usmiechnąć ;-)

 

I pamiętaj,że kłamstwo ma krótkie nogi - a Ty, nie możesz dać się

przestraszyć - w chwili wysokiego stresu - głęboki oddech

[mi jeszcze pomaga cos na słodko;-)]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki jevii za rady.

Problem tu jest o tyle poważny,że jeden pracownik już raz wyleciał bo

ten potrafi tak obsmarować swoich kolegów nie tylko przed szefem,ale

tez i przed prezesem firmy...jest niebezpieczny - taka woda drążąca

skałę

tu dokładnie to samo...tylko ona w dodatku ma jeszcze jeden cel- nie tylko zniszczyć komuś karierę, sprawić, by wyleciał z pracy, ale też zniszczyć psychicznie....wczoraj przypadkiem na mieście spotkałam znajomą, która pracowała u nas w firmie a potem nagle ją przeniesiono (niby)...rozmawiałam z nią dobre 4 godziny i to, czego się dowiedziałam dosłownie mnie powaliło...otóż dlaczego już u nas nie pracuje??? oczywiście "przysłużyła" jej się "przyjaciółka"....ona widać ma taki sposób- udaje przyjaźń, dobrze poznaje czyjeś lęki, sekrety i wtedy robi z tego użytek...otóż w przypadku tej znajomej (bradzo sympatyczna dziewczyna, a teraz dosłownie strzępek nerwów) też doniosła, że niby działa na niekorzyść firmy, że wynosi informacje (jak u mnie), ale i że giną pieniądze...Asię najpierw zdergadowano, potem zwolniono....ale tamtej to nie wystarczało, doprowadziła do tego, że mąż ją opuścił (dzwoniła do męża Asi niby jako zatroskana przyjaciółka rodziny i mówiła, że jego żona puszcza się z szefem i kolegami z pracy)...w dodatku pomogła mu w sądzie starać się o przyznanie praw do dziecka....to tylko niektóre rzeczy....

 

teraz chyba dobrze widać, do czego jest zdolna....może moja sytuacja nie jest tak poważna jak Asi, ale mnie bardzo dołuje....nie wiem, dlaczego ona taka jest, czemu robi takie rzeczy...jak bardzo trzeba kogoś nienawidzić, żeby próbować mu odebrać wzsystko, co dla niego ważne, żeby robić takie rzeczy?!?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyspiański napisał kiedyś taki wiersz przepiękny, którego fragment zacytuję z pamięci, więc może być niedokładny, za co przepraszam z góry:

 

"O, kocham Kraków,

bo nie od kamieni

przykrościm doznał, lecz odżywych ludzi...

(...)

Im więcej we mnie kamieni rzucicie

złożycie stos:

stanę na szczycie!"

 

Ten artysta był wielkim człowiekiem, a również (a może właśnie dlatego) cierpiał przez swój wrażliwy ogląd świata. Był nierozumiany i czasem szykanowany przez innych, tak naprawdę - pomimo wielu znajomych i "przyjaciół" był samotny.

 

Nie wiem, czy to może stanowić jakieś pocieszenie, ale warto się nad tym zastanowić. Ludzie często bywają okrutni i żli. Nie znaczy to, że mamy do każdego człowieka podchodzić jak pies do jeża. Nie wszyscy są źli, tylko tak trudno odróżnić i wyselekcjonować tych dobrych!

Ale co do posiadania małowartościowych znajomych, "byle tylko ktoś był" - to nie jest dobry pomysł. Rzeczywiście, lepiej chodzić samotnie, ale z podniesioną głową. A tak poza tym:przecież nie jestes sama, patrz, ilu ludzi zainteresowało sie Twoją osobą, ile masz odpowiedzi! Ten fakt chyba jest wielce podnoszący na duchu, prawda?

 

Pozdrawiam Cię serdecznie

 

Kama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lublinianka: ja niestety nie potrafię tego zmienić, zawsze bylam nadwrażliwa i tak już pewnie zostanie. Wszystko przeżywałam dwa razy mocniej niż inni, to wpędziło mnie w nerwicę i depresję. Wiem jak trudno jest tak po prostu się nie przejmować, gdy tymczasem ja przeżywam gdy ktoś powie coś do mnie wrednym tonem, to już był dla mnie powód do smutku...:(

 

[ Dodano: Pią Wrz 22, 2006 3:55 pm ]

Z czasem zaczęlam obracać się tylko w towarzystwie tych osób ktore potrafią mnie zrozumieć...od reszty się odcięlam, odizolowałam, nie chciałam co chwilę plakać i popadać w depresję bo koleżanka zaczyna wywyższać się, i dawać mi do zrozumienia to jaka jestem gorsza, inna....wolę być sam niż w towarzystwie tych ktorzy mnie nie rozumieją... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×