Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szpital


Pathetic

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj bylem u nowego psychiatry. Ciesze sie ze przynajmniej on sie choc troche przejal moim losem ale boje sie hospitalizacji o ktorej wspominal. Czy ktos mial do czynienia z taka forma leczenia depresji? Na sama mysl o tym ze maja mnie zamknac u czubkow robi mi sie slabo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja leczyłam się m.in. na stany depresyjne w Warszawie. Nie obawiaj się, to nie jest takie straszne, jak się zdaje... Właściwie poznałam tam wielu ludzi z podobnym problemem i sam ten fakt mi pomógł...Pewne formy terapii w szpitalu były naprawdę dobre, choć nie podobało mi się nadmierne faszerowanie pacjentów psychotropami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem z dwóch szpitalach, kiedy miałem depresję. Do pierwszego skierowała mnie ciocia (psychiatra). Wytrzymałem tam tylko jeden dzień. Był to oddział kliniczny, psychiatryczny AM - Katowice Ochojec. Człowiek był tam traktowany przez niektórych lekarzy jak jakiś pies. Nikt nie wierzył w to, co się do nich mówiło. Kraty w oknach, za oknem 35C a wszystko pozamykane. Wszystko było na zasadzie przymusu bezpośredniego. Nie chcesz Relanium na uspokojenie - to na pasy i cię zmusimy. Nie chcesz jeść? To na pasy i pod kroplówkę. Najlepsza była jedna sytuacja - zakratowana palarnia, godzina 21. Pojawił się na trawie pod szpitalem jeż. Widziało to jakieś 4 osoby. Rano, kiedy o tym powiedzieliśmy lekarzowi, ten wycedził, że to urojenia. Stany depresyjne przerodziły się w stany lękowe. Najważniejsze w takich badziewiach - jeżeli nie zagrażasz sobie, ani innym, negujesz myśli samobójcze, itd - zgodnie z przepisami nikt nie ma cię prawa tam trzymać na siłę.

Drugi raz byłem na oddziale w Cieszynie. Świetne zajęcia dla osób z depresją, muzykoterapia, relaksacja, arteterapia, społeczność, itd. Zajęcia aktywizujące, dbanie o porządek w oddziale, "dyżury" na świetlicach. Dla tych już bardziej zdrowych za pracę, za poprawę, itd. były wolne wyjścia na terenie szpitala, przepustki,itd. Świetny personel, lekarze słuchali i rozumieli to, co się do nich mówiło, psychologowie i panie prowadzące zajęcia bardzo mili/e. "Normalne" łóżka, nikt nikomu nie zabierał telefonu, radia, itp. Na tym oddziale byłem 2 tygodnie i bardzo szybko z tego wyszedłem.

Wszystko zależy gdzie trafisz. Im większy szpital, tym bardziej przypomina "fabrykę guzików".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coz, ja bylem w szpitalu w Tarnowskich Gorach i nikomu nie polecam. W zasadzie cale moje "leczenie" polegalo na tym ze nie moglem bez opieki wychodzic na zewnatrz i trzy razy dziennie dostawalem leki (do dzis nie za bardzo wiem nawet jakie...). Zadnej terapii, niczego. Wciagu miesiaca z psychiatra rozmawialem tam dwa razy... No, w sumie byla "terapia", jakies studentki wpadaly co rano mobilizowac nas do cwiczen- pajacyki i tym podobne bzdurki jak z przedszkola przez jakies 15 minut dziennie. Na dokladke na jednym oddziale byli i hmm tacy jak ja i alkoholicy, co juz dla mnie bylo lekko groteskowe...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam w szpitalu 3 razy -łącznie pół roku 2 razy w zwykłym szpitalu psychiatrycznym i raz w klinice akademickiej Nie ma porównania W tym zwykłym to był koszmar Tak jak u Krzysztofa -na zewnątrz upał, a tu wszystkie okna pozamykane, duchota okropna i taka nieznośna cisza Zupełnie nic się nie działo Była niby "terapia zajęciowa", ale to od 12 do 15, a przed i po musiałeś radzić sobie sam A na terapii czytanie gazet, rysowanie... Normalnie szło zwariować Ludzie kradli sobie nawzajem po nocach rzeczy z szafek, w czasie posiłków pchali się na chama do stołówki, żeby sobie miejsce zająć, bo była mała...Były osoby naprawde chore, z którymi nie szło złapać żadnego kontaktu -krzyczły, terroryzowały cały oddział... Były pacjentki, których nawet personel się bał -taka jedna dobrze zbudowana paranoiczka -wszyscy mieli mierzone ciśnienie, ale ona nie bo sobie nie dawała, na stołówce zrzucała ludzi z krzesła i wszyscy jej musieli ustępować a personel udawał, że nie widzi... Ja byłam najmłodsza na oddziale i chyba dlatego mnie nienawidziła, np kiedy byłam w wc, ona otwierała drzwi i krzyczała, że jestem k****ą, że się już w podstawówce puszczałam z Jaśkiem i inne brednie... Raz ot tak się na mnie rzuciła i mnie pobiła -kopała mnie i okładała pięściami, wszyscy na sali to widzieli, ale dopiero po kilku minutach przyszła pielęgniarka... byłam w szoku, chciałam się wypisać na własne żądanie, ale nie mogłam... Byłam w tym szpitalu i po prostu nie mogłam już wytrzymać, więc przyjęłam taktykę, że już niby wszystko jest ok, że się dobrze czuję (i mogę już wyjść) Po kilku tygodniach grania, byłam na wolności... Łącznie w szpitalu byłam półtora miesiąca... No ale tak naprawde oni zaserwowali mi leki, które wcale nie pomagały i ja się dalej źle czułam... Miesiąc po wyjściu miałam próbe samobójczą... Więc wypłukali mi żołądek (nie polecam, gdybym wiedziała na czym to polega, to podciełabym sobie żyły....) i spowrotem na oddział... Znów byłam półtora miesiąca... I znów wyszłam i nic... Było tylko gorzej... Wpadłam w depresje do tego stopnia, że spałam do 23 godzin na dobe, w ogóle nie kontaktowałam ze światem, nic z tamtego okresu nie pamiętam... Po kilku miesiącach takiej wegetacji mój psychiatra powiedział, że bedzie potrzebna hospitalizacja, ale ordynator z tego szpitala, w którym byłam powiedział, że niestety oni już nic więcej dla mnie nie mogą zrobić i polecił klinike w Lublinie... Tam byłam 3 miesiące... I było naprawde bardzo fajnie Nie było osób "niebezpiecznych", większość to osoby młode, więc poznałam troche osób Długo dopasowywali mi leki i nic nie pomagało, więc zdecydowali się na serię elektrowstrząsów -łącznie 12, po 2 razy w tygodniu No i jakoś stopniowo było troche lepiej Jedyny minus był taki, że zaserwowali mi tyle leków, że przytyłam po nich 20 kilo... Ale nie dało się inaczej...

Więc są różne szpitale, poziom leczenia jest napewno wyższy w klinikach przy Akademiach Medycznych, a o to jak jest dokładnie na oddziale najlepiej spytaj swojego lekarza Psychiatrzy orientują się mniej więcej, gdzie jak jest w ich regionie i są w stanie coś polecić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co sie dowiedzialem z waszych wypowiedzi jak najdluzej bede zwlekac z podjeciem takiego leczenia. Oczywiscie sa jakies normalne placowki gdzie pacjenci sa traktowani jak ludzie ale znajac moje szczescie wyladuje w jakiejs dziurze wiec bede walczyc i nie dam sie zamknac. Mam nadzieje ze moj psychiatra nie wpakuje mnie tam sila bo nie wiem jak to zniose.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście nie korzystałam z takiej formy "terapii" jednak znam ludzi którzy to robili i muszę powiedzieć że nie maja oni dobrych doświadczeń (Zagórze k. Warszawy i szpital przy Kobierzyńskiej w Krakowie). Psychoterapia była zaniedbywana kosztem farmakoterapii a pacjenci na oddziale byli mieszani - tzn. osoby z depresją czy nerwicą były z pacjentami cierpiacymi na schizofrenię, rózne paranoje a także i narkomanami i osobami będącymi na odwyku. Nie trudno sobie wyobrazić co z takiej mieszanki powstaje. W takich warunkach depresja czy nerwica co najwyżej może się pogłębić...

 

Jedyne o czym słyszałam w miarę pozytywne opinie to oddziały otwarte gdzie ludzie chodzą tylko na terapię - codziennie pare godzin - i wracają do domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... ja znam szpital od tej "drugiej strony" i wiem, że nie dopuściłabym żeby ktos z moich bliskich tam trafił. Niestety Polskie szpitale mają jeszcze dużo wspólnego ze szpitalami z mrocznych filmów- generalnie przechowalnia, a w wielu przypadkach i wspomniana fabryka. W placówkach w których personel nie dostrzega w pacjentach człowieka, jakakolwiek poprawa jest dla mnie głęboko wątpliwa. Pacjenci uczą sie szybko dyssymulować, zeby jak najszybciej sie wydostać, a personel widzi to co chce, zeby pozbyc się pacjenta i miec swięty spokój.

 

Ciekawostka- wyjątkiem zdaja sie byc niektóre dzieci. Często poza szpitalem symuluja objawy, tylko po to, zeby do niego wrócić. Wniosek jest bardzo smutny, ale zdaje sie byc prawdziwym- tylko w szpitalu maja poczucie, że ktoś się nimi zajmuje, ze kogos interesują, no i że są w końcu akceptowane przez rówieśników...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czechosłowacka, Łódź.

 

Atmosfera szkolnych kolonii.

 

Faszerują lekami, parę wspólnych grup terapeutycznych.

 

Kilku świetnych psychologów i psychiatrów, ale też kilku okropnych.

 

Wady: zbytnia empatia z chorymi, nawet nieświadome przekazywanie złych nawyków między zżytymi ze sobą poacjentami (wymiotowanie, cięcie się, palenie, także plany samobójcze itd.), dłużąca się utrata czasu, niewielki przymus do robienia czegokolwiek, po wyjściu ze szpitala przez dobre trzy tygodnie będziesz czuł się jak odmieniec z innego świata, bo tam się mówi o czym innym i żyje czym innym, może być ciężko, ale się da.

 

ZALETY: pomiędzy pacjentami jest rodzinna zażyłość, można wymienić się doświadczeniami, o naszych najgorszych wewnętrznych bólach mówi się między sobą tak lekko jak o bólach ręki czy nogi :), przez co można się śmiać z życia, opieka terapeutyczna i lekarska 24h/doba- nurtujące sprawy wyjaśnisz z psychologiem na miejscu, przezimujesz depresję.

 

Także 50:50

 

Pamiętaj jednakże- wybierając się do szpitala i przebywając w nim musisz ciągle mieć świadomość, że jesteś po to, żeby się wyleczyć (a nie zaszyć i zwątpić w świat) i wyjść do ludzi. Nie możesz odrzucać przyjaciół i rodziny dlatego, że dojdziesz do wniosku, że tylko tu Cię rozumieją. Musisz codziennie zrobić coś, aby choć w małym stopniu iść ze światem (nauka, nauka, nauka, siłownia tam jest także, nie wolno się rozleniwić).

 

Myślę, że ubogaci Cię to duchowo bardzo, ale i po wyjściu stłucze tyłek tak bardzo, że nauczysz się mieć go z metalu :) :) co nie zabije to wzmocni.

Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mizer

 

Jest też jeszcza jedna możliwość - bardzo realna w przypadku nerwicy i depresji. Po wyjściu ze szpitala, w którym dana osoba nie musiała się martwić o "sprawy codzienne", bo każdy podejmował decyzje za nią, taka osoba może dojść do wniosku (świadomie, lub nie), że prawdziwe życie jest zbyt brutalne, zbyt trudne, etc i może chcieć znowu wrócić do szpitala i co najgorsze chcieć tam zostać np. do końca życia, bo tam jest "prościej". Nikt nic nie wymaga, bo jesteś chory/a, a w życiu codziennym jest inaczej. W szpitalu prochy, "koryto", jakieś muzyczki i "lulu". A w realu walka, walka i jeszcze raz walka.

I to jest jeszcze jedno "niebezpieczeństwo" szpitala psychiatrycznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, racja.

 

Długo się tam siedzi.

I zawsze przyjdzie moment, że nastrój lekko się poprawi.

BęDZIEMY RZYGAć, OJ BęDZIEMY... ZA KAżDYM RAZEM MIAłAM.

 

Nie ważne, ile minie- tam się całego życia nie wytrzyma, oj nie...

Najtwardsi depresyjno-nerwicowco-lękowcy jakich znam/... hm... 1 rok i dwa miesiące..:)

Jest fajnie, są fajni ludzie, ale oni przychodzą... odchodzą... człowiek patajca dostaje

 

- ale niebezpieczeństwo jest zawsze, jak się zwątpi znowu to szpital pachnie (choć ja tak nie miałam)

(drugi raz poszłam, bo lekarz namawiał, miał tydzień potrzymać, poobserwować i wymyśleć jak zwiększyć dawkę. Miesiąc przesiedziałam, ale stwierdziłam już rozsądnie sama, że końca temu nie będzie, a ja chcę wracać, bo robota wre:)) (dumna ^^))

 

ale z drugiej strony- mając tak silne objawy, które jeszcze np. nikt porządnie nie zdjagnozował, pacjent będzie się rozpuszczał z dnia na dzień w swoim ostrym realu i w końcu i tak trafi na oddział po próbie (ok.80% z mojego oddziału trafiło tam prosto z płukania żołądka, itp.)

 

Ma plusy i minusy, ale myślę, że mimo tego, co my tu piszemy, Pathetic zrobi swoje, to co czuje ;)

 

Pathetic- ;P Psychiatrzy lubią wspominać o hospitalizacji. Mi także ostatnio powiedział, że pomęczę się z tym jeszcze ładnych parę lat i nie wykluczone, że trafię na oddział. Nie mniej- hospitalizacja jako punkt AWARYJNY.

 

pozdrawiam :):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, że samobójstwo to żadne rozwiązanie :!:

 

Nie trzeba o tym myśleć jak się postępuje z odratowanymi samobójcami. Pomyśl co się musi dziać w ich umysłach - chcieli skazać się na nieistnienie, czasem tylko dlatego, żeby ktoś im w tym przeszkodził, a przecież prędzej lub później zobaczą, że nic gorszego zrobić nie mogli.

 

Napisz, proszę, co Cię skłania do takich refleksji, wierzę, że znajdzie się jakaś pociecha.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Posluchaj czy kuzyn pracuje tylko na tym oddziale..ja nie widze przeszkod..inna sytuacja bylaby gdyby prowadzil grupe w ktorej Ty bedziesz sie leczyl.To juz mijaloby sie z celem...jest bardzo fajny osrodek przystanek wczesniej..tez na Sobieskiego..ale nie pamietam dokladnego numeru ulicy.Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarz twierdzi ze tak nie można ze rodzinę nie leczy rodzina

Czy to prawda

 

Lekarz ma racje. Ustalony wcześniej stosunek emocjonalny nie jest wskazany w żadnej relacji lekarz-pacjent (tutaj zostałoby to całkowicie złamane ponieważ lekarz nalezy do grona osób bliskich).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to dziala w ta strone

jesli masz mniej niz 18 lat i taka sytlacja sie zdazy nikt nie wladuje cie do osrodka moga to zrobic tylko twoi rodzice albo sami albo na wniosek lekaza

 

jesli masz 18 lat to lekaz moze ci zalecic pobyt w osrodku lub cie na niego przymusowo skierowac to wszytsko zalezy od wynikow badan w najgorszym wypdaku moga cie pozbawic praw doroslego i znowy bedziesz niepelnoletnie w swietle prawa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i ja niestety muszę to potwierdzić- nie tylko w obrebie rodziny, ale i w przypadku gdy jakakolwiek inna relacja łączy Ciebie z psychologiem, nie powinien on ciebie prowadzić. Jezeli wybitnie zależy Tobie na tym oddziale, to mozesz spróbować wynegocjowac, żeby prowadził Ciebie wyjątkowo psycholog z innego oddziału, bo jeśli to jest szoital psychiatryczny, to z pewnościa mają tych psychologów więcej. Jeśli natomiast zależy Tobie na kuzynie, to on sam juz powinien wiedzieć najlepiej, że nie może z Toba pracować, bo ujmując to najprościej- nie byłby obiektywny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×