Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie lubie życia


Gość atic

Rekomendowane odpowiedzi

mógłbym sobie żyć jako bogacz który ma ludzi od wszystkiego, od kuchni, od garderoby, od sportu, od wzajemnych imprez, kierowcę itd. itd.

nie wiem czy takie życie jest fajne być może wyjaławia i wytwarza potrzebe zwiększania bodźców, ale i tak wielka kasa mnie nie dotyczy, więc hedonizm odpada.

 

założenie rodziny? odpada, wtedy jako facet ponosi się największą odpowiedzialność i trzeba ostro tyrać, a ja nie mam do tego predyspozycji ani chęci.

 

oddanie się swoim zainteresowaniom? w praktyce są to określone strony internetowe i kluczowe hasła wpisywane w wyszukiwarkę, dodatkowo z danej teorii chce wycisnąć sedno i nie głowić się nad tym zbyt długo - jakieś takie lenistwo intelektualne.

 

stałem się takim "po najmniejszej linii oporu, powierzchownie, urywkowo, ale stronki trzeba przerzucać"

 

o prozaicznych sprawach wole nie myśleć, nabywanie prozaicznych umiejętności przychodzi mi z trudem, bo ja nie wiem czy to jakieś zaburzenie ale jak się czymś interesuje to tylko kilkoma sprawami.

 

są tacy co obojętnie co by nie robili, angażują się, dociekają, interesują, kojarzą i później orientują.

 

ja mogę przejeżdżać obok jakiegoś miejsca codziennie np. i widzieć tam ogromny świetlny szyld i pojęcia nie mieć co to za firma, czym się zajmuje itd.

 

bo dla mnie to jest tak nieistotne co za różnica czy sprzedają telewizory czy skarpetki ot firma jakich wiele i ogólnie muszę przyznać, że mój świat w którym sobie żyje myślami ma kilka ciekawych dla mnie rzeczy, a cała reszta to taka przykra nudna proza, z którą trzeba się zmagać aby utrzymywać ten mały kawałek, a to zmaganie się jest raczej mało skuteczne bo przecież robiąc coś bez zaangażowania jest się w tym kiepskim i ja taki jestem w życiu.

 

czy ktoś ma podobnie? jak z tym walczyć? może ja mam jakąś czakrę zablokowaną i ta energia nie przepływa swobodnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby wiedzieć jak walczyć z tym ogólnym zniechęceniem do życia, należałoby poznać przyczynę, a to chyba nie jest takie proste, bo każdy jest inny. Może to niezrealizowanie jakichś istotnych potrzeb. Albo brak ogólnego celu w życiu.

U mnie często źródłem dołków i lęków jest obawa o to, czy w przyszłości będę w stanie zrealizować pewne wymarzone cele. To z drugiej strony paraliżuje przed podjęciem jakichkolwiek kroków, bo zakładam, że i tak mi się nie uda i koło się zamyka.

 

Bogacze też często wiodą nieszczęśliwy żywot, czasem nawet bardziej niż przeciętni ludzie, tylko dzięki swoim pieniądzom mają większą możliwość znieczulania wewnętrznego bólu, który potem i tak wyłazi. Ludzie, którzy mają rodziny też nie zawsze są szczęśliwi, w końcu tacy też siedzą na tym forum. A zainteresowania dają jakieś tam szczęście (bogactwo i rodzina też), pytanie czy warto osadzać w nich sens swojego życia. Wielu ludzi w wyniku wypadku traci możliwość rozwijania swoich pasji, jeśli były one sensem ich życia, to tym bardziej się załamują.

 

Z jednej strony szukanie pocieszenia i sensu w świecie zewnętrznym nie jest takie głupie, bo człowiek odrywa się od swoich problemów, ale na dłuższą metę chyba nie jest w stanie zastąpić wewnętrznej równowagi, poczucia własnej wartości, sprawić, że zacznie się pozytywnie postrzegać świat. To chyba trzeba odnaleźć gdzieś w sobie.

 

Może należałoby nabyć trochę tej dziwnej umiejętności, którą posiadają entuzjastyczne jednostki - cieszenia się ze wszystkiego, z pierdół, np. z deszczu choćby lał człowiekowi na głowę, kiedy ten jest przeziębiony. Może (albo raczej na pewno :D ) nie w tak absurdalnym wydaniu, ale, mnie przynajmniej, takie "przełączenie" czegoś w głowie czasem coś dawało w najgorszych chwilach, takie koło ratunkowe.

 

Co do prozaiczności, to chyba tak jest, że ona dominuje w życiu, a sprawy głębsze są jakimiś epizodami. Co jest smutne, ale co można na to poradzić.

 

Zakładam, że wszystko, co tutaj napisałam może też być kompletną bzdurą :D

 

stałem się takim "po najmniejszej linii oporu, powierzchownie, urywkowo, ale stronki trzeba przerzucać"

Ja chyba też :? Niby wszystko mnie interesuje, ale jakby nic. Niby chciałabym tyle rzeczy zrobić, ale jak już mam możliwość, to rezygnuję :(

 

ja mogę przejeżdżać obok jakiegoś miejsca codziennie np. i widzieć tam ogromny świetlny szyld i pojęcia nie mieć co to za firma, czym się zajmuje itd.

 

bo dla mnie to jest tak nieistotne co za różnica czy sprzedają telewizory czy skarpetki ot firma jakich wiele

Tym bym się nie przejmowała. Człowiek nie rejestruje wszystkiego. Ja od 3 lat przejeżdżam jedną z ulic i do tej pory nie kojarzę większości sklepów i restauracji, które tam są, znam głównie sieciówki albo sklepy, do których kiedyś zajrzałam. Chyba nie jest to dziwne. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że napisałeś to w pewnym kontekście.

 

ogólnie muszę przyznać, że mój świat w którym sobie żyje myślami ma kilka ciekawych dla mnie rzeczy, a cała reszta to taka przykra nudna proza, z którą trzeba się zmagać aby utrzymywać ten mały kawałek, a to zmaganie się jest raczej mało skuteczne bo przecież robiąc coś bez zaangażowania jest się w tym kiepskim i ja taki jestem w życiu.

Z drugiej strony nie można się tak kompletnie zamknąć, odizolować, bo potem gdy musisz mieć kontakt z tym światem zewnętrznym, on tym bardziej wydaje się nudny, szary i wrogi.

 

ja się czuję mentalnie jakbym miał 80 lat :/

Ale cały czas, czy są okresy, w których czujesz się "młodziej"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

salir, biorę leki, zamierzam jeszcze medytować. w terapie nie wierze.

 

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że jeśli będziesz długo praktykował medytacje, to staniesz się spokojniejszy, opanowany, będziesz miał lepszą koncentracje i nie będziesz miał negatywnych myśli w głowie. Warto się zająć medytacją, ale trzeba do niej sporo cierpliwości. Na obojętność i brak motywacji raczej medytacja nie wpłynie, ale jak trafisz na odpowiednie leki to może coś ruszy w tym kierunku. Ja sporo leków testowałem i jedynie sulpiryd mi w tym pomógł, ale niestety po miesiącu przestał działać :(

 

Jeśli czujesz się samotny, to zdecydowanie powinieneś iść na terapie. Ja chodzę i po spotkaniu często mam lepszy nastrój :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też tak mam, wychodząc nawet na spacer patrzę na ludzi i nie rozumiem. Jeszcze jak jest ta pora roku to już tragedia. Niebo szare, ulice brudne, ludzie biedni i smutni. Jest jakiś sens, który nam ucieka, który nam odebrano, o którym zapomnieliśmy, musi być. Ale to życie, takie codzienne, jak mrówka-robotnica, to nienaturalne, złe. Najpierw praca, potem tępa rozrywka, żeby odpocząć i zapomnieć o pracy. A reszta świata ma jeszcze gorzej, wojny itd. Do nas też to przyjdzie niedługo znów, ciekawe jak ludzie zareagują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

atic zamiast odstawić może warto spróbować innych.

Próbowałam żyć bez leków bo i tak nie pomagały...po miesiącu wróciłam do leków bez nich jeszcze gorzej...

Z terapii też zrezygnowałam ale wróciłam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się czuję mentalnie jakbym miał 80 lat :/

Ale cały czas, czy są okresy, w których czujesz się "młodziej"?

 

nie zawsze, czasami czuje się bezradny jak dziecko i wtedy czuje się młodziej

 

AndreDA,

 

tak jak piszesz coś tu nie gra na dużą skale.

no gdzieś uciekł ten sens, poszukuje go w systemach duchowych, filozofiach, ale nie wiem czy się nie łudzę.

 

salir,

 

nie, już żadnych innych nie chce, tyle już próbowałem, te nie są takie bardzo złe, trochę mulą może przejdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michella myślę, że tu trafiłaś w sedno:

 

Może to niezrealizowanie jakichś istotnych potrzeb. Albo brak ogólnego celu w życiu.

 

to racja, że jest we mnie wiele potrzeb niezrealizowanych i brak ogólnego celu w życiu, dlatego szukam go.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czytam filozofii, przerabialam na studiach i umeczylam sie troche. Chyba wychodze z zalozenia, ze trzeba miec wlasna i odnalezc ja gdzies...

 

Jesli chodzi o potrzeby tak to wazne jest ich zaspokojenie. A co jesli wiem, ze nigdy nie zdolam ich zaspokoic? Pozostaje nicosc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to racja, że jest we mnie wiele potrzeb niezrealizowanych i brak ogólnego celu w życiu, dlatego szukam go.

Celu się raczej nie szuka, tylko samemu się go wyznacza (i dlatego ja mam problem, nie mogę się zdecydować w wielu kwestiach, bo boję się wybrać :/). Skoro masz niezrealizowane potrzeby, to one powinny być jednym z celów.

 

no gdzieś uciekł ten sens, poszukuje go w systemach duchowych, filozofiach, ale nie wiem czy się nie łudzę.

I zgłębiasz te filozofie, bo to lubisz, bo jest to interesujące, czy żeby pozbyć się depresji? Chodzi mi o to, że zbytnie skupienie na walce z chorobą raczej nie sprzyja zdrowieniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michellea, ja nie miałem na myśli takiego celu czy sensu w życiu jak np. "zostanę pilotem", "wejde na najwyższą góre świata", "zwiedzę całą Azję" tzn. okej są to cele i można do nich dążyć, tylko to są kwestie wyłącznie uznaniowe, są to cele oparte jedynie na moim pragnieniu, bardzo względne, nie są to kwestie uniwersalne określające miejsce człowieka w rzeczywistości.

mi potrzeba jakiegoś metafizycznego fundamentu, na którym możnaby się trochę oprzeć kiedy wiry życia wieją ostro w twarz, a wieją tak mocno te wiry przecież, wgl to w grach rpg lubimy to, że ciągle się rozwijamy, to może samo w sobie być celem gry, natomiast człowiek rozwija się fizycznie relatywnie krótko później z górki, mentalnie jest trochę lepiej ale też to wszystko jest ograniczone i idą czasy, że przyjaźnie się rozpadają, bliscy odchodzą, człowiek stopniowo i bezsilnie wszystko po kolei traci, wzrok, słuch, bliskich, siły fizyczne, siły mentalne, możliwości i rano wstaje z wiedzą, że musi zapierniczać aby wogóle utrzymać na powierzchni taki rozpadający się żywot... więc niejeden i w tym ja zadaje sobie pytanie: w imię czego prowadzić taki żywot? więc jak piszę o ogólnym sensie życia to o takim, który by odpowiedział na to pytanie i nie wiem jak w czyimś ale w moim przypadku to musi być coś większego niż coś co ma status jedynie uznaniowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

atic, rozumiem. Nie wiem, co poradzić. Wydaje mi się, że większość ludzi jednak nie zastanawia się nad swoim miejscem w rzeczywistości. Nawet ja tego nie robię.

Śmierć i cierpienie nie mają sensu. Po prostu są. Można im samemu nadać jakiś sens, ale moim zdaniem same w sobie go nie mają. Jest to smutne, że nie można ich z życia wyeliminować. Ale są też inne, pozytywne aspekty życia, wartości, dla nich warto żyć moim zdaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mógłbym sobie żyć jako bogacz który ma ludzi od wszystkiego, od kuchni, od garderoby, od sportu, od wzajemnych imprez, kierowcę itd. itd.

nie wiem czy takie życie jest fajne być może wyjaławia i wytwarza potrzebe zwiększania bodźców, ale i tak wielka kasa mnie nie dotyczy, więc hedonizm odpada.

Co to za życie, a raczej wegetacja? Poza tym apetyt rośnie w miarę jedzenia.

 

 

założenie rodziny? odpada, wtedy jako facet ponosi się największą odpowiedzialność i trzeba ostro tyrać, a ja nie mam do tego predyspozycji ani chęci.

Czemu nie masz? Czyżbyś za dużo myślał o swoich słabościach, tym samym marnując energię, którą mógłbyś wykorzystać w sposób twórczy? Może brakuje Ci samozaparcia?

 

 

oddanie się swoim zainteresowaniom? w praktyce są to określone strony internetowe i kluczowe hasła wpisywane w wyszukiwarkę, dodatkowo z danej teorii chce wycisnąć sedno i nie głowić się nad tym zbyt długo - jakieś takie lenistwo intelektualne.

 

stałem się takim "po najmniejszej linii oporu, powierzchownie, urywkowo, ale stronki trzeba przerzucać"

"Po linii najmniejszego oporu". ;)

Może czas znaleźć kolejne zainteresowania, które będą angażowały Twoją uwagę i zmuszały Cię do wysiłku?

 

 

o prozaicznych sprawach wole nie myśleć, nabywanie prozaicznych umiejętności przychodzi mi z trudem, bo ja nie wiem czy to jakieś zaburzenie ale jak się czymś interesuje to tylko kilkoma sprawami.

 

są tacy co obojętnie co by nie robili, angażują się, dociekają, interesują, kojarzą i później orientują.

Nie sądzę, by to było zaburzeniem. Raczej deficytem, który warto byłoby nadrobić, jednak do tego potrzeba celu w życiu.

Tacy ludzie twardo stąpają po ziemi. Nie roztrząsają każdego problemu, lecz prą naprzód. Niestety neurotycy mają z tym znacznie większy problem, stąd ten częsty zastój. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż ci pierwsi często mają dość ubogie życie wewnętrzne. :mrgreen:

 

 

ja mogę przejeżdżać obok jakiegoś miejsca codziennie np. i widzieć tam ogromny świetlny szyld i pojęcia nie mieć co to za firma, czym się zajmuje itd.

 

bo dla mnie to jest tak nieistotne co za różnica czy sprzedają telewizory czy skarpetki ot firma jakich wiele i ogólnie muszę przyznać, że mój świat w którym sobie żyje myślami ma kilka ciekawych dla mnie rzeczy, a cała reszta to taka przykra nudna proza, z którą trzeba się zmagać aby utrzymywać ten mały kawałek, a to zmaganie się jest raczej mało skuteczne bo przecież robiąc coś bez zaangażowania jest się w tym kiepskim i ja taki jestem w życiu.

Masz uwagę skierowaną do wewnątrz, więc w ogóle mnie to nie dziwi. ;) To również nie jest zaburzeniem, lecz cechą osobniczą. To się staje wkurzające dopiero wtedy, kiedy nie dostrzega się istotnych szczegółów.

Nad tym też można efektywnie pracować, angażując swoją koncentrację.

 

Toksyczne myśli na swój temat są główną przyczyną niepowodzeń. Przeczytaj tę książkę o inteligencji emocjonalnej, którą Ci kiedyś polecałam.

 

 

czy ktoś ma podobnie? jak z tym walczyć?

Ja tak miałam i jeszcze miewam, zwłaszcza przy wzmożonym stresie.

Chwytam byka za rogi. Jeśli coś mi sprawia trudność, którą muszę pokonać, to robię to bez względu na swoje samopoczucie. Staram się wówczas angażować korę przedczołową.

Nie myślę o swoich fobiach ani o tym, czy to, co muszę zrobić, jest zgodne z moim nastrojem. Ważna jest samodyscyplina. Na samej motywacji nie da się daleko ujechać.

Kiedy czuję się jakby rozjechał mnie walec, to daję sobie czas na rekonwalescencję. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyżbyś za dużo myślał o swoich słabościach

Też tak sądzę.

 

atic, koncentrujesz dużo uwagi na całym tym syfie, który jest w życiu obecny. Przez to zadajesz sobie pytanie, jaki jest sens ludzkiej egzystencji. Chciałbyś wiedzieć, że jest jakiś "większy plan/cel", który by usprawiedliwiał istnienie cierpienia i tej całej życiowej beznadziei?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michellea,

Chciałbyś wiedzieć, że jest jakiś "większy plan/cel", który by usprawiedliwiał istnienie cierpienia i tej całej życiowej beznadziei?

 

tak może nie usprawiedliwiał ale chociaż dawał oparcie w obliczu tego.

 

Rabinizm, przepraszam, że nie odpisałem ale twój post jest dość rozległy i muszę pozbierać myśli a to chwilke trwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz uwagę skierowaną do wewnątrz, więc w ogóle mnie to nie dziwi. ;) To również nie jest zaburzeniem, lecz cechą osobniczą. To się staje wkurzające dopiero wtedy, kiedy nie dostrzega się istotnych szczegółów.

Nad tym też można efektywnie pracować, angażując swoją koncentrację.

 

Ma nawet swoją ładna nazwę: introwertyzm;)

Niestety problem zaczyna się, kiedy jest się zaburzonym introwertykiem. Wtedy bogate życie wewnętrzne, które powinno być źródłem inspiracji i kreatywności, co u intro (zdrowych oczywiście)jest dosyć częste, staje się pasmem cierpienia, nudy i wewnętrznej pustki.

Ważne żeby dociec przyczyny tego stanu i nad tym pracować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co to za życie, a raczej wegetacja? Poza tym apetyt rośnie w miarę jedzenia.

 

zgadzam się aczkolwiek w taki sposób mógłbym sobie żyć na zasadzie jeśli nic nie ma sensu to chociaż sobie bede tak bezsensownie egzystował w wygodzie, bo to jednak dużo lepiej niż bezsensownie egzystować w trudzie i znoju :)

 

Czemu nie masz? Czyżbyś za dużo myślał o swoich słabościach, tym samym marnując energię, którą mógłbyś wykorzystać w sposób twórczy? Może brakuje Ci samozaparcia?

 

ile mi różnych rzeczy brakuje, wymieniać mógłbym sporo, ale trudno powiedzieć czy samozaparcia czy brak energii ale właśnie negatywne myśli mi ją zjadają.

oj już nie pamietam takiego spontanicznego stanu gdzie sobie myślę, a może teraz bym zrobił coś twórczego, poszedł na spacer i zbudował karmnik dla ptaków, a gdzie tam, dokarmiam jednego kota bo mi go szkoda, z wewnętrznego przymusu i to wszystko.

Może czas znaleźć kolejne zainteresowania, które będą angażowały Twoją uwagę i zmuszały Cię do wysiłku?

 

najpierw chciałbym mieć te baze, wyższe poczucie sensu, wtedy bede mógł się cieszyć małymi rzeczami, odwrotnie to ciężko będzie.

 

no tak książka jest na liście ;)

 

dobrze rozpoznałaś, że moja uwaga jest skierowana do wewnątrz, choć leki troche tłumią mnie, wprowadzają w takie przyjemne rozproszenie i tej uwagi jakby mało jest.

 

ciesze się, że udaje ci sie to zwalczać, szacun ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

atic, tak się zastanawiam, skąd u Ciebie ta potrzeba "wyższego celu", od której uzależniasz swoje szczęście? Tak jak Michellea pisała, większość ludzi najczęściej nie zadaje sobie tego typu pytań (co nie znaczy, że te pytania gdzieś w nich nie powstają). A Ty jednak tak. Może warto pomyśleć nad tym, bo być może to właśnie ci tak życie obrzydza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

atic, a te wszystkie filozofie itp., które zgłębiasz nie dają wytłumaczenia, na którym można by się oprzeć?

 

oj już nie pamietam takiego spontanicznego stanu gdzie sobie myślę, a może teraz bym zrobił coś twórczego, poszedł na spacer i zbudował karmnik dla ptaków, a gdzie tam, dokarmiam jednego kota bo mi go szkoda, z wewnętrznego przymusu i to wszystko.

Czyli chciałbyś, żeby Ci się chciało :)

 

najpierw chciałbym mieć te baze, wyższe poczucie sensu, wtedy bede mógł się cieszyć małymi rzeczami, odwrotnie to ciężko będzie.

Pytanie, czy gdybyś juz znalazł ten większy sens, to by cos zmieniło i byłbyś zdolny się cieszyć życiem. Cierpienie i beznadzieja nadal będą w świecie obecne i nadal będziesz je zauważał. Poza tym szukanie tego większego sensu może zająć Ci bardzo dużo czasu.

 

atic, tak się zastanawiam, skąd u Ciebie ta potrzeba "wyższego celu", od której uzależniasz swoje szczęście?

Wydaje mi się, że to wynika z depresji. To taka inna wersja depresyjnego "Życie jest okropne. Nic nie sensu, nie ma po co dalej żyć."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×