Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a praca


ant_ant

Rekomendowane odpowiedzi

Ciesze sie, że zanlazlem to forum. Myślałam, że bardzo niewiele osób ma ten problem co ja tzn. trzesace sie rece.

Ja nie mam tego problemu w szkole ani kiedy musze cos zalatwiac w jakichs urzedach,moj problem dotyczy kontaktu z nowymi osobami, teraz np. zaczelam studia, kiedy mam cos powiedziec bardzo sie stresuje i od razu trzesa mi sie rece, a do tego wydaje mi sie, ze nikt nie slucha tego co mowie, ze nikogo to nie interesuje i zaczynam trzasc sie jeszcze bardziej, zawsze wszyscy to zauwazaja. Wiem jednak, że ten problem na studiach minie gdy tylko sie zaklimatyzuje,potrzeba mi wiecej czasu niz innym, ale wiem ze to minie, zawsze tak bylo.

Najwiekszy problem dotyczy pracy, to jest dla mnie po prostu horror. Pracowałam kiedys jako barmanka, kiedy mialam podac kawe, herbate czy cos w tym stylu ogarnial mnie niesamowity lek i zaraz trzesly mi sie rece, od razu wszyscy to zauwazali i komentowali, a wtedy jeszcze bardziej sie trzeslam, nieraz cos wylalam,po prostu nie moglam tego opanowac.

Boje sie nawet isc do zwyklej pracy w sklepie, bo wiem, ze tam bedzie to samo, obcy ludzie beda cos kupowac, a ja podam im to z trzesacymi sie rekami, to jest dla mnie cos okropnego. Obniza to strasznie moje poczucie wlasnej wartosci bo mam wrazenie, ze nigdy nie znajde pracy, kto bedzie chial zatrudnic kogos takiego jak ja?

Nie wiem już co robic, teraz jestem na studiach, ale zaocznie wiec jakas praca by sie przydala, ale ja nie nadaje sie do zadnej, to dla mnie za duzy stres, zastanawialam sie nad jakas terapia, ale jeszcze sie nie zdecydowalam. Czy ktos ma moze jakas rade, na razie zaczne pic melise, ktos napisal, ze pomagalo na krotko, dobre i to. Sprobuje!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak,jest to ciezkie do opanowania ale sie da...

Przykład z moim egzaminem na prawko:przyszedłem z ex zona o 30 minut wczesniej na plac,pochodziłem popatrzałem,zrobilem pare głębszych oddechów i zaczołem sie koncentrowac na tym co mnie czeka,wyluzowałem sie,poszłem i...zdałem za pierwszym razem jako pierwszy :P

Wchodzisz w nowo poznanych ludzi poprostu sie otwórz,nie do konca rzecz jasna,nawiaz komunikacje jak najszybciej,powinno Ci pomóc.Ja nie stosuje farmakologii ani ziołolecznictwa,poprostu docieram do samego siebie i rozwiazuje problem w samym sobie w swej głowie...pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ha! Ten temat to mi się tylko z jednym kojarzy... Jestem barmanką i widok trzęsących się rąk to dla mnie chleb powszedni,mam klienta,któremu codziennie rano muszę wlewać pierwsze piwo do gardła,bo nawet oburącz nie jest w stanie poradzić sobie ze szklanką... no ale tu przynajmniej recepta jest prosta... Spróbuj z tą melisą, na pewno nie zaszkodzi,pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie do depresyjnych-pracujących...jak choroba wpływa na wasza wydolnośc/niewydolnośc?

Zmagam się z depresja od ponad 10 lat. Czasem daje mi spokój aby po roku, dwóch względnego spokoju zawładnąc mną z dnia na dzień...Stosunkowo niedawno po raz pierwszy w życiu wylecialam z pracy...nie, nie przez redukcje...nawaliłam...i nawet jeśli mój błąd był wybaczalny, moje zmulenie, niekomunikatywność i zwyczajne wycofanie nie dało nikomu motywacji by mnie dalej w tej robocie trzymac...teraz mam nowa pracę...i znów to samo...problem z komunikacją, roztargnienie, brak koncentracji...wszystko robię jak przez mgłe, rozmawiam jak z zaświatów...ale najchetniej nic bym nie mówiła...a to praca twórcza, wymaga dużej koncentracji i jest dosyć odpowiedzialna, ważna jest w niej komunikacja i słuchanie ze zrozumieniem...a ja sie czuję jakby mnie ktoś w środku nocy nagle wybudzil...dzis pierwsza zjebka...nawet nie do końca z mojej winy, błąd popełniły dwie strony ale ja powinnam była wyjaśnic watpliwości...nie zrobiłam tego...bałam sie, krępowałam, nie wyczułam wagi problemu, nie wiem...boje sie co bedzie dalej...W przyszłym tygodniu idę po nowe leki, bo narazie jestem jałowa...bez pracy nie było kasy na prochy...ale teraz kolejny ryzyk, bo antydepresanty też tłumia percepcje...jak sobie z tym radzicie?

 

[ Dodano: Sob Gru 30, 2006 1:47 pm ]

Ojej...156 odsłon i nikt nic nie skrobnie od siebie??? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zmagam się z depresja od ponad 10 lat.

 

[ Dodano: Sob Gru 30, 2006 1:47 pm ]

Ojej...156 odsłon i nikt nic nie skrobnie od siebie??? :(

 

to dlatego prawie nikt nie wie co ci napisać, a do tego - przedstawiasz sobą bardzo czarne scenariusze. Większość osób myśli, że depresja to tylko epizod, twoje słowa przerażają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie pracuje od 6 lat, na dobrą sprawę nigdy nie pracowałem, ale te kilka miesięcy które przerobiłem, były paskudne, bo to byłą praca przymuszona, po prostu musiałem tam iść, po kilku miechach rzuciłem łopatą szefa w kolano i poszedłem w swoją stronę zakrapianą ciemnosćią, czyli z wolna autobusem udałem się do domu, z którego jedenym oknem na świat, pozostaje dla mnie internet... takie zjebki w pracy są najgorsze, nie wiem jak na nie reagujesz, ale jestem panem dla samego siebie, i nienawidze szczerze jak ktoś mną rządzi i mnie ustawia, dlatego do pracy nigdy nie pójde... jeżeli tobie to nie przeszkadza to wytrwasz z pomocą leków :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śmierć, przepraszam, że spytam - jak nie będziesz pracować, to z czego będziesz żyć? Mój brat jest teraz w szpitalu z powodu depresji. Utrzymują go rodzice, a ich zabraknie? Cóż, pewnie ja się nim zaopiekuję, ale nie wiem czy będzie mnie stać, żeby się nim dobrze zaopiekować. Powiedzcie mi, kiedy są szansę na jakąś rentę? Bo jeśli nie da się w takich stanach pracować, to z czego żyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie radze jakos na razie, choc mam objawy, ktore przeszkadzaja. Nie umiem bronic swojego zdania, jestem wycofana i to mnie bardzo frustruje, bo wiem, ze to co robire potrafie robic bdb. Prtzed pojsciem do pracy mam napady lęku, szczególnie po paru dniach wolnego. Myslę sobie, że wrócę, a tam nikt mnie nie będzie potrzebował. Najgorsze są chwile w tramwaju w drodze do pracy. Chcę jak najszybciej dojechać, żeby zmierzyć się jakoś z tym strachem... ech. No na razie jakoś sobie radzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, to jak Wy sobie radzicie finansowo bez pracy?? Ja tez nie pracuje ale jestem ze tak powiem na garnuszku rodziców....co i tak dlugo nie bedzie trwac, bo ja poprostu nie moge chorowac. Moi rodzice uwazaja, ze jestem leniwa, ze mialam fajna prace i ze zrezygnowalam z niej bo jestem patentowanym leniem. Chcialabym sie wyprowadzic i życ samotnie ale jak??bez pracy?? Boje sie ze bede skazana na rodzicow, ktorzy potrafia tylko wypominac mi rozne rzeczy i walic tekstami typu :" jak ja powiem moim znajomym, ze moje dzieci nie pracuja to wszyscy robia taaaakie oczy" :/// Od lutego pojde sie rozejrzec za czyms ale i tak wiem ze nie wytrzymam zbyt dlugo w tej pracy. Teraz studiuje i tez nie mam skad wziasc kasy na to by oplacic 2 polrocze .... czy to wszystko musi byc takie trudne?? nienawidze sie za to ze tak sie uzalam nad soba ale trudno mi jest tak bardzo wziasc sie w garsc...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A JA PRACUJę ALE NIE NAWIDZę TEJ ROBOTYNIE JEST CIężKA ALE JEJ NIE NAWIDZę CZY JEST KTOś TAKI żENIE NAWIDZ SWOJEJ PRACY A NA DODATEK NIE MAM ODWAGI ABY ODEJść CHOć WCALE NIE MUSZę PRACOWAć??

 

Kiedyś uwielbiałam swoją pracę. Teraz złapałam się na tym, że coraz częściej sie na nią skrżę, straciłam przekonanie do tego co robię. Straszne uczucie, że robisz codziennie przez wiele godzin coś bez sensu. Ale nie odejdę, bo chyba tylko ona trzyma mnie w jakichś ryzach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Distress!!! Też jestem depresant pracujący, w ciągu pół roku zmieniałem zajęcie cztery razy, w pracy dręczą mnie te same objawy co Ciebie brak jakiejkolwiek komunikacji z kimkolwiek, nie myślę kreatywnie, mam nerwowe odruchy szczególnie gdy coś zaczyna się dziać, a jak już coś się pieprzy to na maksa dziś byłem drugi dzień na nowym stanowisku na które się przeniosłem na własne życzenie bo z poprzednim sobie nie radziłem i po raz enty klapa (dosłownie krew mnie zalewa). Zastanawiam się ile razy można upaść i i powracać do tych koszmarów. Ja żyje z deprechą sześć lat i jestem ciekawy jak człowiek funkcjonuje po dziesięciu. Mi się wydaje Distress że nie jest z nami jeszcze najgorzej skoro po tylu latach mamy jeszcze siłę szukać pracy i wstawać do niej codziennie. Moja rada jest taka żeby iść do przodu wbrew wszelkim przeciwnościom, chociaż sam nie wiem jak mi jutro pójdzie, bo jak tu iść naprzód gdy przygniatają tony dołujących myśli które jak film przewijają się w głowie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć, ja jestem od pół roku mgr-em, od ponad 2 mcy bezrobotnym..z pracy zrezygnowałam sama..było to raczej dodatkowe zajęcie na ostatnim roku, umowa zlecenie, ale praca niemal codziennie 8-15.depresja uniemożliwiała mi funkcjonowanie w firmie, nie dało sie ze mną współpracować..unikałam kontaktu z ludźmi..na siłę starałam się coś robić..(choć pewnie efekty były wymierne)moje poczucie własnej wartości spadło okrutnie..przytłaczała mnie każda osoba..teraz jestem na etapie poszukiwań..to pogarsza mój stan..nie mam żadnych perspektyw..a pracy się boję..a raczej siebie w pracy..boję się uwag na swój temat, na temat moich umiejętności czy wyników..ale czekam aż ktoś oddzwoni :smile: może będę miała mobilizację by pójść po leki..?żeby coś ze sobą zrobić,..pójść do fryzjera..kupić jakiś ciuch..?na razie nie mam ochoty nawet rano się normalnie ubrać..robię się książkowym przypadkiem depresanta-kobiety...nakręcam sie jeszcze bardziej, bo oprócz tego co w głowie to jeszcze to, co na zewnątrz.Podziwiam Was, że tak dajecie sobie radę.trzymam za Was kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siostra, po prostu żył nie będe... to będzie mój naturalny koniec, znam kolesia który dostał rente 2 letnią co miesiąc ma 450zł, dokładnie nie wiem jak on to zrobił, bo ukrywa to, że był w szpitalu psychiatrycznym, ale fakty sa takie, że leżał tam kilka miesięcy miał nawet elektrowstrząsy, wszystko to było przez dziewczyny które go odrzucały, chodził smętny, coś tam mówił, że się zabije... poszedłdo psychologa, ten mu coś przepisał, to mu nie pomogło, poszedł do szpitala... po 3 miechach wyszedł i lata sobie jak młody bóg po mieście a co miesiąc ma 450zł... wydaje mi się, że jeżeli ktoś leżał w szpitalu, ma wszystko udokumentowane, może startować do Zusu, a nóż widelec, mu się uda, ja tego zrobić nie mogę bo się nie lecze, ale ci któzy się leczą, i to długotrwale niech próbują.[/b]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie robota to zbawienie. Przychodzę rano do biura i zap**** do wieczora, o niczym nie myślę. Najgorsze jest jak trzeba wrócić. Wiem że wszyscy wokół wracają do swoich mężów i żon a ja do 4 ścian i głupich myśli. Unikam jak ognia pracowych bankietów gdzie wszyscy przychodzą parami. Wtedy siedzę w chacie i wyję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedys też mogłam sobie pozwolic na niepracowanie....przesiedziałam rok w domu lecząc sie wyrywkowo u róznych psychiatrów...a leki wtedy były takie że zwalały z nóg....więc niczego nie brałam dłużej jak 3 dni....a potem przestałam...siedziałam w domu i bałam sie wyjść nawet po zakupy...co dziwne sama wyrwałam się z tego stuporu....nagle odzyskałam siły...po roku odciecia się, resetu jakiegos wzięłam się za siebie...ale to wraca...nie w takim stopniu jak wtedy, ale wraca...potem było kilka prac a najlepsze te na własny rachunek...ale nie mam tyle sił żeby w tym wytrwać, za mało cwana jestem...dzis w końcu robię to o co walczyłam tyle lat...i zawalam, nie cieszy mnie to, a miałam byc taka happy......a wczoraj zapomniałam zrobić coś co zlecił mi szef...na smierć...a to ważne było...nie potrafiłam sobie odtworzyc w pamięci kiedy mi to polecono...po prostu dziura w mózgu....o co chodzi? Teraz sobie przypomniałam...został wstyd i poczucie że szef uwaza mnie za debila...a przez chwile wydawało się że jest lepiej...zaczęłam brać leki...znowu...boje sie iść jutro do pracy z lęku co znowu spi...lę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W lutym zaczynam psychoterapię i niestety w godzinach, w których powinnam być w pracy. Nie wiem czy mówić o psychoterapii czy sciemniać. Boję się ściemniać bo nie wiem ile będzie trwała terapia. W sumie nie mogą zabronić mi sie leczyć /nie będę się wdawała w szczegóły na co i po co i dlaczego/. Nie mają zastrzeżeń do mojej pracy więc może nie będą pyszczyć. Czy powiedzieć w pracy o tym, że będę potrzebowała wolnych kilku godzin w miesiącu na terapię? czy wymyśleć coś?

Jak u Was wygląda sprawa pogodzenia terapii z pracą?

Pitaszek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×