Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a studia.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Będę pisał krótko i treściwie by chciało się to czytać. Nerwica i depresja dopadła mnie (jeśli chodzi o punkt kulminacyjny tej choroby) dwa lata temu. Rok temu zacząłem studia informatyczne. Pod koniec semestru się sypnąłem, nie zaliczyłem głupiej fizyki i musiałem zrobić półroczną przerwę. Przez ten czas moja nerwica osiągnęła raczej swoje maksimum. Miałem chyba prawie wszystkie jej objawy. I tak aż do września. Postanowiłem wznowić studia, zaocznie. Dzięki moim tabletką szło mi tak tragiczne, że postanowiłem zmienić kierunek. Przeniosłem się na Zarządzanie dzienne. Pasmo nieszczęść i beznadzieji ciągnie się dalej. Prawie nic mnie nie interesuje, nie piszę na wykłach. Bujam cały czas w obłokach lub gapię się na ścianę. Do nikogo się nie odzywam bo wiem, że z nikim nie złapie dobrego kontaktu - jestem ogólnie nielubiany choć to mnie najmniej obchodzi. Nie byłem już 14 dni na uczelni, a tu zbliżają się święta. W styczniu mam już sesję, czy warto wogóle to ciągnąć? Jak myślicie, może zrobie sobie przerwę i się zregeneruję? :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz się zastanowić, czy będzie Ci się chciało wracać na uczelnię po przerwie. Czy naprawdę się zregenerujesz, czy jeszcze bardziej pogrążysz. A może się oszukujesz, wmawiasz sobie, że zrobisz sobie tylko przerwę, a tak na prawdę to już wiesz, że nigdy nie wrócisz na uczelnię.

Ja przez miesiąc nie chodziłam na wykłady. A kiedy poszłam zabrać papiery to dostałam taki opier... że mi w pięty poszło. Wszyscy z mojej grupy ta na mnie wsiedli, że nie miałam immego wyjścia, tylko musiałam ciągnąć naukę dalej. No i udało się. Obroniłam dyplom i bardzo się cieszę, że wtedy nie zrezygnowałam.

Może Ty tez musisz dostać takiego kopa?

Zastanów się 10 razy zanim podejmiesz jakąś decyzję. Jeszcze nic nie jest stracone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak jak mówi Lusi - poważnie się zastanów zanim coś zrobisz. jesli lubisz ten kierunek i zależy Ci na tym żeby skończyć studia to chyba warto powalczyć.

Ja przez 3 lata studiów miałam doła na maxa - wtedy nie wiedziałam co mi jest. Było ciężko: zero koncentracji, płacz, kłopoty z uczeniem się z pamięcią, całkowite zmęczenie, bujanie w obłokach...czasem totalna rezygnacja. Miałam parę poprawek, które dołowały mnie jeszcze bardziej. Myślałam że jestem po prostu głupia, a te studia sa dla mnie za trudne, że zidiociałam. Ale jakoś poszło - mam dyplom. nie wiem jak ja to zrobiłam, ale bardzo się starałam. teraz wiem, że było tak ciężko przez tą wredną chorobę.

Przemyśl wszystko. Jeśli robisz te studia dla siebie i ci na nich zależy to spróbuj. I nie załamuj sie jedną poprawką. (ja miałam dwie jednocześnie) Sesja przed Tobą. Nic straconego - może być dobrze. trzymam kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja trzy jednocześnie.W czerwcu nawrót depresji,sesja zawalona.Zresztą są tu osoby,które pamiętają,jak dokumentnie lałam na wszystko siedząc do 4 w necie na pare dni przed egzaminem...

Poprawiłam,raczej nie dlatego,że umiałam,bo umiałam niewiele więcej niż w czerwcu (czyli trochę więcej niż nic),udało mi się skupić,sprawdzający byli łaskawi.Cuda się zdarzają ;).

I wiem,że skończę to pieprzone prawo,nie dam się wywalić,pazurami będę się trzymać,łatwo im nie pójdzie :lol: .

 

Nie sądzę,by przerwa w nauce była dobrym pomysłem.Jest ciężko,ale porzucenie tego co pomaga utrzymać jakąś dyscyplinę,zmusić się do wyjścia z domu i do choć minimalnej aktywności może sprawić ,że zawali się wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przez miesiąc nie chodziłam na wykłady. A kiedy poszłam zabrać papiery to dostałam taki opier... że mi w pięty poszło. Wszyscy z mojej grupy ta na mnie wsiedli

 

Widać masz z nimi dobry kontak, ja mam raczej aspołeczną mentalność. Nigdy nie utrzymywałem kontaktu z nikim, męczą mnie tego typu relacje. Poza tym jestem typkiem, który nigdy nie przechodzi obojętnie obok niczego. Jeśli ktoś mi coś chce lub mówi złego za moimi plecami odrazu otwarcie kontratakuję. Nie zastanawiam się nad tym uważam, że chamstwo najlepiej tępić w zarodku. Więc nikt by mnie nie opi...

 

Przemyśl wszystko. Jeśli robisz te studia dla siebie

 

Już teraz raczej bardziej dla starych, mi już na tym nie zależy.

 

I nie załamuj sie jedną poprawką.

 

U mnie dopuszczalna jest tylko jedna poprawka.

 

Sesja przed Tobą.

 

Albo za mną.

 

Nie sądzę,by przerwa w nauce była dobrym pomysłem.

 

W tej chwili wydaje mi się, że to jedyne rozsądne wyjście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już teraz raczej bardziej dla starych, mi już na tym nie zależy

a to cie rozumiem, bo ja też robiłam te studia żeby moja mama była zadowolona. bardzo jej zależało żeby córeczkę wykształcić. ale o dziwo, właśnie to że robię to bardziej dla niej niż dla siebie motywowało mnie do działania. Nie chciałam jej zawieść.

Powodzenia. mam nadzieję że podejmiesz dobrą decyzję. W końcu tylko Ty wiesz najlepiej co w Tobie siedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Malcolm świetnie Cię rozumiem co przeżywasz...Ja również mam depresję tak silną, że muszę zrobić sobie przerwę w nauce, bo inaczej zawalę cały rok... Nigdy nie myślałam na poważnie, żeby na iść na studia, ponieważ uważałam że jestem na nie za głupia, że taka beznadziejna istota (po prostu debil) nie ma czego szukac na studiach :cry: dopiero po maturze miałam chwilowego powera, który dał mi siłę i przede wszystkim odwagę do podjęcia studiów, bo w gruncie rzeczy zawsze o nich marzyłam, ale w najgłębszych zakamarkach duszy...a teraz przez tą przeklęta chorobę muszę z nich zrezygnoać, przynajmniej na razie. Bo przecież nie ma bardziej motywującej sytuacji od tej, ze nauczysz się na 5 a przez depresje i strach dostajesz 3!! Normalnie cholera żyć nie umierać :roll::(:cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie ma bardziej motywującej sytuacji od tej, ze nauczysz się na 5 a przez depresje i strach dostajesz 3

 

No u mnie to wychodzi zawsze 2. :?

 

Normalnie cholera żyć nie umierać

 

Nie no kurde, super! :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawaliłem całe studia :( , kazda przerwa to koniec studiowania , moze sie myle , mi sie nie udało z tego otrząsnąć , to że nie musisz robić czegokolwiek z czym sobie nie radzisz, bycia systematycznym , uczenia sie sie objawi sie póżniej szybkim powrotem niecheci w chwili niepowodzeń, ciągnij studia ile możesz a jak naprawde nie bedziesz dawał rady zrob przewe a narazie nie przejmuj sie jak Tobie cos nie wyjdzie , jesteśmy tylko ludzmi i każdy ma prawo do chwili słabości , zrob przerwe ale krotką , bo nie bedzie ci sie chciało do tego wracać bo uznasz że tak jest lepiej , , a jak ciebie nie lubią to ich sprawa, i nigdy nie myśl o sobie że jesteś zbyt głupi bądź zbyt mało inteligentny aby studiowac , choroba sprawia że myślisz o czym innym niż nauka a nie TY , ehh ...może głupi wywód ale takie jest moje zdanie .Pozdro Malcolm i sie nie daj... dasz rade ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jeszcze chodziłem do końca grudnia tamtego roku i zrobiłem sobie przerwę teraz znowu od pażdziernika uczęszczam ale niestety jest tak samo nic się nie chce nie ma koncentracji nie zalezy ci na niczym niedługo sesja pozyjemy zobaczymy na razie zostaje chociaż widze to w czarnych kolorach w sumie w tym semesrtrze mam tylko 2 przedmioty no i egzaminy zostaną ale nawet na te 2 nie jestem w stanie sie zmusić do uczenia chociaż tak niewiele mam , czas pokaże...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem na II roku farmacji. sa to studia niesamowicie czasochlonne i meczace. cale dnie spedzam w szkole, a jak wracam do domu mam tylko chwile przerwy ze swiadomoscia, ze na nastepny dzien musze sie nauczyc ogromnej partii materialu. moj problem wynika nie z racji tego, ze sie nie moge zmobilizowac, bo jak chce to naprawde potrafie, ale od poczatku tego roku nic mi nie idzie. z kazdego kolokwium dostaje bardzo mala liczbe punktow, jestem wyrzucana z cwiczen za niezaliczenie wejsciowek, ktore musze potem nadrabiac, nie wychodza mi preparaty...jednym slowem wszsytko na nie, chociaz tak mocno sie staram. czesto wracam do domu tak bardzo maksymalnie zdolowana i zniechecona do wszystkiego. studiuje 200km od miasta, w ktorym mieszka moja rodzina i moj chlopak. co 2 dzien placze mamie w sluchawke telefonu, nie mogac sie powstrzymac. tesknie niesamowicie za facetem, z ktorym jestem od 8 miesiecy.

ciagle jest mi strasznie smutno, przygnebia mnie to wszystko. czasem nawet trace checi, bo wiem ze i tak znowu nie wyjdzie. otaczaja mnie bardzo symaptyczni ludzie, ale kiedy slysze slowa "nie martw sie, dasz rade" przestaje juz w nie wierzyc. szczegolnie kiedy widze, ze innym sie udaje, a mi ciagle nie. nie moge wtedy powstrzymac lez i czegos, co sciska mnie i zzera od srodka.

myslalam pare razy nad przeniesieniem sie na ten sam kierunek,ale w moim miescie, ale w tym momencie budzi sie moja ambicja, pewnie chora..., ze przeciez nie moge zrezygnowac. boli mnie to tym bardziej, bo wiem jak wiele pieniedzy rodzice wkladaja w moj pobyt tutaj. mieszkanie, laptop, internet, wszystkie potrzebne rzeczy...

bedac co 2 tygodnie w domu bardzo chcialabym poswiecic weekend moim bliskim, ale nawet wtedy mam wyrzuty sumienia, ze przeciez powinnam sie uczyc na nastepne kolokwium. staram sie planowac dobrze czas, ale to wszystko naprawde mnie przerasta. wszyscy mowia, ze jestem zdolna, ale moze jednak nie az tak...?

nie wiem co mam robic, co myslec... znowu nawalilam...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martaaaa

 

Tak sobie myślę, ze nie wykazałabyś się brakiem ambicji, wracając do miasta, a Twoi bliscy też poczuliby się lepiej.

noi koszty utrzymania pewnie twż by się obniżyły.

Byłabyś blisko ciepłych ludzi, blisko chłopaka za którym tak bardzo tęsknisz.

Nawet kiedy przerwiesz studia, świat się nie zawali.

Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołączenie do forum poprawiło mi nastrój tylko na krótko. Depresja daje o sobie znać. Trzeba się uczyć a się nie da. To obecnie mój największy problem, większy niż nerwica natręctw. Jestem na piątym roku matematyki, i to na najtrudniejszej specjalności, wkrótce obrona, a ja już nie mogę, przez 4 lata było szło mi bardzo dobrze, a teraz fatalnie, zero koncentracji, po prostu nie chce mi się, olewam to, chciałabym sobie zrobić przerwę w studiach, ale teraz już się nie da, zresztą nie wiem czy powinnam.

 

Macie jakieś sposoby na radzenie sobie z nauką w depresji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

83alicja

Ja nie znam, dlatego przerwałam naukę.

Wiem jak to brzmi, ale nie chodzi mi o to by Cię zniechęcić.

Wiem, że nie da się włożyć nic do glowy która i tak już pęka w szwach.

Dobrze gdyby udało Ci się znależć sposób na ralaks.

Leczysz się?

Jak dla mnie to bez tego ani rusz.

Aż nie wierzę, że tak mówię, bo jeszcze jakiś czas temu łykanie pigułek było dla mnie nie do pomyślenia.

Teraz myśłę że nie ma co się katowa, kiedy można sobie pomóc w taki sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczę się. Od pół roku. Chora jestem od kilku lat i wiedziałam co mi jest, ale dopiero od pół roku jest tak źle, że się musiałam zacząć leczyć, prawie nie odchodziłam od umywalki (moje natręctwa dotyczą brudu i mycia się), z początku byłam trzy tygodnie w szpitalu, teraz się dalej leczę lekami, ale na razie nic nie pomaga, ciągle próbujemy który lek mi wreszcie pomoże.

 

Ciężko ze studiami, nie mogę sobie zrobić przerwy, teraz już za późno, mogłam to zrobić pół roku temu... Kurcze, nie chcę się chwalić, ale byłam jedną z najlepszych studentek na roku, co to będzie za porażka teraz na koniec studiów. A ja chciałam iść na studia doktoranckie, a tu nawet nie wiem czy się obronię... Zresztą przy tej depresji to i tak odechciało mi się doktoratu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cóż - wygląda, że ci się "mózg przegrzał". Niezależnie od wszystkiego pamiętaj że i tak wiele osiągnęłaś, a było ci jednocześnie trudniej niż ludziom bez takich problemów. Studia nad matematyką to jedno z najciekawszych zajęć, jakie człowiek może na tej ziemi uskuteczniać. Tylko w przypadku systemów matematycznych człowiek może najbardziej bezpośrednio obcować z czystym pięknem. Niestety - niektórzy muszą płacić za to wysoką cenę. (prof. Michał Heller powiedział, że szkoda mu ludzi, którzy nie studiowali wyższej matematyki, bo nie wiedzą co to jest prawdziwe piękno...)

Nie wiem, to tylko taka słabiutka hipoteza (a ja nie jestem psychologiem) - ale może w treści Twoich postów można się doszukać jakiś śladów ewentualnych przyczyn Twojego stanu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaka miła niespodzianka, że ktoś tu widzi piękno matematyki :) Co masz wspólnego z matematyką? Studiujesz? Kiedyś widziałam piękno w matematyce, uważałam, że KAŻDY KTO NIE POZNAŁ WYŻSZEJ MATEMATYKI NIE MA POJĘCIA CO TRACI. Studiuję matematykę teoretyczną, czystą, nie lubię zastosowań.

 

Od najbliższych trzech miesięcy zależy moja cała przyszłość! Mam dwie możliwości: albo próbować dać z siebie wszystko by zrealizować DAWNE marzenia o studiach doktoranckich, zdawać na nie mimo że obecnie nie chcę, bo przecież przez kilka lat chciałam, mogę próbować i może z tego nic nie wyjść; albo druga możliwość: poddać się, może jakoś z ledwością ukończyć te studia i zostać tylko nauczycielką, choć tego nie lubię i nigdy nie lubiłam, ale to jest opcja najłatwiejsza, po najmniejszej linii oporu.

 

Och, nie mam sił by walczyć, kompletny brak koncentracji na nauce, kompletny brak chęci. Zniszczę całą swoją przyszłość. A miało być tak pięknie. Myślałam, że znalazłam coś, co chcę w życiu robić, coś, w czym jestem dobra, coś co kocham robić, a to się zawaliło, już nie chcę, już nie jestem dobra, moje życie będzie puste.

 

Jak to "mózg mi się przegrzał" jeżeli prawie wcale się nie uczyłam?!!! Myślisz, że to przez studia ta moja depresja i nerwica natręctw? I póki będę studiować, to nie minie? Zwariowałam przez studia?

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:11 pm ]

Nie mogę się oprzeć żeby nie wrzucić tu mojego ulubionego cytatu na temat matematyki. Pochodzi z książki "Między duchem a materią pośredniczy matematyka" H. Steinhausa.

 

"W duszy matematyka, jak każdego człowieka, tkwią różne wierzenia i zamiłowania, awersje i kulty, przesądy i upodobania. Najsilniejszym z tych uczuć i najgodniejszym szacunku jest czułość na piękno matematyki. Nie każdy widzi piękno gór, nie każdy doznał wzruszenia na widok morza i nie do każdego przemawiają gwiazdy w nocy; tłumaczyć tego nie można, a jeszcze trudniej jest wyjaśnić, w czym tkwi piękno teorii funkcyj zmiennej zespolonej lub geometrii syntetycznej. Jest gatunek matematyków, który uważa wszelkie zastosowania za świętokradztwo. Z. Janiszewski mawiał, że nie dlatego zajmuje się matematyką, że może się ona przydać do budowania domów. Wierzę mu: czysty matematyk przekonany jest, że to domy buduje się po to, żeby matematycy mieli gdzie mieszkać. Wiara w absolutną wartość matematyki łąćzy się z wiarą w istnienie przedmiotów matematycznych takich, jak liczby, funkcje, punkty, zbiory lub powierzchnie. Dziwna to religia i w tym podobna do wielu religij przewyższających ją liczbą wiernych, że nadprzyrodzone twory obdarza specjalnym rodzajem egzystencji, wobec którego zwykłe istnienie jest czymś złudnym i przemijającym. Bóstwa są żarłoczne - dla matematyka pur sang nie tylko więc istnieje idealna kula, ale pożarła ona wszystkie zwyczajne kule, tak że ani Księżyc, ani bańka mydlana nie jest kulą, co zresztą matematycy gotowi są w tej chwili udowodnić. Ta postawa jest wroga nie tylko matematyce stosowanej, ale nawet niszczy wszystkie nauki przyrodnicze. Jest to postawa idealistyczna, którą określa się nazwiskiem tego Greka, co łączył kult filozofii z kultem geometrii. Ta platońska postawa nie przeszkadza wielu matematykom gardzić filozofią - to znowu znacznie młodsza tradycja pozytywizmu: matematyk skłonny jest uważać za stek nonsensów każdą filozofię z wyjątkiem logiki matematycznej - ta doktryna wyrasta z pewnej specjalnej postawy filozoficznej i właśnie w kołach dalekich od zastosowań ma ona licznych zwolennników. Tak więc matematycy wierzą w różne duchy i strachy, które utrudniają im wejście na drogi matematyki stosowanej."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za pośrednictwem postów na forum nikt odpowiedzialny nie udzieli Ci rady typu: walcz, walcz, choćbyś już tylko żyła dzięki prochom i odchodziła od zmysłów, albo też: daj sobie spokój, widać Twoja psychika nie daje sobie rady z takim obciążeniem intelektualnym, lepiej znajdź sobie spokojną pracę, bo jeszcze skończysz w psychiatryku.

 

Obawiam się że tu trzeba metody prób i błędów. Tu nie znamy definicji fukcji i jej dziedziny, kiedy z góry wiadomo, że danego elementu nie można brać pod uwagę jako jej argumentu. Zjawisko ludzkiego psychizmu, (dzięki któremu zresztą tu sobie piszemy na tym forum) to sprawa dynamiczna, złożona. Często czynnik, zdawałoby się o niewielkiej sile,może wywołać jakiś gwałtowny zwrot, szczególnie u ludzi o zaburzonej równowadze (a więc min. piszących na takie fora...). Słowem - niezwykle trudno coś radzić. Pytaj specjalistów, ale niekoniecznie takich co tylko piszą recepty.

 

Ale, ale - czy ty zastanawiałaś się nad przyczyną Twego stanu? Podobno im człowiek bardziej inteligentny, tym łatwiej z nerwicą mu sobie poradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem co robic. od 2 tyg biore zoloft ale wcale nie czuje sie lepiej.. za 2 miesiace sesja a ja przez cały rok prawie nic nie robiłam.. nie mogłam. nie mam siły wstac z łóżka. chciałabym sie zamknac w domu i tak siedziec.. chciałabym zaliczyc ten rok chociaz to co studiuje nie jest moja pasja. olała bym te studia i przeniosła sie na cos innego ale nie wiem na co. i boje sie ze znowu bedzie tak samo.. znowu nie znajde siły na nauke. teraz kompletnie nie moge sie skupic. wszyscy naciskaja,zebym sie uczyła zeby jakos ten rok zaliczyc a ja nie mam siły.. jak mam ja w sobie znalezc? a moze rzucic te studia.. nie wiem sama.. poddaje sie coraz bardziej.. czuje,ze nie nadrobie juz zaległosci ktore sie nawarstwiły przez ten cały rok..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze do niedawna miałam podobnie.Kompletna niemożność skupienia się,jakaś blokada,nierozumienie prostych rzeczy,otępienie. Do siedzenia nad książką można się zmusić,ale do przyswojenia wiedzy już niestety nie.Doradzano mi różne rzeczy w stylu: koła naukowe,drugi kierunek studiów,czy wolontariat i ogólnie bym zaczęła szukać czegoś co będzie mi dawać satysfakcję,ale ja nie miałam sił i ochoty nawet wyjść z domu po jedzenie,a co dopiero na wzięcie się za taką działalność...W moim przypadku pomogła zmiana leków (aurex-->mirzaten).

 

2 tygodnie to za mało,by odstawić lek,ale jeśli po miesiącu nie będzie poprawy to nie warto sobie psuć wątroby.W Twoim przypadku wyjściem może być urlop zdrowotny i być może pobyt na oddziale.Dowiedz się jak się załatwia taki urlop na Twojej uczelni i przemyśl to.Taki czas wolny,odcięcie od studiów,podładowanie akumulatorów da Ci możliwość przemyślenia,czy faktycznie dalej chcesz studiować to co studiujesz.Może dziekanka?

Jeśli studia nie dają Ci przyjemności i nie wiążą się z tym co chcesz w przyszłości robić,to je zmień,bo nie warto psuć sobie zdrowia przez 5 lat.Problem w tym,że przy depresji chyba nie ma takiej rzeczy,która by w 100% dawała człowiekowi satysfakcję,więc z innym kierunkiem pewnie byłoby tak samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no własnie.. nie wiem czy zmiana kierunku cos pomoze.. a urlopu zdrowotnego na pierwszym roku chyba nie moge dostac.. ogolnie czuje sie strasznie skołowana przez to wszystko. chce mi sie tylko siedziec przy kompie, ogladac film, spac. robic to co pozwala mi zapomniec o studiach o tym ze w ogole zyje.. bez sensu to wszystlko:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mamie juz powiedziałam,ze o tym mysle. i zaczełą wrzeszczec,ze jak teraz nei skoncze to juz nigdy nie skoncze.. ze potem bede chciała miec dziecko. itp... ale ona nie rozumie tego jak ja sie czuje.. mysle,ze powrzeszczy powrzeszczy i bedzie dobrze.. tzn nie wyrzuci mnie z domu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bellarossa witaj:) to że nie masz ochoty na studia to nie jest dziwne,a by odnalezć sens w życiu to nawet zdrowemu człowiekowi jest trudno a co mamy mówić my-chorzy i bez jakichkolwiek perspektyw na polepszenie sytuacji:(depresja odbiera nam zdolność myślenia,a daje w zamian jak ja to nazywam-głupawkę-przepraszam za słowo ale ono najbardziej wydaje mi się na miejscu:(bardzo mi ciebie żal,wierz mi,bo doskonale wiem jak się czujesz.Ale kochana nie poddawaj się-to dopiero 2 tygodnie jak bierzesz leki-a to stanowczo za mało-one dopiero zaczną działac po ok.3 tygodniach,choć to też nie będzie od razu rewelacją,ale wierz mi-napewno wyciągną cię z tego najgłębszego doła i pozwolą zebrać myśli-a wtedy dopiero oceń czy naprawdę nie dasz rady na studiach i wtedy też dopiero podejmij decyzję.Ja mam nadzieję że będzie dobrze czego ci całym sercem życzę:)

Jesli zaś chodzi o leki to poczytaj na ten temat w temacie leki ogolnie ściskam cię mocno i naprawdę życzę byś odnalazła sens życia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×