Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moje życie się posypało


Robert00

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Wszystkich. Na wstępie napiszę coś o sobie. Jestem facetem w wieku 33 lat, mieszkam w Warszawie, mam samochód, dobrą pracę, pracuję w dyplomacji i to tak naprawdę już wszystko co mam. Na przestrzeni tygodnia moje życie legło niesamowicie. Najpierw straciłem swojego najlepszego przyjaciela, psa z którym tak naprawdę byłem bliżej niż z kim innym. Kochałem go bardzo ale niestety tak czasami jest że się kogoś traci ale to dopiero początek. Dzień później mój Dziadek z którym mieszkam zasłabł i trafił do szpitala, ma 94 lata i bardzo dużą niewydolność serca, lekarze mnie nie pocieszają i twierdzą że w tym wieku już nie mogą nic zrobić. Żeby tego było mało kobieta z którą byłem bardzo długo widząc że dzieje się źle zawinęła się z uśmiechem na twarzy i słowem "żegnaj". Kochałem ją bardzo mocno, wiązałem z nią przyszłość, marzyłem o tym by stworzyć z nią rodzinę, mieć gromadkę dzieci i dzielić się wszystkimi szczęśliwymi chwilami. Była troszkę młodsza i chyba to że myślałem poważnie o przyszłości jej nie pasowało. Chciałem się budzić przy niej, jeść razem śniadanie, odwozić i odbierać z pracy, czuć że kocham i być kochanym. Nie wiem już sam, co mam robić. Pisząc te słowa zalewam klawiaturę łzami, myślałem że jestem twardy ale to co się stało to mnie przerosło i nie daję rady. Potrzebuję pomocy ale tak naprawę nie wiem gdzie co i jak. Mam chęć porozmawiać z kimś w cztery oczy, wypłakać się i poczuć ulgę ale nie chcę by to był jakiś lekarz który po wizycie wystawi mi rachunek i receptę na psychotropy. Dziękuję wszystkim ludziom dobrej woli za pomoc, jeśli ktoś wie jak można pomóc w tej sprawie oczywiście.

Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum drogi Robercie,

Widzisz w życiu tak bywa, że nic nam nie jest dane na zawsze, to co mamy będziemy musieli kiedyś stracić. To przykre i po prostu niesprawiedliwe. Najgorzej jeśli wszystko to zwala się na nas w jednym momencie. Nagle doznajemy szoku i nie wiemy jak sobie poradzić z tą bezradnością. Ważne byś nie był teraz sam. Znajdź kogoś z kim możesz pogadać od serca o wszystkim, z kim możesz popłakać. Rozmowa pomaga w przezwyciężeniu tego stresu, żalu, smutku. Przede wszystkim musisz pogodzić się , że pewne osoby odchodzą i nie jesteś w stanie ich zatrzymać. Ale w ich miejsce pojawiają się inne - nie zastąpią tamtych ale pozwolą Ci na nowo się śmiać i cieszyć się życiem. Pamiętaj tylko czas goi rany - ale nie poddawaj się bo zawsze po pochmurnym dniu przychodzi słońce.

Trzymaj się :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

Ciężko doradzić jeśli samemu ma się ze sobą problemy. Mam na imię Daria i 24lata. Nie pamiętam aby w moim życiu kiedykolwiek było dobrze. Wychowałam się bez rodziców i rodzeństwa. W wieku 8 lat wyjechałam do babci, która mnie wychowała. Po ukończeniu gimnazjum wyjechałam do liceum i od tamtej pory do domu nie wróciłam. Mówią że mam 24lata więc co ja mogę wiedzieć o życiu.... A moje życie to piekło... Już w gimnazjum trułam się tabletkami, cięłam.... Chodziłam do psychiatry, ale masz racje... źle się tam czułam..... Biorę leki antydepresyjne, ale mimo to czuję się fatalnie. I chyba nie chcę już żyć, bo ile można walczyć....

Trzymaj się proszę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdaję sobie sprawę że powinienem mieć teraz kogoś przy sobie, by nie być sam ale tak naprawdę nie mam tu już nikogo poza Babcią której musiałbym wykrzyczeć wszystko bo ma 88 lat i też z jej zdrowiem nie jest najlepiej, martwi się Dziadkiem więc nie chcę jej jeszcze swoimi problemami obarczać. Mieszkam w Warszawie ale pochodzę z innego miasta i tak naprawdę nie mam tu nikogo zaufanego z kim mógłbym popłakać. Od kilku dni nachodzą mnie myśli samobójcze, życie uciekło ze mnie na przestrzeni tygodnia jak by ktoś przebił balon szpilką. Dziś już pojechałem do lasu pod Warszawę z zamiarem znalezienia miejsca by się targnąć na swoje życie i chyba tylko grzybiarzom mogę dziękować że ciągle żyję bo było ich tyle że mi się nie udało. Boję się jutra, że pęknę i pojadę lub w nocy. Mam nadzieję że pojawi się jakieś światełko w tunelu i z tego wyjdę ale po chwili przychodzą inne myśli, upadam na dywan i płaczę jak dziecko. Kupiłem właśnie kilka piw, siedzę i piję ale to też nie jest rozwiązanie problemu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robert00, Niestety bywa tak w życiu , ja również miałam takie lata.Wszystko sypało się od razu.Myślę , ze powinieneś poszukać dobrego terapeuty , wygadać się itp , bez leków.Powodzenia Tobie życzę.

 

-- 06 paź 2013, 18:02 --

 

Robert00, Alkohol nic nie pomoże ..ukoi ból na chwile .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×